26 sierpnia w Las Vegas dojdzie do wydarzenia bez precedensu. Najlepszy pięściarz ostatnich lat zmierzy się z numerem jeden w mieszanych sztukach walki. Nikt nie wątpi, że pojedynek będzie komercyjnym hitem. Tylko czy spotkanie Floyda Mayweathera (49-0, 26 KO) z Conorem McGregorem (0-0) w bokserskim ringu ma w ogóle sportowy sens?
Co do jednego nie ma wątpliwości – obaj już dawno przerośli swoje dyscypliny, stając się najważniejszymi ambasadorami sportów walki w XXI wieku. Mayweather na drugiej emeryturze wytrzymał niespełna dwa lata. Jego powrotu spodziewali się wszyscy – jedyny znak zapytania dotyczył tylko wyboru rywala. Walka numer 50 – którą będzie mógł wyśrubować słynny rekord Rocky'ego Marciano (49-0) – to zbyt duże pod każdym względem wydarzenie, by mogło do niego nie dojść.
Nie jest tajemnicą, że boks i MMA toczą w ostatnich latach coraz bardziej wyniszczającą rywalizację. Nie brak głosów, że to właśnie mieszane sztuki walki stały się dynamicznym sportem przyszłości. Szermierka na pięści z różnych względów jest postrzegana jako dyscyplina archaiczna. Lud chce igrzysk – a najlepszych w tej kwestii wydarzeń dostarcza w ostatnich latach organizacja UFC. To właśnie numerem jeden tej federacji stał się w ostatnich latach McGregor, który wywalczył tytuły mistrzowskie w dwóch kategoriach wagowych.
Czym MMA góruje nad boksem? Przede wszystkim przejrzystością. Starty pod banderą organizacji UFC są tam marzeniem niemal każdego sportowca. Ranking w poszczególnej kategorii wagowej w jasny sposób porządkuje wydarzenia na scenie. W boksie z kolei karty rozdają aż cztery wielkie federacje – WBC, WBA, IBF i WBO. To oznacza, że w jednej kategorii wagowej może być czasami... aż czterech mistrzów świata jednocześnie!
Jakby tego było mało, niektóre organizacje przyznają tytuły "tymczasowe" i "regularne". Nadążanie za kolejnymi zmianami stało się zwyczajnie gratką dla koneserów, a "niekwestionowany mistrz świata" zjawiskiem tak rzadkim jak śnieg w maju. Ostatni raz na bokserskim ringu w którejkolwiek z kategorii wagowych był widziany... w 2006 roku!
Inną kwestią jest to, że mieszane sztuki walki gwarantują większą widowiskowość. Pojedynki są krótsze – w boksie dwunastorundowa walka o tytuł trwa wraz z przerwami blisko 50 minut. W UFC blisko połowę krócej. Nie trzeba też dodawać, że walki w klatce częściej kończą się spektakularnymi nokautami, bo można do nich doprowadzić na więcej sposobów.
Dlaczego wobec tego to McGregor wejdzie do ringu, a nie Mayweather do oktagonu? Bo to Amerykanin jest pod każdym względem większą postacią. Stworzył wokół siebie przedsiębiorstwo, w którym liczą się tylko pieniądze. Do perfekcji doprowadził planowanie kariery w maksymalnie bezpieczny i najbardziej kasowy dla siebie sposób. Daje kibicom wielkie walki, ale... na własnych zasadach.
Do pojedynku z Mannym Pacquiao (59-7-2, 37 KO) nie doszło, gdy obaj byli absolutnie największymi gwiazdami boksu. Stało się to dopiero w 2015 roku, gdy rywal był po dwóch porażkach z rzędu i ciężkim nokaucie z rąk Juana Manuela Marqueza. Mayweather w stu procentach wykorzystał lepszą pozycję przy negocjacyjnym stole. Zarobił rekordowe pieniądze (ponad ćwierć miliarda dolarów!) i wygrał w ringu, ale "walka stulecia" była niemal wyprana z emocji.
Kariera Amerykanina to pasmo sukcesów. W sumie wykupiono blisko 20 milionów pakietów Pay-Per-View z walkami z jego udziałem, które przyniosły 1,3 miliarda dolarów zysku! To absolutny rekord. W 2014 i 2015 roku zajmował pierwsze miejsce w rankingu najlepiej zarabiających sportowców świata "Forbesa", dystansując między innymi Cristiano Ronaldo i Leo Messiego.
