O zdjęcia zabiegali najważniejsi oficjele świata. Dostarczała emocji na bieżni i poza nią. Do Ireny Kirszenstein-Szewińskiej porównywano największe gwiazdy lekkiej atletyki. 24 maja legendarna lekkoatletka obchodziłaby urodziny.
– Zostałem sam w domu. Nie jest łatwo. To przykra historia. Cały czas myślę o tym, co się wydarzyło. Za bardzo nie wiem, jak się z tego wyzwolić. W Bydgoszczy wpadli na pomysł, by robić memoriał Irenki. Mam nadzieję, że co dwanaście miesięcy będzie w kalendarzu. Taka impreza upamiętnia jej medale, zwycięstwa i statystyki. Niestety, to wszystko już za nami. Zawsze była bardzo pogodna. Chciała wszystkim pomóc. Nie miała wrogów. Pasowało do niej określenie "Wielka Dama". Pod koniec życia, kiedy wszystko wyglądało na to, że jest w porządku, nastąpił niespodziewany zwrot. W czwartek poczuła się źle. Zmarła w piątek wieczorem – mówi łamiącym się głosem mąż Janusz.
W postrzeganiu Szewińskiej nie zmieniło się jednak niemal nic. Najczęstsze określenia to: "niesamowita", "niepowtarzalna", "niezapomniana". Przez lata budziła zainteresowanie. Jej twarz kojarzono w najdalszych zakątkach świata. MKOL może mówić o dużym szczęściu, że miała tyle ambicji i sił, by tak dbać o promocję lekkoatletyki.
Walczyła o powrót koleżanki Ewy, gdy ta została "ściągnięta" z bieżni w 1967 roku na wniosek NRD i ZSRR. Wyrok brzmiał: nie jest "czystą kobietą". Gdy dziennikarze poruszali ten temat, pani Irena powtarzała jak mantrę. – Ewa jest kobietą. Ma piersi, zachowuje się kobieco.
Komplikacjom nie było końca. Po aferze Kłobukowskiej była wpadka w biegu sztafet podczas igrzysk olimpijskich w Meksyku w 1968 roku. Tam w półfinale 4x100 metrów Szewińska upuściła pałeczkę. Nie było szans na medal. W kraju nie pozostawiono na Niej suchej nitki. Wytykano, utrzymywano nawet, że celowo upuściła pałeczkę, bo ma żydowskie pochodzenie. To popsuło atmosferę w kadrze. Na szczęście po latach się to zmieniło.
Andrzej Person (dziennikarz sportowy):
Dopiero po bliskim poznaniu znikał dystans. Musiała kogoś dobrze poznać. Okazywało się wtedy, że ma duże poczucie humoru. Była sympatyczna i bardzo pomocna. Obraz osoby wyniosłej? Nieprawdziwy. Niektórzy mogli odnosić wrażenie, że jest niemiła, ale nic z tych rzeczy. Miała pragmatyczne podejście do życia.
Na pytanie: "Który z medali jest najważniejszy?", odpowiadała: "Najważniejsze, że wygrałam w Poczdamie z Renate Stecher!". W NRD mówiło się, że na tym terenie nie da się wygrać. Irena po raz kolejny coś sobie udowodniła. Trzeba pamiętać, że jest jedyną zawodniczką, która wygrywała w pięciu różnych konkurencjach. Mogła biegać kilka razy dziennie. Miała niesamowity organizm.
Na co dzień wymagała dużo od siebie i innych. Cechowała ją dokładność i pedantyczność. Podczas treningów trzymała się planu. Efektem były medale najważniejszych imprez. Miała niespotykany często upór w dążeniu do doskonałości.
Kiedy działała w polskich i międzynarodowych władzach pozostawała miła i uśmiechnięta. Jeśli ktoś miał prośbę, spełniała ją chętnie. Mogła niemal wszystko. Pierwsza "Dama Sportu" miała bowiem inne prawa. Nawet najważniejsi oficjele chcieli mieć z nią zdjęcia. Pewnego razu zdarzyła się rozmowa z… Władimirem Putinem. Powiedział do Niej: "My jesteś krajanie!". Była zdziwiona. A ktoś powiedział prezydentowi Rosji, że tak on urodziła się w Petersburgu, wtedy Leningradzie.
