Przed rozpoczęciem 73. Turnieju Czterech Skoczni za mocno prawdopodobne należy uznać, że Złoty Orzeł po dekadzie wróci do Austrii. Aż czterech zawodników Andreasa Widhoelzla znajduje się w zestawieniu 10 kandydatów do triumfu. Oto nasz power ranking.
Objawienie pierwszej części sezonu. Miał być "drugoligowcem", a jest skoczkiem TOP 10 Pucharu Świata. Nieco przycichł w Wiśle, ale już w Engelbergu nie wypadał z czołówki, wygrywając przy tym pierwszą serię w elicie w karierze (kwalifikacje). Ma solidność i perspektywy na błyski.
Na początku grudnia wtopił się w przeciętność, ale weekend w Engelbergu zmienił postrzeganie tego zawodnika. Drugi i trzeci w kwalifikacjach. Siódmy i czwarty w zawodach. Jeśli szukać kogoś, kto może "przydiethartować", kandydat pochodzi z teamu "Norge".
Od trzech-czterech sezonów jeździ na TCS jako słoweńska nadzieja. Zwykle zawodził już jednak w niemieckiej części imprezy. Nawet jeśli poprawił odporność psychiczną, to jednak w tym sezonie nie jest w stanie skutecznie walczyć z najlepszymi Austriakami. W zestawieniu trzyma go jednak bardzo dobry weekend w Neustadt, zwieńczony czwartym miejscem i to, że od lat jest skoczkiem czołówki.
Najlepszy Norweg w Pucharze Świata, jedyny, który przedarł się na podium. Osiem z dziesięciu konkursów kończył w TOP 8, gorzej poszło mu jedynie w tych loteryjnych: w Ruce i Engelbergu. Ewentualne problemy? Przed rokiem obniżył loty właśnie na TCS. To wciąż skoczek jedynie 22-letni. Niewątpliwie rokujący, ale chyba jeszcze niegotowy na wielki triumf w "generalce".
Niemcy czekają na triumf niemal 23 lata i od dobrej dekady (z małą przerwą), tym którym miałby przerwać impas jest Wellinger. Rok temu było już naprawdę blisko. Tym razem "Welli" przystąpi do TCS po nieco słabszym pierwszym periodzie. Takim, w którym jego forma falowała (1. w Ruce, sześć dni później 22. w Wiśle). Z drugiej strony mistrz z Pjongczangu szykuje formę właśnie na imprezę na przełomie roku. Wtedy ma być najmocniejszy.
Lider Pucharu Świata najczęściej nie wygrywa nadchodzącego Turnieju Czterech Skoczni. Do Engelbergu Paschke był fenomenem – wygrał pięć konkursów. Ale na Titlis, gdzie dotąd spisywał się bardzo dobrze, stracił rezon. 10. i 18. miejsce na tydzień przed Oberstdorfem chłodzą oczekiwania. Ale to zawodnik Horngachera, a tacy potrafią się odradzać.
Po raz pierwszy od dekady Szwajcarzy mogą myśleć o czymś, co nie udało im się nigdy – zwycięstwie w Turnieju Czterech Skoczni. Jeszcze bardziej zaskakujące (z większej perspektywy) jest to, że zuchwałe myśli wiążą z 33-letnim Deschwanden, który przez lata uchodził za jednego z brzydziej latających zawodników. Ale dziś Gregor jest skoczkiem niezwykle powtarzalnym, o świetnym odbiciu. Może nie błyskotliwym, ale naprawdę mocnym.
Można odnieść wrażenie, że od początku sezonu skacze na 70 procent, a i tak ciągle melduje się w czołówce. Kraft, jako jeden z najlepszych skoczków w historii, zdolny jest do rzeczy wielkich. W TCS występuje jednak jego nemezis – Olimpijska Skocznia w Garmisch-Partenkirchen. Niby rok temu poszło mu tam już nieźle, zajął 6. miejsce, ale w walce o Złotego Orła stracił ponad 15 punktów.
Dziewięć z dziesięciu konkursów sezonu kończył w TOP 6 (taką samą statystyką legitymuje się jedynie Hoerl). Dodatkowo jego forma idzie w górę – w Engelbergu skakał najlepiej w sezonie. Jego atutem powinny być też lądowania – na najwyższym światowym poziomie. Wątpliwości? Nie jest łatwo wygrać TCS po raz pierwszy, gdy ma się na to realne szanse. Wielu spaliło się w tej imprezie nim osiągnęło triumf.
Niby był trochę w cieniu Piusa Paschke, ale ostatecznie od początku sezonu wygrał aż 12 serii! W każdym weekend plasował się w zestawieniu "skoków weekendu" fachowców z LocalSJresults. Na plus działa też jego doświadczenie. Trzy ostatnie TCS kończył w TOP 10, wygrał już w Innsbrucku przy tłumie rodaków na trybunach. Znak zapytania? W przeszłości miewał wpadki w Oberstdorfie.