I liga z Ekstraklasą, jako jedna organizacja, najpóźniej od sezonu 2011/12. To była część programu wyborczego prezesa Piłkarskiej Ligi Polskiej w wyborach w 2010 roku. Po co razem? Po wielkie pieniądze i ładne opakowanie, a to przecież zawsze nęci prezesów klubów od Szczecina po Łęczną. Władysław Szypuła został na drugą kadencję, a program można dzisiaj podrzeć i wykorzystać jako podpałkę na ostatniego w tym sezonie grilla.
Tajemnicą poliszynela jest, że Szypuła nie chciał być prezesem Podbeskidzia, bo to zamykało by mu drogę do szefowania PLP. Od początku działalności w piłce wolał anteny telewizyjne, radiowe i gazetowe szpalty – ogólnopolskie. Teraz szykuje się na szefa Śląskiego Związku Piłki Nożnej. W klimacie Bielska dla niego jest po prostu za ciasno.
„Nikt ci tyle nie da, co ci… obieca” – krążyło kiedyś po piłkarskiej Polsce, ale dotyczyło akurat regionu łódzkiego. Na „obiecanki cacanki” nabrali się, rok temu, szefowie klubów I ligi. Już w ostatnim sezonie, transmitowanym przez TVP Sport, padały groźby typu: „jeśli nie będzie lepszej oferty, pójdziemy do Polsatu albo Orange Sport”.
Polsat zamknął PLP drzwi, stając się beneficjentem umowy z T-Mobile Ekstraklasą, czyli siłą rzeczy produktu wyższej jakości. Orange Sport chciał I ligę pokazać razem z nami. I co? Prezes spojrzał na ofertę (ponoć 4 mln za sezon) i zażądał podwojenia – tak słyszałem od kilku zainteresowanych. Kluby zostały z niczym, mało tego raczej z wątpliwym zaangażowaniem pana Władysława, którego rajcują teraz wizyty w skyboksach przy Łazienkowskiej, a nie na rozpadającym się obiekcie w Bytomiu.
Wiceprezesem PLP jest Andrzej Buła z Kluczborka – też losem I ligi zainteresowany najwcześniej od następnego sezonu. Taka organizacja ma statut, że rządzić nią mogą ludzie myślami będący zupełnie gdzie indziej. W polskiej piłce to przecież norma, a przykład idzie z góry. Przez 3 lata Ekstraklasa nie miała sponsora, bo potencjalny dawał za mało.
Milionowe straty
No to teraz wzięto tyle samo, a czego kluby nie dostały przez durne decyzje, to już przeszłość i nie czas drapać rany. Strata to kilkadziesiąt milionów złotych – niegospodarność to mało powiedziane. Takich pieniędzy w I lidze nie będzie i za 10 lat, ale procentowo stracono może nawet więcej. O marketingowej porażce prezesa nie wspominając.
Miało być San Francisco, lecz na razie jest klepisko… niestety ciągle na wielu obiektach zaplecza Ekstraklasy. Wspólnej organizacji nie ma, bo tylko naiwni mogli wierzyć, że bogaci zaproszą ubogich do stołu i podzielą się nimi tortem (pieniędzmi z praw telewizyjnych). W Hiszpanii Barca i Real biorą prawie wszystko, bo ich chce oglądać cały świat.
Nad Wisłą nie będzie inaczej, bo widz płaci i widz wymaga. Swoją drogą, przy takim podejściu do sprawy, kto w elicie nie jest – zedrze kostki do niej pukając. Czy prezes Szypuła będzie jak jego kolega z Sevilli Del Nido – współczesną wersją Don Kichota… czy pazerność (zdaniem fachowców produkt został przez PLP przeszacowany) stoczy go w niebyt…?
Czytaj również: Spóźniony zryw Termaliki, trzy punkty dla Piasta