| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
To będzie trudny mecz dla Wisły Kraków. Biała Gwiazda jedzie na mecz z Lechem Poznań porozbijana kadrowo. – Musimy zacząć punktować, bo nikt nie chce spadku z Ekstraklasy – mówi Vullnet Basha. Transmisja meczu w sobotę od 17:10 w TVP2, TVPSPORT.PL i aplikacji mobilnej TVP Sport.
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – W niedzielę zagrałeś po raz czwarty w derbach Krakowa i poniosłeś pierwszą porażkę. Boli?
Vullnet Basha: – To smutna sprawa tym bardziej, że moim zdaniem kontrolowaliśmy grę. Cracovia miała dwie, trzy sytuacje wynikające z naszych błędów. Nie spodziewałem się tej porażki, tym bardziej, że nasi fani stanęli na wysokości zadania. Już dwa tygodnie przed meczem wykupili wszystkie bilety, więc oczekiwaliśmy po tym meczu znacznie więcej. Prawda jednak jest taka, że praktycznie nie mieliśmy czystych okazji do zdobycia gola. W ostatniej fazie akcji brakowało nam jakości, a Cracovia wykonała w tym meczu kawał dobrej roboty.
– W zespole Cracovii prym wiedzie ostatnio Janusz Gol, na którego wpadałeś w środkowej strefie.
– Trzeba przyznać, że Janusz rozegrał dobry mecz. Uważam, że to jedyny zawodnik Cracovii, którym w tym spotkaniu zagrał bardzo dobrze. Lopes, van Amersfoort – ich udało nam się kontrolować, ale Gol jest teraz w dobrej formie.
– A jak dziś oceniasz swoją formę?
– Okres przygotowawczy miałem całkiem udany, ale tuż przed startem ligi wypadłem na 10 dni z treningów. Wróciłem na dwa mecze i znów uraz. Po dwóch tygodniach wznowiłem treningi, ale doszło do tego za wcześnie, naciągnąłem ścięgno i znów wypadłem na dwa tygodnie. Wróciłem na mecz z Koroną i teraz czuję się już lepiej. To jeszcze nie jest sto procent, ale trzy mecze z rzędu pozytywnie wpłynęły na moją formę.
– Co się dzieje z Wisłą? Wyglądacie na uzależnionych od Pawła Brożka, ale on nie będzie żył wiecznie.
– To co on robi to jest szalone. Nikt się tego po nim nie spodziewał. W tej chwili jest naszym najlepszym, najważniejszym zawodnikiem. Gdy zszedł z boiska w trakcie meczu w Płocku nasza gra mocno straciła na jakości. W derbach było tak samo. Tu nie chodzi tylko o jego umiejętności, ale też o charakter. Lubię takich piłkarzy. Paweł to dobry, mądry zawodnik. Ma wszystko, mam tylko nadzieję, że będą omijały go kontuzje.
– Jesteś w Wiśle od dwóch lat. To najtrudniejszy moment?
– Tak. Remis z Koroną, potem dwie niespodziewane porażki, wreszcie przegrana w derbach. W jednym z najważniejszych meczów sezonu. Nie jest łatwo, ale szkoda marnować czas na szukanie wymówek. Mamy swoje problemy, kilku zawodników nie może grać, a nam pozostaje skupić się na pracy. Musimy iść do przodu.
– Da się to porównać z poprzednim sezonem, gdy klub walczył o przetrwanie? Kiedy było gorzej, wtedy czy teraz?
– Nie chcę tak do tego podchodzić, ale wtedy nawet, gdy nie dostawaliśmy pieniędzy, na boisku wyglądaliśmy bardzo dobrze. Każdy dawał z siebie wszystko, wspólnie walczyliśmy i wyniki były znacznie lepsze. To nie był ideał, ale było OK. Ostatni miesiąc jest bardzo trudny. W czterech meczach zdobyliśmy tylko jeden punkt, a to zdecydowanie za mało. Pora to nadrobić.
– Jakub Błaszczykowski znów nie jest w stanie pomóc wam na boisku. Traktujesz go bardziej jako kolegę z zespołu czy jak prezesa?
– Spokojnie, Kuba to kolega z zespołu, ale mam do niego wielki szacunek za to, co zrobił dla klubu. Gdyby nie on pewnie nie byłoby tej rozmowy. Wielki szacunek i podziękowania za to, co robi. Gdy przyszedł do Wisły, zmieniło się praktycznie wszystko. W szatni też chciał każdemu pomóc, nawet najmłodszym graczom. To coś niesamowitego.
– Zeszłej zimy nie wiedziałeś co robić, czy warto zostać w klubie. I nagle pojawia się Kuba. Pomyślałeś wtedy, że z Wisłą musi być dobrze?
– Dokładnie tak było. Jak tu się pojawił to wszyscy uznali, że to co się zdarzyło za kadencji poprzedniego zarządu jest już skończone. Kuba nie był w stanie zmienić wszystkiego, ale zmienił bardzo dużo. Chapeau bas.
– A jak bardzo brakuje go na boisku?
– To topowy piłkarz. Ma dużo jakości, świetnie rozwiązuje sytuacje jeden na jeden, ma dobre dośrodkowanie i potrafi zrobić różnicę w ostatnim, najważniejszym momencie akcji. Brakuje nam go bardzo. Gdyby był na boisku z Cracovią ten mecz potoczyłby się zupełnie inaczej. Z nim w składzie wskakujemy na inny poziom i wszystko jest dla nas łatwiejsze.
