Saulius Mikoliunas to legenda litewskiego futbolu. Wystąpił w reprezentacji 101 razy, co plasuje go na pierwszym miejscu na liście wszech czasów. W rozmowie z TVPSPORT.PL tłumaczy realia piłki nożnej na Litwie, wskazuje jej największe problemy, opowiada o wewnętrznej “rywalizacji” piłki nożnej z koszykówką oraz wspomina swoje boiskowe starcia z Cristiano Ronaldo.
Kamil Rogólski, TVPSPORT.PL: – Reprezentacja Litwy w Polsce zainauguruje eliminacje do mistrzostw świata. Czy wam, Litwinom, towarzyszą jakieś oczekiwania?
Saulius Mikoliunas, 101-krotny reprezentant Litwy: – Oczywiście, każdy na Litwie ma oczekiwania. Owszem, w poprzednich latach napotykaliśmy trudności, ale akurat teraz pojawiła się mała nadzieja. Mamy coraz lepszych piłkarzy i mamy przekonanie, że nareszcie możemy grać piłkę miłą dla oka. Choć rezultatów zabrakło, to w ostatnich latach nasza gra wyglądała obiecująco, więc widzimy światełko w tunelu. Generalnie drużyna jest młoda, więc wierzę, że wyniki jeszcze przyjdą. Na Litwie istnieje problem z A lygą (litewski odpowiednik Ekstraklasy – red.), bo jej poziom pozostawia wiele do życzenia, ale jednocześnie co roku litewscy piłkarze trafiają do lig zagranicznych i to jest pozytywne dla naszej reprezentacji.
– Jakie są największe problemy w litewskiej piłce nożnej?
– Brak pieniędzy, infrastruktury – wszystko razem. Jednak na pierwszym miejscu listy problemów umieściłbym braki infrastrukturalne. Nie mamy dobrych stadionów i ludzie nie garną się do oglądania meczów. Nadzieją jest młodzież, ponieważ ostatnio zainteresowanie piłką nożną wśród litewskiej młodzieży wzrasta. Jest już większe niż w koszykówce i innych dyscyplinach sportu. Teraz musimy to przekuć w sukces, a do tego trzeba zbudować odpowiednie środowisko. Jakość infrastruktury, poziom trenerów – to wszystko się musi rozwijać, żeby nie zmarnować tej tendencji.
– Niedawno Tadas Sumskus – trener z akademii Żalgirisu Kowno również powiedział, że infrastruktura to problem. Podał przykład Kłajpedy. To trzecie miasto na Litwie pod względem populacji, a zimą nie ma tam gdzie trenować piłki nożnej. Które miasta na Litwie są dziś głównymi ośrodkami szkolenia?
– Mamy na Litwie dwa kryte boiska, gdzie można normalnie rozgrywać mecze ligowe. Jeden taki obiekt należy do Żalgirisu Wilno, a drugi do Suduvy Mariampol. W Wilnie mamy trzy boiska pod tzw. balonem, gdzie można trenować zimą. W Kownie jest jeden taki obiekt przeznaczony dla dzieci. Takie miasta jak Kłajpeda czy Szawle ich nie mają. W Szawlach budują kryty obiekt do rozgrywania meczów ligowych taki sam jak w Wilnie i Mariampolu. Mają go otworzyć jesienią przyszłego roku. Być może dzięki temu będziemy mogli trochę wcześniej zaczynać ligę.
– Latem zeszłego roku Jagiellonia Białystok grała z FK Poniewież w II rundzie eliminacji do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Lubię rozmawiać dziennikarsko z przedstawicielami rywali polskich klubów, więc zapytałem pracownika FK Poniewież o wywiad. Nie udało się. Nie powiedział mi tego wprost, ale z jego słów jasno wynikało, że się wstydzi tego, w jakich warunkach funkcjonuje ten klub. A przecież mówimy o ówczesnym mistrzu Litwy.
