| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Choć urodził się we Wrocławiu, to w Wielkopolsce ma dom. W Zabrzu i Legnicy odbił się od ekstraklasowego świata, ale teraz wrócił, jako król strzelców pierwszej ligi. Fabian Piasecki chce zaistnieć w Śląsku Wrocław. Cel numer jeden to premierowy gol, z "kołyską" dla córeczki.
Maciej Piasecki, TVPSPORT.PL: – Ilu znasz Piaseckich spoza rodziny?
Fabian Piasecki: – Nie wiem, czy nie będziesz tym pierwszym we Wrocławiu. Tak właściwie, to jedynie w Legnicy poznałem rodzinę Piaseckich, z którą nie byłem spokrewniony.
– To też nie moja rodzina, zaręczam. A jakie masz pseudonimy?
– Najczęściej Piasek i Piachu, czasem Piaso. U ciebie podobnie?
– Niemal identycznie. Do tego dokładam żart, że Andrzej Piaseczny jest z mojej rodziny. A ty lubisz twórczość "Piaska"?
– Wziąłeś mnie pod włos, ale nie, nie przepadam… Choć z Andrzejem Piasecznym jest coś na rzeczy, bo ten żart słyszałem w Zabrzu. Stanisław Sętkowski, czyli słynny Leon od kogutów, wierny kibic Górnika, często mnie zahaczał o ten muzyczny wątek. Żartował, że "Piasek" to na pewno mój wujek.
– Skończmy z prywatą… Urodziłeś się we Wrocławiu, ale w piłkę zacząłeś grać w Kępnie. Dlaczego?
– Urodziłem się we Wrocławiu, bo mama miała tu znajomego lekarza. Ale moje rodzinne miasto to Kępno.
– Zagłębie meblarskie.
– Masz rację, choć w przypadku piłki, nie brzmi to zbyt dobrze.
– To nie było celowe.
– Pamiętajmy, że jednak paru chłopaków wywodzi się z tych stron. Patryk Tuszyński, Rafał Kurzawa, Kamil Drygas. Jestem z Wielkopolski, ale paradoksalnie to bliżej mam do Wrocławia. Wystarczy spojrzeć na mapę. Do Poznania jest prawie dwa razy tyle do przejechania. Dlatego zdecydowanie częściej bywałem we Wrocławiu. W Poznaniu przez całe życie chyba z trzy, góra cztery razy.
– Mecze Śląska w młodości?
– Tak dobrze nie było. Ulicy Oporowskiej w roli kibica nie odwiedziłem. Pamiętam jednak rok 2012, kiedy we Wrocławiu świętowano tytuł mistrzowski. Później była walka w europejskich pucharach, przyznaję, oglądałem tamten Śląsk regularnie. Patrzyło się z przyjemnością na to, co robili na boisku.
– Teraz z niektórymi dzielisz szatnię, został Piotr Celeban, wrócił Waldemar Sobota…
– To legendy Śląska, chyba nikt się nie obrazi na takie stwierdzenie. Dzielenie z nimi szatni, to na pewno duża sprawa. Zwłaszcza kiedy wciąż wspominam grę tamtego WKS.
– Jaki jest termin narodzin córki?
– Wyznaczony na 14 sierpnia. Czekamy z niecierpliwością aż Pola pojawi się na świecie. Pierwsze tygodnie pewnie będą nieprzespane. Przyznam, że trochę się stresuję, to będzie nowa rola w życiu. A mówią, że kiedy ma się dziecko, to podobno wszystko ulega zmianie i trzeba będzie się przystosować do nowych warunków. Już w trzyosobowym gronie.
– Łatwiej będzie o miejsce w jedenastce Śląska, czy przespane noce?
– W pierwszym miesiącu ze spaniem nie będzie łatwo. Trzeba wypracować dobrze działający system. Liczę, że podobnie będzie z miejscem na boisku w barwach Śląska. Im dalej, tym lepiej. Nie ma nic za darmo. Zacznę od zdobycia zaufania trenerów i chłopaków w szatni. Nie jestem oderwany od rzeczywistości, wiem, w jakiej roli tu przychodzę. Z miejsca nie dostanę miejsca w wyjściowym składzie. Król strzelców w pierwszoligowym wydaniu, to miły akcent, ale już jest przeszłością. Mam zwiększyć rywalizację na pozycji środkowego napastnika.
– Czy w Miedzi zrobiono ci krzywdę, ustawiając na skrzydle?
– Po ekstraklasowym awansie trochę się pozmieniało w Legnicy. Początkowo grałem, dostawałem szanse, ale szybko zorientowałem się, że to nie będzie moje miejsce na ziemi. Z tygodnia na tydzień było coraz więcej pomysłów na moją rolę boiskową. To było dalekie od tego, gdzie czułem się wcześniej najlepiej.
