Obecnie w PKO BP Ekstraklasie gra jeden polski piłkarz, który może pochwalić się strzeleniem minimum 50 goli w tych rozgrywkach. To Kamil Grosicki z Pogoni Szczecin. Nasza liga cierpi na deficyt krajowych napastników. Maciej Jankowski, choć nie był snajperem z pierwszych stron gazet, to z 63 trafieniami znajduje się w czołówce najlepszych strzelców. 35-latek przez lata stronił od wywiadów, ale dla TVPSPORT.PL zrobił wyjątek.
Maciej Jankowski to postać, którą z pewnością kojarzą kibice Ekstraklasy. Obecnie jest piłkarzem 4-ligowej Mazovii Mińsk Mazowiecki. Gdy był u szczytu kariery stronił od mediów i wszelkich wywiadów. Po latach postanowił się otworzyć i udzielił dużego wywiadu TVPSPORT.PL. W pierwszej części było m.in. o:
Dominik Pasternak, TVPSPORT.PL:– Dlaczego przez niemal całą karierę nie udzielałeś wywiadów?
Maciej Jankowski (były piłkarz m.in. Ruchu Chorzów i Wisły Kraków):– Kurde, szybko to zleciało (śmiech). Nigdy nie miałem dużego parcia na szkło. Nie używałem za bardzo mediów społecznościowych. Zawsze zastanawiałem się, czy ma to sens. Inni pchali się przed kamery. Ja stroniłem od tego. Może na starość stałem się bardziej otwarty, dlatego dzisiaj rozmawiamy.
– Rozmawiałem z twoim kolegą z czasów gry w Ekstraklasie i podpytałem o brak aktywności medialnych. Usłyszałem dość dosadne tłumaczenie, że unikałeś wywiadów czy też rozmów z kibicami, bo miałeś podejście na zasadzie "i tak tym debilom nic nie wytłumaczę". Prawda?
– Troszkę chyba zbyt dosadnie (śmiech), ale coś w tym jest. Są osoby, które pewnych rzeczy nie zrozumieją i czasami nie warto próbować tłumaczyć. Piłka nożna to piękny sport, a my lubimy go sobie obrzydzać.
– Ale nie myślałeś, że grając w Ekstraklasie, warto wykorzystać swoje pięć minut? Bardziej się otworzyć, zebrać trochę sławy lub skorzystać z przywilejów piłkarza.
– Załóżmy, że gra w Ekstraklasie faktycznie jest jakimś osiągnięciem. Wiąże się z tym pewna popularność, ale wielką sławą bym tego nie nazwał. Postrzegałem to tak, że jestem po prostu jednym z wielu i istnieje wielu lepszych piłkarzy ode mnie. Trzymałem się tej zasady. Lubiłem słuchać porad "większych" ode mnie. Nie należałem do grupy, która zbyt dużo nie osiągnęła, a sporo mówiła. Podchodziłem do życia z dużą pokorą i zostało mi tak do dziś.
– Choć w przestrzeni medialnej byłeś spokojny, to słyszałem, że w szatni lubiłeś dyskutować z trenerami na tematy taktyczne i dochodzić własnych racji.
– No i tu dochodzimy do tego, że swoje przemyślenia zostawiałem w szatni, a nie wychodziłem z nimi do mediów. Też trzeba powiedzieć, że piłkarze zazwyczaj mówią przed kamerą ogólnikami. Nie jest to ich wina. Często jest to spowodowane różnymi zapisami w kontraktach. Wiec ja wychodziłem z założenia, że po co mam iść przed kamerę i ściemniać o tym, dlaczego nam nie idzie, jak i tak nie mogę powiedzieć, że nie dostaję pieniędzy od kilku miesięcy. Piłka nożna w Polsce ma wiele problemów, o których się nie mówi. Okej, poziom nie jest wybitny, ale warto zastanowić się, co może być tego powodem.
