Pięć miesięcy minęło, odkąd piłkarze z Ameryki Południowej po raz ostatni rywalizowali w ramach eliminacji mistrzostw świata. Chile zdążyło w tym czasie obronić tytuł mistrzów kontynentu, a Lionel Messi zakończyć i wznowić reprezentacyjną karierę. Nie próżnowali też szefowie federacji: na ławkach trenerskich zobaczymy bowiem aż pięciu nowych selekcjonerów...
Copa America zebrała swoje żniwa. Połowa południowoamerykańskich reprezentacji uczestniczących w turnieju rozstała się ze swoimi selekcjonerami. Pracę stracili Carlos Dunga (Brazylia), Gerardo Martino (Argentyna), Ramon Diaz (Paragwaj), Julio Cesar Baldivieso (Boliwia) i Noel Sanvicente (Wenezuela). Przedstawiamy sylwetki tych, którzy przyszli na ich miejsce...
Argentyna:
EDGARDO BAUZA
Jeden wielki sukces Bauza już osiągnął: nakłonił Lionela Messiego do zmiany zdania i powrotu do reprezentacji narodowej. Z asem Barcelony wszystko powinno być znacznie łatwiejsze. Choć – jak pokazały przykłady poprzedników – nie aż tak łatwe, jak mogłoby się wydawać...
Wybór Bauzy na stanowisko selekcjonera Albicelestes zaszokował niemal wszystkich. W kraju, w którym myśl trenerska ma się dobrze jak nigdy, a od głośnych nazwisk (Marcelo Bielsa, Diego Simeone) aż się roi, postawiono na szkoleniowca, który – choć ma w dorobku kilka osiągnięć – znany jest niemal wyłącznie fanom rodzimej ligi. Przenosząc to na polskie warunki: nominacja Bauzy przypomina nieco zaangażowanie Waldemara Fornalika...
58-letni szkoleniowiec jest specjalistą w doprowadzaniu na bal kopciuszków. Nigdy natomiast nie współpracował z królewnami. "Nie przywykł do kłopotu bogactwa" – napisał na łamach "Guardiana" Jonathan Wilson, sugerując, że w nowej rzeczywistości Bauza może się nie odnaleźć. On sam podchodzi do tematu jednak bardzo pragmatycznie. – Jestem z tych, którzy twierdzą, że wszyscy zawodnicy powinni zarówno atakować, jak i bronić. Tak wygląda dzisiejszy futbol, a przy piłkarzach, jakich mam do dyspozycji w Argentynie, wcielanie takiego nastawienia w życie powinno być bardzo łatwe – mówił tuż po objęciu stanowiska.
Czy dotrze do wielkich gwiazd? Łatwiej słuchać poleceń Luisa Enrique czy Massimiliano Allegriego niż człowieka, którego szczytem trenerskich możliwości była do tej pory praca w San Lorenzo...
Brazylia:
TITE
Adenor Leonardo Bacchi, bardziej znany jako Tite, selekcjonerem reprezentacji Brazylii miał być już po haniebnej porażce 1:7 z Niemcami na mistrzostwach świata w 2014 roku. Wszystko było ponoć ustalone, on sam czekał tylko na telefon z potwierdzeniem, ale ten... nigdy nie zadzwonił. Szefowie federacji uwierzyli bowiem, że najlepszym pomysłem będzie ponowne zatrudnienie Carlosa Dungi. To jednak – jak wiadomo – nie skończyło się dla Canarinhos najlepiej.
Tite natomiast się... obraził. Odmawiał propozycji spotkań z władzami, otwarcie domagając się rezygnacji prezesa CFB – Marco Polo Del Nero. – Nie chcę mieć nic wspólnego ani z nim, ani z jego współpracownikami – przekonywał. Propozycję przyjął dopiero, gdy kontrowersyjny prezes, zamieszany w aferę korupcyjną, opuścił stanowisko.
55-letni szkoleniowiec, mistrz kraju z Corinthians z 2015 roku, najpewniej znacząco nie odmieni gry reprezentacji Brazylii. Choć daleko mu do kunktatorstwa Dungi, niewiele czerpie też z Carlosa Alberto Parreiry. Jak sam zresztą przyznaje – jego największym trenerskimi idolami są Carlo Ancelotti, w którego pracy zauroczył się podczas "stażu" w Realu Madryt, a także Jose Mourinho. Czyli, w wielkim uproszczeniu, efektywność nad efektowność. I troska o świetną atmosferę w szatni.
Pierwszy sukces ma już za sobą. Co prawda nikt nie wyobrażał sobie, że wzmocnieni Neymarem Canarinhos mogą nie zdobyć złotego medalu olimpijskiego na własnej ziemi, ale nie do takich niespodzianek przecież dochodziło. Tite udało się wytrzymać presję i spełnić oczekiwania. Czy będzie w stanie zrobić to także z seniorską reprezentacją?
Paragwaj:
FRANCISCO ARCE
– Traktujmy to jako drugą szansę – mówił Francisco Arce tuż po nominacji. Były obrońca, wielokrotny reprezentant kraju, raz już pracował z reprezentacją Paragwaju. I zawiódł. Wraca jednak – jak sam przekonuje – mądrzejszy i bardziej przygotowany do związanych z tą rolą wyzwań. – Pracowałem w dwóch klubach, w obu osiągałem sukcesy. Cały Paragwaj dowiedział się, że stosowane przeze mnie metody są skuteczne. Wiem, co wtedy poszło nie tak. Wyeliminuję błędy i niedociągnięcia – obiecuje.
Po tym, jak nie udało mu się awansować na mistrzostwa świata w 2014 roku, kadrą opiekowało się trzech różnych selekcjonerów. Wszyscy z marnym skutkiem. Ostatni, Ramon Diaz, poległ podczas Copa America Centenario, gdzie Paragwaj odpadł już w fazie grupowej. To tylko potwierdziło słuszność pretensji obserwatorów i ekspertów, którzy nie mogli pogodzić się z przedwczesnym wyrzuceniem Arce. – Nie dano mi prawdziwej szansy – mówił wtedy.
Teraz wszystko ma się zmienić. Nikt już nie oczekuje od Paragwaju cudów, a takim byłby choćby awans na mundial. To wciąż oczywiście główny cel, ale trudno wyobrazić sobie, by Guarani wyprzedzili Brazylię, Chile, Argentynę, Urugwaj, Kolumbię czy nawet Ekwador w drodze do Rosji. – Zrobimy co w naszej mocy – zapewnia nowy-stary selekcjoner.