| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Kiedy Lech Poznań kupował Alexa Douglasa, niemal każdy kibic tego klubu podchodził sceptycznie do tego transferu. W końcu drużyna, która miała odbić się od dna, sięgała po zawodnika z ostatniej drużyny ligi szwedzkiej. Co ciekawe, 23-latek praktycznie od razu zaskoczył każdego i udowodnił, że posiada sporo jakości. Wiosną wątpliwości wróciły, ponieważ Szwed zaczął popełniać najwięcej błędów w całym zespole.
Przez wiele tygodni Alex Douglas był uważany za transfer, który wyróżnia się na tle wielu innych ruchów, które się nie powiodły. W końcu pozyskanie piłkarza z autsajdera ligi szwedzkiej za 350 tysięcy euro było mocno nieoczywiste. Vasteras, jego dawny klub, na koniec sezonu traciło aż siedem punktów do przedostatniej drużyny. Mowa więc o naprawdę kiepskim zespole.
Sam Douglas nie był graczem doświadczonym, co do którego można było mieć zaufanie. 12 meczów na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Szwecji, to naprawdę skromna liczba. Zdecydowanie więcej spotkań rozegrał na zapleczu, co pozwalało oceniać ten ruch podobnie, jak sprowadzeni z niższych lig w Skandynawii Ian Hoffmann oraz Daniel Hakans.
Wydaje się, że sprowadzenie Douglasa miało być ruchem niskobudżetowym, który miał nie zakładać wielkiego ryzyka, podobnie zresztą jak Bryan Fiabema. Zupełnie nieoczekiwanie okazało się, że Douglas posiada nieprzeciętny talent i potrafi zrobić różnicę w drużynie grającą intensywny futbol. Obecnie jednak znacząco obniżył loty i musi ciężko pracować na to, aby dalej występować w pierwszym składzie Kolejorza.
Douglas szybko oczarował kibiców
Kiedy Alex Douglas przychodził do Lecha Poznań, wydawało się, że będzie to trzeci stoper w drużynowej hierarchii. Mimo słabszej formy w rundzie wiosennej pod wodzą Mariusza Rumaka, faworytami do stworzenia duetu stoperów byli Antonio Milić oraz Bartosz Salamon. Oceniając piłkarzy w tamtym okresie warto pamiętać, że w tamtym okresie każdy z nich wyglądał źle.
Duński szkoleniowiec postanowił wywrócić wszystko do góry nogami i z pełnym przekonaniem postawił na Douglasa. Szwed grał wszystko od deski do deski w pierwszych 11 kolejkach sezonu i w większości występów pokazał, że Frederiksen słusznie mu zaufał.
Eksplozja talentu Douglasa sprawiła, że do połowy października Bartosz Salamon rozegrał zaledwie minutę, co rodziło wiele dyskusji oraz spekulacji. Szwedzki obrońca imponował przede wszystkim tym, jak dobrze potrafi czytać grę, a także podłączać się do akcji ofensywnych. Jego dużym atutem była szybkość, przez co mógł w pewnych proporcjach przypominać Antonio Ruedigera czy Isaka Hiena z Atalanty Bergamo.
Zasłużył na reprezentację
Dobra forma w Lechu Poznań sprawiła, że jego talent dostrzeżono w Szwecji. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej nikt nie spodziewałby się tego, że piłkarz Vasteras znajdzie się w kadrze narodowej. Późniejszy rozwój sprawił jednak, że Douglas rozegrał cztery spotkania w reprezentacji i całkowicie zasłużył na tę szansę.
Kiedy zawodnik Lecha wyglądał dobrze na międzynarodowym poziomie, pojawiło się wiele głosów, że Lech dokonał majstersztyku transferowego. W tamtym momencie Douglas miał być warty nie 300 tysięcy euro, a dwa miliony. Profil tego piłkarza idealnie wpisuje się w realia nowoczesnego futbolu, który opiera się przede wszystkim na dużej intensywności biegowej.
Jednym z najbardziej pamiętnych momentów Douglasa w barwach Lecha była sytuacja, w której napędził akcję bramkową podczas meczu z Legią Warszawa. Wtedy przemknął sprintem przez trzy czwarte boiska, mijając kilku piłkarzy Wojskowych, umożliwiając Mikaelowi Ishakowi zdobycie gola na 4:2. Wówczas rzeczywiście mógł przypominać wcześniej wspomnianego Ruedigera.
