| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Ostatni mecz rozegrał na początku maja zeszłego roku. Potem Bartłomiej Pawłowski zerwał więzadła w kolanie, co oznaczało wielomiesięczną przerwę. W rozmowie z TVPSPORT.PL opowiada o tym, jak poradził sobie z tą sytuacją. Przedstawia swoje stanowisko w sprawie trenera Dariusza Myśliwca i rozważa scenariusze na przyszłość.
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Jesteś pod koniec rehabilitacji po zerwaniu więzadeł krzyżowych. Nie miałeś wcześniej tak długiej przerwy. Jak odnalazłeś się w tej sytuacji?
Bartłomiej Pawłowski: – Od samego początku wiedziałem, że to będzie długa przerwa. Huk był straszny. Fizjoterapeuci stali kilkadziesiąt metrów dalej, a oni też usłyszeli, jak coś pęka. Byłem mocno przerażony, a do tego doszedł bardzo duży ból. Pierwsze minuty były szokujące, ale potem pozbierałem się do kupy. Szybko załatwiłem sobie wizytę u zaufanego lekarza, doktora Andrzeja Pydy w Koninie. Kilka dni później przeszedłem operację, więc decyzja była natychmiastowa.
– Na początku dużo się dzieje, zaraz operacja. A jak poukładać to sobie w głowie?
– Były spore konsekwencje. Podjąłem decyzję, że na czas leczenia wyjadę z Łodzi, bo chciałem mieć nieco chłodniejszą głowę. Chciałem oderwać się od rzeczywistości. Wiedziałem, że ze względu na zainteresowanie klubem i moją osobą w Łodzi nie będę mieć spokoju. A chciałem uniknąć pytań, które słyszałbym na każdym kroku. "Bartek, co z tobą?". Wszystkim musiałbym w kółko tłumaczyć moją sytuację. Poza Łodzią łatwiej było mi skupić się na powrocie do zdrowia. Wraz z rodziną wyjechaliśmy więc do Szczecina, gdzie byłem pod opieką zaufanego terapeuty. Leczyłem się u niego przez dziewięć tygodni. Nie był to łatwy czas dla naszej rodziny, bo żona była w ósmym miesiącu ciąży. Po dziewięciu tygodniach wróciliśmy do Łodzi i już na miejscu kontynuowałem rehabilitację.
– Podczas kontuzji pytań o termin powrotu nie da się uniknąć. Jak odetniesz się od kibiców to i tak będziesz je słyszeć podczas spotkań rodzinnych.
– Tak, a przecież pewne rzeczy są w zasadzie niezależne od nas. Przerwa po zerwaniu więzadeł trwa od sześciu do dziewięciu miesięcy. Jest to uzależnione m.in. od wieku, stanu zdrowia i rozmiaru kontuzji. Nie można pójść na skróty. Możesz dobrze pracować, odbudować układ mięśniowy, wszystkie parametry będą w porządku, a na koniec pojawi się kwestia tempa gojenia. Przed wyjazdem do Turcji robiłem kolejne badania i lekarze uznali, że to jeszcze nie jest czas, bym wszedł w mecz piłkarski. Pod koniec stycznia przejdę pewnie kolejne badania i wtedy dowiem się co dalej.
– Tak poważna kontuzja jest pewnie trudniejsza dla zawodnika, który tak jak ty, z klubem związany jest nie tylko kontraktem ale też sercem. Podejrzewam, że cierpisz podwójnie patrząc na kolegów, którym nie jesteś w stanie pomóc.
– Kij ma dwa końce. Z jednej strony tak było, ale z drugiej miałem mocne wsparcie ze strony kibiców. Dużą pomoc otrzymałem od klubu, także finansową. Klub wsparł bowiem moją operację, rehabilitację i wyjazd do Szczecina, a koszty były niemałe. Dołożono starań, bym ciągle uczestniczył w życiu klubu. Angażowano mnie w różne akcje społeczne, charytatywne czy klubu biznesu. Starałem się pokazać ludziom w nieco innej perspektywie, jako osoba związana z klubem. Dzięki temu czułem, że nawet podczas kontuzji jestem tu potrzebny.
– Mówisz, że klub angażował się finansowo w twoją rehabilitację. Tego typu sprawy nie są pokrywane z ubezpieczenia?
– To zależy od formy kontraktu. Czasem, jeśli zdecydujesz się na droższą terapię, na przykład zagranicą, część kosztów musisz pokryć w własnej kieszeni lub prywatnego ubezpieczenia. Warto pamiętać, że klub ma przecież własnych lekarzy, więc bardziej opłacalne jest leczenie na miejscu.
