| Łyżwiarstwo

"Sport to najbrutalniejsza zabawa na świecie". Katarzyna Bachleda-Curuś o zakończeniu kariery i zapaści polskiego łyżwiarstwa

Katarzyna Bachleda-Curuś (fot. Getty Images)
Katarzyna Bachleda-Curuś (fot. Getty Images)

Katarzyna Bachleda-Curuś, dwukrotna medalistka olimpijska, karierę skończyła już przeszło rok temu. Po cichu, publikując post w mediach społecznościowych. Już wcześniej wiedziała, że igrzyska w Pjongczangu będą jej ostatnimi. W rozmowie z TVPSPORT.PL opowiedziała o karierze, medalach i przyszłości polskich panczenów.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Dawid Brilowski, TVPSPORT.PL: – To było naturalne, że igrzyska w Pjongczangu będą dla ciebie ostatnimi?
Katarzyna Bachleda-Curuś: – Tak. Po urodzeniu drugiego dziecka wiedziałam, że celem jest zakwalifikowanie się do Pjongczangu i że to będą moje ostatnie igrzyska. Po przewartościowaniu tego wszystkiego stwierdziłam, że czas na nowy rozdział.

– Kiedy zapadła ostateczna decyzja?
– Bezpośrednio po igrzyskach miałam operację bioder. Zdrowie zaczęło dokuczać. Mam dwoje dzieci, swoje lata na karku. Stwierdziłam, że czas poświęcić się czemuś innemu.

– Pytam o to, bo trochę mnie boli, że odchodzicie w cień ot tak, po prostu. Medaliści olimpijscy znikają z dnia na dzień. Po prostu publikują kilka zdań i nie pojawiają się na kolejnych zawodach.
– Być może nie powinno tak być. Ale przecież sama nie zrobię sobie pożegnania. To, jak nas żegna świat sportowy, jest kwestią tego świata – czy jest w stanie docenić to, co zrobiliśmy i czy to ma sens. Każdy z nas powiedział po prostu "do widzenia" i tyle. Odeszli prawie wszyscy. Bez echa.

– Twoje ostatnie igrzyska w Pjongczangu były w jakimś stopniu bolesnym doświadczeniem?
– Nie, w żadnym wypadku. Pjongczang mnie nie rozczarował. Wiedziałam w jakim momencie sportowym jestem i że od stycznia miałam pęknięte biodro. Cieszyłam się, że mogę tam wystartować. To było miłe zakończenie mojej igrzyskowej historii.

– Nie nastawiałyście się na kolejny medal w drużynie?
– Nie wiem jak dziewczyny, ale ja nie. To co drużyna pokazywała przez cały sezon nie stawiało nas w gronie kandydatek do medalu.

Katarzyna Bachleda-Curuś w Pjongcznagu (fot. PAP)
Katarzyna Bachleda-Curuś w Pjongcznagu (fot. PAP)

– Kłopotem było to, że Kasia Woźniak się nie zakwalifikowała?
– Takie są przepisy. Żeby jechać w drużynie, trzeba się zakwalifikować indywidualnie. Kasia startowała z nami cały rok, a tu nagle nie mogła. Sport to najbrutalniejsza zabawa na świecie. Brak Kasi był pewnym wybiciem z rytmu, ale przecież do drużyny przygotowywałyśmy się we cztery i trzeba było mieć na uwadze, że jeśli dojdzie do jakiejkolwiek kontuzji czy niedyspozycji, to ta czwarta wskoczy.

– Ogólnie to nie był dobry czas polskiego łyżwiarstwa. Wszyscy byli w dołku.
– Złe rzeczy zadziały się po Soczi. Tam osiągnęliśmy nasz absolutny top. Przez następne cztery lata nie zostało zrobione nic, żeby wykorzystać ten potencjał i zbudować coś na kanwie tego sukcesu. To zostało przespane. Nastąpiło zmęczenie materiału. Nie było nikogo nowego i o ile ja odpoczęłam od sportu podczas przerwy macierzyńskiej, o tyle dziewczyny były eksploatowane bez przerwy. Jeśli nie było jakiejś kontuzji, skład był niezmienny.

– Byłyście stałymi punktami kadry. Teraz, gdy was nie ma, trzeba budować niemal od zera.
– Zastanawiam się, czy będziemy mieć kogoś w Pekinie. Kogokolwiek. Uważam, że w tej chwili jest ogromna zapaść w polskim łyżwiarstwie.

– Pojawiają się takie nazwiska jak Karolina Bosiek czy Kaja Ziomek.
– Zapewne zdołają się zakwalifikować. Akurat dwie wymienione dziewczyny są diamencikami tej kadry i trzeba o nie bardzo dbać. Natomiast biegów długich nie ma u nas kompletnie. Średnio to widzę.

