| Piłka nożna / Liga Konferencji
Dwie drużyny w kwalifikacjach Ligi Mistrzów, pięć zespołów w eliminacjach europejskich pucharów – tak może wyglądać krajobraz polskiego futbolu klubowego w sezonie 2026/2027. Taki scenariusz może się spełnić za sprawą zwycięstw Jagiellonii Białystok i Legii Warszawa w meczach 1/8 finału Ligi Konferencji. Przestrogą dla nich powinny być perypetie wielkiej Wisły Kraków Bogusława Cupiała, która nie wykorzystała szansy, co odbija się jej czkawką po dziś dzień.
Lato 2003. Jedne z najczarniejszych tygodni w polskiej piłce klubowej. Do dziś wspominamy współczesne wpadki polskich klubów: Legii z Sheriffem Tiraspol z Mołdawii czy Dudelange z Luksemburga, Lecha z islandzkim Stjarnan czy litewskim Żalgirisem Wilno, ale już 22 lata temu polskie drużyny udowodniły, że w Europie nie ma słabych drużyn.
Polonia Warszawa odpadła z Pucharu Intertoto z Tobołem Kostanaj, a przecież wtedy futbol w Kazachstanie stał na znacznie niższym poziomie sportowym i finansowym niż teraz. Wisła Płock została wyeliminowana przez łotewski Ventspils, a GKS Katowice odpadł z el. Pucharu UEFA z macedońską Cementarnicą Skopje. Porażka katowiczan była o tyle wstydliwa, że nie dość, że liga macedońska była wówczas sklasyfikowana na 36. miejscu w rankingu UEFA, to piłkarze Cementarnicy oddali zaledwie jeden celny strzał na bramkę.
– Macie pistolet? To mnie zastrzelcie – powiedział po meczu dziennikarzom zawodnik GKS-u Marcin Bojarski. Trener Edward Lorens na konferencji prasowej dostał walizkę od jednego z kibiców, który wyraźnie dał do zrozumienia, że ma się już pakować. I faktycznie, kilka tygodni po niechlubnej wpadce, Lorensa w Katowicach już nie było.
Najgorsze miało dopiero nadejść.
Nadzieją na sukces miała być Wisła kraków, która sezon wcześniej toczyła niezapomniane boje, pokonując w Pucharze UEFA Parmę czy Schalke, by dopiero na wiosnę 2003 roku minimalnie przegrać z Lazio. W kolejnym sezonie Biała Gwiazda bez kluczowych postaci, jak Kalu Uche, Kamil Kosowski czy Marcin Kuźba, przegrała rywalizację o fazę grupową Ligi Mistrzów. Fani krakowskiego zespołu mieli jednak nadzieję, że zespół odkuje się w "ukochanym" Pucharze UEFA. Po wyeliminowaniu NEC Nijmegen Wisła trafiła na Valerengę. Przejście drużyny ze stolicy Norwegii wydawało się wówczas obowiązkiem.
– Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie traktowaliśmy Valerengi z przymrużeniem oka, ale przygotowaliśmy się do dwumeczu poważnie. Nie mieliśmy jednak wątpliwości, że jesteśmy lepsi. I trochę nas rozdrażniły wypowiedzi Norwegów, że trafili na traktorzystów z Polski – opowiadał w swojej biografii "Franek – Prawdziwa historia łowcy bramek", Tomasz Frankowski.
Wisła Kraków imponowała skutecznością w Ekstraklasie – dopiero co pokonała Lech Poznań 4:2, a wcześniej rozgromiła GKS Katowice 5:0, czy Górnika Łęczna 4:0. Nie była jednak w stanie rozgryźć defensywy jednej z najsłabszych drużyn w Norwegii, która w barażach walczyła o utrzymanie. W obu meczach padł bezbramkowy remis, a w serii jedenastek, ku rozpaczy krakowskich kibiców, lepsi okazali się piłkarze Valerengi i to oni awansowali do III rundy Pucharu UEFA.
Piłkarze i sztab szkoleniowy Valerengi mógł odetchnąć z ulgą, bo zwycięskie remisy z Wisłą uratowały klub przed upadkiem. Jak informował wówczas norweski dziennik "Verdens Gang" kwota za awans do kolejnej rundy pomogła spłacić długi i uzyskać licencję na grę w norweskiej ekstraklasie.
Do końca honoru polskich drużyn w Europie bronił Groclin Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski. Ówczesny wicemistrz kraju zaskoczył piłkarską Polskę i wyeliminował we wcześniejszych fazach Pucharu UEFA znane marki: Herthę Berlin i Manchester City. W 3. rundzie lepszy okazał się Girondins Bordeaux (0:1, 1:4), choć grodziszczanie mogli wygrać w pierwszym meczu, gdyż stworzyli więcej okazji, a od 31. minuty grali w przewadze jednego gracza.
