| Inne

Dorota Banaszczyk, mistrzyni świata w karate: warunki do treningów to śmiech na sali

Dorota Banaszczyk podczas walki (fot. Getty Images)
Dorota Banaszczyk podczas walki (fot. Getty Images)

Rok temu Dorota Banaszczyk osiągnęła historyczny sukces, zdobywając pierwszy złoty medal mistrzostw świata dla polskiego karate. W rozmowie z TVPSPORT.PL opowiada o tym jak wyszła z długów i dlaczego zdobycie medalu na igrzyskach może być łatwiejsze od… zakwalifikowania się na nie.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Mateusz Górecki, TVPSPORT.PL: – Wracasz jeszcze myślami do wydarzeń z Madrytu?
Dorota Banaszczyk: – To takie przeżycia, które na stałe zostają w pamięci. Jeżdżąc cały czas na turnieje, które nawet nie zawsze wychodzą, zawsze mam w głowie myśl, że jestem mistrzynią świata i mogę osiągnąć wiele. Nie zawsze idzie jednak tak, jakby się chciało. Złoto mistrzostw świata będę wspominała zawsze, bo to najważniejszy medal w mojej karierze. Tak naprawdę ciągle przeżywam tamte chwile. Osiągnęłam sukces, który z uwagi na zamieszanie w związku, wydawał się być niemożliwy. Dokonałam tego bez żadnych środków i pomocy, jedynie z trenerem i wąską grupą ludzi, która we mnie wierzyła.

– Medal wywrócił twoje życie do góry nogami?
– Teraz mogę liczyć na sponsorów, których wcześniej nie miałam. Za to firmom wspierającym mnie bardzo dziękuję, bo mając świadomość wparcia sponsorów wiem, że nie jestem sama. Bardzo to doceniam i zawsze jak tylko mogę, chwalę się tym, między innymi na moim koncie na Facebooku. Dzięki sponsorom mogę spełniać marzenia. To jest największa zmiana. Za te środki opłacam siebie i trenera, dzięki czemu nie muszę się martwić o kwestie finansowe. Nie mam już psychicznego obciążenia, że pojadę na zawody i nie będę miała za co wrócić. Jeśli chodzi o organizację wyjazdów niestety wciąż nic się nie zmieniło. Zdobyłam złoto mistrzostw świata, a po drodze były jeszcze inne sukcesy, jak choćby moje srebro Premier League w Paryżu. Zawodnicy z polski zdobyli też trzy medale mistrzostw Europy w Aalborgu i dwa na mistrzostwach świata juniorów i kadetów w Chile. Dalej nie ma jednak pomocy ze strony związku. Wiele kwestii wciąż pozostaje na głowach zawodników.

– Czyli skupienie się wyłącznie na treningach jest niemożliwe?
– Nie chodzi tu o kwestie sponsorów, bo Ci mnie wspierają i jestem im ogromnie wdzięczna. Przed wyjazdami na zawody przeglądam jednak internet i szukam najlepszych ofert hoteli i lotów. Nie wydaje mi się, żeby w tych najbardziej popularnych sportach zawodnicy zastanawiali się, czy polecą na jakiś turniej czy nie. Ostatnio byliśmy na zawodach w Rosji i musiałam zająć się różnymi sprawami, w tym chociażby zgłosić się do startu. Nie udało się jednak zgłosić trenera, minął termin i trzeba było kombinować, żeby trener został dopisany i był ze mną na zawodach. To nie są zbyt komfortowe sytuacje. Szczerze mówiąc nie wiem kiedy to się unormuje. Nie jestem w zarządzie związku i nie wiem, co tam się dzieje.

– Medal przyniósł też dużo większe oczekiwania...
– Zawsze jest ta świadomość, że jeśli ktoś daje mi pieniądze, oczekuje czegoś w zamian. Na szczęście ludzie którzy mnie wspierają rozumieją sport i wiedzą jak nieprzewidywalne jest karate. Gdybym miała obstawiać wyniki jakiejś dyscypliny, to karate znalazłoby się na samym końcu. Praktycznie w każdych zawodach inne zawodniczki stoją na podium. Wyjątkiem jest Ukrainka Andżelika Terliuga, która w mojej kategorii ciągle zdobywa medale. Nie wyszły jej tylko mistrzostwa świata.

