Sobotnie spotkanie o brązowy medal Belgii z Anglią jest nazywane przez kibiców "finałem pocieszenia". Nie zgadza się z tym psycholog sportu i ekspert TVP SPORT Wojciech Herra. – Czwarte miejsce jest najgorszym rezultatem dla sportowca. Niezależnie od tego, która drużyna wygra, za kilka lat piłkarze będą pokazywać medale dzieciom – podkreślił. Transmisja z meczu o brąz od 15:05 w TVP1, TVP Sport, na stronie SPORT.TVP.PL oraz w aplikacji mobilnej. Dostępna będzie także transmisja alternatywna bez komentarza.
Filip Kołodziejski: – "Mecz przegranych", "spotkanie bez znaczenia", "mecz na otarcie łez". Tak najczęściej zapowiada się walkę o brązowy medal w mistrzostwach świata. Zgodzi się pan z tymi określeniami?
Wojciech Herra (psycholog sportu, ekspert TVP SPORT): – Nie do końca. Przed Belgią i Anglią bardzo wymagające zadanie, do którego trzeba się odpowiednio mentalnie przygotować. Przecież w spotkaniu o brąz zmierzą się zespoły, które kilkadziesiąt godzin wcześniej przegrały bardzo ważne mecze. Na pewno mają myśl, że inna reprezentacja zabrała im możliwość realizacji największego marzenia. Z drugiej strony to "mecz o wszystko". W wielkim finale, nawet jeśli przegramy, nie zostajemy z niczym. Nie ma tak ogromnej presji. Po porażce można się obudzić na drugi dzień i być szczęśliwym, bo tak czy inaczej wróci się od kraju z medalem na szyi. W przypadku walki o brąz sytuacja wygląda inaczej. Bycie czwartym w sporcie, jest najgorszym rezultatem, który można uzyskać. Okazując się słabszym nie można powiedzieć: "nic się nie stało".
– Selekcjoner reprezentacji Belgii, Robert Martinez, był zakłopotany po przegranym półfinale z Francją (0:1). Powtarzał, że kadra musi zakończyć mistrzostwa w dobrym, przekonującym stylu.
– W tym momencie powinien mówić zupełnie inne rzeczy. Źle to zaplanował i przemyślał. Dla tej reprezentacji największą porażką nie jest fakt, że zagrają w "małym finale". Gorsze było to, że trafili na Francję. Drużynę zdecydowanie lepszą sportowo. Gdyby się znaleźli w drugiej części turniejowej drabinki, wszystko mogłoby się potoczyć inaczej.
– Niektóre kraje wzięłyby mecz o medal "w ciemno". A dla najlepszych reprezentacji to powód do rozpaczy.
– Często tak bywa. Tworzy się dodatkową presję. Po tym meczu jedna z drużyn będzie mogła mówić, że albo zdobyła medal na mundialu i była trzecią drużyną turnieju , albo wróci do kraju na tym samym poziomie co Polacy.
– Nie za mocne porównanie?
– Zajmując czwarte miejsce wraca się bez rezultatu, nie przywozisz do domu nic. Kibice często się łudzą. Mają złe myśli. Powrót do kraju bez medalu oznacza mniej więcej tyle, że zakończyłeś turniej na poziomie podobnym do pozostałych 29 reprezentacji.
– Brytyjczycy nie mogą pogodzić się z porażką, choć wrócili do grona najlepszych po kilkunastu latach.
– Anglicy dobrze wystartowali w turnieju. Nie miano żadnych oczekiwań. Fani mówili, że kadra jest młoda i jedzie do Rosji nauczyć się futbolu. Głównym celem było zdobycie doświadczenia, by móc walczyć o najważniejsze trofea w kolejnych ważnych imprezach. Trafili do "łatwiejszej" część drabinki. Mieli autostradę do półfinału. Rozbudzili nadzieje i emocje. Z każdym dniem coraz częściej wspominano o haśle: "Football's coming home". Na początku traktowano hymn prześmiewczo. Potem zmieniono nastawienie. Kibice w to uwierzyli. Po porażce, angielskie społeczeństwo znowu stwierdziło, że ich reprezentacja wróci przegrana, choć do końca się z tym nie zgodzę. Byli w Rosji jednymi z największych wygranych, jeśli chodzi o doświadczenia. Mają dużo zwycięstw i ważną porażkę, w dużej mierze na własne życzenie.
– Sportowcy często powtarzają, że porażka przede wszystkim uczy.
– Można to odnieść do Anglików. Nie byli traktowani jako faworyci i najlepsze drużyny. Wygrywali jednak w dobrym stylu. Wszystko wychodziło... aż do półfinału. Tam dostali "srogą lekcję". Powinni wygrać ten mecz. Drużyna, która zdobywa bramkę w piątej minucie, ma za zadanie utrzymać wynik do końcowego gwizdka. Nie podołali. Popełnili błędy. Mogą się dzięki nim dużo nauczyć. Nie tylko przed meczem z Belgią.
Podczas mistrzostw Europy UEFA zrezygnowała z meczu o brąz. Podobnie powinno być w finałach mistrzostw świata?
– Nie. Zawsze jest sens rozgrywania takich spotkań. To przecież mecz o medal. Chcielibyśmy, żeby zwycięzcę wybrano drogą losowania? Niekoniecznie. Kibice, którzy sądzą, że warto zrezygnować z takiego systemu zapewne nie mieli do czynienia ze sportem. Trzecie miejsce z perspektywy zawodników jest bardzo ważną kwestią. Niezależnie, która drużyna wygra, za kilka lat piłkarze będą pokazywać medale dzieciom.