Reprezentacja Polski przegrała w fatalnym stylu z Włochami 0:2 w niedzielnym meczu Ligi Narodów. Teraz przed kadrą spotkanie z Holandią. Jan Tomaszewski wystąpił w pamiętnym meczu eliminacji ME w 1975 roku, gdy biało-czerwoni pokonali Oranje z Johanem Cruyffem w składzie 4:1.– Środowe starcie powinno być dla Jerzego Brzęczka ostatnim w roli selekcjonera – powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL legendarny bramkarz. Transmisja meczu Polska – Holandia 18 listopada w Telewizji Polskiej.
Maciej Rafalski: – Tamten mecz przez wielu uznawany jest za najlepszy w historii polskiej piłki. Zgodzi się pan z tą opinią?
Jan Tomaszewski: – Jeden z najlepszych, bo tych świetnych było kilka, zwłaszcza za czasów Kazimierza Górskiego. Tamto spotkanie to była ciągła wymiana ciosów. Holandia miała wtedy najlepszych piłkarzy na świecie, była naszpikowana gwiazdami. Pomógł nam nieprawdopodobny doping na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Kibice byli naszym dwunastym zawodnikiem. Kilka lat później spotkałem się z Johanem Cruyffem podczas meczu Reszty Świata i powiedział mi, że w takim kotle jeszcze nie grał.
– Na mistrzostwa Europy jednak nie pojechaliście.
– W rewanżu w Amsterdamie przegraliśmy 0:3. Zabrakło nam jednej bramki do tego, by awansować na turniej. Wtedy było o to nieporównywalnie trudniej, niż teraz. W turnieju grało osiem zespołów. Odpadliśmy, bo nie zamierzaliśmy kalkulować. Gdy straciliśmy gola na 0:1, to chcieliśmy wyrównać, a nie zadowalaliśmy się tym, że przegrywamy tylko jedną bramką.
– W pewnym momencie w Chorzowie prowadziliście aż 4:0. Spodziewaliście się, że w takim stylu rozbijecie tak mocną drużynę?
– Już wcześniej mieliśmy świetne wyniki, więc to nie było dla nas zaskoczeniem. W tamtym meczu Holendrzy jedynego gola strzelili w końcówce, ale wtedy zobaczyliśmy przebłysk geniuszu Cruyffa. Wyszedł ze mną sam na sam, ja zrobiłem kilka kroków do przodu, by skrócić mu kąt. Większość graczy w takiej sytuacji oddałaby strzał, a on zagrał do Rene van de Kerkhofa, który trafił do pustej bramki. Pamiętam odprawę w szatni, podczas której trener Górski przypominał każdemu zawodnikowi, za kogo jest odpowiedzialny. Wszyscy doskonale wiedzieliśmy, co mamy robić. Byliśmy regularni, mieliśmy wypracowane automatyzmy. Każda zmiana była dobrze przemyślana i logiczna.
– Co takiego stało się w meczu z Włochami? Ostatnie wyniki kadry dawały powody do optymizmu.
– Potwierdziło się, że jesteśmy za silni na słabych i za słabi na silnych. Po przegranej z Holandią mówiłem, że wszystko rozstrzygnie się w listopadowych rewanżach. Mecz z Oranje był fatalny, ale w niedzielę było jeszcze gorzej. Cały czas pamiętam pierwsze spotkanie Brzęczka, gdy przejął zespół po Adamie Nawałce. W Bolonii jeszcze nie kombinował ze składem. Po dobrej grze zremisowaliśmy 1:1, a powinniśmy zwyciężyć. Niedzielne spotkanie było kroplą, która przelała czarę goryczy. W składzie mieliśmy wielu zawodników, którzy na co dzień grają w Serie A. I tam potrafią rywalizować z reprezentantami Włoch. Dlaczego nie mogą tego przełożyć na grę w drużynie narodowej? Nie umiem tego wytłumaczyć.
– Jak przyjął pan zachowanie Roberta Lewandowskiego podczas pomeczowej rozmowy?
– To wyraźny sygnał, że prezes PZPN Zbigniew Boniek powinien pomyśleć o zmianie szkoleniowca. Robert zasugerował wszystkim, jak wygląda sytuacja. To najlepszy piłkarz na świecie. Trzeba się z nim liczyć. Najlepszym wyjściem byłby zagraniczny selekcjoner, przy którym pracowałby polski asystent. W przyszłości to ten drugi trener miałby prowadzić kadrę. Zobaczmy, jaki efekt przez lata dawał taki pomysł chociażby u Niemców. Starcie z Holandią powinno być ostatnim, w którym Brzęczek będzie selekcjonerem. Cały czas mówimy o Euro 2020, ale pamiętajmy, że przed turniejem będą jeszcze spotkania eliminacji mistrzostw świata. W nich nie będzie miejsca na pomyłkę.
– Kadrze znów brakuje regularności.
– To nie tylko kwestia ostatnich meczów, które były dobre. Problem jest od dwóch lat. Ciągłe zmiany w składzie, kombinowanie. Po meczu z Włochami we wrześniu 2018 roku Brzęczek zaczął zmieniać ustawienie. Pojawił się system z czterema środkowymi pomocnikami. Według mnie, to najlepsza drużyna narodowa w historii naszej piłki. Są świetni doświadczeni piłkarze, jak Lewandowski czy Wojciech Szczęsny. Do tego doszło wielu młodych zdolnych. Selekcjoner wciąż nie umie jednak tego połączyć. Mam też wrażenie, że tej drużynie brakuje odpowiedniej mentalności, ducha zwycięstwa.
Następne