– No tak, nie możemy się z wami równać. Polska telewizja pokazuje Ekstraklasę na najwyższym poziomie. Na Litwie mamy transmisję z jednego meczu w telewizji. Z całej kolejki! To pokazuje różnicę w realiach między Polską a Litwą.
– Mogę powiedzieć, że było mi trochę przykro, bo znam realia i nie przyszłoby mi do głowy, żeby traktować was z góry. Rozmawiałem z przedstawicielem FC Petrocub – mistrza Mołdawii. Powiedział mi, że 2000 euro miesięcznie to już u nich bardzo wysoka pensja. Z drugiej strony – pamiętam słowa Zorana Krnety z Charlotte FC, który zdradził mi, że inwestycja w klub na samym starcie wyniosła 150 milionów dolarów, żeby móc grać w MLS. Po drugie, pamiętam materiał polskiego dziennikarza z konkurencyjnego medium, który pokazywał stadion FK Poniewież i ironicznie komentował, że odpada tynk, jupitery nie działają, a piłkarze przebierają się w baraku. Pomyślałem wtedy, że przecież nie ma jakiegoś nakazu inwestowania w piłkę nożną. Macie elitarną koszykówkę – piękne hale, trzy medale na igrzyskach olimpijskich, a BC Żalgiris wygrał Euroligę. Nikt nie powiedział, że piłka nożna musi być sportem numer jeden w kraju. Jaka jest różnica między wsparciem koszykówki a piłki nożnej przez litewski rząd?
– Różnica jest. Na przykład miasto Wilno przeznacza na piłkarski Żalgiris do 1,2 mln euro rocznie. Koszykarski Żalgiris w Kownie to dotacja od miasta w wysokości około 2 mln euro za ten sam okres. Grają w Eurolidze, mają mocny marketing, są dużą marką. Jest sukces sportowy, więc miasto Kowno chętnie pomaga. Budżet koszykarskiego Żalgirisu to około 11 mln euro. Mówię orientacyjnie, ponieważ nie znam dokładnych kwot. Natomiast trzeba wspomnieć, że Żalgiris w Kownie to również klub piłkarski. Filozofia Żalgirisu jest taka, że jeśli sponsor chce się reklamować przy klubie koszykarskim, to 30% z tej kwoty wędruje na rozwój piłki nożnej, więc Żalgiris Kowno w lidze ma niezłe perspektywy, żeby rywalizować z tym Żalgirisem z Wilna, który organizacyjnie jest zdecydowanie najsilniejszym klubem piłkarskim na Litwie. Dobrze byłoby mieć bardziej konkurencyjną ligę niż obecnie. Dla mnie jest smutne, że miasto, o którym wspomniałeś, czyli Kłajpeda nie ma dobrego klubu piłkarskiego. Atlantas zniknął z piłkarskiej mapy w 2020 roku. Natomiast miasto Kłajpeda ma pieniądze, planuje się inwestycje w piłkę nożną, więc kto wie? Może w niedalekiej przyszłości znowu będzie tam klub grający w najwyższej klasie rozgrywkowej? Powinien być. Jak mówiłem, stadiony czynią ogromną różnicę między Litwą a Polską. Mamy nowoczesny wielofunkcyjny obiekt w Kownie. Żalgiris Wilno wykupił stadion w stolicy od LFF (litewski odpowiednik PZPN – red.), który wcześniej był domem reprezentacji Litwy. Poza tym daleko nam do Polski. Jakiś miesiąc temu byłem w Białymstoku i byłem zachwycony. Bardzo fajny stadion, atmosfera. Na trybunach pełna rozpiętość wiekowa – od dzieci do najstarszych. Jak dziecko się zachłyśnie tą atmosferą, to będzie przychodziło na trybuny jako dorosły. Na litewskich stadionach przyjdziesz na mecz, zacznie padać i wrócisz do domu mokry. Na meczu na Litwie nie kupisz nic do jedzenia. Nie ma u nas tej kultury, która zakorzeniła się u was. Cały świat idzie do przodu. Na Litwie z naszymi możliwościami musimy postawić na metodę małych kroków i konsekwentnie budować struktury.
