Jako nastolatek trenował tenis oraz piłkę nożną. Kort dzielił z samym Diego Maradoną, a futbolowy przykład mógł brać od ojca oraz dziadka. Ten pierwszy w gablocie ma puchary za Copa America oraz Copa Libertadores, a starszy z potomków był selekcjonerem reprezentacji Urugwaju. Diego Forlan poszedł za rodzinnymi tradycjami i wybrał zieloną murawę. Ktoś może stwierdzić, że już jako dzieciak stanął przed trudnym wyzwaniem i musiał zrezygnować z pewnych marzeń. Tymczasem on je tylko odłożył w czasie. "Cachavacha" w wieku 45 lat wcieli się w rolę zawodowego tenisisty podczas turnieju ATP Challenger Tour w Montevideo. Jak do tego doszło?
Diego Forlan na długo przed tym, zanim został światową gwiazdą futbolu, zaznał kontaktu z wielką piłką. Bo jak inaczej nazwać fakt, że jako nastolatek spędzał czas z legendarnym Diego Maradoną? Grał z nim nie tylko w piłkę nożną, ale także w tenisa. To właśnie deblowy mecz rozegrany na korcie numer 10 obiektu Carrasco Lawn Tennis Club w Montevideo wspomina po dziś dzień. – Wyobraźcie sobie, że mam okazję być w jego otoczeniu, a później grać z nim w piłkę i w tenisa. Przecież to niewiarygodne. Mieliśmy naprawdę dobre relacje. Był bardzo konkurencyjny. To była fajna gra – mówił 112-krotny reprezentant Urugwaju.
Lionel Messi oraz Kylian Mbappe zostali zauważeni jako nastolatkowe i już w czasach młodości kręciły się wokół nich największe kluby świata czy liczni menadżerowie. Dzieciństwo Forlana wyglądało inaczej. Owszem, w piłkę grał ponad przeciętnie, ale wolny czas ochoczo spędzał również na uganianiu się za zieloną piłeczką po ceglanej ziemi. Nic dziwnego, skoro pierwszą rakietę dostał, gdy miał dwa lata. Stało się to za sprawą ojca, który po zakończeniu piłkarskiej kariery, odnalazł nową pasję.
Kiedyś jednak musiał nadejść czas wyboru. "Cachavacha", bo tak Forlan jest nazywany w swoim kraju, stanął przed trudną decyzją. Wydarzeniem, które miało przechylić szalę na stronę piłki nożnej, miał być wypadek siostry, Alejandry. Jej życie tragicznie zmieniło się 14 września 1991 roku, kiedy to deszczowej nocy w Montevideo samochód prowadzony przez jej chłopaka, Goncalo, wypadł z drogi i uderzył w palmę. Oboje nie mieli zapiętych pasów bezpieczeństwa – kierowca tego nie przeżył, a 17-latka doznała porażenia czterokończynowego.
Urugwajskie media wykorzystały to wydarzenie, aby wskazać, dlaczego nastoletni Forlan zdecydował się na piłkę nożną, a nie tenis. Jego motywacją miało być wsparcie finansowe rodziny, która po wypadku Alejandry znalazła się w fatalnej sytuacji, a rachunki zaczęły się piętrzyć. Miał on wtedy uznać, że jego przyszła piłkarska kariera pomoże wesprzeć bliskich.
Powód był jednak dużo bardziej prozaiczny. Ojciec Diego, Pablo Forlan, był świetnym prawym obrońcą i przyjacielem rzeczonego wcześniej Diego Maradony. Wychował się w Penarolu, z którym wygrał Copa Libertadores, ale grał także w Sao Paulo czy Cruzeiro. Sukcesy odnosił również na arenie reprezentacyjnej. 18 razy wystąpił w barwach La Celeste i był częścią zespołu, który w 1967 roku sięgnął po Copa America. Diego dobre geny odziedziczył także ze strony matki. Jej ojciec, a jego dziadek, Juan Carlos Corazzo, również był piłkarzem i trenerem. W reprezentacji zagrał dwukrotnie, ale później święcił z nią triumfy w roli selekcjonera (między innymi wygrał Copa America, ze szwagrem w składzie). Tej pracy podejmował się cztery razy.
– Gdybym miał wybierać między piłką, a tenisem, wybór zawsze padałby na futbol. Zawsze to był sport, który lubiłem bardziej – stwierdził po latach.
O tym, jak potoczyła się piłkarska kariera Forlana, nie trzeba dużo pisać – Urugwajczyk swoją grą zostawił ślad w pamięci kilku pokoleń piłkarskich fanów. Choć jego początki nie należały do najłatwiejszych, to gdy już zadomowił się w europejskim futbolu, to pozostał w nim na lata. Największe sukcesy święcił w barwach Atletico Madryt, dla którego w trakcie czterech lat gry zdobył 96 bramek. Na tym jednak nie kończy się lista znanych klubów, z którymi był związany. Są to Villarreal, Inter Mediolan czy Manchester United.
