Wojciech Szczęsny ma rację – obecny Arsenal to rzeczywiście na papierze najmocniejszy zespół Kanonierów od lat. Przybycie Alexisa Sancheza, Mathieu Debuchy'ego, Davida Ospiny i Caluma Chambersa to niewątpliwie ważne wzmocnienia i tak już silnego składu, ale jeśli Arsene Wenger poważnie myśli o kolejnych trofeach, to musi pomyśleć o sprowadzeniu defensywnego pomocnika z prawdziwego zdarzenia.
Szkoleniowiec Arsenalu słynie z wytrwałości. Jego filozofia nie zmienia się od lat, podobnie jak system taktyczny. Kanonierzy najczęściej grają więc 4-2-3-1 lub 4-1-4-1. Po ten pierwszy wariant sięgają, gdy na boisku jest Mesut Oezil, ten drugi pokazali z kolei bez Niemca w trakcie meczu z Manchesterem City.
W obu tych modułach jest miejsce dla klasycznego defensywnego pomocnika, którego zadaniem jest odebranie piłki od obrońców i rozdzielenie jej do wyżej ustawionych zawodników. W meczu The Citizens taką rolę pełnił – podobnie jak w całym poprzednim sezonie – Mikel Arteta. Zmiennikiem Hiszpana na tej bardzo odpowiedzialnej pozycji jest Mathieu Flamini.
I choć z powodu kontuzji i kartek zdarzają się mecze, w których role defensywnych pomocników w 4-2-3-1 pełnią Aaron Ramsey i Jack Wilshere, to nikt łącznie z Wengerem nie wiąże przyszłości tych zawodników z tą pozycją.
Problemem The Gunners jest to, że klub nigdy tak naprawdę nie załatał dziury po odejściu Patricka Vieiry. Choć w ostatnich latach próbowano w Arsenalu przypominających fizycznie Francuza piłkarzy jak Alexandre Song czy Abou Diaby, to Kameruńczyk najlepszy sezon przy Emirates zaliczył dopiero po tym jak Wenger oddelegował go do bardziej ofensywnej roli. Diaby – odkładając na bok jego ciągłe kontuzje – też nigdy nie był zawodnikiem gwarantującym jakość gry w defensywie na najwyższym światowym poziomie.
Śladem City i The Blues
O istotności rosłych defensywnych pomocników przekonują ostatnie posunięcia transferowe drużyn, które poprzedni sezon kończyły wyżej niż Arsenal. Zimą Jose Mourinho nie zastanawiał się długo nad sprowadzeniem Nemanji Maticia (194 cm), który uporządkował grę The Blues i dał nową jakość gry w defensywie.
Gra broniącego tytułu Manchesteru City w drugiej linii wygląda nieco inaczej, jednak przy rosłym Yayi Toure (188 cm) będzie się w tym sezonie pojawiał nieco tylko niższy Fernando (184 cm) sprowadzony z FC Porto. W odwodzie są jeszcze John Obi Mikel (188 cm) oraz niżsi, ale waleczni Ramires i Fernandinho.
Liverpool też poczynił w tej kwestii postępy, sprowadzając znanego ze świetnej gry głową Emre Cana (185 cm) z Bayeru. The Reds byli w podobnej sytuacji co Arsenal – w ich kreatywnej i walecznej drugiej linii z Lucasem Leivą, Stevenem Gerrardem i Phillipe Coutinho brakowało w poprzednim sezonie zawodnika tego pokroju.
W Arsenalu jednak wciąż kogoś takiego nie ma. Flamini i Arteta nie przekraczają wzrostem bariery 180 cm, jeszcze niższy od nich jest Wilshere. Porównując grę tercetu londyńskich środkowych pomocników doskonale widać, że gra w powietrzu w ich wykonaniu istnieje tylko w teorii.
Tylko nie Khedira
Choć Kanonierów najczęściej łączono z transferem Samiego Khediry, to sam Arsene Wenger doskonale zdaje sobie sprawę, że Niemiec nie jest tym piłkarzem, którego potrzeba jego drużynie. – Nigdy nie byliśmy blisko tego transferu. To zawodnik przypominający stylem gry Jacka Wilshere'a, a pomocników typu back-to-back mam w zespole już kilku – stwierdził Francuz.
Kim zatem powinni zainteresować się włodarze Arsenalu, aby zapewnić drużynie brakującą jakość? Realne cele transferowe są dwa: Luiz Gustavo i William Carvalho. Obaj mierzą 188 cm i potrafią grać tuż przed linią obrony. Ten pierwszy w Bundeslidze osiągnął wszystko i wydaje się zawodnikiem wręcz stworzonym do gry na Wyspach Brytyjskich. Problem w tym, że należało sprowadzić go w poprzednim sezonie, gdy sprzedawał go Bayern. Wyrwanie go po zaledwie sezonie gry z mającego coraz bardziej ambitne cele Wolfsburga będzie zadaniem trudnym i... drogim. Jak pokazuje powyższe zestawienie, na pewno warto się o Brazylijczyka starać. Gustavo zapewnia to, czego Flamini z Artetą zapewnić nie mogą: świetną grę głową. A także jeszcze więcej odbiorów, jeszcze lepszą jakość wślizgów i jeszcze mniej błędów.
Łatwiej powinno pójść z Carvalho, który ma w kontrakcie klauzulę odstępnego. Zapłacenie za mało doświadczonego Portugalczyka 37 milionów funtów to jednak spore ryzyko, którego znany z asekuranckiego podejścia Wenger może nie chcieć podjąć. Mimo 22 lat pomocnik Sportingu to jednak inwestycja na przyszłość i zawodnik, który rzeczywiście ma szanse zbliżyć się do poziomu prezentowanego niegdyś przez Vieirę.
Jak zareaguje szkoleniowiec Kanonierów? Trudno przewidzieć, jednak na niedawnej konferencji prasowej zapowiedział, że możliwe są jeszcze dwa transfery. Priorytetem będzie na pewno sprowadzenie środkowego obrońcy w miejsce sprzedanego do Barcelony Thomasa Vermaelena, ale oprócz tego Wenger musi myśleć o zabezpieczeniu drugiej linii. 32-letni Arteta i dwa lata młodszy Flamini prochu już nie wymyślą. I choć nadal mogą być bardzo użytecznymi piłkarzami, to bez nowego defensywnego pomocnika w kluczowych meczach Arsenalowi znów może czegoś zabraknąć.