– Reasumując. Myślisz, że piłka nożna przegoni koszykówkę na Litwie? Twoje słowa o gwałtownie rosnącym zainteresowaniu piłką nożną wśród dzieci na Litwie potwierdza Algimantas Dvareckas – trener juniorów z Mariampola. Powiedział, że zainteresowanie jest tak duże, że zwyczajnie brakuje boisk, żeby te dzieci pomieścić.
– Czy piłka nożna przegoni koszykówkę? Może nie w najbliższej przyszłości, ale za 5–10 lat jest to możliwe. Ostatnio rozmawiałem z prezydentem FK Szawle i powiedział to samo, co Dvareckas, że w kolejce do ich akademii czeka 300 dzieci, ponieważ rzeczywiście nie ma ich jak pomieścić.
– W Ekstraklasie zadebiutowało już ponad 50 Litwinów. Niektórzy z nich jak Darvydas Sernas, Fedor Cernych i Arvydas Novikovas zapisali u nas niezłą kartę. Czy ty kiedyś miałeś ofertę z Polski?
– Nie. Również Polska nie była nigdy moim celem. Gdy grałem w lidze szkockiej dla FC Hearts, chciałem pójść wyżej. Ze Szkocji trafiłem do ligi ukraińskiej (2009 rok – red,), która wtedy była siódma w rankingu UEFA. Co roku ukraińskie kluby grały do późnych faz Ligi Mistrzów i Ligi Europy.
– Gdy wybuchł Euromajdan, Ukraińcy mieli cztery kluby w 1/16 finału Ligi Europy. Szachtar Donieck, Dynamo Kijów, Dnipro i Czornomoreć.
– To prawda. Grałem tam przeciwko wielkim piłkarzom. Douglas Costa, Willian, Fernandinho, Mychitarian. Potem oni wszyscy trafili do najlepszych klubów świata.
– Do Ekstraklasy nigdy nie trafiłeś, ale w twojej karierze są polskie wątki. Marzec 2011 roku, Kowno. Litwa wygrywa z Polską 2:0 w sparingu. Pierwszego gola strzeliłeś ty, a potem asystowałeś przy bramce Deividasa Cesnauskisa. Co zapamiętałeś z tamtego spotkania?
– To, że murawa była w złym stanie. Wiem, że bramkarz reprezentacji Polski wtedy debiutował (Sebastian Małkowski – red.) i to był jego ostatni mecz w waszej drużynie narodowej.
– W tamtym meczu i w 2014 roku w Gdańsku grałeś przeciwko Robertowi Lewandowskiemu. Generalnie przez osiemnaście lat reprezentacyjnej kariery mierzyłeś się z legendami futbolu. Kto zrobił na tobie największe wrażenie?
– Grałem na jednym boisku z Franckiem Riberym w prime. Przeciwko Hiszpanii mierzyłem się z Sergio Ramosem, Xavim, Iniestą. W tamtym czasie mieli niesamowitą drużynę. Jeszcze jako młody zawodnik grałem z Hiszpanią i w ich ataku biegał Raul. Mógłbym jeszcze wymienić Włochów, Anglików. Cristiano Ronaldo oczywiście. Z Cristiano mam takie zabawne zdjęcie. Walczymy o pozycję i obaj jesteśmy uśmiechnięci. Z Portugalczyków zawsze szczególnie będę wspominał mojego idola z dzieciństwa – Luisa Figo. Miałem dwadzieścia lat, gdy debiutowałem w sparingu z Portugalią tuż przed EURO 2004 i tam go spotkałem.
– Jakie to uczucie grać przeciwko idolowi z dzieciństwa?