Dorota Banaszczyk (fot. instagram)
Dorota Banaszczyk (fot. instagram)

– Zauważyłaś, że rywalki podchodzą do ciebie z większyn respektem?
– Szczerze mówiąc nie przywiązuję do tego większej uwagi. Staram się robić to, co do tej pory i walczyć tak, jak wcześniej. Nie zważam na to, jakie podejście ma do mnie zawodniczka. Skupiam się na sobie i staram się zrobić wszystko jak najlepiej i wygrać.

– Rozgłos po sukcesie w Madrycie nie był męczący?
– Nie powiedziałabym, że to był męczący. Miło, że zostałam zauważona i doceniona. Nigdy wcześniej nie znajdowałam się w blasku fleszy, więc fajnie było poczuć się w miarę rozpoznawalnym sportowcem. To nie jest oczywiście piłka nożna albo siatkówka, ale mimo wszystko ludzie słyszeli o nazwisku Banaszczyk i znali moje osiągnięcia. W pewnym momencie ta popularność poszła trochę w złą stronę, ale dzięki temu moja sytuacja uległa poprawie. Kiedy wszyscy dowiedzieli się, jak wygląda nagroda dla mistrzyni świata i sprawa została nagłośniona, pojawiła się pomoc. Teraz nie muszę narzekać na kłopoty finansowe.

– Spore zamieszanie wywołała twoja wypowiedź o Annie Lewandowskiej.
– Wszystko było ujęte właściwie, jeśli chodzi o moje podejście do innych odmian karate, ale to zdanie zostało wyciągnięte z kontekstu. Sama czytałam ten artykuł z niesmakiem. Nie taki był mój przekaz, popełniłam błąd nie biorąc tekstu do autoryzacji i wyszło, jak wyszło. Teraz może nie będę już poruszała tematu tych rodzajów karate, których nie uprawiam. To chyba nie moja rola, żeby uświadamiać ludzi.

– Spotkałaś się z hejtem, skierowanym w twoją stronę?
– Nie było przykrych sytuacji. Jedynie po wywiadzie, w którym niezbyt ładnie wypowiedziałam się o innych odmianach karate, dostałam dwie lub trzy krytyczne wiadomości. Kulturalnie na nie odpowiedziałam i udawało się dojść do porozumienia. Nie było większych zgrzytów. W internecie oczywiście pojawiały się różne komentarze, ludzie mniej lub bardziej próbowali mi dogryźć, na przykład, że mam dziwne brwi. Śmieję się z tego i nie czytam, co o mnie piszą. To nic nie wnosi do mojego życia.

– Coraz bliżej do zamknięcia rankingu olimpijskiego. Widzisz szanse na awans?
– Jestem w tej chwili szósta lub siódma. Staram się sama nie śledzić rankingów, bo to bywa czasami deprymujące, kiedy widzi się swoje nazwisko na niższej pozycji. Zazwyczaj to trener kontroluje tę klasyfikację, podlicza punkty. Z tego co mówił wciąż jest szansa na awans z rankingu. Trzeba jednak zaliczać dobre starty w turniejach i wtedy będzie można liczyć na kwalifikację. To jednak bardzo wymagające zadanie, bo moja kategoria będzie połączona na igrzyskach z lżejszą. Tym samym z rankingu awansują dwie zawodniczki z wagi do 50 kilogramów i dwie z mojej, do 55 kilogramów. Zdobycie przepustki z rankingu jest zatem szalenie trudne. Nie ma chyba innej sztuki walki, w której obowiązywałyby takie zasady. Awans wywalczy zapewne Ukrainka Terliuga, a pozostałym pozostaje walka o drugie miejsce, które zajmuje teraz Tajwanka. Strata punktowa nie jest duża, ale będą potrzebne medale turniejów Premier League i A Series.