Zwłaszcza z tym ostatnim wiąże się ciekawa historia. Forlan nie zdołał przebić się na tyle, aby zrobić w nim furorę, ale pozostał w pamięci ówczesnego trenera, Sir Alexa Fergusona jako… dobry tenisista.
W 2003 roku, gdy drużyna "Czerwonych Diabłów" wybrała się do Stanów Zjednoczonych na przedsezonowe tournée, główna siedziba Nike w Portland stała się areną rywalizacji Diego Forlana z Ruudem van Nistelrooyem. Piłkarze jednak nie walczyli o miejsce w składzie, czy uznanie Szkota, a zmierzyli się w meczu tenisowym. Poza Fergusonem urugwajsko-holenderski pojedynek śledzili między innymi Rio Ferdinand, Paul Scholes czy Gary Neville. – Można było powiedzieć, że kiedyś grał w tenisa, ale ja miałem lepszą technikę, miałem większe możliwości. Powiedziałem sobie, że muszę wygrać. Sir Alex Ferguson postawił na mnie pieniądze i wygrał – wspominał były piłkarz w rozmowie z "BBC".
Maradona i van Nistelrooy to nie jedyni piłkarze, z którymi wychodził na kort. W tenisa grał także z Sergio Aguero czy Maxim Rodriguezem. Niczego nie można ujmować gronu tenisistów, z którymi chwytał za rakietę. Byli w nim między innymi Marat Safin, Juan Carlos Ferrero oraz Pablo Cuevas.
Jeśli w reprezentacyjnej karierze rozgrywa się 112 meczów i przy okazji strzela 36 goli, to miano żywej legendy nie powinno dziwić. Najwięcej o Forlanie mówiło się w 2009 oraz 2010 roku. Po raz pierwszy bohaterem stał się, gdy w 93 minucie meczu z Ekwadorem zdobył bramkę na wagę awansu na mistrzostwa świata w Republice Południowej Afryki. Jego gwiazda błyszczała także osiem miesięcy później na rzeczonym mundialu. Urugwaj zajął czwarte miejsce, a Forlan zapisał na swoim koncie pięć goli oraz jedną asystę. Nie uszło to uwadze świata, ponieważ przyznano mu Złotą Piłkę adidasa, nagrodę dla najlepszego piłkarza turnieju.
Wprawdzie Forlan z wielkim futbolem pożegnał się w 2012 roku, kiedy to zamienił Inter Mediolan na brazylijski Internacional, to jednak z piłką nie rozstał się na dobre. Stał się kimś w rodzaju piłkarskiego obieżyświata. W Porto Alegre, a następnie w Osace, gdzie reprezentował tamtejsze Cerezo, zadomowił się na tyle, że spędził tam po półtora roku. I trudno powiedzieć, by zawodził. W 55 spotkaniach dla Internacionalu strzelił 22 bramki, w Cerezo Osaka jego bilans to 51 meczów i 19 trafień. Później zmiany były częstsze oraz prowadziły go w dużo bardziej egzotyczne kierunki.
Kolejnym przystankiem był powrót do ojczyzny, gdzie zasilił szeregi stołecznego Penarolu. Po roku wybrał się do Indii, gdzie podpisał kontrakt z Mumbai City. Przygoda ta zakończyła się po pół roku. Później, na nieco ponad rok, odwiesił buty na kołek, by niespodziewanie znów wrócić do gry. W 2018 roku został zawodnikiem klubu Kitchee, występującego w Hongkongu. Po sześciu miesiącach rozstał się z klubem i... czekał na dalsze oferty. Po piętnastu miesiącach oczekiwania zdecydował się ostatecznie zakończyć karierę.
Napastnik miał wtedy 40 lat na karku. Szybko okazało się, że określenie "sportowa emerytura" w jego przypadku nie będzie miało zastosowania. Natychmiast po powrocie do Urugwaju i ponownym osiedleniu się w Montevideo przypomniał sobie o dziecięcej pasji, czyli tenisie. Początki były bardzo nieśmiałe. Ot Forlan, zazwyczaj kilka razy w tygodniu, grał ze znajomymi, a także rywalizował w amatorskiej lidze. Po jakimś czasie znać o sobie dał sportowy charakter, który nie pozwolił mu jedynie bawić się na korcie.
Jego duch sportowej rywalizacji został rozbudzony na tyle, że w 2023 roku zadebiutował w cyklu ITF Masters Tour. Zawody tej rangi to wydarzenia dla najbardziej zaawansowanych amatorów, jednak często udział w nich biorą tenisiści z wyczynową przeszłością. Forlan w debiucie w kategorii "+35" zakończył zmagania na ćwierćfinale.
