W Bayernie Monachium znów zawrzało. Pracę stracił Carlo Ancelotti. – Postawiono błędną diagnozę. To nie trener był problemem. Po prostu brakuje jakości – uważa Sławomir Chałaśkiewicz, były piłkarz Hansy Rostock. "Proroctwo" Roberta Lewandowskiego wraca do Monachium błyskawicznie...
Uli Hoeness i Karl-Heinz Rummenigge uwielbiają działać z rozmachem. Od dawna ściągali najlepszych niemieckich zawodników. Na tamtejszym rynku nikt nigdy nie płacił więcej. Finansowe deklasowanie ligowych rywali zbudowało wielkość tego klubu. Kiedy jednak reszta Europy zaczęła dyktować coraz wyższe tempo, Hoeness wraz z Rummenigge postanowili pójść inną drogą.
Latem Paris Saint-Germain kupiło Neymara, przelewając FC Barcelona 222 miliony euro. Bawarski gigant odpowiedział rekordem transferowym w swoim stylu: 41,5 mln za Corentina Tolisso. Paryżan taki rekord mógł co najwyżej rozbawić. Do tej pory sprowadzili sześciu droższych graczy. A jeśli wliczylibyśmy Kyliana Mbappe (wypożyczenie z opcją zakupu opiewającą na 180 mln euro), statystyka byłaby jeszcze bardziej miażdżąca. Monachijczycy nie tylko zostali prześcignięci, sami też zjechali z toru...
Trener winny?
Dzień po bolesnej porażce (0:3) na Parc des Princes doszło do zwolnienia Ancelottiego. Według Chałaśkiewicza, wykonano niewłaściwy ruch.
– Mówimy o znakomitym szkoleniowcu. Forma drużyny nie zależała tylko od niego. Brakowało przede wszystkim jakości. Jeszcze dwa lata temu Bayern stwarzał sobie mnóstwo sytuacji. Ofensywa tego zespołu wyglądała imponująco. Widać było impet, który został zatracony. To samo dotyczy defensywy. Wszystko się posypało – ocenia Chałaśkiewicz.
– W kadrze Bayernu jest zbyt wielu wiekowych piłkarze. Arjen Robben oraz Franck Ribery gwarantowali wyniki w europejskich pucharach kilka lat temu. Teraz są zbyt starzy. Następców nie widać. PSG pokazało, że piłkarski świat obraca się przede wszystkim wokół gigantycznych pieniędzy. Jeśli nie kupisz najlepszych, nie będziesz się liczyć – nie ma wątpliwości Chałaśkiewicz.
Koronny argument przeciwko Włochowi to stagnacja. Pod wodzą Ancelottiego mistrzowie Niemiec nie zrobili widocznego postępu pod względem taktycznym. Odkąd przejął drużynę, wyglądała ona apatycznie. Męczyła się nie tylko w Lidze Mistrzów, ale także w Bundeslidze, co dla Bawarczyków jest nie do zniesienia.
– Przyszedł ponad półtora roku temu i nie wymyślił niczego nowego. Dysponuje mieszanką młodych, zdolnych graczy oraz doświadczonych, który wygrali w karierze sporo. Nie potrafił tego połączyć. Starsi nie są w optymalnej formie, a utalentowani się nie rozwijają. Zwolnienie Ancelottiego traktuję jako logiczną konsekwencję braku efektów jego pracy – mówi Manuel Bonke, "Tageszeitung".
Mistrzostwo zagrożone
Na Allianz Arenie zrobiło się nerwowo. Pierwszy raz od kilku lat Bayern rozpoczął sezon tak słabo. Po sześciu kolejkach drużyna ma na koncie cztery zwycięstwa, remis i porażkę. W tabeli Bawarczyków prześcignęła nie tylko Borussia Dortmund, ale także TSG 1899 Hoffenheim.
– Bayern dopadł kryzys. Mistrzostwo jest zagrożone, a przecież zdobywanie go do tej pory było standardem. Działacze nie zdołali wzmocnić kadry na tyle, by na krajowym podwórku pozostać o kilka długości przed konkurencją – krytykuje Chałaśkiewicz.
– Zgodzę się, ale tylko częściowo. Właśnie na tym polega rola trenera. To on powinien wyciągnąć z zawodników wszystko, co najlepsze. Młodzi muszą robić postępy. Najzdolniejsi Niemcy grają w Bayernie. Tolisso też nie jest słabym piłkarzem. Kingsley Coman czy Joshua Kimmich za czasów Pepa Guardioli prezentowali się znacznie lepiej. Ancelotti sobie nie poradził – odpowiada Bonke.
Co teraz?
Tymczasowo zespół objął Willy Sagnol, poprzednio asystent Włocha. Eksperci przewidują, że nowym trenerem Bayernu zostanie Thomas Tuchel. Spośród dostępnych na rynku kandydatów, właśnie Tuchel ma najlepszą opinię u Karla-Heinza Rummenigge.
Problemem może być ego byłego szkoleniowca BVB. Dortmund opuszczał w atmosferze wielkiego skandalu. Był skłócony z niemal wszystkimi ważnymi dla klubu osobami. Działacze Bayernu przerabiali już podobny scenariusz, gdy umowy nie przedłużył Pep Guardiola. Kilkanaście miesięcy temu Hiszpan mocno zaszedł za skórę prezydentowi FCB, Uliemu Hoenessowi. Chciał mieć wpływ na zbyt wiele aspektów. To zaś uderzało w zasady Hoenessa.
Drugą opcją jest prowadzący Julian Nagelsmann. 30-latek uchodzi za najzdolniejszego trenera w Niemczech, lecz jego kontrakt z Wieśniakami wygasa dopiero 30 czerwca 2021. Właściciela Hoffenheim, Dietmara Hoppa oraz Hoenessa łączą jednak interesy. Przyjaźń wspomnianej dwójki może zaowocować porozumieniem w kwestii pozyskania Nagelsmanna.