| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Laura i Klara Lewandowskie w ataku reprezentacji Polski? Taką wizję ma Zbigniew Boniek. Jednak, wbrew temu, co mogłoby się wydawać, córki świetnych piłkarzy rzadko decydują się na piłkarską karierę. Za to, gdy już zakładają korki, to zazwyczaj przerastają ojców...
Prezes Boniek poszedł nawet o krok dalej i zaproponował, by za kilkanaście lat siostry Lewandowskie stworzyły duet w ataku kobiecej kadry, a na środku obrony grały razem Victoria i Valentina, czyli córki Kamila Glika.
Za 20/22 lata nasza Kobieca 🇵🇱⚽️ musi przejść na 4-4-2. Z Klarą i Laurą idziemy po medale👍🏻👍🏻😜 Najlepszego dla całej Rodziny Lewandowskich 👏🏻👏🏻❤️❤️
— Zbigniew Boniek (@BoniekZibi) May 6, 2020
Czujecie to👊🏻👍🏻🇵🇱⚽️ Victoria i Valentina na środku obrony, Klara i Laura w ataku❤️😜👍🏻 @kamilglik25 @lewy_official
— Zbigniew Boniek (@BoniekZibi) May 6, 2020
Takie pomysły należy oczywiście traktować z przymrużeniem oka. Tym bardziej, że córki utytułowanych piłkarzy rzadko idą w ślady ojców. Dużo częściej dzieje się tak w przypadku synów. Tylko na polskim podwórku mamy przecież Euzebiusza Smolarka, Macieja Terleckiego, Jakuba Koseckiego czy Wojciecha Szczęsnego.
Zawodowym piłkarzem, który zaczynał karierę w Odrze Opole, był również Józef Klose, ojciec Miroslava. I właśnie w Niemczech najłatwiej spotkać piłkarki, w których żyłach od urodzenia płynęła futbolowa krew.
A na końcu wygrywają Niemcy...
W Budapeszcie urodziła się Dzsenifer Marozsan – blisko stukrotna reprezentantka Niemiec, najlepsza niemiecka piłkarka w latach 2017-19, MVP ligi francuskiej przez trzy sezony z rzędu, wielokrotnie obecna w jedenastce roku, jednym słowem – jedna z najlepszych piłkarek świata ostatnich lat.
Czterokrotna triumfatorka Ligi Mistrzów w wieku czterech lat przeniosła się z Węgier do Niemiec, bo jej ojciec podpisał kontrakt z 1.FC Saarbruecken. Janos Marozsan był zawodowym piłkarzem, czterokrotnym reprezentantem Węgier. Córka zdecydowanie go jednak przerosła. Od małego trenowała z chłopcami, a zabiegi niemieckiej federacji szybko doprowadziły do tego, by naturalizować całą rodzinę, co pozwoliło młodej Dzsenifer grać dla kobiecej kadry już od szczebla U15.
Efekt: w 2016 roku Niemki wygrały finał olimpijski w Rio i zdobyły dla kraju pierwsze złoto w piłce nożnej od 40 lat, a Marozsan strzeliła w finale ze Szwecją gola na 1:0.
Rok wcześniej, zanim zamieniła 1.FFC Frankfurt na europejskiego hegemona – Olympique Lyon – Marozsan doszła z niemieckim klubem do finału Ligi Mistrzów. Frankfurt mierzył się z PSG z Katarzyną Kiedrzynek w bramce. Długo utrzymywał się wynik 1:1, ale w 92. minucie Marozsan dośrodkowała na głowę Mandy Islacker, która zapewniła zwycięstwo Niemcom.
Islacker – obecnie piłkarka Bayernu Monachium – również jest córką zawodowego piłkarza. Frank Islacker nie miał jednak szczęścia. Po zaledwie trzech ligowych meczach w barwach VfL Bochum, w wieku 19 lat był zmuszony przerwać karierę. Zmusiła go do tego poważna kontuzja kolana.
Piłkarska synowa
We wspomnianym finale Ligi Mistrzów gola na 1:0 dla Frankfurtu strzeliła Celia Sasić, z domu Okoyino da Mbabi. Jej tata był Kameruńczykiem, a mama Francuzką. Celia urodziła się jednak w Niemczech. Choć sama nie ma piłkarskich korzeni, to jej teść – Chorwat Milan Sasić – jest byłym piłkarzem i doświadczonym trenerem. Prowadził m.in. drużyny Kaiserslautern i Duisburga.
Nikt jednak nie rozsławił klanu Sasiciów tak, jak jego synowa. Rozegrała 111 meczów w reprezentacji Niemiec, w których strzeliła 63 gole. Dwukrotnie wybierana piłkarką roku w Niemczech i raz najlepszą piłkarką Europy w 2015 roku zakończyła karierę. Gdy rok później jej koleżanki zdobywały złoto olimpijskie, ona cieszyła się z narodzin pierwszego dziecka.
Dwie Borussie
Niemcy to potęga w futbolu kobiecym, zbudowana po części dzięki imigrantom. Ale w innych krajach również znajdziemy przykłady piłkarskich relacji ojciec-córka.
