Reprezentacja Polski pokonała po rzutach karnych 5:4 Szwajcarię w pierwszym meczu 1/8 finału Euro 2016. Po regulaminowym czasie i dogrywce był remis 1:1 (1:0, 0:1). Największy sukces biało-czerwonych w historii występów w mistrzostwach Europy musi cieszyć bez względu na okoliczności, jednak w perspektywie kolejnej rundy pojawiło się kilka powodów do refleksji.
Wyjściowe składy obu zespołów można było przewidzieć przed meczem z niemal stuprocentową skutecznością. Adam Nawałka postawił na tych samych piłkarzy, co w grupowym meczu z Niemcami. Biało-czerwoni rozpoczęli w typowym dla siebie ustawieniu 4-4-2, które w obronie często przechodziło w 4-5-1. Kluczowa była obsada skrzydeł: pod nieobecność zawieszonego za kartki Bartosza Kapustki zagrali Jakub Błaszczykowski i Kamil Grosicki.
Vladimir Petković postawił z kolei na charakterystyczne ustawienie 4-5-1 z zagęszczonym środkiem pola. Jedyny znak zapytania dotyczył wysuniętego napastnika – ostatecznie w miejsce Breela Embolo (zagrał od pierwszej minuty z Francją) wystąpił krytykowany za nieskuteczność Haris Seferović.
Biało-czerwoni od pierwszych ruszyli do wysokiego pressingu i z jego efektów powinni cieszyć się już po 23 sekundach, kiedy to po błędzie obrony Arkadiusz Milik nie trafił do pustej bramki. Nastawieni na posiadanie piłki Szwajcarzy (w fazie grupowej tylko trzy zespoły mogły pochwalić się lepszym wynikiem w tym aspekcie) długimi fragmentami nie potrafili się odnaleźć. Najdłużej z piłkarzy Nawałki w mecz wchodził Krzysztof Mączyński, który w pierwszym kwadransie zaliczył trzy proste straty.
Obliczona na szybkie ataki taktyka polskiego selekcjonera przyniosła efekt w 39. minucie. Po rzucie rożnym rywali dośrodkowanie przejął Łukasz Fabiański. Błyskawicznie dalekim wyrzutem wypuścił na wolne pole Kamila Grosickiego, który po przebiegnięciu kilkunastu metrów zdecydował się na dośrodkowanie. Piłka trafiła do Jakuba Błaszczykowskiego, który z zimną krwią pokonał Yanna Sommera.
Ten kontratak był prawdziwym majstersztykiem. Od momentu wprowadzenia piłki przez bramkarza do gola upłynęło zaledwie 12 sekund! Trzeba jednak odnotować, że w kluczowym momencie – przy jedynej w całej akcji próbie dryblingu – Grosicki miał też sporo szczęścia.
Zdobyta bramka była dla Błaszczykowskiego idealnym podsumowaniem świetnej pierwszej połowy. Skrzydłowy dał popis wszechstronnej gry w obronie i ataku. Zaliczył 4 dośrodkowania i 2 udane dryblingi (100 proc. udanych prób), ale też 4 udane wślizgi i wiele powrotów, którymi pomagał w asekuracji. Stworzył partnerom aż 3 okazje do oddania strzału na bramkę.
Blaszczykowski's half by numbers vs. #SUI:
— Squawka Dave (@SquawkaDave) 25 czerwca 2016
1 goals
2 take-ons
3 chances created
4 crosses
4 tackles won#POL pic.twitter.com/kqQ0kHE9pE
Jedyną w pierwszej połowie dobrą okazję Szwajcarzy mieli po stałym fragmencie, gdy głową strzelał w polu karnym niepilnowany Xhedran Shaqiri. Rywalom przeważnie brakowało jednak polotu w ofensywie, w czym największa zasługa morderczego pressingu biało-czerwonych.
Sytuacja zmieniła się po przerwie. Petković wpuścił na boisko dwóch napastników, a jego piłkarze coraz bardziej się odkrywali. W teorii to idealna sytuacja do kontrataków, w praktyce zmęczeni biało-czerwoni z każdą minutą coraz bardziej ograniczali się do pilnowania własnego pola karnego. Głębiej musiał grać Milik, który podążał jak cień za Granitem Xhaką, ograniczając potencjał rozgrywającego i zmuszając Szwajcarów do przebijania się skrzydłami.
Najbardziej charakterystyczny obrazek drugiej połowy? Interwencja Milika w obronie, który przy próbie odebrania piłki spod nóg Xhaki nabawił się niemal skręcenia stawu skokowego.