– Co ciebie najbardziej wkurzało w trakcie kariery?
– To, że coraz rzadziej patrzymy na piłkę nożną jako formę czegoś co sprawia radość, tylko od razu ciężka praca, patrzenie na GPS-y, różne wskaźniki. Mam wrażenie, że w Polsce sprawdzamy tylko to, co jest namacalne. Zapominamy, że piłka nożna to też pewna forma artyzmu. Nie można wszystkiego przewidzieć, wytłumaczyć za pomocą liczb. Oczywiście, nie mówię, że w każdym klubie jest tak samo, natomiast w dużej mierze tak się dzieje. Wiadomo, że wszelkie mierniki są potrzebne, aczkolwiek nie mogą być one jedynym wyznacznikiem.
– Myślisz, że w ligach lepszych od nas jest takie podejście, o którym mówisz?
– Myślę, że tam jest przede wszystkim lepszy mental. My zawsze zakładamy, że ktoś jest od nas lepszy. Bardzo się cieszę, że Jagiellonia Białystok pokazała teraz, że można wejść do europejskich pucharów bez kompleksów i walczyć z zagranicznymi drużynami. Mam nadzieję, ze jej przypadek wyznaczy drogę polskim klubom. Nie jesteśmy “dziadami”. Mamy piękne stadiony, świetnych kibiców. Naprawdę nie mamy się czego wstydzić.
– Sądzę, że taki pesymizm wziął się z corocznych kompromitacji naszych drużyn w eliminacjach europejskich pucharów.
– I tu dochodzimy do presji, która paraliżuje polskie kluby. To też bolączka, że presja nie działała w przeszłości na Legię czy Lecha w ten sposób, że drużyna się bardziej mobilizowała i tłamsiła słabszego od siebie rywala. Myślę, że pojawiał się po prostu strach przed kompromitacją i wyśmiewaniem przez kibiców i dziennikarzy. To głęboki temat, o którym moglibyśmy jeszcze rozmawiać godzinami. Już nawet odchodząc od presji, a wchodząc w szkolenie, to widzę że niestety zmierzamy w złą stronę.
– Co masz na myśli?
– Przede wszystkim młodzież, która dołącza na treningi do pierwszej drużyny. Jest to wymuszone przepisem, a nie umiejętnościami. Ten przepis zrobił wiele złego polskiej piłce i jego konsekwencje będą jeszcze odczuwalne przez następne lata.
– Ty jesteś dobrym przykładem mocnego wejścia do poważnej piłki. 20 lat, wchodzisz do Ekstraklasy i strzelasz osiem goli w sezonie. Gdyby dzisiaj była taka sytuacja, to mówilibyśmy, że narodził nam się nowy Lewandowski.
– Może po prostu liga była słabsza (śmiech). Wtedy trener wystawiał każdego młodego zawodnika, który na to zasługiwał. Nie znam trenera, który świadomie posadziłby na ławce młodego piłkarza zasługującego na grę tylko ze względu na wiek. Jestem przekonany, że tak jest do dziś. Mamy pretensje, że nie stawia się młodych i trzeba wprowadzać jakiś przepis o obowiązkowym młodzieżowcu. A może powodem tego, że nie stawiamy na nich jest po prostu brak kandydatów. Każdy trener chce poszczycić się tym, że wypromował młodego gracza. Nie ma lepszej laurki. Ale skoro takich brakuje, to nie da się ich wyczarować. Chcemy nadrobić złe szkolenie wciskaniem młodych na siłę i robieniem im krzywdy, bo gdy kończy się wiek młodzieżowca, to kończy się im miejsce w składzie.
– Dlaczego młodzi piłkarze mają teraz małe umiejętności?