– Jak się nie ma, co się lubi…
– Jasne, zgadzam się, ale w pewnym momencie zrozumiałem, że to mój ostatni sezon w Miedzi i niezależnie od wyniku z Legnicy trzeba będzie wyjechać. Szukałem zaufania i szans, żeby pokazać, ile jestem wart. Wybór Zagłębia Sosnowiec nie był przypadkowy. Spojrzałem na skład i widząc w formacjach ofensywnych Szymona Pawłowskiego, Tomka Nawotkę i Patryka Małeckiego, wiedziałem, że mogę sporo zyskać. Chciałem zacząć regularnie strzelać gole, bo praca dla drużyny sporo znaczy, ale to trafienia są najważniejsze, kiedy przychodzi do rozrachunku po sezonie. "Dziewiątka" to moja pozycja. Czuję się swobodniej w środku, tam też inaczej, szukasz sobie przestrzeni, którą można wykorzystać przy tworzeniu sytuacji. Na skrzydle sporo zależy od dryblingu, to rola dla takich o świetnych parametrach do biegania, właściwie od deski do deski. Rola napastnika na skrzydle nie jest jednak dla mnie niczym nowym, dlatego jeśli taki będzie plan trenera, to nie mam zamiaru kręcić nosem.
– A co odpowiesz wkrótce krytykantom, że jesteś za dobry na pierwszą ligę, ale za słaby na ekstraklasę?
– To moje trzecie podejście do ekstraklasy. Wcześniej nie dostałem jednak możliwości pokazania się jako środkowy napastnik. Będę chciał wywalczyć miejsce w pierwszym składzie, ale gdy przyjdzie wchodzić w trakcie meczu, to pozostanie robić jak najwięcej dobrego w mniejszym wymiarze czasu, żeby przekonać trenera do umiejętności.
– A różnica pomiędzy ligami?
– Pierwszoligowe mecze to często jest dużo, bardzo dużo biegania. A w przypadku ekstraklasy, więcej ruchów jest z głową. Mniej głupich przebiegów, z których niewiele wynika. Taktycznie zespoły stoją na wyższym poziomie, na pewno też znajdzie się większa liczba dobrych piłkarzy. Już na treningach widać, że tempo jest szybsze, gramy na jeden kontakt. To zachowania, które w ważnych momentach są decydujące w dobrym rozegraniu. Małe czy duże gry, to nieistotne, przyspieszenie w porównaniu z pierwszoligowym, jest spore.
– Sporo było ofert na stole po sezonie?
– Słyszałem o Górniku Zabrze i Piaście Gliwice. Najwięcej konkretów i najlepsze warunki dostałem jednak we Wrocławiu.
– A jak dobrze poznałeś zespół przed podpisaniem kontraktu?
– Jak dostałem informację od agenta, że Śląsk jest mną zainteresowany, to zacząłem z uwagą śledzić mecze drużyny. Oglądałem zachowania poszczególnych piłkarzy, jak współpracują na boisku. Chciałem się dowiedzieć czego mogą ode mnie wymagać, kiedy pojawię się we Wrocławiu. Co na pewno zauważyłem, to spora odwaga w poczynaniach drużyny. Wiele akcji rozgrywanych jest przez skrzydłowych, co daje możliwości dobrego podania piłki do napastników. Nic tylko zacierać ręce.
– Jest Erik Exposito. Na niego się narzeka, ma ostatnio problemy, ale ciągle jest tym pierwszym wyborem z napastników Śląska.
– I na pewno znosi lepiej upały ode mnie! A poważnie, widać po treningach, że Hiszpan jest z piłką po imieniu. Nie trafił do Wrocławia przez przypadek, potrafi się odnaleźć pod bramką i trzeba będzie z nim walczyć o miejsce. Chcę mu dorównać i naciskać, żeby rywalizacja wyszła nam obu na dobre. Nie chciałbym, żeby Erik miał wrażenie, że konkurenci są dużo gorsi. Taka pozytywna presja jeszcze nikomu nie zaszkodziła w rozwoju. A trener wówczas może zacierać ręce, bo to większa możliwość wyboru lepszego składu.
– Stadion Wrocław znasz już dobrze. Jesteś studentem uczelni wyższej, która ma na nim siedzibę.
– Jestem na trzecim roku studiów i regularnie odwiedzam stadion we Wrocławiu. Byłem też tu nawet kiedyś w roli kibica, będąc piłkarzem Miedzi, podczas spotkania Śląska z Górnikiem Zabrze. Stadion Wrocław mnie raczej nie przerośnie, dobrze się tu czuję.
Fabian Piasecki – urodzony 4 maja 1995 roku we Wrocławiu. Wzrost/waga: 186/77. Pozycja na boisku: napastnik. Kluby: Sokół Świba, LZS Olszowa, Marcinki Kępno, Polonia Kępno, MSPN Górnik Zabrze (grupy młodzieżowe); Górnik Zabrze; Rozwój Katowice; Górnik Zabrze; Olimpia Zambrów; Miedź Legnica; Zagłębie Sosnowiec; Śląsk Wrocław (od sierpnia 2020 roku).