{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Francuska głębia. Loew może tylko zazdrościć...

Euro 2016 pokazuje głębię francuskiej kadry i bogactwo, z jakiego korzystać może Didier Deschamps. Trójkolorowych nie zrażają żadne straty personalne. Ktokolwiek nie wejdzie do składu, godnie zastępuje nieobecnych. Dowiódł tego zwłaszcza półfinał z Niemcami, którzy to nie poradzili sobie z absencjami kluczowych graczy.
Mistrzom świata zabrakło przede wszystkim Mario Gomeza, czyli jedynej klasycznej "dziewiątki" w kadrze Joachima Loewa. Niemieccy dziennikarze, ufający taktyce bez środkowego napastnika, która dała triumf na mundialu, przed Euro zastanawiali się nawet, czy Gomez w ogóle powinien jechać do Francji.
Szklani liderzy
Thomas Mueller i Mario Goetze bynajmniej nie zachwycili jednak w dwóch pierwszych
spotkaniach (z Ukrainą i Polską), dlatego kolejne mecze Gomez zaczynał już od 1.
minuty. Strzelił w nich dwa gole i pokazał, że jest w bardzo dobrej formie. Można
powiedzieć, że przez te kilkaset minut Niemcy uzależnili się od napastnika Fiorentiny,
zwłaszcza, że inni piłkarze odpowiedzialni za strzelanie goli "nie dojechali" z dyspozycją
na Euro.
Gomez od lat ma jednak problemy ze zdrowiem i te przypomniały o sobie również we
Francji. W meczu z Włochami doznał kontuzji, która uniemożliwiła mu występ w
półfinale. Kontuzje są też od dawna bolączką innych piłkarzy, którzy są lub mogliby być
liderami Die Mannschaft. Braku Ilkaya Guendogana i Marco Reusa Niemcy nie odczuli
jednak tak mocno, bo mają ich kim zastąpić. Podobnie mają się rzeczy z Samim
Khedirą, a nawet z Matsem Hummelsem i Jerome'em Boatengiem. Mecz z Francją
zespół Loewa kończył bez swoich dwóch podstawowych stoperów, ale Benedikt
Hoewedes i Shkodran Mustafi są na tyle doświadczeni i klasowi, że godnie ich zastąpili.

Hulaj Deschamps
Z napastnikami Loew ma jednak kłopot. To efekt niemieckiego systemu szkolenia –
bez wątpienia jednego z najlepszych na świecie i stawianego za wzór, ale
niepozbawionego wad. Produkuje on dziesiątki świetnych "uniwersalnych" zawodników
w ofensywie (Schuerrle, Draxler, Reus, Goetze, Volland, nawet Mueller), ale nie
dostarcza zawodników wyspecjalizowanych w grze na konkretnych pozycjach. Chodzi
tu zwłaszcza o boki obrony (patrz: przesunięty z przymusu na prawą obronę Joshua
Kimmich) i właśnie napastników. Gomez ma 30 lat, niesforny Max Kruse 28, a
następców nie widać...
Francja, przynajmniej na razie, nie ma takiego problemu. To bardziej efekt utalentowanej generacji niż super-kompletnego systemu szkolenia, ale Les Bleus na każdej pozycji dziś
dysponują ogromnym potencjałem. Widać to już było dwa lata temu na mundialu
(wtedy wyeliminowali ich Niemcy po golu Hummelsa), ale Euro jeszcze bardziej to
uzmysłowiło. Zobaczmy na listę nieobecnych. Z podstawowych zawodników Loew do
Francji nie mógł zabrać tylko Guendogana i Reusa. A Deschamps..?
Varane, Sakho, Zouma, Mathieu, Diarra, Ben Arfa, Valbuena, Benzema, Lacazette,
Gameiro – to tylko część zawodników, którzy mogli liczyć na powołanie do kadry, ale z
takich czy innych względów się w niej nie znaleźli. Jaki miało to wpływ na poziom gry
Francuzów? Minimalny.
Królestwo za napastnika
Gdyby zdrowy był Raphael Varane, pewnie traciliby mniej goli, ale w fazie pucharowej
odkryciem Deschampsa okazał się 22-letni Samuel Umtiti. Kibice we Francji pewnie
woleliby widzieć silniejsze boki obrony, ale gotowi zastąpić Patrice'a Evrę i Bacary'ego
Sagnę będą niedługo Lucas Digne, Layvin Kurzawa czy Sebastien Corchia.
Deschamps mógł sobie nawet pozwolić, by w przeddzień Euro zrezygnować z Karima
Benzemy. Mógł lekką ręką zostawić w domu Alexandre Lacazette'a i Kevina Gameiro.
Loew, którego zespół w sześciu meczach strzelił tylko siedem goli (mniej niż Islandia i
Portugalia), oddałby wiele za niemiecki paszport dla jednego z tych napastników.
Euro 2016 pokazało, że Niemcy rzeczywiście mają problem. Co zresztą sami od lat
zauważają. Nie wiedzą jednak zbytnio jak mu zaradzić. Za to Francuzi, którzy najlepsze
mają chyba jeszcze przed sobą, dowodzą, że niestraszna im żadna plaga kontuzji,
zawieszeń i skandali obyczajowych. Każdego zawodnika w ich kadrze spokojnie da się
zastąpić. No, może poza Griezmannem.