Wirtualne kiełbaski, rozwożenie zakupów. Jak pomaga Bundesliga?

Właściciel Hoffenheim walczy o szczepionkę na koronawirusa

Czytaj też

Właściciel Hoffenheim walczy o szczepionkę na koronawirusa

FINANSOWA POMOC PIŁKARZY

Podczas gdy większość czołowych lig w Europie podjęła decyzję o przerwaniu rywalizacji, w Niemczech wciąż debatowano nad sensem takiej decyzji. Szefowie rozgrywek mieli świadomość ekonomicznych perturbacji, w które wpędzone zostaną kluby, jeśli dwudziesta szósta seria gier nie dojdzie do skutku. Kolejne dziewięć spotkań pozwoliłoby uruchomić kolejną trzecią wypłat ze Sky i dać oddech w działach księgowości. Wykrywane jednak u kolejnych piłkarzy zakażenia podstawiły decydentów pod ścianą i w dniu, w którym kolejka miała się rozpocząć, podjęto jedyną właściwą, ze zdrowotnego punktu widzenia, decyzję.

Na wycenę strat nie trzeba było długo czekać. Ekonomiści zręczne policzyli, że jeśli sezon miałby nie zostać dokończony, kluby pierwszej i drugiej ligi stracą łącznie około 700 milionów euro. Większość pochodziłaby oczywiście z praw do transmisji spotkań, ale przychody z dnia meczowego również stanowią istotną partię tej sumy.

Reakcja środowiska piłkarskiego była błyskawiczna i z dnia na dzień zataczała coraz szerze kręgi. Dziś z koronawirusem walczą wszyscy – piłkarze, trenerzy, działacze i kibice. Joshua Kimmich i Leon Goretzka napędzili kampanię "We kick Corona" przekazując milion euro na poczet zwalczania zakażenia. Do akcji szybko dołączył Mats Hummels, który konto instytucji zasilił 700 tysiącami euro. Robert i Anna Lewandowscy przekazali na cele dobroczynne kolejny milion, a Thiago Alcantara wsparł finansowo klinikę w Barcelonie przekazując na jej konto środki, które pochodzą z prowadzonej przez niego i żonę Alcantara Family Foundati. Marco Reus z kolei przelał 500 tysięcy na rzecz akcji "Help Your Hometown" – kwota zostanie rozdzielona pomiędzy małe i średnie przedsiębiorstwa z Dortmundu, które koronawirus wydrenował finansowo z dochodów.

Właściciel Hoffenheim walczy o szczepionkę na koronawirusa

Czytaj też

Właściciel Hoffenheim walczy o szczepionkę na koronawirusa

PIZZA DLA PERSONELU

Szerokim echem rozniosła się inicjatywa piłkarzy, którzy w wielu klubach postanowili zrezygnować ze znacznej części zarobków. Zawodnicy Bayernu Monachium, Schalke 04, Borussii Dortmund, Werderu Brema, Bayeru Leverkusen, Borussii Moenchengladbach oraz FC Koeln postanowili zgodzić się na obniżkę pensji i można się spodziewać, że kwestią czasu są podobne pomysły w pozostałych klubach. Dla działaczy to spora ulga, bo szacuje się, że ten manewr pozwoli niektórym oszczędzić nawet 10 milionów euro w trakcie pandemii. Co więcej – wsparcie biedniejszym ośrodkom zaoferowały Bayern, Lipsk, Bayer i BVB. Szefowie tych zespołów postanowili zrezygnować z przysługujących im pieniędzy z tytułu praw telewizyjnych (12,5 miliona euro), zaokrąglić kwotę dokładając z własnej kieszeni 7,5 miliona euro i tę sumę przekazać drużynom, które w obliczu koronawirusa znalazły się w tarapatach.

