Po znakomitym początku Ligi Światowej 2017 polskich siatkarzy przyszło wielkie rozczarowanie. Zespół trenera Ferdinando de Giorgiego nie znalazł się w Final Six i po raz pierwszy od 2014 roku nie wywalczył awansu. Eksperci są zgodni w ocenie występu, ale mają różne opinie na temat tego, czy uda się odbudować drużynę przed mistrzostwami Europy.
76 błędów w 10 setach – to sporo. Ale i z takimi statystykami można wygrywać mecze w Lidze Światowej. W ostatnim turnieju grupy 1. w Katowicach i Łodzi nasi siatkarze odnieśli jedno zwycięstwo – z teoretycznie najsłabszym Iranem. Pozostałe dwa spotkania – najpierw z Rosją, a na koniec ze Stanami Zjednoczonymi – przegrali wyraźnie (odpowiednio 0:3 i 1:3). Nawet ulegając Amerykanom 1:2 wciąż mieli szansę na awans do turnieju finałowego…
Była to jednak szansa czysto teoretyczna, bo to, co działo się na boisku zdecydowanie wskazywało na kryzys formy. – Wiadomo, że po mistrzostwach świata 2014 zespół nam się rozleciał. W tym sezonie widać to również na pozycji środkowych, do tej pory bardzo solidnej w naszej drużynie – analizuje Wiktor Krebok, były trener reprezentacji Polski, który prowadził biało-czerwonych podczas igrzysk olimpijskich w Atlancie.
– Kryzys na środku widać było szczególnie w meczu z Amerykanami, kiedy rywale oszukiwali Mateusza Bieńka i Bartłomieja Lemańskiego. Ale to normalne, pewnych zagrań nie da się ot tak nauczyć. Te umiejętności przychodzą z doświadczeniem. Jeszcze będziemy mieli pociechę. Pamiętam, że Piotra Gruszkę wstawiłem do zespołu, gdy miał 16 lat. Grał wtedy w Pucharze Europy. Mamy dziś sytuację podobną do tej, jaka była w 1996 roku, kiedy przygotowywałem zespół do igrzysk w Atlancie. W Polsce był jeden przyjmujący na odpowiednim poziomie, czyli Leszek Urbanowicz. Drugi, Krzysztof Stelmach, grał we Włoszech. Sprawdziłem wtedy chyba z dziesięciu zawodników ligowych na tej pozycji i nikt się nie nadawał – wspomina.
Nierówna postawa środkowych bloku to nie jedyny problem polskich siatkarzy na początku sezonu 2017. W turnieju w Katowicach i Łodzi widoczny był spadek formy Dawida Konarskiego, czyli podstawowego atakującego biało-czerwonych. Niektórzy tłumaczyli to przemęczeniem, ale Robert Prygiel, trener Czarnych Radom, który przed laty występował na tej pozycji w reprezentacji, nie jest zaskoczony taką postawą Konarskiego.
– Bardzo szanuję Dawida, marzyłbym o tym, żeby grał w moim klubie. Ale obawiam się, że nie jesteśmy w stanie wygrać głównej imprezy z tym zawodnikiem jako pierwszym atakującym. W ogóle mamy niewielu siatkarzy, którzy „robią różnicę” na wysokiej piłce, a tym wygrywa się najważniejsze turnieje. Układ z Dawidem w ataku i Bartkiem Kurkiem w przyjęciu byłby dobry, ale jest jeden warunek: Bartek musi znów grać tak, jak potrafi. Z innymi przyjmującymi mocno ograniczamy pole manewru jeśli chodzi o grę na dużym zasięgu – tłumaczy Prygiel, chwaląc jednocześnie rezerwowego atakującego: – Maciejowi Muzajowi brakuje ogrania i trochę umiejętności, ale jest to chłopak o ogromnym potencjale. Już niedługo odwdzięczy się trenerowi de Giorgiemu za zaufanie, jakim Włoch go obdarza.
Polacy zajęli ostatecznie ósme miejsce w tabeli grupy 1. Ligi Światowej. Na początku lipca w Final Six w Kurytybie zagrają: Brazylia, Stany Zjednoczone, Rosja, Francja, Serbia i... Kanada, której trenerem jest były selekcjoner biało-czerwonych, Stephane Antiga. Wiktor Krebok podkreśla, że absencja Polaków w tym elitarnym gronie to nie tragedia.
