| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Odejście Michała Pazdana z Legii Warszawa – ten temat powracał jak bumerang co okienko transferowe. We wtorek saga się zakończyła – obrońca podpisał kontrakt z MKE Ankaragucu. Jego przygodę w Legii nie sposób ocenić jednoznacznie.
Jego kariera zapowiadała się obiecująco, gdy Leo Beenhakker, ku zdziwieniu kibiców, powołał go do kadry na Euro 2008. Holender widział w nim potencjał, którego nie dostrzegali inni. Czas pokazał, choć z niemałym opóźnieniem, że miał rację. Przez lata był solidnym ligowcem – najpierw w Górniku Zabrze, a następnie w Jagiellonii Białystok. W klubie z Podlasia zaczął wchodzić na coraz wyższy poziom. Pomógł mu fakt częstszego wystawiania na środku obrony, zamiast na pozycji defensywnego pomocnika – jako stoper spisywał się najlepiej.
W sezonie 2014/2015 imponował grą na tyle, że dostał szansę gry w podstawowej jedenastce reprezentacji Polski. W meczu z Gruzją (4:0) – w ramach eliminacji Euro 2016 – zastąpił pauzującego za żółte kartki Kamila Glika. Wystąpił u boku Łukasza Szukały, którego jednak wkrótce zastąpił. Co ciekawe, zajmie jego miejsce w kadrze Ankaragucu. Oby z lepszym skutkiem, bo 34-latek rozegrał w zespole ze stolicy Turcji tylko siedem meczów w ciągu półtora roku.
Od transferu do opaski kapitańskiej
Forma Pazdana nie umknęła działaczom Legii Warszawa, którzy po żmudnych negocjacjach sprowadzili go do siebie za 700 tysięcy euro. Okazało się to bardzo dobrą inwestycją, bo przez następne sezony kierował linią obronną stołecznego klubu. W rozgrywkach 2015/2016, pomimo problemów z kontuzją łokcia, rozegrał większość spotkań w pełnym wymiarze czasowym. Po przyjściu Stanisława Czerczesowa w październiku 2015 roku jego rola uległa wzmocnieniu – Rosjanin przekazał mu kapitańską opaskę.
To dało Pazdanowi dodatkowego "kopa". W decydujących spotkaniach rządził na boisku. Na potwierdzenie warto podać dwa spotkania z Lechem Poznań – w rundzie finałowej Ekstraklasy i w finale Pucharu Polski. Oba spotkania legioniści wygrali po 1:0. W meczu ligowym gol Aleksandara Prijovicia padł po znakomitym, agresywnym przechwycie Pazdana. W finale Pucharu Polski został wybrany MVP spotkania. Jego wkład w dublet był niezaprzeczalny.
Od niepewnego punktu do bohatera narodowego
Forma rosła, w końcówce eliminacji występował w podstawowej jedenastce kadry, ale wciąż nie przekonywał do siebie większości kibiców, którzy obawiali się obsady pozycji obok Kamila Glika. Po meczu kontrolnym z Holandią w Gdańsku, gdy rywale strzelili gola po jego błędzie, znalazł się w ogniu krytyki.
Wszystko odmieniło spotkanie fazy grupowej Euro 2016 z Niemcami na Stade de France (0:0). Po tym występie urósł do roli bohatera narodowego, nazywano go "ministrem obrony narodowej". Był jednym z najlepszych zawodników bardzo dobrze spisującej się reprezentacji Polski. Biało-czerwoni odpadli dopiero po serii rzutów karnych z Portugalią w ćwierćfinale. Po raz pierwszy, ale nie ostatni, o jego agresywnym stylu gry przekonał się Cristiano Ronaldo, który za wiele przy Pazdanie nie pograł.
Nie po raz pierwszy, bo wkrótce spotkał się z Portugalczykiem w Lidze Mistrzów. Mistrzowie Polski powrócili do elitarnych rozgrywek w katastrofalnym stylu – przegrali 0:6 z Borussią Dortmund. Potem ponieśli porażki w Lizbonie ze Sportingiem i w Madrycie z Realem. Te spotkania Pazdan ominął ze względu na kontuzję.
Debiut w LM wypadł wspaniale – po niezapomnianym boju Legia wyrwała punkt Królewskim, a ofiarność reprezentacyjnego obrońcy zapadła w pamięć kibiców. Po wpadce w Dortmundzie (4:8), klub ze stolicy pokonał 1:0 Sporting, rozgrywając swój najlepszy mecz ostatnich lat. Pazdan poczuł smak wielkiej piłki. W takich meczach czuł się jak ryba w wodzie, bo presja działała na niego w najlepszy możliwy sposób. Im większy napór przeciwników, tym lepiej. Wtedy mógł pokazać bezkompromisowy styl gry, agresję i zdecydowanie.