Ludzie sportu pomagają za naszą zachodnią granicą również fizycznie. Zawodnicy 4-ligowego Wuppertaler SV osobiście pakują żywność i rozwożą ją po domach – oczywiście przy zachowaiu wszystkich zasad profilaktyki. Javier Martinez z kolei pomaga Czerwonemu Krzyżowi na przedmieściach Monachium w Gruenwald. Hiszpan zaangażował się w robienie zakupów i dostarczanie jej potrzebującym. "Świetnie się z tobą pracowało, nie możemy się doczekać, gdy zobaczymy cię w ramach służby medycznej na Allianz-Arena" – dziękowali mu na Instagramie ratownicy.

Grający w Fortunie Duesseldorf Steven Skrzybski ogłosił natomiast, że "piłka dała mu tak wiele, również finansowo, że nadszedł czas, by dać coś od siebie". Postanowił więc przekazać sporą kwotę na konto lokalnego szpitala, a personelowi zamówić 80 pizz, by wspomóc ich w tym trudnym czasie.

WIRTUALNE KIEŁBASKI

Z pomocą ruszyły również grupy kibicowskie Schalke 04 i Borussii Dortmund. Ci pierwsi stworzyli w klubie specjalny numer telefonu, na który mogą dzwonić potrzebujący z Gelsenkirchen i zamawiać paczki z jedzeniem. Jedna taka przesyłka kosztuje symboliczne 19,04 euro (data powstania klubu to 1904) i zawiera pożywienie oraz środki niezbędne do życia – a zatem i makaron, warzywa, owoce czy nabiał, ale też chemię i detergenty. Wszystko pakowane jest na terenie klubu i dowożone pod drzwi. Fani BVB działają podobnie, a ponadto zorganizowali kilka zbiórek, które miały wspomóc bary i restauracje działające wokół stadionu Signal-Iduna Park. Pozostające bez źródła przychodów obiekty gastronomiczne otrzymały do podziału aż 73,611 euro.

Na ciekawy pomysł wpadli w Essen. Działacze 4-ligowego klubu Rot-Weiss wprowadzili do sprzedaży internetowej wirtualne bilety, kiełbaski oraz piwo. Wejściówek sprzedano już blisko trzy tysiące (w cenie od 9 do 25 euro), wurstów sześć tysięcy (2,50 euro), zaś kubków ze złotym trunkiem dwa i pół tysiąca (4 euro). Wszystkie produkty będzie można odebrać, gdy piłka wróci do życia, a kibice na trybuny. Wówczas specjalne vouchery, będące dowodem zakupu, zostaną wymienione na produkty. Podobny pomysł realizują w Berlinie. Kierownictwo Unionu zaproponowało kibicom inwestycję w przekąski oraz napoje alkoholowe, które kosztują po 2,50 euro.

SĘDZIOWSKI PODCAST

Wirtualne wejściówki sprzedaje też grające na zapleczu Bundesligi VfL Bochum. Dla kibiców dostępne są bilety warte 5, 10 oraz symboliczne 18,48 euro i stanowią darowiznę na rzecz klubu w tych trudnych czasach. Z jeszcze większym rozmachem działa z kolei grający na czwartym szczeblu rozgrywkowym Lokomotive Lipsk. Klub sprzedaje karty wstepu na mecz z... "niewidocznym przeciwnikiem". W 1987 roku na mecz z Girondins Bordeaux w ramach Pucharu Zdobywców Pucharów weszło prawie 120 tysięcy fanów, a teraz klub chce pobić ten rekord. Każdy bilet kosztuje tylko jedno euro, ale kibic może kupić ich nieograniczoną liczbę – stąd aż cztery tysiące przelane przez jednego z fanów. W tej chwili udało się puścić w obieg blisko 70 tysięcy wejściówek na wymyślony mecz.

Piłkarz Borussii Moenchengladbach, Matthias Ginter, finansowo wspiera Fryburg, z którego pochodzi. Reprezentacyjny obrońca założył z żoną fundację, która zapewnia pomoc lokalnej społeczności. Sędzia Patrick Ittrich z kolei na co dzień jest funkcjonariuszem policji i uruchomił w sieci podcast "Śmiej się i ucz z policją w Hamburgu". Opowiada tam o właściwych zachowaniach nie tylko na drodze, ale również w czasie walki z koronawirusem.