Jeszcze pięć lat temu miał wszystko – był młody, bogaty, utalentowany i na ustach całej Ameryki. Przed kilkoma dniami został znaleziony martwy w swojej celi. Historia Aarona Hernandeza to drastyczny przykład na to, w jaki sposób trudny charakter i złe decyzje mogą zniszczyć nawet najbardziej udane życie.
W 2012 roku, jako 22-latek, Hernandez podpisuje rekordowy kontrakt na sumę 40 milionów dolarów. Na konferencji prasowej wypowiada słowa: Teraz jestem ustawiony na całe życie. Młody futbolista zaledwie dwa lata wcześniej został wybrany w czwartej rundzie draftu przez New England Patriots – powinien zdecydowanie wyżej, ale kluby w NFL doskonale wiedziały, że od wczesnego dzieciństwa zmaga się z problemami natury osobistej. Już podczas gry w koledżu, zawodnik występujący na pozycji tight enda nie stronił od używek, bił się z kolegami z szatni, a nawet wymachiwał bronią w jednym z barów.
Nic więc dziwnego, że został wybrany przez Patriots – klub słynący z kontrowersyjnych ruchów i mającą za sterami charyzmatycznego trenera Billa Belichicka, który znany jest z żelaznej dyscypliny i ścisłej kontroli nad swoimi graczami. Według wielu ekspertów, tylko on mógł wpłynąć na niesfornego młodzieńca z Connecticut. Egzotyczny mariaż początkowo zadziałał perfekcyjnie, bo przez pierwsze lata gry w NFL, Amerykanin o portorykańskich korzeniach był skupiony wyłącznie na sporcie i nie sprawiał żadnych problemów.
Już po pierwszych dwóch sezonach zawodnik z numerem 81 na plecach należał do największych gwiazd ligi, a w trzecim Patrioci prowadzeni przez rozgrywającego Toma Brady'ego doszli do Superbowl, w którym to musieli uznać wyższość New York Giants. Porażka niespecjalnie martwiła kibiców klubu z Bostonu, bo duet Hernandeza z grającym na tej samej pozycji Robem Gronkowskim miał na lata zapewnić sukcesy ich ukochanemu klubowi.
Sielanka trwała do 26 czerwca 2013 roku. To właśnie wtedy wszystkie największe amerykańskie stacje telewizyjne przerwały swoje programy, by pokazać Hernandeza wyprowadzanego ze swojej willi w kajdankach. Kilkadziesiąt godzin później oficjalnie został jednym z podejrzanych o morderstwo swojego przyjaciela Odina Lloyda – półprofesjonalnego futbolisty jednej z miejscowych ekip. Jeszcze tego samego dnia New England Patriots wydali oświadczenie, w którym poinformowali o natychmiastowym zerwaniu kontraktu ze swoją gwiazdą.
Przygotowania do procesu trwały ponad dwa lata. W tym czasie do prokuratury zgłaszały się coraz to nowe osoby, które oskarżały Hernandeza o kolejne zbrodnie. Futbolista został podejrzanym o udział w morderstwie dwóch młodych ludzi, którzy w 2012 roku zostali zastrzeleni w swoim samochodzie, a kilkadziesiąt minut wcześniej wdali się z nim w sprzeczkę. Awantura w nocnym klubie skończyła się... rozlanym piwem na głowie gwiazdy NFL. W lutym 2013 roku miał za to uczestniczyć w postrzeleniu Alexandra Bradleya – miejscowego dilera i jednego z bliższych znajomych swojej siostry. Bradley w strzelaninie stracił oko.
15 kwietnia 2015 roku Aaron Hernandez zostaje uznany winnym za morderstwo pierwszego stopnia z premedytacją na Odinie Lloydzie. Wyrok to dożywocie bez możliwości ubiegania się o przedwczesne zwolnienie. Pod koniec procesu obrona częściowo przyznała się do winy, jednak wersja o byciu jedynie "biernym uczestnikiem" nie przekonała sądu. Ex-futbolista był daleki od zbrodni doskonałej – na miejscu zdarzenia pozostawił ślady, a zaraz po odnalezieniu ciała ofiary zniszczył w swoim domu monitoring, wyrzucił telefon komórkowy oraz... wynajął profesjonalną ekipę sprzątającą.
Ostateczna wersja ustalona przez śledczych:
Dzień przed zbrodnią Hernandez wysyła do dwóch przyjaciół SMS-a o treści: "Nikomu nie można już ufać, przyjedźcie jutro do Connecticut". Następnego wieczora futbolista wraz z wspomnianymi znajomymi pojawia się pod domem Odina Lloyda, który zostaje zmuszony do przejazdu ich samochodem. W międzyczasie Lloyd wysyła wiadomość do swojej siostry: "Widziałaś z kim wsiadłem. NFL!!". Godzinę później – po długiej rozmowie – Odin Lloyd zostaje sześciokrotnie postrzelony w tył głowy przez trzech mężczyzn, w tym Aarona Hernandeza. Jego ciało zostaje wyrzucone kilka kilometrów od domu, z którego został zabrany.
W sądzie i mediach wielokrotnie zastanawiano się nad motywem morderstwa. Pytanie brzmiało: jakie informacje miał Lloyd i dlaczego Hernandez nie mógł mu już ufać? Wiodące wersje są dwie – przyjaciel futbolisty wiedział o jednej z jego innych zbrodni lub chciał się podzielić z prasą informacjami o rzekomym... biseksualizmie.
Zaraz po ogłoszeniu wyroku, ex-gwiazdor NFL został przewieziony do więzienia Souza-Baranowski Correctional Center w Lancaster, gdzie miał spędzić resztę życia.
17 kwietnia 2017 roku po raz kolejny pojawił się na sali sądowej, by poznać werdykt – tym razem w sprawie podwójnego morderstwa po awanturze w nocnym klubie. Uniewinnienie, które usłyszał, niewiele zmieniało w jego sytuacji, bo wciąż ciążyło nad nim dożywocie z poprzedniego procesu, jednak tym razem – jak relacjonowały miejscowe media – na twarzy Hernandeza pojawiły się łzy.
Niedługo po powrocie z sądu, 27-latek powiesił się w więziennej celi. Do popełnienia samobójstwa użył pościeli, którą zamocował na oknie. Wcześniej zaryglował drzwi, a całe pomieszczenie wysmarował mydłem, co – jak sam napisał w liście - miało powstrzymać go przed zmianą decyzji. Na ścianach zostawił mnóstwo znaków, w tym następujący werset z Ewangelii Jana 3:16: "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne".
– Nic nie wskazywało, że będzie chciał popełnić samobójstwo.
Zostawił nam w celi mnóstwo wiadomości. Napisał, że jest niewinny i nie chce już żyć zamknięty w murach więzienia. Obiecał, że spotka się z nami po śmierci – powiedział na konferencji prasowej jeden z jego przyjaciół.
Dokładnie w tym samym czasie, gdy Hernandez odbierał sobie życie, jego byli koledzy z zespołu odbierali w Białym Domu z rąk Donalda Trumpa tradycyjne podarunki za zdobycie Super Bowl. Był tam też Rob Gronkowski – również 27-latek, również tight end, również wybrany do New England Patriots w 2010 roku. Losy dwóch niezwykle utalentowanych graczy potoczyły się jednak zupełnie inaczej. Gronkowski zostanie zapamiętany jako jeden z najwybitniejszych futbolistów w historii, zaś Hernandez na zawsze będzie tragicznym przykładem człowieka, który miał wszystko, a przegrał... jeszcze więcej.