Przymusowa hibernacja czy zwykła krioterapia? Można jęczeć, że sport zamarzł ale można też czytać o sporcie. Kto czyta, nie błądzi – więc?
Wciągnął mnie nurt himalaistyczny. Po szturmie Broad Peaku pochłonąłem relację Bartka Dobrocha i Przemysława Wilczyńskiego. Potem była Bernadette McDonald i "Ucieczka na szczyt", a w niej historie wypraw i wielkich postaci. Rzadko bez wątku tragicznego. W końcu biografia Wandy Rutkiewicz pióra Anny Kamińskiej. Czytało się ją jak różaniec, w tym sensie, że obok tajemnic bolesnych były chwalebne. Ta sama autorka opisała życie Haliny Kruger-Syrokomskiej. Też kobiety gór, która wspólnie z Rutkiewicz przecierała najtrudniejsze drogi.
Najciekawsze kto się wtedy wspinał. Z "Haliny" dowiedziałem się, że wśród znanych taterników był późniejszy tłumacz "Imienia Róży" Umberto Eco – Adam Szymanowski (notabene ojciec mego kolegi ze szkolnych lat). Był wybitny historyk – Andrzej Paczkowski. Był przyszły szef MON – Janusz Onyszkiewicz (to akurat wiedziałem wcześniej). Wreszcie ambasador – Maciej Kozłowski. Ludzie na poziomie, którzy w wysokich górach szukali wolności, tak trudnej do znalezienia w tamtych czasach. Każdy, kto chce mieć jakie-takie pojęcie o górach musi wiedzieć czym był "Kurnik" nad Morskim Okiem i jakie piosenki się tam śpiewało.
Halina Kruger-Syrokomska to postać nietuzinkowa. Paliła fajkę i klęła jak szewc. Dawało jej to twardość niezbędną w trudnych sytuacjach. Poza tym była dobrym człowiekiem, historykiem sztuki i czułą mamą Marianny – dziś także pasjonatki wspinaczki.
Jej życie skończyło się przedwcześnie, latem 1982 roku na K2. Gdy piłkarze wracali z Hiszpanii z medalami za trzecie miejsce na mundialu, ona była na wyprawie na drugi szczyt Ziemi. I została w Karakorum. Przypomina o tym piękna opowieść Anny Kamińskiej.