#Arsenal's Xhaka is, again, the most involved player in possession: top passer with 35/38 completed #SUI #POL pic.twitter.com/rUvbMyYwGK
— Stats Zone (@StatsZone) 25 czerwca 2016
W bramce robił co mógł Fabiański (kapitalna interwencja po strzale Ricardo Rodrigueza z rzutu wolnego), ale w 81. minucie nawet on musiał na moment uznać wyższość rywala. Z linii pola karnego kapitalnymi nożycami popisał się Shaqiri i wyrównał.
Kilka chwil wcześniej selekcjoner Petković wykorzystał limit zmian. Przede meczem mogliśmy się domyślać, że biało-czerwoni dysponują we Francji krótką ławką. Po meczu 1/8 finału wiemy, że jest to ławka bardzo krótka... Wprowadzeni w dogrywce Tomasz Jodłowiec i Sławomir Peszko wnieśli nieco świeżości, ale popełniali proste błędy i nie zapewniali komfortu rozegrania.
Dogrywka była obroną twierdzy. Piłkarze Nawałki z każdą minutą bronili coraz głębiej i w samej końcówce prawie się to zemściło – Kamil Glik złamał linię spalonego, a Eren Derdiyok główką z bliska zmusił Fabiańskiego do pokazania nadzwyczajnego refleksu. Co było w rzutach karnych, wiedzą wszyscy.
Krychowiak's game by numbers vs #SUI:
— Squawka Dave (@SquawkaDave) 25 czerwca 2016
1 winning penalty
2 clearances
4 tackles
61 passes
92% pass accuracy#POL pic.twitter.com/S5DgGKmVR9
#POL left wing did a great job linking to Lewandowski.
— 11tegen11 (@11tegen11) 25 czerwca 2016
Less so for the right wing, but all around well connected. pic.twitter.com/SgNWqHIoB2
Przebieg meczu to konsekwencja taktyki wybranej przez Adama Nawałkę. Jego piłkarze w pierwszych minutach biegali więcej i intensywnej, ale na skutek tego mieli problemy w późniejszych fazach meczu. Selekcjoner zagrał ryzykownie i... powinien cieszyć się z wyższego prowadzenia, bo w pierwszej połowie biało-czerwoni zmarnowali kilka znakomitych okazji.
Po przerwie rywale do pewnego stopnia "zabiegali" Polaków. W pierwszej części gry obie drużyny przebiegły niemal taki sam dystans (ok. 55 km), w drugiej rywale goniący wynik rywale wybiegali dodatkowe 2,5 km (55 do 52,5 km).
Po takim meczu krytyka z pewnością dotknie napastników. Po części słusznie, bo nie powinniśmy w ogóle odnotowywać faktu, że Robert Lewandowski zdołał oddać pierwszy celny strzał na bramkę w całym turnieju. Tymczasem w sobotę był to jeden z najjaśniejszych aspektów jego dyspozycji strzeleckiej...
Również i Milik powinien lepiej spisać się w ofensywie (zwłaszcza w pierwszej akcji meczu), ale na usprawiedliwienie obu zawodników trzeba dodać, że to od nich zaczynały się akcje obronne Polaków. Napastnik Ajaksu wygrał największą liczbę pojedynków w powietrzu i przebiegł najwięcej kilometrów, ale przede wszystkim wyłączył z gry Xhakę. Wciąż: od zawodników tej klasy siłą rzeczy wymaga się więcej.
Pod nieobecność zawieszonego za kartki Bartosza Kapustki brakowało zawodnika, który po godzinie gry pomógłby przenieść ciężar polskich akcji z obrony do ataku. Kogoś, kto przy nieznacznym prowadzeniu potrafiłby dłużej utrzymać się przy piłce i zapewnić niezbędny w końcowych fragmentach spotkania spokój.
Mecz ze Szwajcarią po części zaburzył też pozytywny obraz gry Polaków w defensywie podczas Euro 2016. To już nie był biało-czerwony monolit, który niemal nie dopuszczał rywali do strzału. Na szczęście klasę potwierdził Łukasz Fabiański, który w końcu zaliczył wielki występ w reprezentacyjnych barwach.
Pewne wątpliwości muszą także dotyczyć przygotowania kondycyjnego polskich piłkarzy. Owszem, mieli na regenerację dwa dni mniej od swoich rywali i od 60. minuty nie potrafili dotrzymać im tempa. Szwajcarzy koniec końców przebiegli w sumie 3 kilometry więcej i w końcowych fazach spotkania sprawiali wrażenie lepiej znoszących jego trudy. Dodatkowe kilometry zespołowi Petkovicia zapewnił zapał rezerwowych – selekcjoner Polaków takiego komfortu niestety nie miał. Jedno jest pewne: przed ćwierćfinałami żadna reprezentacja nie będzie miała dłuższego odpoczynku i trzeba mieć nadzieję, że sztab Nawałki będzie umiał wykorzystać ten fakt do maksimum.
Kacper Bartosiak
Follow @kacperbart