– Podczas meczu nie myślisz, że och, to Figo albo ktoś inny. Wychodzisz i skupiasz się na grze. Jasne, że poziom motywacji jest jeszcze większy, żeby wyjść i udowodnić, że możesz nawet te gwiazdy pokonać. Nie ma bojaźni ani nadmiernej ekscytacji "O mój Boże, to Cristiano Ronaldo!". Po prostu jest rywal, którego chcesz pokonać i dać z siebie wszystko. Oczywiście taki Robert Lewandowski to wielki piłkarz i wy, Polacy, możecie być dumni, że go macie.
– W dzieciństwie zazdrościłem sąsiadom. Czesi mieli Pavla Nedveda – Złota Piłka 2003. Ukraińcy mieli Andrija Szewczenkę – Złota Piłka 2004. A moim bohaterem był Artur Boruc, bo w Szkocji gnębił Rangersów.
– Znam Artura Boruca! W 2007 roku strzeliłem gola Celticowi w lidze szkockiej. Muszę wspomnieć jednego Polaka, z którym grałem w FK Sewastopol. Mariusz Lewandowski to był gość! Top człowiek i legenda! Prześmieszny facet z wielkim sercem. Zdarzało nam się razem gdzieś polecieć. Pamiętam jak pewnego razu podjechał po mnie pod dom, żeby pojechać razem na lotnisko. Była piąta rano. Wysiadł z samochodu i zaczął krzyczeć "Mikoooo!". Mówię do niego – Mariusz, do diabła, sąsiadów mi pobudzisz! (śmiech) Świetny kompan. Bardzo go szanuję.
– Chciałbym jeszcze dopytać o Cristiano Ronaldo. To pytanie może się wydawać prozaiczne, ale jestem ciekawy twojej odpowiedzi. W eliminacjach EURO 2020 strzelił wam aż siedem goli. Cztery na Litwie i trzy w Portugalii. Co z twojej perspektywy jako rywala decyduje o tym, że Cristiano jest tak wielkim piłkarzem?
– Ronaldo pokazał, że jest świetnym napastnikiem. Fizycznie ma wielkie możliwości, niesamowite wyczucie linii spalonego. Jego instynkt do wykorzystania sytuacji w polu karnym jest nieprawdopodobny. Pracowitość, technika to oczywista sprawa, ale on ma jedną bardzo znaczącą cechę w polu karnym – właśnie to wyczucie, kiedy wybiec na pozycję i skorzystać z okazji. Może dreptać w szesnastce, ale gdy wyczuje moment, wciska gaz i dla obrońcy jest już za późno. Dużo operuje w tzw. martwej strefie.
– Jestem ciekawy, jak wygląda odprawa taktyczna przed takim meczem. Jest tablica. Na niej nazwiska Ronaldo, Fernandes, Felix. Jak sobie chociaż próbować radzić w takim starciu?
– Jest duże nastawienie na wysiłek drużynowy. Mimo że ich poziom indywidualny jest znacznie wyższy od naszego, wychodzimy z taką motywacją, że gramy jako drużyna, pomagamy sobie nawzajem w asekuracji. Ważne jest również to, żeby się nie bać wymieniać piłki, nie panikować w sytuacji podbramkowej i próbować strzelić im gola. Na Litwie nam się udało! Strzeliliśmy Portugalczykom bramkę na 1:1 po rzucie rożnym. Choć ostatecznie przegraliśmy, mieliśmy ten moment euforii. Kibice reprezentacji docenili nasz wysiłek, bo po meczu dostaliśmy aplauz.
– Przed naszą rozmową sprawdziłem, że grałeś w eliminacjach do ośmiu wielkich turniejów. Czy jesteś w stanie wskazać taki okres, kiedy byliście najsilniejsi?
– Stawiałbym na 2007 i 2008 rok. Byliśmy wtedy na 37. miejscu w rankingu FIFA. Pokonaliśmy w tamtym okresie Ukrainę 2:0, Rumunię 3:0, Austrię 2:0.
– Graliście też dwa mecze z Francją i oba spotkania przegraliście minimalnie, po 0:1. Franck Ribery był waszym katem.