Jak na tym tle wygląda McGregor? Z pewnością jest na fali wznoszącej. Został pierwszym przedstawicielem MMA, który w ogóle przebił się do rankingu "Forbesa". W 2016 roku zajął 85. miejsce z 22 milionami dolarów dochodu. W kolejnym został sklasyfikowany już na 24. pozycji, z zarobkami rzędu 34 milionów. Od grudnia 2015 roku cztery gale UFC z jego udziałem sprzedały każdorazowo ponad milion pakietów Pay-Per-View – o takich wynikach największe gwiazdy boksu mogą jedynie pomarzyć. Oczywiście poza Floydem Mayweatherem...
Styl Irlandczyka wymyka się jednoznacznym klasyfikacjom. Elementy bokserskie są jednak uznawane za jego największy atut. Problem w tym, że w MMA spełniają zupełnie inną rolę niż w klasycznej szermierce na pięści. Przede wszystkim zawodnicy walczą dużo mniejszymi rękawicami, które sprzyjają efektownym nokautom i utrudniają efektywną obronę przed ciosami. Ze względu na ryzyko obalenia zupełnie inaczej wygląda też kontrolowanie dystansu. Mimo tych niuansów McGregora powszechnie uważa się za jednego z najlepszych (jeśli nie najlepszego) pod względem bokserskim przedstawiciela mieszanych sztuk walki.
Podstawy pięściarskiego rzemiosła poznał w dublińskim Crumlin Boxing Club pod okiem uznanego trenera Phila Sutcliffe'a. Jest mańkutem, ale w oktagonie często zaskakuje rywali zmianami pozycji. Regularnie sparuje ze znanymi pięściarzami. Jednak mimo wielu pozornych podobieństw, "boks w MMA" i "boks" to po prostu dwie różne dyscypliny. Świetnie pokazał to szeroko komentowany sparing McGregora z Chrisem Van Heerdenem (25-2-1, 12 KO). Na tle solidnego przedstawiciela szerokiego zaplecza czołówki kategorii półśredniej Irlandczyk nie błyszczał. Pięściarz chwilami wręcz bawił się z mistrzem UFC.
Fragment sparingu McGregora (czarny kask) z Van Heerdenem:
Jeśli coś takiego potrafił zrobić szerzej anonimowy dla fanów sportów walki bokser, to jak McGregor będzie wyglądał na tle największego pięściarza ostatnich lat? Mayweather pewnie pokonywał każdego mańkuta spotkanego na drodze. Także najlepszego w ostatnich latach – Manny'ego Pacquiao.
– Czy to będzie wyrównana walka? Nie sądzę. Floyd zdominuje rywala w każdym aspekcie i wygra w dowolnie wybranym przez siebie momencie. MMA i boks to dwa różne sporty. Mayweather w ringu zrobi McGregorowi to, co McGregor zrobiłby Mayweatherowi w oktagonie – podsumował Chris Eubank junior (24-1, 19 KO), wielki fan UFC, który szkolił się pod okiem Amerykanina.
Brytyjczyk zwrócił uwagę na kluczowy problem związany z tym wielkim wydarzeniem – jak miarodajnie porównać umiejętności mistrzów dwóch różnych sportów? Pod wieloma względami bokserski pojedynek pięściarza z przedstawicielem MMA przypomina starcie kajakarza z wioślarzem na torze kajakowym. Czy rywalizacja Novaka Djokovicia z Timo Bollem na korcie miałaby w ogóle sens? A jak wyglądałaby przy stole pingpongowym? No właśnie...
Sportowy aspekt schodzi na dalszy plan. Nikt nie ma wątpliwości, że w całym wydarzeniu zupełnie nie o to chodzi. Tym bardziej kuriozalne wydaje się przyznanie McGregorowi bokserskiej licencji i usankcjonowanie pojedynku absolutnego debiutanta z pięściarską legendą przez komisję sportową stanu Nevada. Mało tego – federacja WBC, najstarsza z bokserskich organizacji – zamierza przygotować... wyjątkowy diamentowy pas mistrza dla zwycięzcy!