– Biegów długich nie ma już od dłuższego czasu. Jan Szymański był ostatnim, który jeździł na światowym poziomie.
– I on też się w pewnym momencie przekwalifikował, bo nie da się samemu tego wszystkiego ciągnąć. Szkoda, że młody chłopak, który mógłby się jeszcze ścigać na najbliższych igrzyskach, zakończył karierę.

Radość Katarzyny Bachledy-Curuś po medalu wywalczonym w Vancouver (fot. Getty Images)
Radość Katarzyny Bachledy-Curuś po medalu wywalczonym w Vancouver (fot. Getty Images)

– I tworzymy wszystko od nowa. Staliście się historią.
– Gdy byłam młoda, też mówiono, że pani Pilejczyk zdobyła kiedyś medal.

– Czekaliśmy 50 lat, żeby ktoś to powtórzył.
– Mam nadzieję, że następni nie będą musieli czekać aż tyle. Choć zastanawiam się czasem, czy mój rekord na 3000 metrów będzie tak nieśmiertelny, jak długi czas były rekordy Erwiny Ryś-Ferens. To przykre, bo rekordy są po to, żeby je poprawiać. Paradoksalnie potrafiliśmy robić to, gdy nie było hali, a gdy ją mamy nie ma nic.

Nie możemy – broń Boże! – wyciągnąć z tego wniosku, że źle nam zrobili stawiając Arenę. Uważam po prostu, że od 2010 roku robimy grube błędy w szkoleniu młodzieży. Być może jesteśmy zbyt zapatrzeni w czołówkę. Mamy kadrę A, w której wszystko kręci się wokół garstki osób, a brakuje zaplecza.

– U was też tak chyba trochę było. Wy – medaliści – i brak kogoś, kto mógł was odciążyć.
– Póki startowaliśmy, nie mieliśmy się z kim ścigać. Ale teraz jest chyba jeszcze słabiej. W mistrzostwach Polski na najdłuższych dystansach startują po cztery zawodniczki. Musiałaby się jedna przewrócić, żeby nazwiska inaczej się ułożyły. To smutne, bo dyscyplina, która w polskiej historii olimpizmu jest bardzo medalodajna, zaczyna podupadać.

– Myślę, że dużym problemem łyżwiarstwa jest też brak pieniędzy. W Pucharach Świata trudno o pieniądze.
– Słabe dofinansowanie sportu olimpijskiego to nie tylko problem łyżwiarstwa. Jeśli nie jesteś w "ósemce" na świecie i nie załapiesz się na stypendium, to bieda z nędzą. Na pewno jest trochę tak, że mamy tę wyrwę, bo przez lata my jeździliśmy na Puchary Świata. Przez to inni nie mogli się dostać na mistrzostwa świata, a nie będąc tam nie mogli dostać finansowania. Nie mieli pieniędzy – kończyli karierę. Kółko się zamykało.

Katarzyna Bachleda-Curuś (fot. Getty Images)
Katarzyna Bachleda-Curuś (fot. Getty Images)

– W ten sposób przepadło kilka roczników.
– Nie możemy dojść do absurdalnego wniosku, że przez to, że byłyśmy dobre, nie rozwinęło się łyżwiarstwo. Uważam, że związki sportowe i akademickie powinny wyjść naprzeciw takim zawodnikom, którzy są jedną nogą w karierze, a drugą w nie-sportowym życiu i zastanawiają się co dalej zrobić. Wiadomo, ze łyżwy to nie skoki narciarskie i takich pieniędzy nigdy nie będzie.

W Holandii przecież jest wielu, którzy nie jeżdżą na Puchary Świata, a dalej pozostają w sporcie. Można znaleźć jakieś rozwiązania systemowe, szkolić młodzież. U nas wszyscy zachłysnęli się sukcesami. Były medale, więc było dobrze. Nikt nie przejmował się przyszłością.

– Może obraz zaciemniły też sukcesy juniorskie Karoliny Bosiek? Było przekonanie, że ten talent produkuje się sam z siebie.
– Niestety, nic się nie dzieje samo z siebie. Karolina ma niewątpliwie wielki talent do jazdy na łyżwach. Wierzę, że da radę się odbudować po tym, co jej zrobiono. Bo w wieku 17 lat przeszła gruby trening seniorski. Została klasycznie zamęczona. Mam nadzieję, że igrzyska w Pjonczangu nie były jej pierwszymi i ostatnimi. Bardzo trzymam za nią kciuki, kibicuję jej i widzę, że ma ogromne możliwości.

– Tam w Pjongczangu wskoczyła do składu drużyny za ciebie. Jakie były kulisy?
– Mnie wykluczyła kontuzja. Najgorszym momentem wyścigu był dla mnie start. O ile w biegach indywidualnych miałam czas, żeby się rozpędzić, o tyle przy drużynowym biodro nie wytrzymało. Miałam złamany obrąbek stawu biodrowego i zerwane trzy mięśnie pośladkowe. Był to taki moment w mojej karierze, że rozgrzewka trwała godzinę, a trening 15 minut. Podjęłam próbę typu: może pójdzie, może nie pójdzie. I nie poszło. Bezpośrednio po biegu przeprosiłam dziewczyny. Wiedziałam, że nie ma sensu, żebym dalej jechała.

