Pio, Pio, Pio, męki w Skopje, zimny prysznic w Lublanie, błysk geniuszu Lewandowskiego, radość Kądziora, Góralskiego i Szymańskiego po pierwszych bramkach. Podczas eliminacji Euro 2020 ręce to opadały z bezsilności, to same składały się do oklasków. Co z nich zapamiętamy?
Na mistrzostwa Europy zaczynamy jeździć jako stały bywalec. Pierwszy raz zaprowadził nas tam Leo Beenhakker, za drugim razem UEFA, przyznając Polsce i Ukrainie organizację Euro 2012. Później turniej rozrósł się do 24 drużyn, więc nie wypada nie awansować. I awansowaliśmy po raz trzeci z rzędu, nie licząc 2012 roku. Przez eliminacje kadra Jerzego Brzęczka szła efektywnie – 8 zwycięstw, 1 remis i 1 porażka. Za to mniej efektownie, bo do stylu najwięcej było zastrzeżeń, ale jeśli zapowiedzią tego, co przed nią, mają być dwie ostatnie bramki – niech będą. Na papierze wszystko się zgadzało, na boisku też zaczęło, choć rywali najwyższej próby nie spotkaliśmy.
1. Pio, Pio, Pio... na Praterze
Meta: Euro 2020, start w Wiedniu. Tam w marcu, na Praterze, reprezentacja rozegrała pierwszy z dziesięciu meczów. Podopieczni selekcjonera Brzęczka jechali do Austrii, by ustawić sobie całe eliminacje. Zdobyć punkty na teoretycznie najtrudniejszym terenie – na stadionie najgroźniejszego rywala. Jechali z Krzysztofem Piątkiem strzelającym wówczas jak na zawołanie. Pierwszy mecz niczym szablon na sporą część eliminacji. Upragnione trzy punkty i bramka w okolicach 70. minuty. Zdobył ją, a jakże by inaczej, Piątek. Napastnik AC Milanu wszedł z ławki rezerwowych w 59. minucie i już 10 minut później zrobił to, co miał. Przyjechał strzelać, jak w Serie A i strzelił. Otwarcie eliminacji takie, jakie być powinno. Zwycięskie, dające podstawy – już pod awans.
2. 90 minut męki w Skopje
Wyjazdowy mecz z Macedonią Północną na dobre wzniecił dyskusję: punkty czy styl? Kadra co prawda znów wygrała, po trzech rozegranych kolejkach w tabeli miała się świetnie, komplet punktów bez ani jednej straconej bramki. Gol wbity późno Austrii cieszył, ale wyczekiwanie do 76. minuty na pierwszą bramkę z Łotwą i męczarnie w Macedonii Północnej irytowały. Trzy punkty zapewnił gol Krzysztofa Piątka zdobyty w zamieszaniu po rzucie rożnym. Wynik nie satysfakcjonował, z boiska wiało nudą, a Polacy na tle przeciętnego rywala wypadli blado. – Po takim meczu, kiedy oglądasz analizę, w środku jest takie poczucie, że wiesz, co chcesz zrobić. Chciałbyś od razu wyjść na boisko i to poprawić. W meczu z Macedonią dużo było takich sytuacji. To pokazało, jaki był niedosyt po naszej grze. Nie tylko dlatego, że słabo graliśmy, ale stać nas na dużo więcej. Czasami nie ma co kombinować. Trzeba grać prostą grę na dwa kontakty – tak Lewandowski skomentował kilka dni później występ w Skopje.
3. Czwórka do zera, dzień Kądziora
Na urlopy piłkarze, kibice i selekcjoner Brzęczek jechali nieco spokojniejsi. 4:0 u siebie z Izraelem przyszło w odpowiednim momencie i zadziałało kojąco. Tak wielu bramek jak 10 czerwca na Narodowym nie wbiliśmy w tych eliminacjach żadnemu innemu rywalowi. Strzelanie rozpoczął Krzysztof Piątek. W pierwszym kwadransie po przerwie Izraelczykom skrzydła definitywnie podcięli Robert Lewandowski z Kamilem Grosickim. Ale to radość Damiana Kądziora po pierwszej bramce w reprezentacji zapadła w pamięci najbardziej. Cała rodzina patrzyła z trybun, jak przyjmuje piłkę i umieszcza ją w siatce obok interweniującego bramkarza Izraela. – To dla mnie wielkie wydarzenie i spełnienie marzeń – mówił po meczu 27-letnie piłkarz. Jak wielkie wydarzenie, pokazał jeszcze na murawie. Sprintem ruszył do linii bocznej, a dłonie złożył w serce. Dedykacja dla rodziny i prezent ślubny dla kolegi Patryka, na którego wesele nie dotarł. Za to zaprosił na mecz z Izraelem.