– A ty miałeś pełną dowolność wyboru?
– Tak, usłyszałem ze strony klubu, że mogę sam wybrać, gdzie w Polsce będę się leczył. Dogadaliśmy się też na pewną formę rekompensaty. Czułem wsparcie ze strony klubu. Co jakiś czas rozmawiałem z trenerem, wysyłałem raporty. Komunikacja była tu kluczowa.
– Komuś mogłoby się wydawać, że kontuzjowany piłkarz ma mnóstwo wolnego czasu, ale chyba tak nie jest.
– Jest całkowicie na odwrót, bo czasu wolnego praktycznie nie ma. Całe dnie są wypełnione terapiami, ćwiczeniami, zajęciami ruchowymi. Dostajesz też rozpiskę treningów, które masz do wykonania w domu. Początkowo, gdy jeszcze nie mogłem chodzić były to podstawowe rzeczy, jak próba wstawiania, siadania czy prostowania nogi.
– I niekończące się powtórzenia...
– To się cały dzień robi. Oglądasz telewizję, a równocześnie cały czas wykonujesz ćwiczenia. Jeśli odpuścisz, oszukasz przede wszystkim siebie. Opóźnisz proces, przegapisz ważny moment i potem będziesz tracił czas na nadrobienie zaległości. A przecież zaraz czeka cię kolejny etap. Treningi interwałowe, ćwiczenia na rowerku, przysiady, skoki, biegi w lesie. I w ten sposób cały czas jesteś w treningu. Z dala od Łodzi było łatwiej się na tym skupić, gdy nie słyszałem ciągle pytań o to, kiedy wrócę.
– OK, ale ja zadam to pytanie. Kiedy wracasz?
– Wrócę, kiedy mi lekarze pozwolą. Liczyłem, że w Turcji zagram w jakimś sparingu, ale jeszcze przed wyjazdem dowiedziałem się, że nie ma na to szans. Spotkałem niedawno Pawła Bochniewicza, który korzysta z usług tego samego lekarza. Opowiedział, jak to wyglądało z jego perspektywy. W Holandii nikt nie wpuściłby go do treningu przed upływem dziewiątego miesiąca. A przecież on doznał tej kontuzji dwa razy. Tak długa przerwa to standardy obowiązujące nie tylko w naszym kraju. Wielu sportowców wracało szybciej, a kończyło się to tragediami, kolejnymi urazami. Tu nie ma co ryzykować.
– Czyli lepiej wrócić dwa miesiące później, niż o jeden dzień za wcześnie.
– Na to wychodzi.
– A bierzesz pod uwagę scenariusz, w którym wracasz na boisko dopiero pod koniec sezonu?
– Chciałbym wrócić wcześniej, ale nie jestem samobójcą. Nie będę wchodził na boisko bez decyzji lekarza. Jak zareagowałby klub, gdyby coś się wydarzyło? OK, udzieliliby mi zgody na moje życzenie, ale dobrze wiedzieliby, że opinia lekarska nie jest przychylna.
– A przecież klub liczy na ciebie w wielu aspektach. Gdy przedłużałeś ostatnią umowę, prezes powiedział, że rozmawialiście także o tym, co mógłbyś robić w Widzewie po zakończeniu kariery. Czy to zostało jakoś sprecyzowane?
– Rozmawiamy na temat przyszłości, ale to odległy temat.
– Broń Boże, nie wysyłam cię na emeryturę.
– Skupiam się na piłce. Mam jeszcze dość długi kontrakt i wcale nie zamierzam po nim kończyć. Wierzę, że jeśli zdrowie będzie dopisywało, nadal będę odnajdywał się na najwyższym poziomie w Polsce. Nawet teraz, po kontuzji. W klubie zdarza się, że prezes prosi mnie o opinię na różne tematy. Rozmawialiśmy choćby na temat powstającego ośrodka treningowego. Miałem okazję, by przedstawić swoje doświadczenie w tej kwestii, powiedzieć, jak to wyglądało w klubach, w których grałem. Czuję zaufanie, ale staram się go nie nadużywać. Cały czas jestem przecież piłkarzem, więc nie chcę wychodzić przed szereg i brać na swoje barki rzeczy, na które dopiero przyjdzie czas. Czuję jednak, że jestem dla Widzewa dość ważną osobą.
