W sezonie 2005/06 zawodnik z tego kraju zdobył Kryształową Kulę. W roku 2009 rozegrano tam mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym, zaś pięć lat później najważniejszą imprezę w lotach narciarskich. Teraz w Czechach nie ma szans na choćby jeden konkurs Pucharu Świata, a kadra pikuje coraz niżej. Odbudować ją ma trener, który jako skoczek nigdy nie zdobył punktu w klasyfikacji generalnej.
Za czasów Czechosłowacji olimpijskie medale tamtejszych skoczków nie były żadnym zaskoczeniem. Pięknie fruwał Jiri Raska i Pavel Ploc, w 1992 roku brązowy medal zdobyła nawet drużyna w składzie: Jaroslav Sakala, Frantisek Jeż, Tomas Goder, Jiri Parma. Rok później Sakala i drużyna zdobyli srebrne medale na mistrzostwach świata, zaś w 1994 roku ten sam zawodnik triumfował w mistrzostwach świata w lotach. Od tego czasu na wielki sukces Czechom przyszło czekać ponad dekadę. Wówczas to Jakub Janda wygrał ex aequo z Janne Ahonenem Turniej Czterech Skoczni, by następnie zdobyć Kryształową Kulę.
Od tego czasu konkursy Pucharu Świata wygrywało jeszcze tylko dwóch przedstawicieli południowych sąsiadów: Jan Matura i Roman Koudelka. Po zakończeniu kariery przez tego pierwszego niemal cała przyszłość czeskich skoków spoczywa na "Elektriczce", który zdobył 3/4 wszystkich punktów jakie w ostatnich sześciu sezonach zainkasowali Czesi.
Od sezonu 2014/2015 Czesi zdobyli łącznie 3685 punktów Pucharu Świata. Ile zdobył Roman? 2741, czyli ponad 74%. #skijumpingfamily https://t.co/cMTuOaZf8Y
— winterszus.pl (@WinterSzus) May 26, 2020
wiele wskazuje na to, że jedynym istotnym Czechem w najbliższych latach PŚ może być Borek Sedlak.
— Mateusz Leleń (@LelenMat) May 26, 2020
Przyczyn coraz gorszych wyników należy szukać nie tylko w osobach trenerów, choć od czasu końca współpracy Vasji Bajca z Jakubem Jandą ani Richard Schallert, ani Jiroutek nie dorównali sukcesom Słoweńca. Od 2014 roku najlepsi skoczkowie nie goszczą na obiektach za południową granicą. Pożegnalny raz miał miejsce podczas MŚ w lotach w Harrachovie – zawodów naznaczonych wiatrem, który umożliwił rozegranie tylko dwóch z czterech serii. Po nieudanym czempionacie znane obiekty na Certaku popadły w ruinę. Ich ratowanie zaczęło się dopiero w 2019 roku, a w akcję włączyli się między innymi Adam Małysz czy Jakub Janda.
Zbiórki pieniędzy na ratowanie obiektów nie zostały jednak ukończone, zaś dofinansowanie od państwa umożliwiło tylko odrestaurowanie najmniejszych obiektów. Źle jest również w Libercu. Skocznia Jested miała wrócić do kalendarza Pucharu Świata, co miało być znakiem wiary FIS w dalszy rozwój dyscypliny. Dzierżawcy obiektu nie otrzymali jednak wsparcia od ministerstwa turystyki, młodzieży i sportu, przez co nie byli w stanie zamontować sztucznie mrożonych torów najazdowych oraz siatek przeciwwietrznych. Wobec tego Liberec ponownie wypadł z kalendarza.
Czesi nie mają jak trenować na dużych obiektach u siebie. Skocznia Jested nie była ośnieżona od 2013 roku, w Harrachovie treningi są nielegalne i mogą narażać na utratę zdrowia. Pozostaje jeszcze obiekt we Frensztacie pod Radhoszczem, lecz i skocznia normalna przechodzi właśnie remont. Aktualnie największą czynną pozostaje skocznia w Łomnicy nad Popelkou, o punkcie konstrukcyjnym K70.
Skoro na powrót Pucharu Świata się nie zanosi, najbardziej znane obiekty najprawdopodobniej dalej popadać będą w ruinę. Podobnie jak i same skoki w Czechach. Chyba że pomoże "niemiecka szkoła", jaką podczas pracy w Bawarskim Związku Narciarskim podpatrywał nowy trener. Jeśli jednak kolejny rodzimy szkoleniowiec nie doprowadzi do cudu tak, jak nie zrobił tego Jiroutek, wizja kilku rodaków Jakuba Jandy w drugiej serii jeszcze bardziej się oddali.