Dorota Banaszczyk (fot. Getty Images)
Dorota Banaszczyk (fot. Getty Images)

– Połączenie wag jest korzystne dla lżejszych czy cięższych zawodniczek?
– Każda kategoria rządzi się swoimi prawami. Dziewczyny z -50 są na pewno niższe, ale też szybsze i zwinniejsze. Nie da się jednoznacznie powiedzieć kto jest w lepszej sytuacji. Na co dzień walczymy w swoich kategoriach i taktyka na treningach jest ustawiana pod zawodniczki z mojej wagi. Trzeba będzie przyjrzeć się lżejszym zawodniczkom i sprawdzić, jak należy z nimi walczyć.

– Ostatnio nie udało się stawać na podium. To efekt słabszej formy?
– Jeśli chodzi o treningi, to nic się nie zmieniło. Na pewno w ostatnich startach brakowało trochę szczęścia. W Chile przegrałam w ćwierćfinale, a moja rywalka odpadła w kolejnej rundzie i nie mogłam wystartować w repasażach. Taka sama sytuacja była w Tokio, kiedy w ćwierćfinale nie sprostałam Jennifer Warling z Luksemburga i odpadłam, bo jej nie udało się wejść do finału. Oczywiście trzeba liczyć na siebie, a nie na to, że rywalka "pociągnie" mnie dalej. Zawsze warto jednak trzymać się takiej na nadziei. Szczególnie dobijające były igrzyska europejskie w Mińsku. Tam w fazie grupowej jedną walkę wygrałam, a dwie zremisowałam. Przy takim samym bilansie awans do półfinału uzyskała Niemka, a ja musiałam czekać na wynik pojedynku zawodniczek z Luksemburga i Białorusi. Białorusinka prowadziła 3:1, co dałoby mi wyjście z grupy. Wykonała jednak niedozwolony "nokaut" i została zdyskwalifikowana. Tym samym nie zdobywając żadnego punktu przez całe kwalifikacje dostała szansę na walkę o medal, do której ze względu na zdrowie i tak nie mogła wyjść. Cała ta sytuacja wydaje mi się nieporozumieniem. Z jednej strony dodało mi to "kopa", ale byłam rozczarowana. Miałam już w ręku co najmniej brązowy medal, a następna szansa będzie dopiero za cztery lata.

– Jeśli nie uda się awansować z rankingu, pozostanie jeszcze druga szansa.
– Tak, pozostanie turniej kwalifikacyjny. W nim nie będzie jednak dużo łatwiej. Nie wystartują w nim tylko cztery zawodniczki, które awansują z rankingu. Poza nimi wszystkie pozostałe będą walczyć o udział i biorąc pod uwagę, jak liczna jest światowa czołówka, będą to niezwykle wymagające zawody. Myślę, że można pokusić się o stwierdzenie, że samo zakwalifikowanie się na igrzyska, jest trudniejsze od zdobycia na nich medalu.

Dorota Banaszczyk (fot. Getty Images)
Dorota Banaszczyk (fot. Getty Images)

– To może być jedyna okazja, by wystartować w najważniejszej imprezie czterolecia.
– Igrzyska to dla mnie spełnienie marzeń, ale karate może nie pojawić się w programie w 2024 roku w Paryżu. Nie ukrywam, że jest to smutne. Wydaje mi się, że to zniszczy nasz sport. Już teraz jest duży problem z odróżnieniem odmian karate. Ta odmiana WKF, w której startuję, jest uprawiana dosłownie na całym świecie, a inne jedynie w niektórych krajach. Jeśli nasze karate nie będzie na igrzyskach, nikt zapewne nie będzie zagłębiał się w statystyki. Zamiast karate pojawi się np. breakdance i trudno jest mi nawet komentować tę decyzję. Nie wiem, co się wydarzyło i czym kierowały się władze, wybierając dyscypliny na igrzyska. Nawet moi znajomi są zdziwieni, kiedy mówię im, że karate po raz pierwszy pojawi się w programie olimpijskim. Wielu wydaje się, że jest to dyscyplina, która znajduje się w nim od lat.