Do końca była rozpoznawalna w każdym zakątku świata. Do końca lubiła sport. Bywała na mityngach. Pozostawała aktywna podczas igrzysk olimpijskich. Uwielbiała Międzyzdroje. Najchętniej przebywała bowiem w kraju. W nim też odeszła. Nigdy się nie poddała. Do ostatnich dni była bardzo energiczna. Miała pełno planów. Nawet tak ciężka choroba nie pozbawiała Jej uśmiechu. Taką zapamiętajmy…
Włodzimierz Szaranowicz (legenda Telewizji Polskiej)
Gdy przegrała natychmiast żądała rewanżu. Miała niesamowitą, energię, pasję zwyciężania. Cztery lata po Tokio Irena jest gwiazdą. Widzimy jak po Muranowie... jeździ skuterem z Januszem Szewińskim. To było coś, co przyciągało. Z jednej strony wszyscy byli blisko, ale z drugiej strony był dystans. Jak nagrywałem z nią pierwszy wywiad, Montreal 1976, to czułem dystans. Nasze relacje z czasem stały się bardzo ciepłe.
Pamiętam jak na warszawskiej Polonii ćwiczyła charakter. Pojedynek z 1977 roku pamiętam jako niezwykłe starcie z Koch. Pojedynek największej gwiazdy lekkiej atletyki ze wschodzącą gwiazdą. Niemka potrafiła dokonywać cudów, ale tego biegu nie potrafiła wygrać.
Była Wielką Damą. Spotykała najsłynniejsze postaci. Cesarz, prezydenci, premierzy. Miałem kilka razy okazję być w pomieszczeniu VIP. Ona była przez wszystkich adorowana. To postać, która rodzi się raz na sto lat. Pamiętam też 1999. Jesteśmy w Seulu, gdzie Polska stara się o igrzyska. Wśród kandydatów Zakopane. Juan Antonio Samaranch powiedział wtedy, że Polska nie ma lepszego ambasadora niż Irena. Miała wielką zdolność lobbowania. On musiał ją przyjąć do komitetu olimpijskiego, bo wiedział, że to MKOl na tym skorzysta.
1
3:24.34
2
3:24.89
3
3:25.31
4
3:25.68
5
3:25.80
6
3:32.72
1
7.01
2
7.02
3
7.06
7.07
5
7.10
6
7.10
7
7.12
8
7.14
1
4922
2
4826
3
4781
4
4751
4569
6
4487
7
4455
8
4413
9
4400
10
4362
11
4357
12
4277
13
4181
-
1
20.69
2
19.56
3
19.26
4
19.11
5
18.91
6
18.89
7
18.67
8
18.41
1
8:52.86
2
8:52.92
3
8:53.42
4
8:53.67
5
8:53.96
6
8:54.60
7
8:55.62
8
8:57.00
9
9:04.90
9:06.84
11
9:07.20
-
1
1.99
2
1.95
3
1.92
4
1.92
5
1.92
6
1.89
6
1.89
8
1.85
9
1.80
1
3:04.95
2
3:05.18
3
3:05.18
4
3:05.49
5
3:05.83
6
3:08.28
1
1:44.88
2
1:44.92
3
1:45.46
4
1:45.57
5
1:45.88
6
1:46.47
1
7:48.37
2
7:49.41
3
7:50.48
4
7:50.66
5
7:51.46
6
7:51.77
7
7:55.83
8
7:55.83
9
7:56.41
10
7:56.98
11
7:57.18
12
7:59.81
1
2:11.42
2
2:12.20
2:12.59
4
2:12.65
5
2:14.24
6
2:14.53
7
2:14.58
8
2:15.91
9
2:16.10
10
2:17.83
11
2:19.29
12
2:22.28
13
2:23.00
-