W połowie czerwca świat piłkarski obiegła informacje o zakażeniu koronawirusem, które wykryto u Sebastiana Szymańskiego. Polski piłkarz Dynama Moskwa uporał się już jednak z problemem i przyznał w rozmowie z "Przeglądem Sportowym", że jest w stu procentach zdrowy.
Badania na obecność wirusa w organizmie wykazał u zawodnika wynik pozytywny, choć nie odczuwał wielu symptomów choroby. – W dniu, w którym dopadł mnie koronawirus, przez dwie, trzy godziny miałem podwyższoną temperaturę, 37,5. Nie było jednak ani jednego dnia, bym czuł się źle – powiedział "Przeglądowi Sportowemu".
– Nie zdenerwowałem się tym, że mam wirusa, bo przecież nie leżałem na łożu śmierci. Zdecydowanie bardziej tym, że uciekną mi mecze, treningi. Mocno pracowałem i naprawdę forma mi dopisywała. A tu dwa tygodnie wyjęte z życia, obowiązkowy pobyt w szpitalu, w izolacji. Rzeczy które wypracowałem w czasie zajęć, można powiedzieć, poszły w powietrze – stwierdził.
W ostatnich tygodniach jego Dynamo miało problemy ze zdobywaniem punktów. Po przerwie spowodowanej pandemią zremisowało 0:0 z CSKA, 1:1 z Soczi i przegrał 0:1 z Arsienałem Tuła.
– Trudno powiedzieć, kiedy mogę wrócić do gry. Wiadomo, chciałbym jak najszybciej... Tyle że na razie trenuję indywidualnie. Po cichutku liczyłem, że może znajdę się w kadrze na czwartkowy mecz z Uralem, ale nie. A tak chciałem wybrać się do Michała Kucharczyka... Liczę, że wrócę do grania na trzy, cztery mecze tego sezonu – podsumował.
Dynamo jest po 25 meczach na ósmym miejscu w tabeli. Do szóstej Ufa traci cztery punkty, ale rozegrało też dwa spotkania mniej.