– Miałaś już okazję startować w Japonii. Jak tam jest?
– W kwestii organizacji zawodów jest po prostu cudownie. Japończycy bardzo się starają, są niezwykle pomocni. Ostatnie zawody odbyły się w hali, która za rok będzie gościć igrzyska, więc wszystko zostało przetestowane. Z tego co wiem ma jeszcze odbyć się remont tego obiektu. Na tamtą chwilę wszystko było dopięte na ostatni guzik i jestem ciekawa, jak będzie to wyglądało na igrzyskach. Jeśli chodzi o sam kraj, to trudno odnajduję się poza Europą. Ale na pewno w Japonii nie było powodów do narzekań.

– Twój trener, Maciej Gawłowski, odnosi ostatnio duże sukcesy. To najepszy fachowiec w kraju?
– Mój szkoleniowiec oddaje całego siebie na treningach i zawodach. Nie jest to człowiek, który patrzy na sport jak na biznes. To jego pasja, kocha to co robi i pokuszę się o stwierdzenie, jest jednym z niewielu, który nie patrzy na to, co się dzieje w polskim karate, tylko współpracuje z trenerami z zagranicy. To chyba przynosi sukcesy, bo ze względu na obecną sytuację i brak kadry narodowej, nie ma zbytnio szansy na rozwój. Nie możemy skupiać się na tym, żeby wygrywać mistrzostwa Polski. Dla mnie one nie znaczą wiele, większa uwagę przywiazuję do zawodów zagranicznych. Trzeba zatem startować i szkolić się poza granicami kraju. W styczniu planuję zgrupowanie z trenerem Austrii i staram się szukać najlepszej drogi, żeby odciąć się od zawirowań w Polsce. Dopóki sytuacja ze związkiem się nie unormuje, trudno mówić o profesjonalnym sporcie.

Dorota Banaszczyk (fot. Getty Images)
Dorota Banaszczyk (fot. Getty Images)

– W sumie w twoim klubie trenuje troje medalistów mistrzostw świata. Warunki są mistrzowskie?
– Myślę, że wpływ na nasze sukcesy ma atmosfera w klubie. Wszyscy ciężko trenujemy i nawzajem się motywujemy. Natomiast jeżeli chodzi o warunki – to akurat jest śmiech na sali. Zdarza się, że piszą do mnie dziennikarze z różnych telewizji, ale głupio jest mi ich zaprosić na trening. Trenujemy trzy razy w tygodniu na sali gimnastycznej. Spotykamy się o godzinie 19 na jednej małej sali i sprzątaczki często patrzą już na zegarki, żebyśmy jak najszybciej stamtąd wyszli. Przychodząc zawsze mamy rozłożone maty, ale później musimy wszystko posprzątać. Sala nie jest do naszej dyspozycji przez cały czas i nie możemy przyjść i ćwiczyć kiedy nam się podoba. We wtorki i czwartki trenujemy w innym miejscu, w innej szkole. To też jest malutka salka w podziemiach i walczymy na matach do judo. Tak naprawdę korzystamy z miejsc, które są aktualnie dostępne. Nie mamy własnego dojo, w którym moglibyśmy spotykać się w dowolnych godzinach, nawet w soboty i niedziele. Zawsze w święta i weekendy trzeba kombinować i szukać miejsca do treningu.

– Widziałem, że w klubie często walczysz z chłopakami.
– Zazwyczaj moimi sparingpartnerami byli faceci. Jak zaczynałam treningi karate, było w grupie kilka dziewczyn. Później przyszedł kryzys i większość koleżanek zrezygnowała. Zostałam jedynie z chłopakami i też zastanawiałam się, czy dalej iść w ten sport. Czułam się nieswojo. Później, kiedy byłam już starsza, trenowałam z Kamilą Wardą. Tak naprawdę to ona stoi na początku mojego sukcesu. Była taką "iskierką" i pierwszym wzorem do naśladowania. Chciałam jej dorównać. Teraz jej nie ma i od tego czasu ćwiczę głównie z kolegami, choć w klubie pojawiły się również koleżanki.

