{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
"Nowy selekcjoner musi mieć za sobą najlepsze zawodniczki"
Polskiej reprezentacji potrzebny jest trener z autorytetem, który będzie miał za sobą zawodniczki, wsparcie prezesów klubów i oczywiście związku. Powinien mieć wizję długofalowego rozwoju żeńskiej siatkówki – uważa były opiekun kobiecej kadry Alojzy Świderek.
Polski Związek Piłki Siatkowej pilnie poszukuje następcy Piotra Makowskiego, który kilkanaście dni temu zrezygnował z prowadzenia kadry siatkarek. W grupie roboczej, która zajmuje się opiniowaniem kandydatów znalazł się m.in. Alojzy Świderek, były selekcjoner reprezentacji w latach 2011-12, a wcześniej
asystent Andrzeja Niemczyka i Raula Lozano. Jego zdaniem, nowego szkoleniowca czeka niezwykle trudne wyzwanie, jakim będzie m.in. uzyskanie poparcia całego środowiska.
– Na pewno musi być to trener z autorytetem, który +ogarnie+ całe środowisko siatkarskie. Będzie musiał mieć za sobą wszystkie najlepsze zawodniczki, ich menedżerów, prezesów klubów przede wszystkim z ekstraklasy i oczywiście musi
też przekonać związek do swoich planów. Na pewno każdy polski szkoleniowiec, który spróbuje się podjąć tego zadania, będzie miał spory kłopot – powiedział Świderek.
Jak dodał, nazwiska czy kwestia narodowości szkoleniowca nie są aż tak istotne. – Mnie bardziej interesuje w jakim kierunku ma podążyć żeńska siatkówka, by w przyszłości można było mówić o sukcesie. Oczywiście, idealnie byłoby zakwalifikować się na igrzyska olimpijskie, wygrać mistrzostwa Europy i awansować do pierwszej grupy World Grand Prix, ale to są troszeczkę
marzenia. Choć z drugiej strony na pewno będą pewne oczekiwania wynikowe wobec niego w tym najbliższym okresie – stwierdził.
Świderek uważa, że niezwykle ważne dla rozwoju żeńskiej siatkówki będzie powołanie drugiej reprezentacji. Przypomniał, że pracując z Lozano w męskiej kadrze, stworzono drugą drużynę. Po kilku latach trzech zawodników z zaplecza dołączyło do pierwszej reprezentacji na turniej olimpijski w Pekinie.
– W 2012 roku, gdy byłem selekcjonerem żeńskiej kadry, poproszono mnie, bym napisał plan rozwoju żeńskiej siatkówki do igrzysk w Rio de Janeiro. I teraz wracam do jednej z tez, które w nim zawarłem, a mianowicie uruchomienie drugiej reprezentacji. To się naprawdę opłaca. Jeśli pojawi się więcej
zawodniczek, reprezentujących odpowiedni poziom, tym łatwiejsza będzie też praca selekcjonera. Dziś trener ma kłopot z porozumieniem się z kilkoma siatkarkami grającymi na najwyższym poziomie. One niejako dyktują warunki, a od tego trzeba zdecydowanie się odciąć. Nastąpi to wtedy, gdy będzie większy
wybór zawodniczek – podkreślił.
Świderka martwi fakt, że następca Makowskiego, jeśli nawet zostanie wybrany jeszcze w marcu, będzie miał niewiele czasu na przygotowanie się do nowej roli. – Niezależnie od tego, czy nowy trener będzie z Polski czy z zagranicy, powinien mieć trochę czasu, by zapoznać się z całym środowiskiem żeńskiej
siatkówki. No chyba, że już w nim "siedzi", aczkolwiek trudno będzie takiego znaleźć. On musi obejrzeć kilka meczów, by mieć w głowie, na jakich zawodniczkach oprzeć tę reprezentację, poznać też je z innej strony – które z nich budują atmosferę, czyli tzw. szatnię. A do tego powinien mieć przegląd
zaplecza reprezentacji. Na to wszystko przyszły selekcjoner musi mieć czas – tłumaczył.
Pod wodzą Świderka biało-czerwone były bardzo blisko awansu na igrzyska w Londynie, ale przegrały w finale kontynentalnego turnieju kwalifikacyjnego z Turcją. Rok wcześniej na mistrzostwach Europy polska reprezentacja zajęła piątą lokatę. Szkoleniowiec wykluczył jednak możliwość powrotu do
reprezentacji, nawet gdyby pojawiła się taka propozycja.
– To temat całkowicie zamknięty. Na koniec 2012 zgodnie z umową, spotkałem się z władzami związku i rozmawialiśmy o tym, co udało się zrobić, a czego nie udało się osiągnąć. Dyskutowaliśy również na temat przyszłości, a moja
koncepcja była odmienna od tego, co oczekiwał związek. Dlatego nasze drogi się rozeszły. Dziś zajmuję się m.in. doszkalaniem obecnych i przyszłych trenerów. Pracuję nad nowym projektem weryfikacji kształcenia zawodowego trenerów. Ruszy on być może za pół roku i liczę, że będzie od podwaliną pod dalsze sukcesy reprezentacji – podsumował.