Czworo Hiszpanów i Brazylijczyk – łyżwiarska egzotyka zawitała do Tomaszowa Mazowieckiego. W mistrzostwach świata juniorów, które rozegrano tam w zeszły weekend, wśród 23 krajów pojawiły się także te nieoczywiste. Jak trenują panczeniści z tych rejonów świata, w których areny lodowe nie mają racji bytu?
Zawodniczki z Półwyspu Iberyjskiego były w stanie wystawić nawet drużynę sprinterską. Wypadły nieźle, bo zajęły ósme miejsce, wyprzedzając Białoruś, USA i Kazachstan. Dystans w czasie 1:36,922 pokonały Luisa Maria Gonzalez, Sara Cabrera i Ainoa Carreno. Wyłącznie na dystansach rywalizował zaś Nil Llop – sensacyjny srebrny medalista tegorocznych młodzieżowych igrzysk olimpijskich (YOG) na 500 metrów.
– Wszyscy zaczynaliśmy od wrotkarstwa. Później chcieliśmy spróbować jak to jest na lodzie – mówi Carreno. W spełnieniu postanowienia nie przeszkodziło nawet to, że… w Hiszpanii lodowiska to rzadkość, a profesjonalnej areny dla panczenistów nie ma w ogóle. – Nie ma u nas lodu, ale mamy projekt. Taki hiszpański projekt – mówi z uśmiechem.
Jest ich piątka – kwintet szaleńców, którzy zapragnęli uprawiać sport w ich kraju niedostępny. Pół roku spędzają w Heerenveen. Tam żyją, trenują i przygotowują się do kolejnych zawodów. – W sezonie codziennie jesteśmy na lodzie – opowiada. Nie zawsze było tak dobrze. "Projekt" wystartował w zeszłym roku. – Wcześniej wyjeżdżaliśmy za granicę na jeden tydzień w miesiącu i tyle. Zwykle do Inzell albo do Włoch – tłumaczy.
Resztę czasu musieli spędzać w kraju, gdzie mogli jedynie jeździć na rolkach i pracować na siłowni. To zresztą… zamierzają robić przez kolejne pół roku. W niedzielę zakończył się dla nich sezon łyżwiarski. W poniedziałek z Warszawy wylecą nie do Holandii, a do Hiszpanii. W domach odpoczną dwa tygodnie, by następnie płynnie wrócić do świata wrotkarzy.
Podobne plany ma Joao Victor da Silva. Brazylijczyk mistrzostwa uzna za udane. W ich trakcie pobił nawet juniorski rekord swojego kraju na 500 metrów. On też zaczynał od wrotek. – Później zdecydowałem się spróbować łyżwiarstwa – mówi. Miał nieco łatwiej od swoich iberyjskich kolegów. – Gdy miałem dwa lata, rodzice wyjechali za pracą do Japonii. To tam zaczynałem jeździć najpierw na wrotkach, a później na łyżwach – opowiada.
Trenuje jednak z własnym trenerem, nie mając nic wspólnego z japońską kadrą. – Jestem Brazylijczykiem – odpowiada z lekkim oburzeniem zapytany o to, czy nie byłoby mu łatwiej zmienić barw. Na torze wyróżnia się pstrokatym kostiumem w barwach nie kojarzących się z chłodem Areny Lodowej.
Przez wrotki na łyżwy, czyli droga w jedną stronę
Przejście z wrotkarstwa do łyżwiarstwa charakteryzuje nie tylko przedstawicieli egzotycznych nacji. Nawet w reprezentacji Polski znajdziemy podobne przypadki. Jedną z reprezentantek kraju na mistrzostwach świata juniorów była Kaja Gajewska. Ona też już niebawem będzie się ścigać bez lodu.
– Gdy kończymy sezon, mam dwa tygodnie przerwy i zaczynam jazdę na rolkach. Tam sezon kończy się w sierpniu. Dołączę więc do treningu łyżwiarskiego długo po mojej grupie – wyjaśnia. – To ciekawe, bo jest wiele osób, które przechodzą na tor łyżwiarski z wrotkarstwa, ale nie znam przypadku w drugą stronę – dodaje.
Sama pierwsze rolki dostała w wieku trzech lat. Na łyżwy przeniosła się niedawno. Jeździ na nich od 2015 roku. – Pamiętam mój pierwszy start, na Ogólnopolskich Zawodach Dzieci. W piątek po raz pierwszy w życiu miałam łyżwy na nogach, a w niedzielę zdobyłam medal – wspomina. – Jeśli umiesz jeździć na rolkach, to na łyżwach też pojedziesz. Nie gwarantuję, że dobrze, ale dystans dasz radę pokonać – przekonuje.
Dodaje jednak, że technicznie to dwie zupełnie inne dyscypliny. – Łatwo rozróżnić rolkarza jeżdżącego na łyżwach. Ma wolniejszy ruch, ale za to wkłada więcej mocy w odepchnięcie. Widać to po Hiszpanach – są bardzo dynamiczni, wszystko chcą zrobić jak najszybciej, ale nie mają techniki. Z kolei jak spojrzeć na Holendrów, często nie widać tej prędkości – tłumaczy.
– Na rolkach cały czas trzeba pracować, jest to sport wytrzymałościowy, co wpływa na kondycję – dodaje. – Najbardziej pomaga jednak w biegach masowych. Stając na starcie z dziewczynami nie boję się kontaktu – żeby wepchać się gdzieś, utrzymać pozycję. Na rolkach cały czas jedziemy w grupie, dzięki czemu nie mam problemu z jazdą w peletonie – opowiada.
Podobne odczucia mają też inni. – W mass starcie czułam się świetnie. Lubię tę konkurencję, bo przypomina mi tor wrotkarski – twierdzi Carreno, która w tej konkurencji zajęła 13. miejsce. – Ogólnie jestem usatysfakcjonowana z tego weekendu. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie jeszcze lepiej – dodaje.
Póki co myśli może kierować już w stronę wrotkarstwa. Niebawem znajdzie się w znacznie cieplejszym miejscu, by znów rywalizować, przygotowując się jednocześnie do kolejnego sezonu na łyżwach.