– Tak! W dodatku straciliśmy te bramki w późnej fazie meczów. Doskonale pamiętam starcie z Włochami w eliminacjach EURO 2008. Graliśmy w Neapolu i to był ich pierwszy mecz o stawkę po finale MŚ w Niemczech. Zremisowaliśmy z mistrzami świata 1:1 na ich terenie. To był dobry czas, ale później mieliśmy regres, podczas kiedy inne reprezentacje z Europy znacząco się rozwinęły. Polska jest świetnym przykładem rozwoju. EURO 2012 było dla was prawdziwym bodźcem. Otwieraliście kolejne stadiony. Wasz poziom znacząco wzrósł, jak i cała otoczka wokół dyscypliny. Stadiony wam pomogły, żeby przyciągnąć ludzi na obiekty i żeby zaproponować odbiorcom lepszą jakość transmisji telewizyjnej. Polski rząd inwestuje w piłkę nożną, w akademie, w stadiony, całą infrastrukturę. Na Litwie tego nie mamy. Nie jesteśmy tak bogatym i silnym krajem jak Polska. Prędzej moglibyśmy się porównać do Łotwy, gdzie też dzieją się dobre rzeczy. Ostatnio RFS pokonał Ajax w Lidze Europy. Kraje bałtyckie chcą rosnąć piłkarsko, inwestują i zobaczymy, co z tego wyjdzie.
– Dziś w reprezentacji Litwy macie jednego piłkarza, który zdecydowanie wybija się na tle reszty – to Gvidas Ginetis z Torino. Środkowy pomocnik o kapitalnych warunkach fizycznych. Jakim on jest piłkarzem?
– Ma dopiero dwadzieścia lat, został piłkarzem roku na Litwie i staje się gwiazdą litewskiej piłki. Oprócz siły fizycznej, bardzo silna lewa noga i przegląd pola. Imponująca technika mimo swojego wzrostu. Porównałbym go z Nemanją Maticiem. Myślę, że Ginetis może osiągnąć podobny poziom. Wyróżniłbym jeszcze Armandasa Kucysa z NK Celje. Litwa nie ma zbyt wielu piłkarzy, którzy potrafią strzelać gole, a jemu to przychodzi z dużą łatwością.
– Znasz dobrze selekcjonera reprezentacji Litwy – Edgarasa Jankauskasa, bo graliście razem w jednej drużynie. Wielka postać – kiedyś grał m.in. w FC Porto.
– Przez lata obserwowałem jego pasję i poświęcenie. Jak na treningach wykonywał ćwiczenia z podaniami albo strzałami, to zawsze przywiązywał wagę do szczegółów. Był perfekcjonistą.
– Jak Litwa powinna zagrać z Polską?
– Powiem tak. Polska ma dobrą energię, atmosferę. Macie duże możliwości, ale wasze ostatnie występy też nie były najlepsze. Polska musi wygrać, a Litwa może. Powinniśmy być pewni siebie przeciwko wam i czekać na swoją szansę. Jeśli nie strzelicie nam szybko bramki, będziecie grać bardziej nerwowo.
– W Polsce mecze z Niemcami to coś więcej niż wydarzenie sportowe. A czy dla Litwy starcia przeciwko Polsce mają jakiś szczególny wymiar?
– Nie, podchodzimy do meczów z Polską normalnie. Jasne, fajnie grać z rywalem na takim poziomie, na takich stadionach jak wasze, w szczególnej atmosferze. Wygrana z sąsiadami to zawsze fajne uczucie i będziemy o to walczyć.
Saulius Mikoliunas – były reprezentant Litwy grający na pozycji obrońcy. Zdobywca Pucharu Szkocji z FC Hearts w 2006 roku. Z Żalgirisem Wilno sięgnął po dwanaście trofeów na Litwie, w tym cztery mistrzostwa kraju – w 2016, 2020, 2021 i 2022 roku. Grał też w lidze ukraińskiej i białoruskiej.