{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Boże Narodzenie z NBA. Wielki rewanż w Oakland
Tradycyjnie, jak co roku, w dniu Bożego Narodzenia rozegranych zostanie pięć spotkań ligi NBA. To szczególna data w kalendarzu rozgrywek, więc i mecze są szczególne. Najciekawiej zapowiada się ten pomiędzy Golden State Warriors i Cleveland Cavaliers, reklamowany jako rewanż za czerwcowe finały. Początek koszykarskiego maratonu już o godz. 18 polskiego czasu.
Kevin Durant, Kobe Bryant, LeBron James czy Stephen Curry – to tylko część gwiazd, które rozbłysną na koszykarskim niebie 25 grudnia. Boże Narodzenie w NBA z każdym rokiem zyskuje na ważności, co przekłada się także na zainteresowanie kibiców. Świąteczne koszulki sprzedają się jak świeże bułeczki, a na niektóre spotkania najbardziej zagorzali fani czekają już od października, gdy ogłoszono dokładny terminarz gier. Co zatem czeka nas w tym szczególnym dniu?
18:00, Miami Heat – New Orleans Pelicans
Miało być zupełnie inaczej. To Heat, wciąż odbudowujący się po odejściu LeBrona Jamesa, mieli być w odwrocie, a New Orleans Pelicans – dowodzeni przez jednego z najlepszych graczy ligi, Anthony'ego Davisa – mieli coraz śmielej pukać do bram ligowej czołówki. Kontuzje, nowy trener, brak zgrania i wiele innych czynników wpłynęło jednak na to, że Pelikany są obecnie dopiero na 13. miejscu w Konferencji Zachodniej. Miami Heat tymczasem, dzięki wybuchowi formy centra Hassana Whiteside'a (najlepszego blokującego tego sezonu) i utrzymującemu się zdrowiu Chrisa Bosha i Dwayne'a Wade'a, walczą o rozstawienie w pierwszej rundzie play-off na Wschodzie.
Faworytem piątkowego starcia będą gracze z Florydy, ale Pelicans na pewno nie można lekceważyć. Do pełni zdrowia wracają bowiem Tyreke Evans i Jrue Holiday, a Davis i Omer Asik pod koszem – gdy w formie – są w stanie powstrzymać każdego zawodnika, nawet świetnego ostatnio Whiteside'a. Świąteczne mecze przed ogólnokrajową widownią budzą szczególną motywację, zatem można oczekiwać mocnego otwarcia bożonarodzeniowego maratonu. Czy to będzie wielkie przebudzenie nowoorleańczyków?
20:30, Oklahoma City Thunder – Chicago Bulls
Podtekst tego meczu jest oczywisty: obie drużyny mają bardzo mocne składy, obie w ostatnich latach zawodziły, w obu – przed tym sezonem – zdecydowano się na zmiany trenerów i sięgnięcie po szkoleniowe gwiazdy NCAA. Byki objął Fred Hoiberg (wcześniej Iowa State), a Thunder Billy Donovan (Florida Gators). Obaj młodzi, obaj ze świeżym spojrzeniem i obaj... trochę zawodzą. Eksperci kwestionują ich trenerskie talenty i umiejętność podejmowania decyzji, a zawodnicy – jak ostatnio Jimmy Butler – styl prowadzenia zespołu. Pod szczególnym ostrzałem jest ten drugi, którego zagrywki po wznowieniach gry coraz częściej budzą uśmiech politowania...
Nie zmienia to faktu, że Thunder to "samograj" i trudno oczekiwać, by spisujące się poniżej oczekiwań Byki zaskoczyły czymkolwiek zespół Oklahomy. Russell Westbrook jest drugim pod względem efektywności koszykarzem ligi (tuż za Curry'm), Kevin Durant powoli (a właściwie to całkiem szybko) wraca do pełni formy po kontuzjach, a Serge Ibaka, Steven Adams i Enes Kanter stanowią pod koszem trio niemal kompletne. Bulls tymczasem mają problem z Derrickiem Rose'em, który rozgrywa najgorszy sezon w karierze i wiele wskazuje na to, że zostanie cofnięty do rezerw zespołu w D-League. Jeśli to się nie stanie, jego czas przebywania na parkiecie będzie systematycznie ograniczany. Były MVP ligi – przynajmniej do tej pory – bardziej bowiem drużynie przeszkadza, niż pomaga...