4. Zimny prysznic w Lublanie
Porażka bywa lepszą nauczycielką niż zwycięstwo. Przygnębiająca porażka – znów w Słowenii, tym razem bez tak bolesnych konsekwencji. Jerzy Brzęczek w przeciwieństwie do Leo Beenhakkera posady nie stracił. Bezbarwnie i słabo, z dwoma straconymi bramkami, niepewną obroną (bez Kamila Glika) i rosnącymi obawami o przyszłość kadry. Tak zagraliśmy w Lublanie w przeddzień meczu z wiceliderem grupy, Austrią. – Przegrywamy, wydaje mi się, że zasłużenie. Dzisiaj nawet nie stworzyliśmy za bardzo żadnej sytuacji. Musimy ochłonąć po tym meczu, przeanalizować to spotkanie. (...) Dzisiaj przegraliśmy, inne zespoły wygrywają. Zimny prysznic, trzeba naprawdę się przebudzić – nie szukał usprawiedliwienia przygnębiony Kamil Grosicki. Nieuznana bramka, ostra i dobrze zorganizowana gra Słoweńców nie tłumaczyła występu Polaków. Nie dorobek, miejsce w tabeli (1. miejsce 12 punktów w 5 meczach), a styl bił na alarm.
5. Glik wraca, rywale nie strzelają
Nie od dziś wiadomo, ile znaczy dla reprezentacji Kamil Glik. W Lublanie na środku obrony zagrali Jan Bednarek z Michałem Pazdanem, a my straciliśmy pierwszą i drugą bramkę w eliminacjach. W meczu z Austrią Glik wrócił do składu, kadra wróciła do gry "na zero z tyłu". Nie przegrała drugiego meczu z rzędu, a punkt zdobyty z Austriakami tak naprawdę zamykał kwestię awansu na mistrzostwa Europy. Co do samego Glika, to nie był bezbłędny występ 31-latka, ale obrona wypadła pewniej niż przeciwko Słowenii. Zasada potwierdzana nieraz: kiedy stoper AS Monaco przebywał na murawie, ani Wojciech Szczęsny, ani Łukasz Fabiański, nie wyciągali piłki z siatki. Dopiero w przedostatniej kolejce w meczu z Izraelem drużyna z Glikiem w składzie dała sobie strzelić gola. W kończącym eliminacje spotkaniu filar naszej defensywy zszedł kontuzjowany w 7. minucie. Już w 14. Słoweńcy wyrównali, w sumie zdobyli dwie bramki.
6. Na kłopoty Lewandowski
10 dzień października, siódma kolejka, prowadzenie w tabeli, rywalem najsłabsza w grupie Łotwa. Październikowe mecze, zwłaszcza rozgrywane 11 dnia miesiąca, utrwaliły się w pamięci wyjątkowo przyjemnie. Tym razem data była inna, kaliber spotkania też całkiem inny niż słynnych potyczek z Portugalią czy Niemcami, ale po przegranej ze Słowenią i remisie z Austrią potrzebowaliśmy punktów jak tlenu. Dwie bramki Roberta Lewandowskiego w pierwszym kwadransie uspokoiły: znów wygrywamy, strzelamy gole, żadnej katastrofy tej jesieni już nie będzie. Lewandowski dorzucił jeszcze trzecią bramkę, skompletował hat-tricka, mógł zabrać do domu piłkę, a reprezentacja kolejne trzy punkty. I szykować się do świętowania awansu przed własną publicznością.
7. Fiesta po raz trzeci
To tradycja. Nie lubimy świętować po meczu ogołoconym z emocji i dramaturgii. I nie lubimy gdzie indziej, niż na stadionie Narodowym. Awans kadry Brzęczka przyszedł wcześniej niż za kadencji Adama Nawałki, nie w ostatniej, a na trzy kolejki przed końcem w spotkaniu z Macedonią Północną. Ale do 74. minuty 52 894 widzów na trybunach Narodowego nerwowo patrzyło na murawę. Ostatni kwadrans, bramki Przemysława Frankowskiego i piękna z dystansu Arkadiusza Milika – i wszyscy mogli odetchnąć z ulgą. Wprawdzie trudniej było już nie awansować niż awansować, ale dopóki piłka w grze... Feta nie tak okazała, bo to tylko formalność. I fakty bardzo przyjemne: po raz czwarty z rzędu zagramy w Euro. Po raz trzeci z rzędu zdecydowały punkty zdobyte na boisku, a nie wybór gospodarza mistrzostw.