W kolejnych dniach nie wyszłam na lód. Nie pojechałam też później na mistrzostwa świata do Amsterdamu. Miałam ochotę w nich wystartować i zakończyć karierę właśnie tam – na otwartym stadionie. Mogłam jeszcze to ciągnąć, zaryzykować z nogą. Ale przecież nie chodzi o to, żeby zalać się krwią i biczować na arenie.

– Szkoda, że nie wyszło z tymi mistrzostwami świata. Impreza pod względem sportowym była może nie najlepsza, ale atmosfera niesamowita. Ten padający deszcz podczas kluczowych wyścigów…
– Czego można było się spodziewać w marcu w Holandii oprócz wiatru i deszczu? Ale po tylu latach trenowania w Zakopanem, Sanoku czy Tomaszowie, na obiektach otwartych, czułabym się tam jak ryba w wodzie. Fajnie byłoby zakończyć karierę właśnie w taki sposób – przy kilkunastu tysiącach kibiców. Jeśli chodzi o ten ostatni sezon, to chyba tylko tego mi szkoda...

Zobacz też
Powrót, problemy zdrowotne i... maraton. Przed legendą kluczowy rok
Natalia Czerwonka (fot. Getty Images)

Powrót, problemy zdrowotne i... maraton. Przed legendą kluczowy rok

| Inne zimowe / Łyżwiarstwo 
Wyznanie medalistki olimpijskiej. Ukrywała to przez 12 lat
Martina Sablikova (fot. Getty Images)

Wyznanie medalistki olimpijskiej. Ukrywała to przez 12 lat

| Inne zimowe / Łyżwiarstwo 
"Budujemy historię". Rośnie nowa zimowa siła polskiego sportu
Nikola Mazur (fot. Getty)

"Budujemy historię". Rośnie nowa zimowa siła polskiego sportu

| Inne zimowe / Łyżwiarstwo 
Niemcy przejmą "nasz" PŚ. A Zakopane może mieć problem
Budowa toru lodowego w Zakopanem (fot. PAP)

Niemcy przejmą "nasz" PŚ. A Zakopane może mieć problem

| Inne zimowe / Łyżwiarstwo 
Polska straciła ważną międzynarodową imprezę!
Natalia Maliszewska nie powalczy o punkty PŚ na polskiej ziemi (fot. Getty).

Polska straciła ważną międzynarodową imprezę!

| Inne zimowe / Łyżwiarstwo 
Polecane
Najnowsze
Pedersen królem finiszu. Czwarta wygrana w tegorocznym Giro!
nowe
Pedersen królem finiszu. Czwarta wygrana w tegorocznym Giro!
| Kolarstwo / Kolarstwo szosowe 
Mads Pedersen (fot. PAP/EPA)
French Open: pogoda może pokrzyżować plany Idze Świątek!
Roland Garros 2025 (fot. Getty Images)
French Open: pogoda może pokrzyżować plany Idze Świątek!
| Tenis / Wielki Szlem 
Tour de Pologne Women na drodze do World Touru
(fot. materiały prasowe)
Tour de Pologne Women na drodze do World Touru
| Kolarstwo / Tour de Pologne 
Reprezentacja zagra po pięciu latach przerwy. Wróci do rankingu FIFA
Reprezentacja Erytrei nie gra, ale w kraju toczą się rozgrywki ligowe (fot. ENFFONLINE/X)
Reprezentacja zagra po pięciu latach przerwy. Wróci do rankingu FIFA
| Piłka nożna 
Absurdalny system sędziowski. PZPN sam sobie zaprzecza
Jeżeli PZPN nie wycofa się z dyskryminacji wiekowej sędziów, Szymon Marciniak w wieku 51 lat będzie mógł sędziować turnieje oldbojów z Michałem Listkiewiczem, ale nie mecze w ligach profesjonalnych. (zdjęcie: Getty Images)
tylko u nas
Absurdalny system sędziowski. PZPN sam sobie zaprzecza
Fot. TVP
Rafał Rostkowski
Pajor przed LM: poprzednie finały czegoś mnie nauczyły
Ewa Pajor (fot. Getty Images)
Pajor przed LM: poprzednie finały czegoś mnie nauczyły
| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
Gladiatory 2025. Poznaliśmy nominacje w ORLEN Superlidze
Gladiatory zostaną wręczone 4 lub 8 czerwca (fot.
Gladiatory 2025. Poznaliśmy nominacje w ORLEN Superlidze
| Piłka ręczna / ORLEN Superliga 
Do góry