Jako jedyny z całej reprezentacji nie trenował nigdy w żadnej akademii. Jeszcze kilka lat temu z czystej pasji kopał ze znajomymi na pastwisku, a przez większą część dnia pomagał ojcu w pracach polowych. Dziś, choć jest kluczowym zawodnikiem drużyny Joachima Loewa, przyzwyczajeń nie zmienia. Cierpliwie odkłada pieniądze, unika mediów społecznościowych, a w wolnym czasie odwiedza znajomych w rodzinnych stronach, albo tonie w książkach. Oto cały Jonas Hector. Finał Pucharu Konfederacji już od godziny 19.15 w TVP Sport i SPORT.TVP.PL. Widzów Dwójki zapraszamy przed telewizory od godz. 19.30.
To piłkarz zupełnie nieprzystający do dzisiejszych czasów, a już zwłaszcza do ociekającego blichtrem środowiska piłkarzy. Niemiecki magazyn 11freunde.de napisał o nim: "Wieś z człowieka wyjdzie, ale człowiek ze wsi nigdy". W tym przypadku to stwierdzenie ma jednak tylko pozytywny wydźwięk. Bo tak jak Hector w młodości nauczył się, że aby zarobić trzeba się mocno natrudzić, tak każdy zarobiony grosz szanuje do dzisiaj.
– Jeśli zapytacie mnie czy wolę sobie kupić większy telewizor, czy większe łóżko, to odpowiem że łóżko. W dzieciństwie ciężko harowałem i dobrze wiem, jak uważnie ludzie planują swoje wydatki w każdym miesiącu, by nie zabrakło im na jedzenie. Nie chcę rozpuszczać kasy na prawo i lewo, a już zwłaszcza na rzeczy, które dają szczęście tylko pozornie. A łóżko pozwoli mi chociaż porządnie wypocząć po meczu – stwierdził w trakcie jednej z rozmów.
Wychował się w prowincjonalnym Auersmacher. Jak każdy młody człowiek uczęszczał do szkoły, ale po lekcjach rzadko kiedy można było go spotkać z nosem w książkach. Jeśli nie krążył właśnie traktorem gdzieś po polach to grał ze znajomymi w piłkę. Na pastwisku. Na bramki zbite z desek. Poszarpaną piłkę wśród dołów i w porośniętej trawie. – Nie wiem kim byłbym teraz gdyby nie piłka, ale nie miałem wielkich ambicji. Dobrze było mi wśród rodziny i przyjaciół, więc pewnie postawiłbym na to, by zostać nauczycielem wychowania fizycznego.
Właśnie lokalne SV Auersmacher było jego pierwszym klubem w karierze, choć o jakiejkolwiek karierze jeszcze wówczas nie marzył. Trenował dwa lub trzy razy w tygodniu, w weekend grał mecz, ale o poważnej przygodzie z piłką nie myślał. Znał swoje możliwości i dobrze wiedział, że jego przeznaczeniem nie jest gra w Bundeslidze, a przejęcie gospodarstwa ojca i utrzymanie go w ryzach.
W pewnym momencie do piątej ligi zajrzały kluby z wyższych lig, a Hector otrzymał ofertę z Saarbruecken. Grzecznie jednak podziękował, bo – jak sam stwierdził – jest mu dobrze w miejscu w którym jest i nie chce zaburzać harmonii życia. – Nie widziałem powodu dla którego miałbym zmieniać klub. Łączyłem pasję z pracą, trzymałem się ze znajomymi, wiodłem spokojne życie.
Kilka miesięcy później myślał już w nieco innych kategoriach, ale i nie ma czemu się dziwić. Nazwa FC Koeln działa na wyobraźnię zdecydowanie mocniej. Nawet jeśli mowa o zespole rezerw, a nie drużynie grającej wówczas w 2. Bundeslidze. – Mój tata od zawsze był kibicem piłki nożnej i w dużej mierze zrobiłem to dla niego. Chciałem móc mu opowiedzieć jak wygląda tak wielki klub od kuchni.
Zgodził się więc i trafił na zaplecze pierwszej drużyny. I mimo że Kolonia jest przy Auersmacher wielkim światem, to on wkroczył na niego z wyjątkowym opanowaniem i chłodną głową. Wciąż twardo stąpał do ziemi, czego dowodem był fakt podjęcia studiów. Równolegle do treningów zapisał się więc na uczelnię w Oldenburgu pobierając nauki związane z biznesem i rachunkowością. – Gra w rezerwach nie dawała mi gwarancji zrobienia kariery. Musiałem szukać alternatyw – przyznał po latach.
Dość szybko jego ogromne możliwości dostrzegli jednak trenerzy pierwszej drużyny. Po dwóch latach został przeniesiony do seniorów, ze środka pomocy przesunięty na lewą obronę i… z miejsca wskoczył do wyjściowej jedenastki. Teraz ma za sobą już pięć sezonów w zespole, w trakcie których rozgrywał kolejno: 24, 33, 33, 32 i 33 mecze.
- Z ręką na sercu muszę przyznać, że jeszcze nigdy – czy to jako trener, czy to jako piłkarz – nie widziałem tak sumiennego zawodnika. Nigdy nie spóźnił się ani minuty, zawsze daje z siebie to procent, pierwszy przychodzi na trening i ostatni wychodzi. To wzór dla każdego młodego gracza– mówi o nim szkoleniowiec Peter Stoeger.
W samych superlatywach wypowiadają się o nim również koledzy z reprezentacji do której trafił równie niespodziewanie, co do pierwszej drużyny Koeln. Tuż po udanych mistrzostwach świata w Brazylii, Joachim Loew powołał go na zgrupowanie, po czym w 2015 roku pozwolił rozegrać najwięcej minut spośród wszystkich zawodników. Więcej niż Mueller, Kroos, Boateng, Hummels czy Neuer.
���� Getting to know #DieMannschaft through the players' eyes! ��
— Germany (@DFB_Team_EN) 24 czerwca 2017
Find out what Jonas #Hector's teammates think of him! pic.twitter.com/sEi9hV8LQK
Następne