Mayweather ma pseudonim "Money". Wszyscy walczą dla pieniędzy. Jak można mieć do niego pretensje o to, że podejmuje się najbardziej kasowej walki z obecnie dostępnych?
Pojedynek legendy z debiutantem odbędzie się na zasadach bokserskich. Został zakontraktowany na 12 rund w kategorii junior średniej (limit wagowy 69,8 kg) – jak walki o mistrzowskie tytuły. Dokładne zarobki obu uczestników będą zależały od wyników sprzedaży Pay-Per-View, jednak eksperci spekulują, że Mayweather na pewno nie zarobi mniej niż 100 milionów dolarów. Czy zbliży się do rekordowych 250 milionów za starcie z Pacquiao? Trudno powiedzieć. McGregor z pewnością zaksięguje zdecydowanie największą wypłatę w karierze.
Czy w ringu będzie mógł czymś zaskoczyć legendę? Niektórzy przewidują, że może to zrobić sięgając po "cios Supermana". To atak, w którym zawodnik MMA zapowiada kopnięcie nogą, by po chwili z pełną siłą uderzyć z wyskoku lewą ręką. – Floyd widział wiele, ale czegoś takiego na pewno nie – stwierdził Stephen Espinoza, szef stacji Showtime, która pokaże pojedynek.
Sam Mayweather – co oczywiste – stara się podgrzać atmosferę. – Mam już 40 lat. Nie jestem tym samym pięściarzem co jeszcze kilka lat temu. Zmierzę się z rywalem, który będzie ode mnie 12 lat młodszy. Poza tym jest uznanym mistrzem. Szykuję się do trudnego pojedynku – przyznał. Nie brak też opinii przewidujących sensację, ale... nieco inną niż wielu to sobie wyobraża.
Jeśli to będzie klasyczna walka bokserska, to dojdzie do deklasacji. Ale jeśli McGregor zacznie oszukiwać... Może w pewnym momencie pomyśli: "mam to gdzieś", obali Floyda i zacznie go bić w parterze, po czym ogłosi się królem wszechświata?
Jeśli Irlandczyk zdecyduje się na coś wykraczającego poza ramy boksu, to zostanie ukarany srogą grzywną. – Conor zbyt bardzo lubi pieniądze, by oddać je w ten sposób – przyznał Dana White. Szef organizacji UFC potwierdził istnienie w kontrakcie odpowiednich zapisów, które regulują tę kwestię.
Co walka Mayweather – McGregor oznacza dla samego boksu? Mimo wszystko dla samej dyscypliny wydaje się czymś niewątpliwie pozytywnym. Z faktami nie sposób polemizować – to gwiazda MMA musiała wejść do ringu, aby zarobić największe pieniądze w karierze, a nie na odwrót. Bez względu na przebieg, pojedynek będzie jednym z największych sportowych wydarzeń 2017 roku.
Będą o nim mówić wszyscy – także ci, którzy na co dzień nie mają z pięściarstwem nic wspólnego. Najważniejsi ludzie w świecie boksu muszą spróbować to wykorzystać, bo krajobraz w epoce po Mayweatherze pozostawia wiele do życzenia. Dość powiedzieć, że najważniejsza "sportowo" walka ostatnich miesięcy – rewanż Andre Ward (32-0) kontra Siergiej Kowaliow (30-2) o trzy pasy mistrzowskie w kategorii półciężkiej – została fatalnie wypromowana. Hala w Las Vegas straszyła pustkami, a pakiet Pay-Per-View wykupiło tylko nieco ponad 100 tysięcy odbiorców.
W oczach "niedzielnych" kibiców ewentualne zwycięstwo Mayweathera może potwierdzić wyższość boksu nad MMA, na czym skorzysta w kolejnych latach wielu mniej znanych pięściarzy. Jedno jest pewne – 26 sierpnia dojdzie do czegoś bezprecedensowego. Jednorazowy wyskok czy początek nowego trendu? Tego przewidzieć nie sposób. Jeśli w ringu pięściarz zdeklasuje przedstawiciela mieszanych sztuk walki, to pewnie nikogo to nie zdziwi. Podobnie nikt nie powinien być w szoku, jeśli pół roku później obaj spotkają się ponownie – tym razem w oktagonie, znów bijąc kolejne finansowe rekordy...
Kacper Bartosiak
Follow @kacperbart