– Nie możemy od tej reprezentacji wymagać, by wygrywała wszystko i wszędzie. Oczywiście, chciałbym tego, ale to niemożliwe. Jestem pełen podziwu dla trenera Ferdinando de Giorgiego, który w trudnych momentach usiłuje coś z tą kadrą zrobić. Trzeba przyznać, że łatwo nie jest. Do wspomnianych problemów środkowych dochodzi trudny charakter rozgrywającego, Fabiana Drzyzgi. Nasz drugi rozgrywający, Grzegorz Łomacz jest niski i rywale „przelatują” mu nad rękami w ataku. Ale podoba mi się jego sposób rozegrania, potrafi przyspieszyć grę. Szczerze mówiąc, spróbowałbym na tej pozycji Kamila Droszyńskiego. To przecież najlepszy rozgrywający mistrzostw świata kadetów. Co z tego, że ma dopiero 20 lat? Warto stawiać na młodych. Mam nadzieję, że Artur Szalpuk i Aleksander Śliwka będą na lewym skrzydle w kadrze grać coraz więcej. Mogą stanowić podpory reprezentacji – twierdzi były selekcjoner.
Obserwując poczynania polskich siatkarzy w ostatnim turnieju, szczególnie w decydującym meczu z Amerykanami, można było odnieść wrażenie, że zawodnicy trenera de Giorgiego zaraz przewrócą się na boisko z braku sił. Zaczęto więc przypominać, że kilka tygodni temu siatkarze wspominali o wyjątkowo ciężkich treningach w Spale, które miały ich przygotować do tego typu potyczek z najlepszymi. Być może okazało się, że tak wysoka intensywność bardziej zaszkodziła niż pomogła.
Teraz siatkarze dostaną od selekcjonera czas na odpoczynek, a w lipcu spotkają się w Spale na zgrupowaniu przed mistrzostwami Europy. Te zostaną rozegrane na przełomie sierpnia i września w pięciu polskich miastach – Warszawie, Szczecinie, Gdańsku, Katowicach i Krakowie. Robert Prygiel radzi zapomnieć o niepowodzeniu w Lidze Światowej i patrzeć na czempionat Starego Kontynentu z optymizmem.
– De Giorgi będzie budował reprezentację. Mistrzostwa Europy będą pierwszym prawdziwym papierkiem lakmusowym dla trenera. Musimy pracować nad swoim stylem i powtarzalnością z tymi zawodnikami, których mamy – podkreśla były atakujący kadry.
Innego zdania jest Zbigniew Zarzycki, który nie widzi wielkich szans na sukces w mistrzostwach Europy. – Mówię szczerze: po tym bałaganie, jaki zobaczyłem w końcowej fazie Ligi Światowej, zwątpiłem w to, że nasza drużyna będzie w tym roku dobrze grała. Każdy może mieć słabszy dzień, ale trzeba prezentować odpowiednie umiejętności. Jak się ktoś nauczy jeździć na rowerze, to przecież do końca życia tego nie zapomina. Po turnieju w Łodzi i Katowicach obudziłem się następnego dnia i czuję ogromne rozczarowanie. Z sentymentem wspominam Andrzeja Niemczyka, który przejął żeńską kadrę bez żadnych sukcesów i zdobył z nią dwa mistrzostwa Europy. Teraz mamy mistrzów świata wśród mężczyzn, a średni rywale biją nas jak chcą. Dla de Giorgiego to doskonała lekcja polskiej siatkówki. Teraz czeka go sprawdzian: czy poradzi sobie z tym kryzysem? Nie mam pojęcia... Człowiek inteligentny wyciąga wnioski z porażek – kończy Zarzycki, który przed laty (1992-1993) też pełnił rolę selekcjonera reprezentacji Polski.
Polscy siatkarze wystąpili w 20. edycjach Ligi Światowej. 9 z tych występów wieńczyli udziałem w turnieju finałowym. Na podium stanęli dwukrotnie – w 2011 roku w Gdańsku zdobyli brąz, a rok później w Sofii sięgnęli po złoto.
Rafał Bała
Naczelna Redakcja Sportowa Polskiego Radia