Dla wielu ludzi na świecie to komercyjna fanaberia kończąca sezon niezrozumiałej dyscypliny sportowej. Dla Amerykanów to święto narodowe, które gromadzi przed telewizorami ponad sto milionów widzów i wydatnie napędza gospodarkę kraju. Już w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu rozegrane zostanie 52. Super Bowl. Broniący tytułu i zarazem będący najlepszym zespołem NFL XXI wieku New England Patriots zmierzą się w nim z wciąż czekającymi na mistrzostwo Philadelphia Eagles.
Rekordowe pieniądze, rekordowe oglądalności czy występy gwiazd muzyki nie mogą przysłonić sportowej rangi wydarzenia. A ta jest naprawdę wielka, bo Patriots wciąż piszą niesamowity rozdział historii NFL. To w obecnym milenium zdobyli wszystkie dotychczasowe pięć mistrzostw, a w finale zagrają już po raz ósmy.
Duet śrubujący rekordy
Wszystkie te sukcesy pamiętają w drużynie dwie osoby – quarterback Tom Brady oraz trener Bill Belichick. Ten pierwszy właśnie dostał nagrodę dla najlepszego zawodnika ligi obecnego sezonu. To trzecie takie wyróżnienie w karierze 40-latka, który został przy tym najstarszym w historii MVP. Cztery razy zostawał też MVP finału, a jeśli teraz poprowadzi zespół do zwycięstwa, stanie się pierwszym zawodnikiem z sześcioma mistrzostwami na koncie.
Jeszcze bardziej imponująco wygląda dorobek Belichicka. Jako jedyny pierwszy trener pięć razy zdobył wykonane przez Tiffany'ego Vince Lombardi Trophy. Puchar nazwany nazwiskiem legendarnego szkoleniowca Green Bay Packers, zwycięzców dwóch pierwszych Super Bowl, wykonany jest z najwyższej próby srebra i waży ok. 3,2 kg.
Drużyna Belichicka ma szansę zrównać się pod względem liczby tytułów z najlepszymi jak dotąd w historii Pittsburgh Steelers, którzy jako jedyni wygrywali Super Bowl sześć razy. Jeśli jej się to uda, będzie też pierwszym od trzynastu lat zespołem, który obronił mistrzostwo. To zresztą ona jako ostatnia dokonała tej sztuki – w 2005 roku, gdy pokonała... Eagles.
Pretendent zagra bez "mózgu"
Dorobek filadelfijczyków jest o wiele skromniejszy, w finale byli jeszcze tylko w 1981 roku. Tytułu w dorobku nie mają żadnego i liczą, że teraz sprawdzi się powiedzenie "do trzech razy sztuka". Tyle że zespół nie ma oczywiście nic wspólnego z tymi, które wcześniej były w Super Bowl.
Szkoleniowiec Doug Pederson mistrzostwo wygrał jako zawodnik, ale w 1997 roku był tylko rezerwowym. Pierwszym trenerem jest od zeszłego sezonu i w tej roli dopiero debiutuje w play-offach. Radzić sobie będzie musi bez rewelacyjnego drugoroczniaka Carsona Wentza, który pod koniec sezonu zasadniczego doznał kontuzji kolana.
Nick Foles, rezerwowy rozgrywający, zdecydowanie nie jest zawodnikiem tego formatu, choć w dwóch spotkaniach postseason grał bardzo dobrze. Eagles w Super Bowl są jednak przede wszystkim dzięki defensywie, która szczególnie popisała się w finale Konferencji NFC przeciwko Minnesota Vikings. Ci zaliczyli przyłożenie już w otwierającym drivie, ale później nie udało im się już zdobyć nawet punktu i przegrali 7:38.
W Super Bowl nie można być pewnym swego nawet przy takim wyniku. Dowód? Choćby zeszłoroczny mecz, gdy na dwie minuty i dziesięć sekund przed końcem trzeciej kwarty Patriots przegrywali z Atlanta Falcons 3:28. Belichick, Brady i spółka odwrócili losy meczu, niecałą minutę przed końcem czwartej części doprowadzili do remisu po 28 i dogrywki, a w niej rozstrzygnęli wszystko "nagłą śmiercią", bo taka zasada panuje w NFL.
