| Piłka nożna / Reprezentacja U21
No i mamy drugie z zwycięstwo w mistrzostwach Europy U21. Mecz z Włochami (1:0) przejdzie do historii. Co zapamiętamy z tego spotkania?
1. Uśmiech Grabary i zdziwienie Chiesy
Kamil Grabara zaliczył fantastyczne spotkanie. Pamiętacie zdziwienie Federico Chiesy w 52. minucie spotkania? As Fiorentiny uderzył bez namysłu, z woleja. Mocno, precyzyjnie. Idealnie. No, to musiał być gol. Chiesa pewnie już w myślach fetował bramkę. Jego ojciec, Enrico, gole Polakom strzelał pasjami. W europejskich pucharach strzelił polskim drużynom aż siedem goli. No cóż, syn jeszcze musi poczekać, bo w środowym meczu Grabara w fenomenalnym stylu obronił jego uderzenie. Młody Chiesa jeszcze długo stał i zastanawiał się, jak to możliwe, że piłka nie wpadła do siatki. A Grabara? Po każdej kolejnej interwencji prezentował swój firmowy, jakby nieco znudzony uśmiech. Ten uśmiech musi drażnić rywali, bo mówi dokładnie tyle: ″Co, tylko na tyle was stać?″.
2. Taktyczne mistrzostwo
Przed meczem na planszy prezentującej ustawienie polskiego zespołu mogliśmy zobaczyć, że zagramy trójką środkowych obrońców. Ale tak nie było. Krystian Bielik dość szybko przesunął się do pomocy. Jako chyba jedyny piłkarz w naszej drużynie dostał sporo swobody od trenera Czesława Michniewicza. Chodziło o to, by poruszał się wedle uznania, bo piłkarz Arsenalu dobrze czyta grę i wie, gdzie będzie najbardziej potrzebny. Pozostali piłkarze biało-czerwonych poruszali się jak na smyczy. Gdy piłkę przejmowali Włosi, nasi piłkarze od razu formowali dwie linie, dwie zapory – czwórka obrońców, przed nimi pięciu pomocników. Włosi – mistrzowie taktyki – zostali pokonani przez swoją własną broń. Patrzenie na ich rosnące zdenerwowanie bardzo nas bawiło.
3. Wybijanie z rytmu
Około 70. minuty wydawało się, że przed nami bardzo trudne chwile. Włosi próbowali zamknąć nas w naszym polu karnym i kilka razy im to się udało. Później jednak, w samej końcówce, nie potrafili zepchnąć nas do rozpaczliwej defensywy. To prawda, po długich wybiciach piłki, zbyt często i zbyt szybko ją traciliśmy, jednak potem i tak udawało nam się wybijać Włochów z rytmu. To nie był futbol, jaki chce oglądać postronny widz. Akcenty były bardzo mocno rozłożone na defensywę. No cóż, trudno. Dla nas liczył się efekt końcowy. Niby w piłce młodzieżowej to nie jest najważniejsze, ale w kategorii U21 nie mówimy już o dzieciach. Ci piłkarze muszą umieć wygrywać. Nawet jeśli czasem wiąże się to z taką grą jak wczoraj.
4. Wydolność Orłów
Z pewnością nie możemy narzekać na przygotowanie fizyczne naszych piłkarzy. Przez 90 minut skrupulatnie wykonywali założenia trenera, a nawet w doliczonym czasie gry były siły, by urwać się, uciec do przodu. Zaimponował choćby Sebastian Szymański. W samej końcówce popędził do przodu, a akcja Polaków zakończyła się wrzutem z autu na połowie Włochów. Niby nic, ale w tej fazie meczu, który przypominał partię szachów, to był całkiem niemały sukces. Choć na chwilę udało się przenieść grę na połowę rywali i zyskać kilkadziesiąt sekund.
5. Wielka radość naszych piłkarzy
Po ostatnim gwizdku sędziego na murawie rozpoczęła się wielka feta. Ludzie Michniewicza stanowią drużyną na boisku i poza nim. Spójrzmy, co działo się w szatni.
A my w szatni ŚPIEWAMY tak! 😍🎶
— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) 19 czerwca 2019
_______#ITAPOL 🇮🇹🇵🇱 0:1 pic.twitter.com/kTSCDqkhm0
6. Pieniądze nie grają
Przed turniejem pisaliśmy, że to jedno z najważniejszych celów przed ekipą Michniewicza. Zniwelować różnicę w umiejętnościach. Sam Chiesa wart jest więcej niż cała podstawowa jedenastka Polaków na to spotkanie. W trakcie meczu można było zobaczyć, dlaczego. To on był najgroźniejszym piłkarzem Włochów. Po przerwie mieliśmy jeszcze sporo problemów z Moise Keanem, a jednak na koniec pieniądze trzeba było wcisnąć głęboko do kieszeni. Piłka nożna jest pięknym sportem, nawet jeśli czasem trzeba zagrać brzydko. Umówmy się, przecież większość kibiców uważała, że dziś nasi piłkarze szykować się będą do meczu o honor. Tym czasem gramy o awans na igrzyska olimpijskie!