– Słuchałem ostatnio wielu ludzi mądrzejszych ode mnie i zgadzam się z tym, co mówią. Obecne czasy sprzyjają rozleniwianiu. Dzieci uciekają z WF-u, nie ruszają się poza szkołą, gra pod blokiem praktycznie nie istnieje. Chcesz iść pograć na boisko, to jest rezerwacja, bo akademia trenuje. Zanika u nas kultura gry w piłkę. Ja jako dzieciak całe dnie spędzałem na podwórku. Teraz jest to utrudnione i ograniczone.
– Czyli rozumiesz Marka Papszuna, który woli stawiać na zagranicznych piłkarzy.
– Rozumiem, aczkolwiek też nie chcę uogólniać. Są jednostki z dużym potencjałem, ale sądzę, że jest ich zdecydowanie mniej niż powinno. Jednak w ich przypadku pojawia się jeszcze inny problem – wynagrodzenia. Jeśli takie kwoty, o których mówi się w mediach, są prawdziwe, no to nie dziwię się, że młodzi odlatują.
– Pamiętasz swój pierwszy kontrakt w Ruchu?
– Tak, byłem z niego bardzo zadowolony, bo był to spory przeskok po transferze z IV-ligi. Aczkolwiek, no nie powiem, że mogłem sobie na wszystko pozwolić za te pieniądze. Ale poczułem się dowartościowany. Wchodząc do szatni, byłem bardzo zamkniętą osobą. Czułem różnicę pokoleniową. Powiem szczerze, że nawet nie dowierzałem w to, co się dzieje. Jeszcze niedawno kopałem w IV-lidze na Mazowszu, a nagle trenuję z Grześkiem Bronowickim, który dla mnie był piłkarzem wybitnym technicznie.
– To w ogóle jest niezła historia, że wszedłeś do Ekstraklasy z IV-ligi i w debiutanckim sezonie strzeliłeś osiem goli.
– Trochę szkoda, że ostatnio mało takich transferów. Widziałem, że chłopak, na którego gram w lidze z Ząbkovii Ząbki (Mateusz Augustyniak, przyp.red) był na testach w Puszczy Niepołomice, ale ostatecznie się nie załapał. Przewiduję, że gdyby był młodzieżowcem, to podpisałby kontrakt. Uważam, że warto dać szansę takiemu chłopakowi. Tu wkrada się ciekawy wątek skautingu. Umówmy się, no nie jest trudno wyhaczyć takiego Augustyniaka, bo widać, że strzela gole. Aczkolwiek uważam, że w niższych ligach jest wielu graczy, którzy nie robią takich liczb, a w poradziliby sobie na wyższym poziomie. Penetracja rynku w niższych ligach u nas kuleje. To wygląda tak, że agent rzuca informację do klubu, że ma takiego zawodnika, następnie przyjeżdża na testy i jest sprawdzany. Menadżer też przeważnie bierze piłkarzy, którzy wyróżniają się liczbami, bo najłatwiej ich wcisnąć. Gdyby więcej środków szło na skauting, to nasz futbol poszedłby do przodu.
– Ciebie wyskautowano do Ruchu, czy zostałeś przez kogoś polecony?
– Mogło tak być, że ktoś mnie polecił, ale później przedstawiciele Ruchu przyjeżdżali mnie oglądać. Na różnych meczach pojawiali się różni przedstawiciele klubu, czyli tak, jak powinno to działać. Przynajmniej usłyszałem taką wersję w klubie (śmiech).
– Miałeś wtedy jakieś wybitne liczby?
– Właśnie nie, to było około 10-11 bramek w sezonie, więc do Augustyniaka mi daleko. To brało się też z tego, że nie chciałem grać na “dziewiątce”. Nienawidziłem grać jako napastnik. Broniłem się przed tym, jak mogłem. No ale niestety lub stety, przez niemal całą karierę trenerzy ustawiali mnie na tej pozycji. Ja zawsze widziałem się w roli ofensywnego pomocnika lub fałszywego napastnika. Analizując swoją grą, utwierdzałem się w przekonaniu, że właśnie tam najlepiej wyglądałem.
