– Półfinał z Niemkami. Byłam roztrzepana, zestresowana. Niby przygotowana, ale złapałam plecak w ostatnim momencie i zapomniałam butów – wspomina mistrzostwa Europy 2003 w przekrojowej rozmowie ze SPORT.TVP.PL Izabela Bełcik. Trzykrotna medalistka ME i siedmiokrotna mistrzyni Polski postanowiła zakończyć karierę.
Rafał Bała, SPORT.TVP.PL: – Aleksandra Jagieło powiedziała niedawno, że rok przygotowywała się do zakończenia kariery i miniony sezon grała w BKS Bielsko-Biała ze świadomością, że jest ostatnim. Jak było z Tobą?
Izabela Bełcik: – Miałam takie myśli już w poprzednim sezonie. Długo się zastanawiałam, ale ostatecznie przedłużyłam kontrakt. Jednak w ostatnich miesiącach byłam przekonana na 99 procent, że kończę karierę.
– Jak gra się o najwyższe cele w takim kontekście?
– Sezon 2017/2018 była dla naszego zespołu bardzo trudny. Nie ukrywam, że miałam wtedy różne myśli, miedzy innymi takie, czy warto było przedłużać karierę o kolejne 12 miesięcy. Ale musiałyśmy się ogarnąć. Dobrze, że udało nam się na końcu zdobyć mistrzostwo. Wcześniej miałyśmy problemy. Muszę przyznać, że było to dla mnie trudne również pod względem psychicznym, bo byłam kapitanem tej drużyny.
– Mistrzostwo to oczywiście sukces, ale były też spektakularne porażki. Która bolała bardziej - odpadnięcie po fazie grupowej Ligi Mistrzyń, czy porażka z pierwszoligową Radomką i odpadnięcie z Pucharu Polski?
– Chyba jednak to drugie, bo nikt się tego nie spodziewał. Zagrałyśmy słabo, a Radomka fantastycznie. Jestem przekonana, że - gdyby to był dwumecz - awansowałybyśmy do turnieju finałowego. Ale taki jest regulamin Pucharu Polski i odpadłyśmy. Większość z nas była wtedy w szoku. W Lidze Mistrzyń byłyśmy w stanie wyjść z grupy, gdybyśmy były w pełni zdrowe. A w decydującym meczu właściwie próbowałyśmy "skleić" zespół. Nie wiedziałyśmy kim na jakiej pozycji grać. To był najcięższy moment w sezonie.
– A co było najtrudniejsze w całej karierze? W związku z czym czujesz największy niedosyt?
– Był taki moment, kiedy reprezentacji udało się awansować na igrzyska w 2008 roku, a mnie tam nie było. Moje koleżanki poleciały do Pekinu, ja nie.
– Czułaś żal do trenera Bonitty?
– Być może było jakieś rozdrażnienie. Ale ogólnie moja współpraca z selekcjonerem nie wychodziła wtedy dobrze. Trzeba też dodać, że był to sezon po mojej kontuzji. Pojechałam na mistrzostwa Europy, ale na kolejnych zgrupowaniach mnie zabrakło. Później, z perspektywy czasu, pomyślałam sobie, że - skoro odrzucili mnie na samym początku - to nie miałam szans walczyć o igrzyska. Były przecież dziewczyny, które miały nadzieję do samego końca, a do Chin nie poleciały. Dla nich to na pewno był większy cios.
– A największe sukcesy? Nie będę zaskoczony, jeśli wymienisz dwa złote i brązowy medal mistrzostw Europy. Jesteście - z Aleksandrą Jagieło - najbardziej utytułowanymi polskimi siatkarkami w historii jeśli chodzi o imprezy tej rangi.
– Trzy medale to naprawdę sporo, a muszę przyznać, że była duża szansa na cztery. W 2007 roku grałyśmy w mistrzostwach Europy w Belgii i Luksemburgu z Bonittą. Szkoda tego turnieju, bo miałyśmy silną ekipę i mogłyśmy stanąć na podium. Jednak skończyło się na czwartym miejscu. Cieszę się, że w trakcie kariery siatkarskiej mogłam uczestniczyć we wszystkich momentach, kiedy polskiej reprezentacji wiodło się dobrze.
– A wszystko zaczęło się w 1997 roku, gdy z kadrą kadetek zdobyłaś brązowy medal mistrzostw Europy...
– To dla nas, młodych dziewczyn, było coś takiego, jak dla żeglarzy wiatr w żagle. Zastrzyk energii, który pokazał, że możemy coś znaczyć w europejskiej siatkówce.
– Sześć lat później odniosłyście największy sukces w historii mistrzostw Europy. Z turniejem w Ankarze związana jest też ciekawa historia dotycząca właśnie Ciebie.