23:00, Golden State Warriors – Cleveland Cavaliers
To, bez cienia wątpliwości, najbardziej smakowity przysmak na świątecznym stole. W sercach kibiców Cleveland Cavaliers wciąż pozostała zadra po przegranych w czerwcu finałach NBA, a fani Golden State marzą o tym, by ich pupile udowodnili Kawalerzystom, kto rządzi w tej lidze. Wojownicy mają najlepszy w historii świąt Bożego Narodzenia bilans (27-1), ale – co wypomina im część obserwatorów – nie mierzyli się dotąd z żadną z trzech najlepszych drużyn w lidze (Cavaliers, Spurs, Thunder). W piątek o 23:00 polskiego czasu rozpocznie się więc pierwszy poważny test.
Cavaliers przystąpią do spotkania w najsilniejszym składzie. Wciąż nie w pełni formy jest Kyrie Irving, ale powrót do składu 23-letniego rozgrywającego to wspaniała wiadomość dla LeBrona Jamesa i spółki. Trudno bowiem oczekiwać, by spisywał się gorzej od Mo Williamsa czy Matthew Dellavedovy... W barwach Warriors zabraknie Harrisona Barnesa, który od końcówki listopada narzeka na problemy z kostką. Głębia składu koszykarzy z Oakland sprawia jednak, że absencja młodego obwodowego nie powinna być większym problemem.
2:00, Houston Rockets – San Antonio Spurs
Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu można było mieć nadzieję, że spotkanie Ostróg z Rakietami może przyćmić mecz je poprzedzający. Gracze z Houston jednak wyraźnie zawodzą, a bilans 15-15 dla drużyny z Jamesem Hardenem i Dwightem Howardem w składzie to wynik zdecydowanie poniżej oczekiwań. Nikt dziś nie łudzi się, że zdecydowanym faworytem tego starcia będą więc koszykarze z San Antonio.
Trudno rozstrzygnąć, skąd biorą się problemy Rockets. Część kibiców uważa, że wszystko przez... Ty Lawsona, którego wielu uznawało za najlepszy "przechwyt" minionego lata, a który spisuje się zdecydowanie poniżej mocno rozbudzonych oczekiwań. Tych, którzy uważali, że winny jest trener, zarząd zdążył już uspokoić – Kevin McHale kilka tygodni temu został wyrzucony z pełnionego stanowiska. Jeśli jednak nie Lawson i nie McHale, to kto? Podejrzenia (uzasadnione) padają na Dwighta Howarda. 30-letni center, niegdyś nazywany następcą Hakeema Olajuwona i Shaquille'a O'Neala, od dłuższego czasu jest cieniem samego siebie sprzed czterech-pięciu lat. W tym sezonie gra jednak po prostu źle, a coraz więcej jego minut przejmuje młokos Clint Capela. Howard narzeka na swoją rolę w zespole, a dziennikarze w USA coraz śmielej przebąkują o potencjalnej wymianie z udziałem mierzącego 211 cm centra.
Podczas gdy w Houston trwa szukanie winnych, w San Antonio wszyscy bawią się świetnie. Kawhi Leonard ustabilizował swoją pozycję najlepszego obrońcy w lidze, będąc w tym sezonie także niezwykle skutecznym w ataku. Coraz więcej jest głosów, że 24-latek już teraz jest najlepszym dwubiegunowym koszykarzem w lidze, a porównania do Scottiego Pippena wcale nie muszą obrazać byłej gwiazdy Bulls...
Spurs są – w powszechnej opinii – jedynym zespołem zdolnym powstrzymać Golden State Warriors przed obroną tytułu. W piątek będą mogli zaprezentować całemu światu, na co ich stać.
4:30, Los Angeles Lakers – Los Angeles Clippers
Dwie wielkie firmy, ale mecz zdecydowanie najmniej apetyczny. Los Angeles Lakers to już nie ten sam zespół, co kilka lat temu. Jeziorowcy otwarcie mówią o przejęciu kolejnego wysokiego wyboru w drafcie (w 2014 roku wzięli z "czwórką" Juliusa Randle, a w 2015 z "dwójką" D'Angelo Russella), więc niespecjalnie przejmują się kolejnymi porażkami, których "zgromadzili" do tej pory 24. Zdecydowanym faworytem są więc gracze Clippers, u których prym – niezmiennie od lat – wiodą Blake Griffin i Chris Paul. Każdy inny wynik, niż ich zwycięstwo, trzeba będzie traktować w kategoriach olbrzymiej niespodzianki. Kto zaśnie tuż przed tym spotkaniem, rano raczej nie powinien żałować...