Obrońca na dobrą pogodę
Kiedyś w końcu miesiąc miodowy musiał się zakończyć. Pierwsza wątpliwość co do regularnej formy Alexa Douglasa nastąpiła na początku października podczas meczu z Motorem Lublin. Wtedy Szwed po raz pierwszy występował bez lidera obrony Antonio Milicia.
Partnerem Douglasa był wówczas Maksymilian Pingot, który w Lechu nie zbierał wielu dobrych recenzji. Szybko okazało się, że reprezentant Szwecji oblał egzamin z bycia liderem obrony, a popełnione błędy kosztowały zespół utratę punktów. Wówczas Nielsa Frederiksena krytykowano za to, że z uporem maniaka sadza na ławkę rezerwowych Bartosza Salamona.
Po słabszym występie pojawiła się kontuzja, która znacząco wyhamowała jego rozwój. Od tej chwili Douglas rozegrał w Lechu tylko pojedyncze dobre mecze. Wracając na spotkanie z Puszczą po raz kolejny został rzucony przez rywala na karuzelę i gubił się pod presją. Następnie stracił końcówkę rundy przez kolejny uraz, tym razem naciągnął więzadła krzyżowe w kolanie. Słabsza forma oraz problemy zdrowotne sprawiły, że stoper przestał budzić powszechny zachwyt.
Wyraźna obniżka formy
Po starcie rundy wiosennej Alex Douglas rozegrał tylko jeden dobry mecz. Uniknął problemów wyłącznie podczas konfrontacji z Widzewem, który po powrocie rozgrywek znalazł się w potężnym kryzysie. Później wraz z każdym tygodniem stoper zupełnie nie przypominał siebie z rundy wiosennej.
W jego ruchach pojawiło się wiele niepewności, często był spóźniony i popełniał niepotrzebne faule. Najmocniej rzuciła się w oczy czerwona kartka podczas spotkania z Lechią. To jednak jeden z wielu jego gorszych momentów podczas ostatnich miesięcy.
Wiosną Lech traci znacznie więcej bramek niż jesienią i w większość z nich był zamieszany Alex Douglas. Apogeum jego słabszych występów to mecz przeciwko Śląskowi, gdzie Assad Al-Hamlawi mógł pomyśleć, że mierzy się z obrońcą z niższej klasy rozgrywkowej. Nawet podczas wygranego 3:0 z Pogonią nie ustrzegł się błędów i w pierwszych 20 minutach naraził fanów na niepotrzebny stres.
Zasłużył na ławkę rezerwowych
Cierpliwość Nielsa Frederiksena nie mogła trwać wiecznie. Po fatalnych meczach z Jagiellonią oraz Śląskiem, Alex Douglas usiadł na ławce rezerwowych. Jego błędy kosztowały zespół utratę ważnych punktów, które w przypadku walki o mistrzostwo Polski ważą wiele. Podczas spotkania z Koroną Kielce Douglasa zastąpił 18-letni Wojciech Mońka i poradził sobie dużo lepiej niż bardziej doświadczony kolega.
Dobra forma nastolatka, powrót Antonio Milicia oraz niezły mecz Michała Gurgula w meczu z Koroną sprawiają, że rośnie presja na Douglasie. Niels Frederiksen ostatnimi decyzjami udowodnił, że piłkarze popełniający rażące błędy przestali być nietykalni. Dziś wydaje się, że Szwed nie jest faworytem do tego, aby w niedzielę pojawić się w pierwszym składzie.
– To naturalne w przypadku każdego zawodnika, że w pewnych momentach jego forma może falować. W ostatnich tygodniach Alex Douglas był nieco gorzej dysponowany. Stwierdziłem, że to dobry czas, aby dać mu nieco odpocząć od rywalizacji w meczach o stawkę. Patrzyłem też jak na treningach dysponowany jest Wojciech Mońka. Wyglądał on świetnie na treningach – powiedział Frederiksen po meczu z Koroną Kielce.
Ostatnie tygodnie w wykonaniu Alexa Douglasa udowadaniają, że nie należy gloryfikować piłkarzy po kilku bardzo dobrych meczach, ponieważ nie zawsze potwierdzają swoją jakość na dłuższym dystansie.
Kiedy mecz: 13 kwietnia (niedziela), godzina 17:30
Gdzie oglądać: od 17:00 w TVP Sport, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, Smart TV i HbbTV
Kto skomentuje: Jacek Laskowski, Robert Podoliński
Prowadząca studio: Maja Strzelczyk
Reporter: Robert Piech
Goście/eksperci: Łukasz Trałka, Grzegorz Mielcarski