– Chodzi Ci o półfinał z Niemkami. Byłam roztrzepana, zestresowana. Niby przygotowana, ale złapałam plecak w ostatnim momencie i zapomniałam butów. Zorientowałam się już, kiedy dojechałyśmy do hali. A wtedy w Ankarze były gigantyczne korki, jakaś godzina drogi autokarem między hotelem a halą. Szybko dałam klucz do pokoju kierownikowi drużyny, Krzysztofowi Turowskiemu. Zdążył, a na dodatek wcześniejszy półfinał skończył się po tie breaku, więc buty miałam już od początku rozgrzewki.
– Wróćmy jeszcze do innego meczu z mistrzostw Europy 2003. W fazie grupowej w Antalyi Włoszki grały z Bułgarkami. Gdyby wygrały, to one a nie Wy awansowałyby do półfinału. Nie byłoby więc polskiego medalu. Bułgarka Antonina Zetowa zaatakowała, sędzia odgwizdał aut i wygraną Włoszek. Ale drugi arbiter przekonał pierwszego, że reprezentantka Italii uderzyła w blok. Siatkarki wróciły więc na boisko. Bułgarki zwyciężyły i wyeliminowały Włoszki, otwierając Wam drogę do półfinału.
– W sporcie – oprócz umiejętności – trzeba też mieć trochę szczęścia. Przyjeżdżając do Turcji, nie byłyśmy faworytkami. Pamiętam nasz mecz z Włoszkami, który przegrałyśmy. Było wtedy niebezpieczeństwo, że z tą jedną porażką na sześć spotkań nie awansujemy do półfinału. Trener Andrzej Niemczyk w szatni powiedział wtedy: "Może i nie będzie nas w czwórce, ale i tak rozgrywamy najlepszy turniej reprezentacji Polski od lat". Miałyśmy się nie przejmować tym, co od nas niezależne. To nas podbudowało. Po spotkaniu Włochy - Bułgaria musiałyśmy jeszcze postawić kropkę nad i, pokonując Czechy. Przystąpiłyśmy do tego meczu bez rozgrzewki, bo podglądałyśmy, co się dzieje w starciu Bułgarek z Włoszkami. Poza tym, nie było wtedy w Ankarze sali rozgrzewkowej, rozciągałyśmy się w pokoju i na korytarzu.
– Masz poczucie, że Wasz sukces z 2003 i 2005 oku nie został odpowiednio wykorzystany dla żeńskiej siatkówki w Polsce?
– Myślę, że wszystko nakręciło się samoistnie. Mnóstwo ludzi przychodziło na nasze mecze reprezentacyjne, dużo więcej kibiców było na spotkaniach ligowych. Czy można było zrobić coś więcej? Być może, ale trudno mi to ocenić. Nie ma co ukrywać, że nasze kontrakty poszły w górę. Skorzystały też na tym dziewczyny, które nie były mistrzyniami Europy.
– Być może popełniano błędy w szkoleniu, czy selekcji, bo od 2009 roku - nie licząc Igrzysk Europejskich - próżno szukać naszych seniorskich sukcesów. Dziś jesteśmy nisko w rankingu i nie awansujemy do wielkich imprez.
– Reprezentacja Polski wpadła w dołek, co jakiś czas próbujemy się z niego odkopać. Teraz trener Jacek Nawrocki nie ma łatwego zadania. Kilka lat czekaliśmy na awans do elity Grand Prix. Udało się, jesteśmy w najwyższej klasie Ligi Narodów, czyli będziemy grać z najsilniejszymi ekipami. Ale okazuje się, że nie wszystkie najlepsze siatkarki chcą grać w kadrze. Staram się je zrozumieć, bo rozgrywki ligowe są dziś tak napięte i rozbudowane, że trudno je wytrzymać i od razu być gotowym na kadrę.
– W tym roku Polki nie zagrają w mistrzostwach świata, ale będą rywalizowały w Lidze Narodów z całą światowa czołówką.
– Rozmawiałam z dziewczynami, powołanymi w tym sezonie do reprezentacji i głęboko wierzę, że utrzymają się w najwyższej klasie rozgrywek. Liczę na miejsce w środku stawki. Szkoda, że nie ma Asi Wołosz na rozegraniu. Dobrze jednak, że Malwina Smarzek wróciła na prawe skrzydło i będzie mocnym punktem zespołu. Trzeba się cieszyć, że mają możliwość grania z najlepszymi. Chodzi tylko o to, żeby wykorzystały tę szansę.
– W przyszłym roku mistrzostwa Europy odbędą się między innymi w Polsce. Polska kadra będzie w stanie ugrać coś znaczącego?
– Z jednej strony w turniejach u siebie jest większa presja, ale też nie można się nastawiać na duże wyniki, bo ostatnio nie osiągamy sukcesów. Każde miejsce wyżej niż w poprzednich mistrzostwach Europy będzie dobrym osiągnięciem. Trzon dzisiejszej reprezentacji tworzą zawodniczki doświadczone, ograne w dobrych klubach, również zagranicznych.