Od tego czasu zagrał jeszcze w czterech turniejach. W kategorii +40 zanotował jeden półfinał, następnie przeniósł się do kategorii +45. W singlu najlepszy wynik zanotował w sierpniu, kiedy to w peruwiańskim Asuncion dotarł do finału. W deblu zaznał smaku triumfu w parze z Alberto Brause (niegdyś 981. tenisista rankingu ATP), z którym najlepszy okazał się w stolicy Peru, Limie. Forlan w swojej kategorii wiekowej w rankingach ITF zajmuje 113. miejsce w grze pojedynczej oraz 91. w deblu.
Do powyższych startów namawiał go Carlos Obregon, który wówczas wcielił się w rolę jego trenera. Następnie dwukrotny król strzelców La Liga przeszedł pod skrzydła Enrique Pereza Cassarino, a to człowiek mający do zaoferowania naprawdę wiele. Jako trener prowadził między innymi Alexa Corretję, Carlosa Costę, Francisco Claveta, Fernando Meligeniego oraz Nicolasa Lapenttiego. W kraju największą sławę zyskał za sprawą pracy w reprezentacji. Przez 20 lat był kapitanem Urugwaju w rozgrywkach Pucharu Davisa.
– Gra w tenisa właściwie codziennie, a ze mną trenuje trzy razy w tygodniu. Podchodzi bardzo poważnie do wszystkiego, co robi. Lubi być w formie, w domu ma masę sprzętu – mówi o swoim podopiecznym Perez Cassarino.
Na piłkarskim boisku jego najmocniejszą stroną była prawa noga. W tenisa gra jedna lewą ręką. Jaki jest Forlan jako tenisista? – Jest leworęczny i jak każdy leworęczny jest utalentowany. Ma wiele do poprawy, jeśli chodzi o właściwy dobór uderzeń. Powinien więcej atakować forhendem. Bekhend to uderzenie, które utrzymuje go w grze, ale na turniejach nie uderza go z taką siłą, jak na treningach. Zresztą to samo można powiedzieć o innych zagraniach – kontynuował wybitny trener. Warto odnotować, że Urugwajczyk jako dziecko grał jednoręcznym bekhendem, ale problemy z barkiem spowodowały, iż przekonał się do gry oburącz.
– Postrzegam go bardziej jako wojownika, bardziej jako Nadala niż Federera – podsumował 57-latek dla "Relevo".
Forlan, jeszcze jako piłkarz, nie ukrywał sympatii do tenisa – grając w Europie, bardzo często gościł na tenisowych imprezach, co pozwalało mu nawiązywać kontakty z zawodnikami. Zintensyfikował to w ostatnich latach, szczególnie, jeśli chodzi o urugwajskich graczy. Jednym z jego przyjaciół stał się Ignacio Carou, który okazał się kluczową postacią w tym, co obecnie dzieje się wokół 45-latka.
To aktualnie 341. deblista świata był pierwszym, który wpadł na pomysł, aby Forlan sprawdził się wśród zawodowców. 25-latek zaproponował, aby razem zagrali w kilku turniejach ITF, ale ten odmawiał.
Pewnego dnia otrzymał wiadomość, która wszystko zmieniła. – Na początku go unikałem, mówiłem nie. Dwa miesięcy temu wysłał mi zdjęcie Federico Corii, pisząc, że chce on ze mną zagrać w Challengerze w Urugwaju. Myślałem, że to żart. Ale tak nie było. Organizator turnieju, Diego Perez (kuzyn trenera Forlana, Enrique Pereza Cassarino – przyp. Red.), potwierdził, że czekają na to, abyśmy zagrali w deblu. Nie miałem innego wyjścia, jak po prostu zaakceptować tę propozycję – opisywał Forlan w "The Telegraph".
– Na początku było to bardzo oszałamiające, bo to ogromne wyzwanie, ale nie jestem zawodowym tenisistą. Lubię to, gram, jestem niezły na poziomie amatorskim, ale nie mam nic do stracenia. Jak ludzie mnie zobaczą, to zobaczą kogoś, kto bardzo się rozwinął, ale nadal jestem byłym profesjonalnym piłkarzem – mówił dalej.