Gdyby jeden z polskich klubów zdołał zremisować wtedy jeden mecz więcej w europejskich pucharach, to od sezonu 2005/2006 Polska mogła wystawić w Lidze Mistrzów dwa zespoły – mistrza w 3. rundzie kwalifikacji i wicemistrza w 2. rundzie kwalifikacji. Polsce nie udało się wskoczyć na 15. miejsce w rankingu UEFA, które dawałoby prawo wystawienia dwóch drużyn w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Finalnie zabrakło jej... 0,150 pkt. Na jej miejsce wskoczyła… Norwegia, a w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów w sezonie 2005/2006 wystąpiła… Valerenga.
Najbardziej stratna na takim losie wydarzeń okazała się Wisła Kraków. Gdyby nie wpadka z norweskim klubem, być może krakowski klub w następnych latach uniknąłby starć z Barceloną czy Realem. Być może droga do Ligi Mistrzów byłaby łatwiejsza, być może Bogusław Cupiał nigdy nie sprzedałby Wisły, a zespół do dziś walczyłby o topowe lokaty w Ekstraklasie, a nie w Betclic 1 Lidze. Niestety, to wszystko to tylko gdybanie.
W 2021 roku Polska zajmowała 30. miejsce w rankingu UEFA, za Kazachstanem i Azerbejdżanem. Nic nie zapowiadało, że w kolejnych czterech latach wykona aż tak wyraźny progres. Przed rewanżowymi starciami 1/8 finału Ligi Konferencji, kraj nad Wisłą plasuje się na szesnastym miejscu, tracąc 0,481 pkt. do piętnastej Danii. Siedemnasta jest Szwajcaria (0,275 do Polski), której Lugano przegrało pierwszy mecz z Celje 0:1. Jeśli Lugano nie wygra i odpadnie z rozgrywek, to Polska co najmniej zajmie szesnastą pozycję, ale gra toczy się o wiele większą stawkę.
Upragnione piętnaste miejsce sprawi, że w sezonie 2026/2027 Polska wystawi aż pięć zespołów w kwalifikacjach do europejskich pucharów: mistrza i wicemistrza do el. Ligi Mistrzów (od 2. rundy), zdobywcę Pucharu Polski w Lidze Europy (od 3. rundy), a pozostałe dwie drużyny do el. Ligi Konferencji (od 2. rundy). To może oznaczać dodatkowe przychody dla ekstraklasowych klubów, a także większe znaczenie dla wizerunku ligowych rozgrywek. Polska stanie się jeszcze większym oknem wystawowym, a kluby zagraniczne będą mogły patrzyć jeszcze przychylniej na piłkarzy z polskich lig. Nie mówiąc już o tym, że kluby z Ekstraklasy będą miały więcej gotówki na pozyskanie nowych graczy.
Obecnie Polska jest faworytem do wyprzedzenia Danii w rankingu UEFA. FC Kopenhaga w 1/8 finału LKE mierzy się z Chelsea. Pierwszy mecz u siebie przegrała 1:2, a rewanż zagra na Stamford Bridge. Jeśli Kopenhaga przegra również drugi mecz, to Polska będzie potrzebowała zaledwie 0,500 pkt, by wyprzedzić Danię. Dla Jagiellonii i Legii każdy remis jest wart 0,250 pkt, a zwycięstwo to 0,500 pkt.
Obie polskie drużyny są w stanie przejść do ćwierćfinału LKE (za sam awans do kolejnej rundy 0,125 pkt do rankingu), choć w żaden sposób nie powinny lekceważyć swoich rywali. Cercle Brugge przegrało 0:3 w Białymstoku, niby skupia się na rywalizacji o utrzymanie w belgijskiej ekstraklasie, ale to wciąż zespół z mocnej ligi, który za wszelką cenę będzie chciał zmazać plamę z pierwszego meczu na własnej ziemi. Molde z kolei wygrało z Legią 2:1, a rok temu na Łazienkowskiej triumfowało 3:0. Legioniści, choć na papierze mają mocniejszą kadrę, to muszą zagrać najlepsze spotkanie w tym roku, aby wyeliminować Norwegów.
Byliśmy już w piekle, teraz jesteśmy o krok od nieba. Pamiętajmy o tym, jak długą drogę przybyliśmy, żeby dotrzeć do tego miejsca. Nie zapominajmy jednak o historii. Polska już raz wyrżnęła się na krok przed metą, przegrywając walkę o 15. miejsce o ułamki punktów. Kolejna "niepowtarzalna" sytuacja może się już nie powtórzyć.
Następne
1 - 4
Chelsea Londyn
2 - 2
Real Betis
1 - 0
Djurgardens IF
2 - 1
ACF Fiorentina
1 - 4
Chelsea Londyn
1 - 4
Djurgardens IF
1 - 2
Legia Warszawa
2 - 2
Celje
1 - 1
Real Betis
2 - 0
Jagiellonia