– Kontrakt obowiązuje do czerwca 2026 roku, a wtedy będziesz mieć 34 lata…
– Poza tym w umowie jest opcja przedłużenia. Kontrakt automatycznie ulegnie przedłużeniu jeśli zostaną spełnione odpowiednie warunki.
– Chodzi zapewne o liczbę rozegranych minut?
– Tak, w Widzewie to dość popularna forma kontraktów.
– W trakcie przerwy zimowej spekulowano na temat przyszłości Daniela Myśliwca. Jakie jest twoje stanowisko w tej sprawie?
– Jednoznacznie wsparłem tą kandydaturę jakiś czas temu. Z dwóch powodów: sposobu gry Widzewa i rozwoju poszczególnych piłkarzy. Przytoczę choćby przykłady Żyrka, Sypka czy Cybula. Wszyscy fajnie rozwinęli się pod okiem trenera Myśliwca. Dostali nowe zadania i nowe narzędzia do rozwijania umiejętności. Jestem zdania, że w piłce nożnej w każdym wieku można zrobić postęp. Najważniejsza jest głowa i trzeba po prostu chcieć dać z siebie więcej. Progres w grze naszego zespołu widać choćby po liczbie zdobytych punktów. To najprostszy wskaźnik, na który wszyscy zwracają uwagę, ale ja lubię oceniać pracę trenera także przez pryzmat rozwoju piłkarzy. Współpraca z trenerem Myśliwcem to szansa na rozwój i uważam, że jesteśmy na właściwej drodze.
– Wygląda na bardzo spokojnego człowieka, ale podejrzewam, że nie zawsze może być taki super spokojny.
– Trzeba go dobrze poznać. Mimo tego, że nie jest osobą ekspresyjną, potrafię już poznać po nim emocje. Parę razy rozmawialiśmy na osobności i dzięki temu wiem, kiedy trenera coś martwi, kiedy jest zdenerwowany lub szczęśliwy. Praca w zawodzie trenera jest mocno stresująca. Odpowiadasz za bardzo wiele. A z drugiej strony nie na wszystko masz wpływ, bo piłkarze mają swoje problemy, czasem nie wszyscy są do dyspozycji trenera. Życie trenera nie jest łatwe, ale z mojej strony cały czas jest pełne wsparcie. Liczę, że na wiosnę osiągniemy lepszy rezultat. Także przy moim udziale.
– Mówisz, że to bardzo trudna rola. Czyli nie kusi cię, by zostać trenerem po zakończeniu kariery?
– Na dzień dzisiejszy w ogóle nie biorę tego pod uwagę.
– Rozwiniesz?
– Od dziewiątego roku życia cały czas byłem w reżimie treningowym, wszystko postawiłem na piłkę nożną. Na szczęście nie zaniedbałem szkoły, zdałem maturę, ale wielu moich kolegów zupełnie odpuściło edukację i nie wyszli na tym najlepiej. A więc od dziewiątego roku życia żadnych wolnych weekendów, żadnych imprez rodzinnych, wyjazdów koleżeńskich, kolonii, spotkań. Większość czasu poświęciłem piłce, a z drugiej strony wszystko zależało ode mnie. A teraz miałbym być trenerem, a więc oprócz zarządzania sobą, zarządzałbym jeszcze 40 innymi osobami. Nie zafundowałbym sobie na razie takiej dawki emocji i stresu. A być może nigdy tego tematu nie podejmę.
– Czy tęsknisz po prostu za wolnymi weekendami?
– Nie wiem, czy tęsknię, bo nigdy ich nie miałem. Być może nie będę w stanie się w tym odnaleźć. Nauczę się tego dopiero wtedy, gdy powieszę buty na kołku, ale czas na to dopiero nadejdzie.
– Lubisz analizy meczowe? Wiedzieć, co z czego wynika?
– Lubię. Dużo widzę. W przeszłości byłem pytany o to, co widzę z mojej perspektywy. Nie zawsze zgadzałem się z innymi osobami, zdecydowanie przedstawiałem swój punkt widzenia. Doceniano, że potrafiłem przedstawić swoje zdanie, nie szedłem z prądem, żeby powiedzieć to, co wszyscy chcą usłyszeć. Może dlatego właśnie jestem kapitanem, bo potrafiłem przedstawić swój punkt widzenia w dość jasny sposób i poprzeć to argumentami. Ale czy jest to na tyle interesujące, bym zajmował się tym zawodowo? Na dziś myślę, że nie.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (949 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.