Austriaczka Laura Feiersinger w dzieciństwie próbowała swoich sił w biathlonie, lekkiej atletyce i biegach przełajowych aż w wieku 15 lat postanowiła iść w ślady taty. Wolfgang Feiersinger był 46-krotnym reprezentantem Austrii, a w latach 1996-2000 odnosił sukcesy (w tym triumf w Lidze Mistrzów) z Borussią Dortmund. Jego córka grała w Bayernie i Frankfurcie, a w austriackiej kadrze uzbierała już 77 występów.
Norweg Kai Erik Herlovsen spędził siedem lat w Borussii Moenchengladbach. W tym czasie 34 razy wystąpił w reprezentacji swojego kraju. W Moenchengladbach na świat przyszła jego córka, Isabell Herlovsen, która w kadrze kobiet zadebiutowała już w wieku 15 lat, a na Euro 2005 została najmłodszą strzelczynią gola w historii kobiecych mistrzostw Europy. Do dziś uzbierała 67 goli w 133 występach w reprezentacji, a w karierze klubowej zaliczyła nawet epizod w chińskim Jiangsu Suning.
Czarna karta Islandczyków
Zostańmy jeszcze w Skandynawii, by pochylić się nad pewnym piłkarskim rodem. Sif Atladottir – córka Atliego Edvaldssona – przyszła na świat w Duesseldorfie, bo jej ojciec był wówczas piłkarzem Fortuny. Edvaldsson to jeden z najlepszych islandzkich piłkarzy w historii, były kapitan reprezentacji, w której rozegrał 70 spotkań. Później był też selekcjonerem.
Jego syn, Emil, nie powtórzył jego sukcesów. Grał jedynie w kadrze U21. Za to córka – wspomniana Sif – reprezentowała seniorską reprezentację Islandii ponad 80 razy.
Również stryj Sif i brat Atliego – Johannes "Shuggy" Edvaldsson – był piłkarzem. Występował m.in. w Celticu (przez pięć lat), FC Metz, Hannoverze 96 czy... Cape Town City z Republiki Południowej Afryki.
Losy tej piłkarskiej rodziny potoczyłyby się inaczej, gdyby statek, którym ojciec Atliego i Johannesa – Evald Mikson – uciekał w 1946 roku do Wenezueli, nie osiadł na mieliźnie u wybrzeży Islandii. Uciekał przed procesem – Mikson był zbrodniarzem wojennym, który jako szef policji w Tallinnie, stolicy Estonii, przyłożył rękę do zamordowania wielu tamtejszych Żydów. Zmarł w 1993 zanim Estońska Komisja Historyczna potwierdziła jego winy. Przed wojną rozegrał siedem meczów w reprezentacji Estonii na pozycji bramkarza.
Córka legendy futsalu
W poszukiwaniu kolejnych "cór futbolu" musimy opuścić Europę. Kilka takich przykładów jest w Australii i Nowej Zelandii, a najciekawszy to rodzina Coxów. Barbara Cox w latach 1975-87 rozegrała 34 mecze w reprezentacji Nowej Zelandii, a po latach All Blacks reprezentowały również jej córki: Michele (18 razy) i Tara (4-krotnie). Być może wynikało to z niskiej konkurencji...
Tej nigdy nie brakowało wśród piłkarek w Stanach Zjednoczonych. Ale żadna reprezentantka (ani reprezentant) USA w soccerze nie doczekała się następczyni na tym samym poziomie. Ciekawy jest natomiast przypadek Victora Nogueiry. Ten urodzony w Mozambiku bramkarz rozegrał sześć sezonów w amerykańskiej NASL (poprzedniczka MLS), ale nigdy nie doczekał się debiutu w reprezentacji. W połowie lat 80. przebranżowił się bowiem na piłkę halową i w tej został legendą. Pod dachem grał w piłkę przez ponad 20 lat.
Jego córka postawiła jednak na klasyczną wersję soccera. Casey Nogueira w latach 2007-10 zaliczyła pięć występów w kobiecej kadrze USA. W 2012 roku poślubiła Zacha Loyda – trzykrotnego reprezentanta w kadrze męskiej. Dziś oboje trenują w Teksasie dzieci uchodźców zza południowej granicy.
Na tym ta krótka lista właściwie się kończy. W Polsce, podobnie jak w Anglii, Włoszech czy Francji, córki zawodowych piłkarzy rzadko idą w ślady ojców. Sukces w futbolu osiągają kobiety o innych korzeniach. Najlepsze polskie piłkarki pochodzą z małych miejscowości. Rodzice Ewy Pajor hodują krowy, a tata Katarzyny Kiedrzynek owszem, grał w piłkę, ale na poziomie piątej ligi, a zaczął w wieku 55 lat...
Ojcowie wielu z reprezentantek Polski byli trenerami, ale na szczeblu lokalnym albo juniorskim. Skupiali się na tym, by zaszczepić w nich pasję do futbolu. Dzieci zawodowych, utytułowanych piłkarzy mają nieco inną perspektywę i inne możliwości. Ale kto wie, może za parę lat któraś z panien Glik lub Lewandowskich przełamie ten schemat...