I wtedy, i teraz oprócz rywali będą mieli przeciwko sobie dużą część publiczności. Poza Nową Anglią są przez wielu fanów bardzo nielubiani – Patrioci oskarżani są o oszustwa oraz to, że sprzyjają im sędziowie. Największa afera miała miejsce przy okazji finału Konferencji AFC w 2015 roku. Brady miał wówczas rzucać nieprzepisowo napompowanymi piłkami – sprawa skończyła się w sądzie federalnym, quarterback zrezygnował z odwołania do Sądu Najwyższego i w konsekwencji zawieszono go na pierwsze cztery mecze kolejnego sezonu.
Teraz bardzo często jest wygwizdywany przez kibiców w trakcie spotkań wyjazdowych. Kto jednak chce się w ten sposób zabawić, musi wydać fortunę. By obejrzeć na stadionie Super Bowl 52, na czarnym rynku zapłacić trzeba średnio niemal 6 tys. dolarów. Spora zmiana w stosunku do pierwszego finału z 1967 roku, gdy bilet kosztował 6 dolarów. Zmieniły się jednak też i warunki – mecz rozegrany zostanie na ultranowoczesnym obiekcie w Minneapolis. Wart prawie 1,2 mld dolarów U.S. Bank Stadium otwarto niecałe dwa lata temu. By wyobrazić sobie komfort oglądających mecze widzów długo trzeba by wyliczać listę udogodnień. Zamiast tego wystarczy napisać, że zamykany dach zrobiono w kształcie imitującym nordycki styl ludowy. Koszt? 200 mln dolarów, no ale w końcu na co dzień grają tam Wikingowie.
Gigantyczne oglądalności, gigantyczne wydatki
73 tys. widzów to tylko mały ułamek tych, którzy obejrzą spotkanie. Od lat Super Bowl jest jednym z pięciu najchętniej oglądanych wydarzeń sportowych na świecie, a w USA popularnością bije wszystko na głowę. Przykładowo w 2017 roku wśród siedmiu najpopularniejszych transmisji telewizyjnych za Oceanem tylko jedna nie była meczem NFL – na czwartym miejscu znalazło się wystąpienie przed Kongresem świeżo upieczonego prezydenta Donalda Trumpa. Jego średnia oglądalność na poziomie 47,7 mln to jednak nic w porównaniu ze 111,3 mln finału. W szczytowym momencie spotkanie śledziły aż 172 mln osób!
Nie robiły tego na głodnego. Zjedzono wówczas ponad miliard skrzydełek z kurczaka, około pięciu milionów kilogramów bekonu, czterech milionów kilogramów czipsów, a wszystko popito ponad miliardem litrów piwa. Tym razem, jak co roku, te liczby mogą być tylko wyższe – przeciętny zainteresowany meczem Amerykanin w niedzielę zamierza wydać niemal 82 dolarów na przekąski i gadżety. W sumie ma to być ponad 15 miliardów dolarów, więcej niż roczne PKB Senegalu czy Gruzji i 1/30 polskiego! W USA ten dzień konsumpcją przebija tylko Święto Dziękczynienia.
Nic dziwnego, że każdy producent chce się takiej widowni pokazać. Tu bezlitośnie działa prawo popytu, więc ceny reklam rosną z roku na rok. W tym osiągnęły rekordowe 7,7 mln dolarów za 30-sekundowy spot, o ponad 2,6 mln więcej niż dwanaście miesięcy temu.
Timberlake wrócił do łask
Oprócz meczu i reklam, wielkim wydarzeniem są także koncerty gwiazd muzyki. W tym roku hymn przed pierwszym gwizdkiem wykona Pink, a w przerwie między drugą i trzecią kwartą zaśpiewa Justin Timberlake. To jego trzeci występ przy okazji Super Bowl. Wydawało się, że, po tym co zrobił w 2004 roku, już nigdy nie dostąpi tego zaszczytu.
Czternaście lat temu zerwał część gorsetu śpiewającej z nim Janet Jackson i oczom widzów ukazał się jej przekłuty sutek. Sprawa wywołała wielkie oburzenie i jeszcze długo żyły nią tabloidy. Miejmy nadzieję, że tym razem to nie on będzie największą gwiazdą, a wieczór zapamiętany zostanie tylko ze względu na sportowe emocje...