– Kiedy okazało się, że wśród powołanych przez trenera Jacka Nawrockiego nie ma Joanny Wołosz, niektórzy zastanawiali się, czy nie powołać Izabeli Bełcik. Doprowadziłaś przecież Chemika Police do mistrzostwa Polski...
– Bądźmy realistami. Moja przygoda z reprezentacją zakończyła się 3 lata temu. W Baku na Igrzyskach Europejskich zdobyłyśmy medal. Wystarczy mi tego grania. Liczę na to, że Asia Wołosz wróci w przyszłym roku.
– 20 lat grania na wysokim poziomie, w lidze, pucharach i w kadrze. Miałaś w tym czasie jakąś poważniejszą kontuzję?
– Tak. W 2006 roku w mistrzostwach świata bolało mnie kolano. Okazało się, że w trakcie turnieju problemy zdrowotne miała też Kasia Skorupa, więc musiałam grać te mistrzostwa właściwie na jednej nodze. Dlatego naderwałam sobie w drugiej ścięgno Achillesa. To najgorszy moment w mojej karierze, nie odrywałam się od ziemi. Pamiętam, że spadło na nas wtedy dużo krytyki ze strony komentatorów. Tak jakby nie interesowało ich w jakiej dyspozycji zdrowotnej jesteśmy. Wróciłam z mistrzostw, dograłam kilka tygodni w Muszyniance i na początku stycznia 2007 roku miałam dwie operacje naraz – kolano i Achilles. Początki rehabilitacji były dramatyczno-komiczne. Nie wiedziałam, jak stanąć na nogach. Ale nauczono mnie chodzić od nowa i jakoś poszło.
– Typowa dla rozgrywających jest kontuzja nadgarstków. Ty też miałaś ten problem?
– Owszem. Czasami zmiana pracy u nowego trenera przekłada się znacząco na kwestie nadgarstków. Kiedy przyjechałam do Sopotu, miałyśmy dużo ćwiczeń z piłkami lekarskimi, wystawiałyśmy ciężkim sprzętem. Dopóki trenowałam – wszystko było OK. Ale gdy skończyłam sezon, zaczęły się dziać ze mną dziwne rzeczy. Żaden lekarz nie mógł postawić konkretnej diagnozy. Nadgarstki puchły, nie mogłam niczego chwycić. Na szczęście w sezonie mi to przeszło.
– Masz 185 centymetrów wzrostu. Jak na rozgrywającą to sporo. Czy któryś trener chciał cię ustawiać na innej pozycji, na przykład w ataku?
– Raczej nie, choć trener Zbigniew Krzyżanowski chciał mnie kiedyś popróbować na ataku. Miał taką wizję, żeby rozgrywające – będąc w pierwszej linii – również atakowały. Jednak nie zdało to egzaminu.
– Już w 2003 roku widać było, że trener kadry Andrzej Niemczyk będzie na ciebie stawiał. To był szkoleniowiec, który miał na ciebie największy wpływ?
– To był człowiek, który generalnie bardzo mocno wpływał na zawodniczki. Taki miał charakter. Akurat znalazłam się w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu. Miał wizję, w której widział mnie na rozegraniu w swojej drużynie. A trener wierzący w zawodnika niesamowicie dodaje skrzydeł. Pasowałam mu jako rozgrywająca. Oczywiście, kiedy coś mi się nie udało, robił mi awanturę na boisku, nie patrząc co się dzieje dookoła. Czułam na sobie wielką odpowiedzialność, ale także to, że trener we mnie wierzy. Wiedziałam, że nie da mi zrobić krzywdy.
– Grałaś w pięciu profesjonalnych klubach – Gedanii, Nafcie Piła, Muszyniance, Atomie Sopot i Chemiku Police. Jak na niemal 20-letnia karierę to niewiele.
– Nie lubię przeprowadzek. Kiedy solidny klub proponował mi przedłużenie kontraktu, godziłam się. Zresztą, po sukcesie w mistrzostwach Europy trafiałam do klubów z czołówki ligowej. Nie miałam na co narzekać i nie szukałam innych opcji.
– A takie się pojawiały. Miałaś propozycje z klubów zagranicznych?
– Tak, ale trochę strach przed wyjazdem i stabilizacja sportowa w kraju przekonywały mnie, że lepiej będzie zostać.
– Zakończyłaś więc karierę w Chemiku i co teraz? Pozostaniesz przy siatkówce, czy zajmiesz się czymś innym?
– Przez lata grania zabezpieczyłam się do tego stopnia, że jakieś dochody będę miała. Nie muszę się stresować. Na razie ciężko mi się wypowiadać w sprawie swojej przyszłości. Z jednej strony uwielbiam pracę z dziećmi, ale czy nadawałabym się do tego na dłuższą metę? Na pewno nie oddalę się od siatkówki. A później – zobaczymy co mi los przyniesie.
Rozmawiał Rafał Bała
Redakcja Sportowa Polskiego Radia
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.