{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Jak diabeł z pudełka, czyli czarujący Dost
Jeszcze jesienią był zawodnikiem rezerwowym. Dziś, po kilku meczach rundy rewanżowej, kibice Wolfsburga nie wyobrażają sobie wyjściowej jedenastki bez niego. Bas Dost z zawodnika, którego chciano się pozbyć, stał się najskuteczniejszym napastnikiem początku roku w Niemczech.
WYNIKI I TABELA NIEMIECKIEJ BUNDESLIGI – KLIKNIJ!
W zeszłym sezonie wydawało się, że jego czas w Wolfsburgu dobiega końca. W 2012 roku został sprowadzony za siedem milionów euro w miejsce odchodzącego do Bayernu Mario Mandzukicia. Zastąpienie Chorwata nie było łatwym zdaniem, ale Dost przychodził do Bundesligi jako król strzelców ligi holenderskiej. W barwach Heerenveen miał znakomity sezon – w 34 meczach strzelił 32 gole i zanotował osiem asyst.
Początek w drużynie Wilków miał nie najgorszy – w rundzie jesiennej zdobył siedem bramek i tłumaczono, że dopiero się aklimatyzuje. Później jednak przyszły długie miesiące rozczarowań. Wiosną 2013 roku raził nieskutecznością, a w ubiegłym sezonie spędził więcej czasu w gabinetach lekarskich, niż na boisku.
Słabo również rozpoczął ten sezon. W hierarchii napastników był trzeci – za Ivicą Oliciem i Nicklasem Bendtnerem. Fani domagali się jego odejścia, a trener Dieter Hecking prosił zarząd o sprowadzenie napastnika. Na szczęście, nie doczekał się.
W minionym oknie transferowym 35-letni Olić przeszedł do HSV, a wicelider tabeli został z dwoma napastnikami, do których przylgnęła łatka nieudaczników. Dost jednak zagryzł zęby i już końcówka rundy zwiastowała poprawę kondycji, bo tak należało odczytywać gole z Hannoverem i Kolonią.
W poszukiwaniu straconego czasu
Początek tej rundy, to już renesans formy z Eredivisie. Widocznie siedząc jesienią na ławce, przekartkował sobie powieści Prousta, wyciągnął wnioski i z szybkością Pendolino nadrabia stracony czas.
Hecking chciał nowego napastnika, tym bardziej, że odszedł Olić, ale był zmuszony zaufać Dostowi. – Wierzyłem w niego. Wiedziałem, że wystarczy jeden dobry mecz, żeby się odblokował, ale nie sądziłem, że jego forma eksploduje. Chyba sam nie wierzy w to, czego teraz dokonuje – mówił szkoleniowiec Wilków.
Spotkaniem, w którym Holender się odblokował, była oczywiście inauguracja rundy z mistrzem i liderem – Bayernem Monachium (4:1). Dost w pierwszej połowie strzelił dwa gole, przy czym drugie trafienie pewnie będzie kandydowało do bramki sezonu – 25-letni napastnik kopnął piłkę prostym podbiciem, a ta odbiła się od słupka, nim wpadła do siatki.
Niektórzy podśmiewali się, że był to mecz życia Dosta. Że już więcej tego nie powtórzy. On jednak z każdym spotkaniem udowadnia, że nie było w tym grama przypadku. Samego siebie przeszedł w starciu z Bayerem Leverkusen – po szalonym meczu Wolfsburg wygrał 5:4, a Dost zdobył… cztery bramki.
Wspaniale spisuje się również w Lidze Europejskiej. VfL wyeliminował Sporting Lizbona dzięki – i tu żadnego zaskoczenia nie ma – bramkom Dosta. Napastnik trafił dwa razy przed własną publicznością (2:0), a w rewanżu (0:0) był faulowany w polu karnym, lecz sędzia popełnił błąd i nie zagwizdał.
W sumie w siedmiu meczach w tym roku zdobył 11 bramek i zanotował asystę. W niedzielę będzie miał szansę na poprawienie dorobku w konfrontacji z Werderem Brema, a później w kolejnych meczach. Jeśli utrzyma taką formę, będzie walczył o koronę króla strzelców. I tylko czekać aż dostanie powołanie od Guusa Hiddinka…