– Ty byłeś taką mobilną wersją dziewiątki. Nie byłeś przyspawany do pola karnego, szukałeś sobie miejsca na boisku.
– Zdecydowanie tak! Mnie to najbardziej odpowiadało. Generalnie ja współczuję napastnikom grającym w Polsce. Jeśli drużyna nie tworzy sytuacji bramkowych, bazuje tylko na kontrach lub stałych fragmentach, to ten napastnik ma naprawdę twardy orzech do zgryzienia. Na końcu rozlicza się go z bramek, a jak ma je zdobywać, skoro nawet rzadko ma piłkę w polu karnym. Najprostszym przykładem trudnego życia napastnika jest Robert Lewandowski. W klubie wygląda znakomicie, strzela jak na zawołanie, a w kadrze bywa różnie, bo gramy zupełnie inaczej niż Barcelona. I tak też jest z napastnikami w Ekstraklasie. Nikt nie docenia gry pod faul albo na zgranie.
– Czyli ty po prostu chciałeś mieć większy wpływ na to, co dzieje się na boisku.
– W wielu klubach tak. Bo jeszcze, gdy koledzy tworzą sytuacje bramkowe, to napastnik nie może narzekać. Jego obowiązkiem jest wykończenie. Ja nie byłem wybitnym finiszerem. Miałem z tym problemy. Dlatego też nie ciągnęło mnie do gry na dziewiątce. Specyfiką polskiej ligi jest też to, że nie ma wielu szans na poprawkę. Jak zmarnujesz jedną “setkę, to drugiej przeważnie nie ma, szczególnie gdy mowa o drużynach bazujących na obronie. I wtedy zaczyna się jazda, że on jest słaby, nic nie strzela itp. A nikt nie patrzy, że on przez 80 minut grał tyłem do bramki na 40-metrze i raz – jakimś cudem – dostał piłkę w pole karne i nie trafił.
– Trochę bieda u nas z tymi napastnikami. Najlepsza polska "9" w Ekstraklasie to obecnie Sebastian Bergier z pięcioma golami.
– Oglądając mecze Ekstraklasy, trudno też dostrzec dużą liczbę polskich napastników. Nie wiem, czy faktycznie nasi piłkarze są aż tak słabi, że zagraniczni ich wygryzają, czy jest jakaś inna odpowiedź. Napastnik to też specyficzna pozycja. Musisz mieć mocny mental. Często spada na ciebie największy hejt z całej drużyny. Mam wrażenie, że teraz jest coraz mniej młodych zawodników, którzy mogą pochwalić się mocną psychiką. Może to wynikać z tego, że wszystko mają podane jak na tacy. To oczywiście fajne, bo masz lepszy start w dorosłe życie, ale często powoduje, że nie doceniasz tego, co masz i oczekujesz, że wszystko przyjdzie łatwo. Ja myślałem, że całe życie będę mieszkał z rodzicami, bo nie będzie mnie stać na własne mieszkanie. Piłka była dla mnie jedynym wyjściem z trudnej sytuacji. Nie chcę powiedzieć, że z biedy. Raczej była ucieczką przed trudnym towarzystwem na osiedlu.
– Gdzie się wychowywałeś?
– Na warszawskiej Woli, na dość trudnym osiedlu. Jak to się mówi, było tam charakterne towarzystwo. Przemknąłem przez to suchą stopą, bo miałem starszego brata i wszyscy go znali.
– Czyli trzeba było uważać za kim się jest.
– Raczej nie, bo to było oczywiste (śmiech). U mnie na osiedlu było też więcej zwykłych chuliganów niż po prostu kibiców.
– Daleko ci do "bananowego" dziecka z Warszawy.