8. Szymański znaczy bezpardonowy
20-letni piłkarz Dynama Moskwa bez kompleksów przywitał się z seniorską kadrą. Momentów, które opisywały jego na razie krótką reprezentacyjną karierę, było kilka. Debiut w zremisowanym meczu z Austrią, asysta w meczu z Łotwą, ale to bramka zdobyta ze Słowenią będzie symbolem odważnego wejścia do kadry. Rzut rożny na samym początku spotkania – w trzeciej minucie, odbita piłka, nabieg i potężne uderzenie z kilkunastu metrów. Bez obaw, niemal bez namysłu. Chwila podniosła, godna tego, by gestem wzniesionych dłoni zadedykować go tacie, który odszedł kilka lat temu. Szymański to jedno z reprezentacyjnych "dzieci" Jerzego Brzęczka obok Arkadiusza Recy czy Jacka Góralskiego (powoływał go już Adam Nawałka). Chłopak, którego selekcjoner zbudował w kadrze, nie bał się dawać mu szans podobnie jak Krystianowi Bielikowi. A 20-latek na skrzydła wniósł powiew świeżości, młodzieńczej brawury i przebojowości.
9. Przedstawienie profesora Lewandowskiego
Na błysk geniuszu zawsze jest dobra pora. Także w ostatniej kolejce, kiedy ani punkty, ani bramki sytuacji w grupie już nie zmienią. To moment nie tyle kluczowy w tych eliminacjach, co jeden z najjaśniejszych. I bezsprzecznie najpiękniejszych. Akcja do odtwarzania na ekranie raz po raz. Przyszła na samym finiszu walki o udział w mistrzostwach Europy, jakby z premedytacją, by po raz enty wyeksponować wysiłki Lewandowskiego. Gole bez jego udziału zdarzają się od święta. Jeden, drugi, trzeci – snajper Bayernu miał rywali z reprezentacji Słowenii za tyczki. Przeszkody, które z każdym metrem stawiały mu coraz mniejszy opór. Gol na 2:2 popisowy, jak i akcja poprzedzająca trafienie Jacka Góralskiego na 3:2. Przed meczem w Lublanie bramkarz Słoweńców komplementował Polaka. Po meczu jednak wbił polskim piłkarzom szpilę, mówiąc, że bardziej zmęczył się w strefie mieszanej, odpowiadając na pytania dziennikarzy. W Warszawie na brak zajęcia nie mógł już narzekać. I na własnych rękach przekonał się, co potrafi Lewandowski.
Następne
10. Po raz 66. i ostatni...
Ostatni z najistotniejszych momentów eliminacji, bo to ostatni taki mecz. Na stadionie, na którym strzelił bramkę Ukrainie, na którym podawał do Jakuba Błaszczykowskiego, nim ten wyrównał wynik meczu z Rosją w Euro 2012, na którym wrzucił piłkę Arkadiuszowi Milikowi, kiedy ten pokonał Manuela Neuera, na którym powstrzymał tuziny rywali – tu Łukasz Piszczek rozstał się z reprezentacją Polski. 19 listopada 2019 roku, w ostatniej kolejce eliminacji, wyszedł na murawę pożegnać się z kibicami. Ostatnie minuty, ostatnie wślizgi, podania. Pierwotnie miał grać pół godziny – tyle, ile w debiutanckim występie. Los i kontuzja Kamila Glika podarowały mu dodatkowy kwadrans. Schodził, słuchając oklasków 53 tysięcy widzów. Pod linię boczną zbiegli się reprezentanci Polski, ustawiając szpaler. Dołączyli do nich Słoweńcy, też oklaskiwali Piszczka, a komentujący mecz Dariusz Szpakowski spontanicznie zakrzyknął: Łuuuuuukasz Piszczeeeeek. Obrońca Borussi żegnał się w swoim stylu. Z szerokim uśmiechem na twarzy. – Postanowiłem, że chciałbym się uśmiechać, tak do tego podszedłem i raczej nie uroniłem łzy – przyznał po meczu. Nam i jemu pozostaje życzyć, żeby uśmiechów nie zabrakło w czerwcu, kiedy na stadionach rozsianych po całej Europie rozpocznie się Euro 2020.
Następne
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (982 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.