| Piłka ręczna / ORLEN Superliga
Tałant Dujszebajew ma umowę z Industrią Kielce do 2028 roku (chociaż jest gotowy ją przedłużyć do 2035, o czym mówił w rozmowie z TVP Sport). Karierę trenerską zaczął prawie 20 lat temu w Ciudad Real. Czy w kieleckim zespole dostrzega kandydata do pracy w roli szkoleniowca? Tak i nawet wskazał konkretnego zawodnika.
Damian Pechman, TVP Sport: – Który zawodnik z pana drużyny mógłby w przyszłości zostać trenerem?
Tałant Dujszebajew, Industria Kielce: – Na pewno trudno to na razie powiedzieć o młodych, jak Michał Olejniczak, Dylan Nahi czy nawet Arkadiusz Moryto. Ci starsi, bardziej doświadczeni, to Alex Dujshebaev, Jorge Maqueda, Igor Karacić oraz Klemen Ferlin. Z tego grona chyba tylko Alex może zostać kiedyś trenerem. Co do reszty – wątpię. Poza tym wydaje mi się, że dużo łatwiej mogą się odnaleźć w tej roli środkowi rozgrywający, którzy na boisku stanowią połączenie między trenerem a resztą zawodników.
– Mój typ to również Alex, który zabiera głos nie tylko w szatni, ale choćby na czasach, gdy tłumaczy kolegom kwestie taktyczne.
– To naturalne i przychodzi z wiekiem. Im większe ma doświadczenie, tym więcej ma też do powiedzenia – w Kielcach i reprezentacji. Gdy Alex był młodszy, to miał obok siebie w kadrze takich zawodników jak Raul Entrerrios czy Daniel Sarmiento. Wtedy nie mógł powiedzieć tyle, ile może teraz. Obecnie jest liderem i kapitanem.
– Chciałby pan, aby Alex rzeczywiście został kiedyś trenerem? Wie pan z własnego doświadczenia, jakie są plusy i minusy tej pracy.
– Na pewno sam podejmie decyzję. Ja nie będę go do niczego namawiał i zmuszał. Gdy jednak patrzę na swoich synów, to wiem, że Daniel nigdy nie zostanie trenerem. Może menedżerem, może dyrektorem sportowym – tak, ale nie trenerem. W jego charakterze nie ma iskry potrzebnej do pracy jako trener. U Aleksa jest inaczej. Wiem, że wiąże swoją przyszłość z piłką ręczną. Myślę, że wpływ na niego ma również to, że wychowuje dwóch synów. Może ktoś sobie myśli, że to nie ma żadnego wpływu, ale nie ma racji – to jest bardzo przydatne. Alex zbiera teraz we własnym domu doświadczenie, które może mu się przydać w pracy trenerskiej.
– Ale to pan byłby dla niego największym wzorem.
– Nie do końca, ponieważ Alex pracował z różnymi trenerami. Oczywiście głównie z trenerami z Hiszpanii, ale każdy z nich miał inne spojrzenie na piłkę ręczną. Każdy region w tym kraju to trochę inna piłka ręczna. Ale chcę zwrócić uwagę na jeszcze inną kwestię – szkoda mi wielu znakomitych zawodników, takich z najwyżej półki, którzy zakończyli kariery i odeszli od piłki ręcznej. W Polsce wygląda to inaczej i bardzo mi się to podoba. Wielu zawodników, z tak zwanej "złotej generacji", nadal działa i pracuje w piłce ręcznej.
– Nadal uważa pan, że ma w drużynie najlepszych zawodników na świecie?
– Oczywiście! Bez dwóch zdań.
– I dlatego nigdy nie krytykuje pan ich oficjalnie w wywiadach czy na konferencjach?
– Za wyniki sportowe jest odpowiedzialny zawsze trener. To on przygotowuje zespół i to od niego zależy, jak ten zespół później gra na boisku. Co do krytyki, to mam taką zasadę, że robię to tylko w szatni. Poza nią – nigdy. Jest takie hiszpańskie powiedzenie, że "brudny sprzęt zostawiamy i pierzemy w szatni". Nie wiem, czy pan mnie rozumie?
– Rozumiem. W Polsce mówimy, że "swoje brudy pierzemy w domu".
– O, właśnie!
Następne