Nie mogło być inaczej. Cykl #euroASY Rafała Patyry wieńczy ten, który – przynajmniej zdaniem polskich kibiców – najbardziej zasługuje na miano "Asa Kier". To najbardziej rozpoznawalny piłkarz i kapitan biało-czerwonych – Robert Lewandowski.
W dobie cyfrowych mediów o Lewandowskim wiadomo niemal wszystko. Każdy kibic piłki nożnej wie, jakimi trikami popisuje się na treningach, jakie produkty reklamuje i w jaki sposób się odżywia. Szereg publikacji na jego temat naświetlił także tajemnice z jego życiorysu.
W wieku juniora bronił barw stołecznych klubów – Varsovii, Delty i drużyny rezerw Legii, w której nie znalazł jednak uznania i musiał szukać nowego klubu. Jego kariera sukcesywnie nabierała rozpędu. Wymierny udział miał w tym jego menedżer Cezary Kucharski, któremu "Lewy" wpadł w oko jeszcze w czasach gry dla Znicza Pruszków. Co ciekawe, obaj panowie spotkali się na boisku w czasach gry w Legii – Kucharski kończył karierę, a Lewandowski walczył o kontrakt. Obecny kapitan reprezentacji Polski doznał wówczas kontuzji i musiał zejść z boiska. Kucharski zupełnie nie pamięta tej sytuacji...
Menedżerowi nie przeszkodziło to, by dostrzec talent Lewandowskiego i wytransferować go do Lecha Poznań, pomimo że o napastnika bardzo zabiegała Jagiellonia Białystok. W barwach Kolejorza został mistrzem Polski i królem strzelców Ekstraklasy.
Taka dyspozycja przykuła uwagę skautów Borussii Dortmund. Klub wyłożył za piłkarza ponad cztery miliony euro. W drużynie z Zagłębia Ruhry gwiazda Lewandowskiego rozbłysła na dobre. Wystarczy powiedzieć, że przez cztery sezony w BVB strzelił 103 gole. Często były to trafienia historyczne, jak choćby hat-trick w wygranym 5:2 z Bayernem Monachium finale Pucharu Niemiec.
O ile akcje "Lewego" wysoko stały w Niemczech, to w Europie dłużej pracował na swoje nazwisko. Euro 2012 i pierwsze pod wodzą Juergena Kloppa podejście BVB do Ligi Mistrzów były nieudane, ale w sezonie 2013/14 wreszcie nastąpił przełom. W dwumeczu z Realem Madryt w półfinale LM Lewandowski czterokrotnie pokonał Ikera Casillasa. Na tym poziomie rywalizacji wcześniej nie udało się to nikomu. Borussia awansowała do finału, a po meczu z Królewskimi do "Lewego" miał podejść sam Jose Mourinho i powiedzieć, że chciałby mieć go w swoim składzie.
Po tym pamiętnym sezonie przeszedł do niemieckiego giganta Bayernu Monachium. Tam także nie zwalniał i nie zwalnia tempa, a trenując z Pepem Guardiolą rozwinął się jeszcze bardziej, wspinając się na piłkarski szczyt.
Po pierwsze zapisał się w Księdze Rekordów Guinessa: w rekordowo krótkim czasie strzelił VfL Wolfsburg pięć bramek w zaledwie dziewięć minut po pojawieniu się na boisku. Do tego dołożył czwarte miejsce w klasyfikacji Złotej Piłki, ustępując tylko takim tuzom jak Lionel Messi, Cristiano Ronaldo czy Neymar. Wreszcie po raz drugi w swojej karierze zdobył koronę króla strzelców Bundesligi, zapisując się w annałach tych rozgrywek jako pierwszy zagraniczny piłkarz, który zdobył 30 bramek w jednym sezonie. Jakby tego było mało, taką sumę goli po raz ostatni skompletował Dieter Mueller w… sezonie 1976/77.
Czego zatem można chcieć więcej? Otóż można, bo w kadrze Lewandowski oczekiwania z nim związane zaczął spełniać dopiero podczas minionych eliminacji ME. Z 13 trafieniami został najlepszym strzelcem eliminacji i wybrano go najbardziej wartościowego piłkarza całej kampanii.
Czy podczas turnieju we Francji będzie tym, który poprowadzi reprezentację Polski do upragnionego sukcesu? Wszyscy tego sobie życzymy i – niezależnie od wszystkiego – możemy być pewni, że pozostawi na boisku serce. Jak na "Asa Kier" przystało.
Następne