| Kolarstwo / Kolarstwo szosowe / Kolarstwo - MŚ
Od jazdy drużynowej na czas rozpoczną się w niedzielę mistrzostwa świata w kolarstwie szosowym w Richmond. Tydzień później w wyścigu ze startu wspólnego pojedzie elita mężczyzn. Na starcie pojawi się m.in. ubiegłoroczny triumfator Michał Kwiatkowski.
W 2014 roku w hiszpańskiej Ponferradzie Polacy pojechali fenomenalnie. Bardzo długo kontrolowali wyścig, dyktując tempo w peletonie i skutecznie chroniąc swojego lidera. W decydujących fragmentach Kwiatkowski wykorzystał pracę kolegów, deklasując rywali w efektowny sposób.
Wówczas selekcjoner Piotr Wadecki miał do dyspozycji 9 kolarzy. W Richmond pojedzie tylko sześciu (Maciej Bodnar, Michał Gołaś, Michał Kwiatkowski, Rafał Majka, Tomasz Marczyński, Maciej Paterski). Pomimo tego biało-czerwoni są zdeterminowani, by umożliwić koledze obronę mistrzostwa. W przypadku powodzenia tego planu Michał byłby dopiero szóstym kolarzem w historii MŚ, któremu udało się zdobyć tęczową koszulkę w dwóch sezonach z rzędu.
Bruk na trasie
Organizatorzy tegorocznego czempionatu przygotowali ciekawą trasę. Kolarze rywalizować będą na wyjątkowo krótkiej pętli, liczącej zaledwie 16,2 km. Znajdują się na niej trzy krótkie, ale dość "sztywne" podjazdy. Pewną nowością są brukowane fragmenty, które w historii mistrzostw świata pojawiały się niezwykle rzadko.
Według wyznaczających trasę, najwięcej trudności kolarze będą mieli z pokonaniem wzniesienia pod Libby Hill Park. To zaledwie 250 metrów, ale droga prowadzi po "kocich łbach", a nachylenie terenu dochodzi do 19 proc.
Przyszły mistrz świata decydujący atak przeprowadzi pewnie dopiero na kilometr przed metą. W tym miejscu rozpoczyna się ostatnie wzniesienie, które jednak przechodzi w płaski teren przed ostatnią prostą.
Dwie grupy faworytów
Którzy kolarze będą mieli najwięcej do powiedzenia w Richmond? Wydaje się, że brukowane odcinki dają wyraźną przewagę specjalistom od wiosennych klasyków. Organizatorzy porównują swoją trasę – nieco na wyrost – do słynnego Ronde van Vlaanderen.
Patrząc na listę startową widać, że niemal wszystkie najsilniejsze reprezentacje zakładają dwa najbardziej prawdopodobne scenariusze – walka zawodników specjalizujących się w trudniejszych wyścigach klasycznych lub sprinterski finisz na ostatnich metrach.
Z pewnością wiele będzie zależało od przebiegu wyścigu w początkowej fazie. Jeżeli peleton odpuści ucieczkę kolarzy z przeciętnych reprezentacji z zamiarem doścignięcia jej przed ostatnią rundą, to tęczową koszulkę zgarnie z pewnością zwycięzca finiszu z grupy liczącej 30-40 kolarzy.
W takim gronie pierwsze skrzypce powinni odgrywać Alexander Kristoff, Michael Matthews, John Degenkolb czy Peter Sagan. Co ciekawe, utrzymanie się w czołówce na podjazdach zapowiada też Mark Cavendish. Start Brytyjczyka stanął jednak w ostatnich dniach pod znakiem zapytania, zmaga się bowiem z lekkim urazem barku.
Drugi, chyba bardziej prawdopodobny scenariusz, to mocne tempo narzucane na wiele kilometrów przed metą przez reprezentacje mające w szeregach zawodników specjalizujących się w klasykach. Selekcja w peletonie pozbawi szans sprinterów, uszczuplając grono faworytów do kilkunastu najsilniejszych kolarzy.
Szansy na takie rozegranie wyścigu nie zmarnują zapewne najwięksi specjaliści od wyścigów jednodniowych, czyli Holendrzy i Belgowie. Oranje do boju poprowadzi piekielnie mocny Niki Terpstra. Belgowie z kolei zapowiedzieli jazdę na trzech liderów. Wcześniejszych ataków spróbuje z pewnością Philippe Gilbert, zaś w końcówce szans poszukają Greg Van Avermaet i Tom Boonen.
Problemy z wyłonieniem liderów tradycyjnie już mieli Hiszpanie i Włosi. Pierwsi do boju posyłają zmęczonych po Vuelcie Alejandro Valverde i Joaquima Rodrigueza. Włosi liczą zaś na Diego Ulissiego i Vincenzo Nibalego. Dla tego ostatniego trasa w Richmond wydaje się jednak zbyt łatwa.
"Czarnym koniem" mistrzostw może być Zdenek Stybar. Czech jest wybitnym specjalistą walki na krótkich, brukowanych podjazdach, a do pomocy ma silną reprezentację z Janem Bartą, Romanem Kreuzigerem i Petrem Vakocem.
Szczęście przede wszystkim
Przed startem mistrzostw świata pewne jest tylko jedno – w przyszłym sezonie w tęczowej koszulce będzie jeździł kolarz, któremu w Richmond dopisze szczęście. Na bardzo krótkiej rundzie z brukowanymi odcinkami na pewno będzie bardzo nerwowo, a zamieszanie spowoduje konieczność dublowania maruderów. Uniknięcie kraks i defektów może zatem okazać się nie mniej ważne niż mocne nogi i odpowiednia taktyka.