– Z mężczyzną walczy się trudniej?
– Na pewno jest różnica między walką z dziewczyną i chłopakiem. Koledzy są ode mnie nieco młodsi, więc na początku miałam nad nimi fizyczną przewagę. Powoli mnie jednak gonią i robi się coraz trudniej. Rosną i stają się coraz silniejsi. Mam w grupie świetnych zawodników – medalistów mistrzostw świata juniorów i kadetów - Huberta Jarockiego, Dominika Dziudę i Krzysztofa Szewczyka. Toczę z nimi coraz trudniejsze pojedynki.

Witold Bańka: polityka antydopingowa to niespokojna łódka
(fot. TVP)
Witold Bańka: polityka antydopingowa to niespokojna łódka

Zobacz też
Florecistka wykluczona! Nie chciała rywalizować z transpłciową rywalką
Stephanie Turner została zdyskwalifikowana za odmowę walki z transpłciową rywalką (fot. Getty Images)

Florecistka wykluczona! Nie chciała rywalizować z transpłciową rywalką

| Inne 
102 mln złotych na wsparcie klubów sportowych w Polsce
Z

102 mln złotych na wsparcie klubów sportowych w Polsce

| Inne 
Tylko jeden kandydat na nowego prezesa związku
(PAP/Piotr Nowak)

Tylko jeden kandydat na nowego prezesa związku

| Inne 
Gwiazdy szachów znów opanują Warszawę!
Jan-Krzysztof Duda

Gwiazdy szachów znów opanują Warszawę!

| Inne 
Niemal 20 zawodników zgłosiło się na komisariat w Barcelonie
Baseball jest bardzo popularną dyscypliną sportu w Wenezueli (fot. Getty Images)

Niemal 20 zawodników zgłosiło się na komisariat w Barcelonie

| Inne 
Najnowsze
Ter Stegen zabrał głos ws. Szczęsnego!
Ter Stegen zabrał głos ws. Szczęsnego!
| Piłka nożna / Hiszpania 
Wojciech Szczęsny i Marc-Andre ter Stegen (fot. Getty)
Odra Opole – Polonia Warszawa. Oglądaj mecz Betclic 1 Ligi!
Odra Opole – Polonia Warszawa [NA ŻYWO]. Transmisja online meczu Betclic 1 Ligi, live stream (05.04.2025). Gdzie oglądać?
transmisja
Odra Opole – Polonia Warszawa. Oglądaj mecz Betclic 1 Ligi!
| Piłka nożna / Betclic 1 Liga 
Polak policzył, my pokazaliśmy to FIS. Będzie nowa nagroda w skokach?
Stefan Kraft był najlepiej stylowo skaczącym zawodnikiem PŚ 2024/25 (fot. Getty)
polecamy
Polak policzył, my pokazaliśmy to FIS. Będzie nowa nagroda w skokach?
foto1
Michał Chmielewski
Przeciążona Pajor? Sama uspokaja kibiców
Ewa Pajor (fot. Getty Images)
tylko u nas
Przeciążona Pajor? Sama uspokaja kibiców
Dawid Brilowski
Dawid Brilowski
Burza wokół decyzji Igi Świątek [WIDEO]
Iga Świątek (fot. Getty Images)
Burza wokół decyzji Igi Świątek [WIDEO]
| Tenis 
Syn utytułowanego szkoleniowca wspomina jego pracę w Lechu. "Najlepszy czas"
(fot)
Syn utytułowanego szkoleniowca wspomina jego pracę w Lechu. "Najlepszy czas"
Radosław Laudański
Radosław Laudański
Pełnosprawni (05.04) Jiu-jitsu, parałucznictwo i inspirujące historie
Milena Olszewska (fot. TVP)
Pełnosprawni (05.04) Jiu-jitsu, parałucznictwo i inspirujące historie
| Pełnosprawni 
Do góry