Międzynarodowy Komitet Olimpijski ogłosił we wtorek decyzję o wykluczeniu Rosji z udziału w XXIII Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Pjongczangu w 2018 roku. Ma to związek z aferą dopingową, po której odebrano rosyjskim sportowcom jedenaście medali IO w Soczi. Rosyjski Komitet Olimpijski zapowiedział odwołanie do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu (CAS) w Lozannie.
Wykluczenie to efekt ponad 17-miesięcznych prac komisji Samuela Schmida. W raporcie rekomendowano, by sankcje Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego były bardzo surowe.
Decyzję podjęto nie tylko w oparciu o zeznania byłego szefa laboratorium antydopingowego w Moskwie Grigorija Rodczenkowa. – Istnieją dowody naukowe, zeznania innych świadków, dokumenty, korespondencja. Fakty są takie, że w Rosji systematycznie dopuszczano się manipulacji dopingowych, także podczas igrzysk w Soczi – podkreślił Schmid.
W Pjongczangu zabraknie więc rosyjskiego hymnu, flagi oraz strojów. Sportowcy, którzy udowodnią, że są "czyści" będą mogli wystartować w imprezie czterolecia. Usłyszą hymn olimpijski oraz wystąpią pod olimpijską flagą.
– To nie jest decyzja nacechowana politycznie. Wszyscy muszą szanować zasady – powiedział prezydent MKOl, Thomas Bach.
Sportowcy rosyjscy, którzy zostaną zaproszeni do udziału w igrzyskach, muszą spełnić wszystkie normy kwalifikacyjne. Ponadto nie mogą być zdyskwalifikowani, ani mieć dopingowej przeszłości. Zawodnicy muszą też przejść testy antydopingowe przed wyjazdem do Pjongczangu. Lista zaproszonych będzie utrzymywana w tajemnicy – poinformował Międzynarodowy Komitet Olimpijski.
Sankcje dotknęły też polityków. Rosyjski minister sportu – Witalij Mutko został wykluczony dożywotnio z udziału w igrzyskach olimpijskich. Do Korei Południowej nie pojedzie też nikt z tego ministerstwa. Po decyzji w sprawie Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego (ROC), jego prezes Aleksander Żukow został zawieszony w prawach członka MKOl.
Państwowa telewizja zapowiedziała, że nie pokaże igrzysk bez rosyjskich sportowców.