– Zdecydowanie. Teraz każdy chce dla dziecka jak najlepiej. Wiem, bo sam tak mam ze swoimi córkami. Tak, jak wspomniałem, to bardzo dobre, ale piłka nożna jest w tym wszystkim po prostu dodatkiem do lekcji języka, pływania i innych czynności. Rodzice chcą by dziecko miało trochę ruchu, a niekoniecznie całą energię wkładają w sport. Dają kilka ścieżek rozwoju i dziecko wybiera dla siebie najciekawszą.
– Tylko że rodzicie za granicą też chcą jak najlepiej dla swoich dzieci i zapewne mają podobne podejście, a mimo tego mają tam nieporównywalnie lepszych piłkarzy od nas.
– Bo tam są o wiele większe pieniądze. Trener pracuje na pełen etat w jednym klubie, a nie pięciu i jeszcze dorabia jako stróż na orliku. Przy piłce juniorskiej powinni pracować najwięksi specjaliści. U nas to wygląda tak, że ci trenerzy zdobywają doświadczenie w pracy z dziećmi, żeby za chwilę iść do piłki seniorskiej zarabiać większe pieniądze. Ja im się wcale nie dziwię, ale nie powinno to tak wyglądać. W Polsce nie ma pieniędzy na szkolenie młodzieży. To jest dodatek do piłki seniorskiej. Mamy pojedyncze przypadki, gdzie idzie to w dobrą stronę jak np. w Lechu Poznań. I ktoś powie, że potem ta młodzież przepada po transferze. Ja nie mam do nich pretensji, bo i tak osiągnęli więcej ode mnie. Każdy przypadek jest inny i trzeba by się zastanowić, co jest powodem takiego stanu rzeczy.
– Twoja droga może być przykładem dla innych? Przebijanie się w klubach z niższych lig, by na końcu trafić do Ekstraklasy.
– Teraz trudno o coś takiego, bo najlepszych wyłapują czołowe akademie z klubów Ekstraklasy. Na plus dla nich działa to, że rywalizują z najlepszymi dziećmi w danym roczniku. Mają też prostszą drogę do pierwszej drużyny niż zawodnicy zewnętrzni z 3. czy 4. ligi. Jeśli tylko zasłużą umiejętnościami na grę, to jestem pewien, że trener da im szansę.
– A nie jest też tak, że trenerzy nie stawiają na młodych, bo boją się o stratę pracy, gdy coś zawalą?
– Świetne pytanie. Ale czy jest pewność, że starszy zawodnik nic nie zawali? Nigdy nie ma. Ważne jest to, żeby stworzyć zawodnikowi odpowiednie środowisko do rozwoju. W tym też mamy spore deficyty, bo ludzie zarządzający klubami mają problemy, by stworzyć konkretne warunki. Prezes klubu powinien znać się na futbolu, a jeśli nie, to powinien otoczyć się osobami, które mają taką wiedzę. To pomaga we współpracy i w zrozumienia pewnych rzeczy.
– Do ciebie nie dzwoni telefon z propozycją, by spróbować pracy trenera?
– Prowadzę treningi indywidualne z młodymi chłopakami. Wciąż gram w piłkę, w Mazovii Mińsk Mazowiecki. Wiadomo, to już nie jest żadna kariera, ale podchodzę do tego profesjonalnie. Czy widzę się w piłce w przyszłości, na pewno chciałbym, ale na dziś nie wyobrażam sobie wyprowadzki z dala od rodziny. Całe życie brałem ją ze sobą po Polsce. Częste przeprowadzki dla nikogo nie są fajne. Obiecałem, że jak podejmę pracę, to tylko w okolicach domu.
– Widziałbyś siebie w piłce seniorskiej?
– Bardziej w piłce młodzieżowej. Mając w pamięci, jak trudno jest pracować z seniorami, znosić ich humorki itp., to wolę zostać przy pracy z młodzieżą.
DRUGA CZĘŚĆ ROZMOWY Z MACIEJEM JANKOWSKIM W PONIEDZIAŁEK 24 LUTEGO NA TVPSPORT.PL.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (991 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.