{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Piłka w koszu. Kumulacja
Jerzy Chromik /
Nie da się napisać, że 52 lata temu wrzucono tę dyscyplinę na dno kosza naszego sportu. Trafiła tam trochę później, kręcąc się dość długo po obręczy. Na pewno nie została zapomniana, bo przecież kochano ją jeszcze w latach 90., gdy Włodek Szaranowicz nocami gromadził młodych przed telewizorami krzycząc – hej, hej tu NBA!
Pamiętam jak przez mgłę, gdy ktoś w Polskim Związku Koszykówki wpadł na przewrotny pomysł, by dać naszej koszykarskiej kadrze Amerykanina. Pomyślałem – eksperyment jak eksperyment. Kanadyjczyk przy hokeistach lodowych też nie dawał gwarancji, że przestaniemy przewracać się na krążku. Spróbować jednak zawsze warto.
I ta drużyna prowadzona przez Mike’a Taylora, nie prosząc o łaskę Gortata i Lampego, wydostała się z kosza przeznaczenia. Najpierw zaskoczyła Chorwatów w eliminacjach i mogła uczyć się pojedynczych zwrotów ze słownika polsko – chińskiego. Po losowaniu wyszło, że gospodarze widzieli nas w "swojej" grupie, nie spodziewając się większych kłopotów.
Zespół Amerykanina postanowił skorzystać z "szybkiej ścieżki turnieju" i po wyrwaniu przez Ponitkę piłki jednemu z miliarda czterystu milionów Chińczyków znalazł się w szesnastce najlepszych drużyn globu z trzema zwycięstwami. Wystarczyło ograć Rosję, by popłakać się ze szczęścia. Ósemka, z szansami na Tokio! Cukier na serca, nie tylko torunian…
Napisałem na Twitterze: "Zamknąłem już oczy, ale nadal widzę twarz wzruszonego naszego reprezentanta Aarona Cela mówiącego, że zwyciężyli Rosję, choć grają tylko w koszykówkę, o której tak mało wiedzą rodacy...”. To była pięknie skomponowana mieszanka dumy i żalu zarazem. Wiedzieli, że wyszli z zaścianka polskiego sportu, ale zrobili więcej niż…
No właśnie – kto? Kalendarz tak chciał, że wrzesień przyniósł kumulację gier, nie tyle losowych, co zespołowych. Grały siatkarki, koszykarze i piłkarze obunożni. Panie były w czwórce najlepszych na Starym Kontynencie, ludzie Taylora otarli się o najlepszą czwórkę globu pod koszami Szanghaju, a piłkarze przegrali ze Słowenią, która nie chciała uwierzyć w szczęśliwą rękę Brzęczka w eliminacjach EURO 2020.
Amerykanin trafił jakoś do umysłów i serc Polaków, nie powtarzając im – próbujcie! Nagle im w głowach coś przeskoczyło i wybrańcy trenera pokazali, że w sporcie pojęcie outsidera jest dość umowne. Nikt nas nie znał – podkreślali w kolejnych wywiadach przed kamerami. Na szczęście każdy z nich wiedział na co stać kolegę.
I to wystarczyło, by przez połowę września w polskich szkołach mówiono o koszykówce. I nagle wielu uczniów miało ochotę dłużej porzucać do kosza po ostatniej lekcji wuefu. Nawet trafiali za trzy. Bez komputerów i smartfonów…