– Odejdźmy na chwilę od Wisły. Twój brat Migjen właśnie zmienił klub i padło na egzotyczny kierunek. Z Arisu Saloniki przeniósł się do Melbourne Victory.
– W Grecji zaliczył dobry sezon, ale ta liga jest specyficzna i ludzie też. Migjen wpadł w kłopoty, klub nie płacił mu pieniędzy, więc zdecydował się na rozwiązanie kontraktu i wtedy pojawiła się możliwość przeprowadzki do Australii. Cieszę się, bo uważam, że zasłużył na taką szansę. To być może ostatnie takie wyzwanie w jego karierze, przecież ma już 32 lata.
– Nie próbowałeś skaperować go do Wisły?
– Proponowałem mu taki ruch, a on faktycznie brał to pod uwagę. Dostał jednak ofertę z Melbourne i nie chciał czekać do grudnia, by przenieść się do Wisły. Teraz jest jeszcze w Szwajcarii, bo oczekuje na australijską wizę. Obejrzał derby, a do Melbourne poleci w sobotę albo niedzielę.
– W wywiadzie dla ″Dziennika Polskiego″ powiedziałeś, że chciał ci pomóc próbując namówić selekcjonera reprezentacji Albanii, by znalazł miejsce także dla ciebie.
– Tak, ale ja nie chcę jechać na zgrupowanie z powodu brata. Chcę na to zasłużyć. Brat często mówi: ″Dobrze ci idzie w klubie, pogadam z selekcjonerem″. Odpowiadam, by tego nie robił, bo to nie jego zajęcie. Przecież selekcjoner wie o moim istnieniu. Chcę by mnie powołał, gdy uzna, że jestem mu potrzebny. Jeśli miałbym jechać na zgrupowanie kadry jak na wycieczkę to to nie ma sensu. Wolę zostać w klubie.
– Twój syn też będzie defensywnym pomocnikiem jak tata i wujek?
– Nie wiem. Ma dopiero sześć lat, więc za wcześnie o tym mówić. Kocha futbol i kocha Wisłę. Chciałbym, aby został piłkarzem, ale nie będę go naciskał. Czasem oglądam jego treningi w akademii Wisły i myślę sobie, że jest w nim pewna jakość, ale wiem, że na razie to tylko zabawa. Co ciekawe, jest lewonożny.
– Podczas gry w Sionie spotkałeś się z Gennaro Gattuso, o którym spekuluje się, że wróci na stanowisko trenera AC Milan. Dobry pomysł?
– Po pierwsze to nie wiem, dlaczego go wyrzucili. W poprzednim sezonie szło mu dobrze. Może jego Milan nie był idealny, ale byłem pozytywnie zaskoczony. Potem przytrafiły mu się dwa, trzy słabsze mecze i został zwolniony. Uważam, że to błąd i mam nadzieję, że wróci. Za jego kadencji na pewno grali lepiej niż teraz. Obecnie nie mam z nim kontaktu, ale jakbym był w Mediolanie to na pewno byśmy poszli na kawkę. Gdy przychodził do Sion spodziewałem się, że zaraz po treningach będzie szybko uciekał do domu, a było zupełnie inaczej. Zostawał w klubie, by napić kawy, pogadać, zjeść coś razem. Byłem nim bardzo zaskoczony. To podobny charakter co Wasyl, Kuba czy Broziu. Piłkarze, którzy grali na wysokim poziomie to naprawdę fajni ludzie.
– Wróćmy więc do Wisły, bo przed wami bardzo trudny mecz z Lechem.
– Będzie bardzo ciężko, jednak jedziemy tam, by wygrać. Brakuje nam kilku zawodników, ale są inni. Nadal jesteśmy w stanie osiągać dobre wyniki.
– Prezes Wisły Piotr Obidziński przyznał niedawno, że spadek Wisły z Ekstraklasy byłby równoznaczny z końcem klubu.
– Stawka faktycznie jest duża, znamy sytuację finansową klubu. Nikt nie chce spadku, więc to teraz czas, by wspólnie walczyć. Wszyscy musimy trzymać się razem – piłkarze, trenerzy i fani, którzy są fantastyczni. W ten sposób damy radę.
– Jak realnie oceniasz ryzyko spadku?
– Mamy dobrych graczy i jeśli wszyscy będą zdrowi, możemy zrobić coś fajnego. Super byłoby osiągać takie wyniki jak choćby w pierwszej części poprzedniego sezonu.
– Rozmawiamy po angielsku, choć jeszcze niedawno udzielałeś wywiadów tylko po hiszpańsku.
– Podciągnąłem się w angielskim, bo w drużynie jest teraz tylko dwóch Hiszpanów. Z kolegami, trenerami i pracownikami klubu rozmawiam po angielsku. Próbowałem uczyć się waszego języka, ale to było bardzo trudne. Trochę rozumiem, ale za mało, chciałbym więcej. Najgorsze dla mnie jest to, że język polski nie jest w żaden sposób podobny do języków, które znam. Czasami próbuję się z kimś dogadać po polsku, ale bez pomocy rąk by się nie obyło.