Myślami daleko od Warszawy
Z Legią zdobywał mistrzostwo Polski w każdym z sezonów, ale to gra w LM okazała się szczytem jego występów przy Łazienkowskiej. Zawodnikowi coraz częściej zaczęły się przytrafiać proste błędy, szczególnie w meczach z teoretycznie dużo słabszymi rywalami. Gołym okiem widać było, że nie potrafi się już na takie starcia odpowiednio zmotywować. Nie pomagały kolejne plotki o odejściu. Co okienko transferowe pojawiały się doniesienia o klubach, które rzekomo chciały Pazdana. Niektóre nazwy robiły wrażenie. Wśród zainteresowanych znaleźli się tureccy giganci – Besiktas i Galatasaray, a także grecki hegemon Olympiakos Pireus. Były zapytania z najmocniejszych lig – hiszpańskiej (Real Betis), niemieckiej (Ingolstadt), angielskiej (Newcastle), francuskiej (Bordeaux) i włoskiej (Cagliari).
Od liczby ofert można było dostać zawrotów głowy, ale zawsze coś stawało na drodze. Do Turcji, ze względu obaw o bezpieczeństwo, początkowo nie chciała przenosić się żona piłkarza. Przeszkodą stały się również wygórowane oczekiwania Legii, która chciała więcej, niż byli w stanie zaoferować potencjalni kupcy. Z biegiem czasu ofert pojawiało się coraz mniej, były coraz mniej atrakcyjne. "Prime time" Pazdana minął, a on zdawał sobie z tego sprawę. W oczach kibiców sprawiał wrażenie kapryśnego, nie identyfikował się zbytnio z klubem, co krytycy zaczęli mu wytykać po gorszych meczach. A te przytrafiały mu się ze zwiększoną częstotliwością, by wspomnieć tylko nieszczęsną rywalizację w eliminacjach Ligi Europejskiej 2017/2018 z Sheriffem Tyraspol. W 38. minucie rewanżu, gdy sytuacja mistrzów Polski była już trudna, otrzymał czerwoną kartkę za bezmyślny faul i niepotrzebne pretensje do sędziego.
Wielu sądziło, że to dla niego koniec przygody w Legii. W sezonie 2017/2018 drużyna grała przez długi czas bardzo słabo. Do obrony tytułu w lidze wystarczyła znakomita runda finałowa. W ciężkim momencie zespół się skonsolidował i Pazdan, jak się okazało po raz ostatni, pokazał w warszawskim klubie pełnię możliwości. W obecnych rozgrywkach stracił miejsce w składzie – Ricardo Sa Pinto nie widział go w pierwszej jedenastce. Siedzenie na ławce nie było na rękę zawodnika, ale i klubu, który nie zamierzał płacić bardzo wysokiej pensji rezerwowemu.
Tak dobry, jak ostatni mecz
Znaczenie tego powiedzenia piłkarze znają bardzo dobrze. Pazdana noszono na rękach po udanych występach, a po niepowodzeniach był jednym z tych legionistów, w którego uderzano najmocniej. Kibice, mający wątpliwości, czy Pazdan zapisał się pozytywnie w historii Legii, powinni spojrzeć na jego osiągnięcia – trzy mistrzostwa Polski, dwa krajowe puchary i awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Nie ulega jednak wątpliwości, że w jego przypadku "przespano" odpowiedni moment na pożegnanie się z klubem. Z filaru zespołu stał się ciężarem i wzbudzał wśród kibiców negatywne emocje niezdecydowaniem co do opuszczenia Legii.
Co dalej?
Transfer z Legii dokona się kilka okienek transferowych za późno. Zastanawia fakt, że piłkarz przenosi się do mającego ostatnio duże problemy z płynnością finansową Ankaragucu. Reprezentujący go Mariusz Piekarski na łamach "Przeglądu Sportowego" zapewnił jednak, że przyszłość Pazdana została zabezpieczona. Część wynagrodzenia ma dostać z góry, a pensja ma być wyższa nie tylko od tej, jaką otrzymywał w Legii, ale i od pieniędzy, jakie zarabia większość polskich piłkarzy w Serie A.
– Pozostanie w Legii na kolejne pół roku to byłby samobój. Michał był daleko w hierarchii trenera Sa Pinto, kolejne miesiące bez gry mocno utrudniłyby mu wyjazd za granicę – dodał Piekarski. Pazdan unika zatem kolejnego samobója i pomimo że nie odszedł w odpowiednim momencie, to transfer zrobi dobrze zarówno jemu, jak i Legii. Mistrzowie Polski pieniędzy na tym nie zarobią, ale zaoszczędzą środki, które musieliby wypłacać zawodnikowi. A co z przyszłością w reprezentacji? Przy tak grającym w Southampton Janie Bednarku oraz Kamilu Gliku, będącym wciąż pewnym punktem kadry, trudno myśleć o powrocie do pierwszej jedenastki. Tym bardziej, że Jerzy Brzęczek nie powołał go na żadne z dotychczasowych zgrupowań. Ostatni mecz Pazdana w reprezentacji to spotkanie z Kolumbią na mistrzostwach świata.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (971 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.