Wspomniany Coria to nie partner z pierwszej lepszej łapanki. Obecnie 101. zawodnik świata w singlu, a niegdyś 49. rakieta globu, to sześciokrotny triumfator imprez rangi ATP Challenger Tour. Jedyne, co w przypadku brata Guillermo Corii, swego czasu trzeciego tenisisty rankingu ATP, może martwić, to jego wyniki w deblu. Wprawdzie 32-latek ma w CV 91. miejsce w rankingu deblowym, to jednak w grze podwójnej nigdy nie zaznał turniejowego triumfu, a jego wyniki w ostatnich latach nie są powalające. Od 2018 roku jego deblowy bilans to… 18 wygranych i 55 porażek. Coria ma jednak do zyskania dużo więcej niż potencjalne zwycięstwo i kilka punktów do rankingu ATP. Jest on jednym z najpopularniejszych tenisowych youtuberów, a występ z Forlanem niewątpliwie może mu pozwolić dotrzeć do nowych odbiorców.
Gdy Argentyńczyk zakończył ubiegłotygodniowy występ w Limie, natychmiast przeniósł się do Montevideo, aby odbyć kilka sesji treningowych z Forlanem. W niedzielę duet poznał rywali, z którymi przyjdzie im się zmierzyć w środowym meczu pierwszej rundy. Będą to Boliwijczycy Boris Arias oraz Federico Zeballos. Obaj są niezwykle doświadczonymi deblistami, od lat z sukcesami grającymi na poziomie ATP Challenger Tour, co potwierdza liczba zdobytych przez nich tytułów: siedem.
Mało kto ma wątpliwości co do tego, jaki będzie przebieg tego spotkania. – To dar dla Diego, że będzie mógł grać z profesjonalistami. Ale będzie ciężko. Jeśli trafią na dwóch rywali, którzy potrzebują punktów i pieniędzy, to przez cały mecz będą koncentrować się na nim. On po prostu idzie się dobrze bawić – skwitował dla "BBC" trener byłego zawodnika Villarrealu czy Atletico Madryt, Perez Cassarino.
Środowy mecz będzie dla Forlana czymś więcej niż szansą na sprawdzenie się wśród najlepszych tenisistów świata. Będzie to nostalgiczny powrót do dzieciństwa. Po ponad 30 latach znów wyjdzie na kort numer 10, który na potrzeby turnieju stanie się kortem centralnym. Ten sam, na którym w 1993 roku grał debla wraz ze swoim ojcem i Maradoną.
Fakt, że były piłkarz ze ścisłego topu się przebranżowił i wystąpi w zawodowym turnieju tenisowym, wywołał ogromną lawinę zainteresowania. Organizatorzy turnieju w Montevideo trafili w "dziesiątkę" z "dziką kartą" przyznaną duetowi Coria / Forlan. Trudno znaleźć inny powód, dla którego o tej imprezie mówiłoby się więcej niż ma to miejsce obecnie. Zainteresowanie biletami jest ogromne. Turniej będzie nawet transmitowany na jednej z popularnych platform streamingowych.
Wielu z was zapewne zdziwi to, że popularny "Cachavacha" nie będzie pierwszym piłkarzem, który zagra w profesjonalnym turnieju tenisowym. Szlaki przecierała mu legenda AC Milan, Paolo Maldini. W 2017 roku legendarny defensor w parze ze Stefano Landonio (były 975. tenisista świata) najpierw wygrał amatorski turniej kwalifikacyjny, a następnie otrzymał szansę zaprezentowania się w turnieju ATP Challenger Tour w Mediolanie.
Wówczas 49-letni Maldini oraz jego trzy lata młodszy partner zmierzyli się z duetem Tomasz Bednarek / David Pel. Polak wraz z Holendrem wygrali 6:1, 6:1, a następnie sięgnęli po końcowy triumf. Legenda Rossoneri zdradziła, że po owym występie otrzymywał wiele propozycji występów w innych turniejach zawodowych. Za każdym razem odmawiał.
O kulisach meczu sprzed lat opowiedział były polski tenisista. – Trudno mówić o meczu, skoro rywal nie potrafił grać, prawda? Ciekawe jest to, że on wygrał turniej eliminacyjny, w którym nagrodą była "dzika karta". Okoliczności jednak zna niewiele osób. W półfinale ktoś złamał nogę, w finale ktoś się rozchorował i tak on z trenerem wygrał turniej. Maldini przez dwie noce nie mógł spać, bo się zastanawiał, czy jako legenda piłki nożnej powinien to robić. Postanowił jednak się z tym zmierzyć, wyjść na kort i nie przejmować się opinią innych – zdradził nam niegdyś 44. deblista świata.
– Podświadomie nie da się do takiego spotkania podejść na 100 procent. Wiadomo, że nie grałem wolejem w Maldiniego, który stał przy siatce. Gra się trochę inaczej i ma to niewiele wspólnego z normalnym meczem z powodu ogromnej różnicy poziomów – kontynuował.
Bednarka zapytaliśmy o to, czy widzi jakieś szanse dla Corii i Forlana. – Nie ma o czym mówić – skwitował.