Impossible Games: technologia Wavelight pomoże pobić rekordy?

Robert Skolimowski: nie zrezygnujemy z organizacji Memoriału Kamili Skolimowskiej w Chorzowie

Lekkoatletyczne mityngi już wcześniej były rozgrywane m.in. w Czechach, Chinach czy na Słowacji. Mogliśmy też obejrzeć dwa korespondencyjne pojedynki w skoku o tyczce, w których zawodnicy i zawodniczki rywalizowali we własnych ogródkach. Wielki powrót Królowej Sportu nastąpi jednak dopiero w czwartek, bo tak dużego wydarzenia jak "Impossible Games" jeszcze nie było. Zawody w Oslo miały być etapem Diamentowej Ligi, ale ze względu na pandemię koronawirusa organizatorzy musieli zmienić koncepcję zawodów. Nudno jednak nie będzie, a na starcie pojawią się największe lekkoatletyczne gwiazdy.

Zawody jednocześnie... w trzech krajach

W sumie w programie znalazło się 13 konkurencji, w których udział weźmie w sumie około 50 lekkoatletów. Co ciekawe, rywalizacja będzie jednocześnie odbywać się... w trzech różnych krajach. Główną część mityngu zaplanowano w Oslo, ale organizatorzy wirtualnie połączą się z Kenią i Francją. Koncepcja rywalizacji zakłada serię pojedynków – jedni będą zmagać się z rywalami, a inni z czasem.

Jednym z najciekawszych wydarzeń będzie konkurs skoku o tyczce, w którym pojawi się Szwed Armand Duplantis. Mistrz globu w sezonie halowym dwukrotnie pobił rekord świata doprowadzając go ostatecznie do poziomu 6,18. Z powodu pandemii nie miał okazji potwierdzić wysokiej formy na stadionie i wszyscy zastanawiają się, czy już w pierwszym starcie pokusi się o ponad sześciometrowe skoki. W walce o zwycięstwo zmierzy się m.in. ze swoim przyjacielem, Renaudem Lavillenie. Co ciekawe mistrz olimpijski z Londynu zmagania... ma już za sobą. Francuz rozegrał własny konkurs na przydomowej skoczni, ale wyniki zostaną ujawnione dopiero w czwartek wieczorem. – Będę po prostu siedział przed telewizorem i oglądał siebie rywalizującego z Mondo. To coś zupełnie innego, bo nie dostanę okazji, by odpowiedzieć na próby rywali. Myślę, że nie zabraknie jednak emocji i z niepokojem będę wypatrywał, czy ktoś skoczy wyżej ode mnie – podkreślił.

Rekord "z brodą". 36 lat od wyczynu Mariana Woronina
Nietypowe rozwiązanie zastosowane zostanie też w biegu na 2000 metrów. Będzie on miał format drużynowy, w którym zmierzą się zespoły z Norwegii i Kenii. Oba składać będą się z pięciu zawodników, a na wynik złożą się czasy trzech najlepszych. Wśród gospodarzy znaleźli się bracia Filip, Jakob i Henrik Ingebrigtsenowie. W składzie przeciwników są m.in. mistrz świata w biegu na 1500 metrów, Timothy Cheruiyot i złoty medalista MŚ na tym dystansie z 2017 roku, Elijah Manangoi. Kenijska drużyna z uwagi na obostrzenia nie mogła oczywiście przyjechać do Oslo i wystartuje u siebie, w Nairobi. Kibice w jednym momencie będą zatem widzieć na ekranach zmagania z dwóch odległych zakątków świata. – Jeśli chodzi o przygotowania, to wszystko poszło zgodnie z planem. Ciężko trenowaliśmy, żeby pokonać zespół Ingebrigtsenów. Na pewno między naszymi lokalizacjami są pewne różnice, ale mam nadzieję, że sobie poradzimy. Ciesze się, że pobiegniemy w domu i mam nadzieję na wygraną – przyznał Cheruiyot.

Światełka zamiast zająca

Część lekkoatletów zapowiedziała już, że podczas mityngu spróbuje osiągnąć rekordowe wyniki. Chrapkę na najlepszy w historii czas na 300 metrów ma m.in. Karsten Warholm. Dwukrotny mistrz świata w biegu na 400 metrów przez płotku zamierza wymazać z tabel osiągnięcie Brytyjczyka Chrisa Rawlinsona (34,48). Na dłuższych dystansach w osiągnięciu kosmicznych wyników ma pomóc... technologia. Wavelight to system lampek zamontowanych w krawężniku bieżni, które zapalają się i gasną, wyznaczając tempo biegu. Można nazwać to nawet elektronicznym "zającem" czy pacemakerem, który jest jednak bardziej dokładny, bo eliminuje czynnik ludzki i ewentualne zbyt mocne "podkręcanie" lub obniżanie rytmu.



To rozwiązanie nie jest nowe i było już testowane m.in. podczas zawodów w Holandii. – Światła zapalają się w konkretnym tempie, co pozwala biegaczom kontrolować swoją prędkość. Ta technologia nie tylko ułatwia zawodnikom bicie rekordów, ale też przyciąga uwagę kibiców. To powinno bardzo przydać się też trenerom, którzy nie będą musieli wyznaczać zawodników do dyktowania tempa – mówi Jos Hermens, holenderski menadżer lekkoatletów.

Wydarzeniem dnia na stadionie Bislett w Oslo będzie też start Therese Johaug. Znakomita biegaczka narciarska, dziesięciokrotna mistrzyni świata i trzykrotna zdobywczyni Kryształowej Kuli Pucharu Świata w lecie 2019 roku zdobyła złoty medal mistrzostw kraju na 10 000 metrów uzyskując piąty wynik w historii Norwegii. Teraz zamierza jeszcze wyśrubować swój rezultat, a być może pokusić się nawet o złamanie olimpijskiego minimum. Tym bardziej, że w Oslo pobiegnie w profesjonalnych kolcach, a nie tak jak ostatnio w zwykłych butach do biegania. – Jestem w dobrej formie. Mam jednak w głowie myśl, że mogłam trenować więcej. Nie pozostaje mi nic innego, jak oszczędzać nogi na czwartek i dać z siebie wszystko – wyznała.