Polscy panczeniści są już w Holandii. Zostali zakwaterowani w Sneek, kilkanaście kilometrów od Heerenveen, gdzie rozegrany zostanie… cały sezon. Przed nimi mistrzostwa Europy, dwa Puchary Świata i mistrzostwa świata. Przez pięć tygodni nie opuszczą "bańki". – Nie możemy wejść w interakcję z kimkolwiek. Mamy też zakaz robienia zakupów w sklepach. Za złamanie przepisów grozi zakaz startów – opowiada w rozmowie z TVPSPORT.PL Artur Nogal.
Pandemia Covid-19 sparaliżowała sezon 2020/21 w łyżwiarstwie szybkim. Z kalendarza co rusz wypadały kolejne zawody. Początkowo rozważano stworzenie "bańki" w Heerenveen na przełomie listopada i grudnia. Pomysł został jednak oprotestowany przez Japonię i Chiny. Ostatecznie upadł.
Postanowiono więc, że do końca roku nie odbędą się żadne zawody pod egidą ISU (Międzynarodowej Unii Łyżwiarskiej). Poszczególne państwa, w tym Polska, luki w kalendarzu starały się wypełnić krajowymi mistrzostwami. Międzynarodowej rywalizacji wyraźnie jednak brakowało.
"Bańkę" w Heerenveen udało się stworzyć dopiero teraz. Sezon ograniczy się do mistrzostw Europy, dwóch Pucharów Świata oraz mistrzostw świata – przeniesionych tam z Pekinu. Reprezentanci Polski do Holandii dotarli w niedzielę wieczorem. Między Heerenveen a Sneek spędzą najbliższe pięć tygodni. O odosobnieniu i życiu w "bańce" tuż przed startem sezonu porozmawialiśmy z Arturem Nogalem.
* * *
Dawid Brilowski, TVPSPORT.PL: – Trafiliście do "bańki". Jak ona wygląda od środka?
Artur Nogal: – Całkiem ładnie. W niedzielę wieczorem dotarliśmy do Holandii, przyjechaliśmy do hotelu i natychmiast przeszliśmy test na koronawirusa. Później każdy udał się do swojego pokoju i tam czekał na wynik. W poniedziałek około 13-14 dowiedzieliśmy się, że wszyscy jesteśmy zdrowi. Od tego czasu funkcjonujemy w miarę normalnie. Wieczorem wyszliśmy na rower, we wtorek rano po raz pierwszy byliśmy na lodzie.
– Testowali was i przed i po wylocie?
– Tak. Raz w Polsce, raz w Holandii.
– Wejście w "bańkę" oznacza, że więcej badań już nie będzie?
– Nie ma tak lekko. Kolejny test czeka nas już 14 stycznia, tuż przed mistrzostwami Europy. Później będą jeszcze cztery, praktycznie jeden tygodniowo.
– Rekompensatą za to cierpienie jest całkiem niezły hotel. Widziałem zdjęcia!
– Organizatorzy naprawdę się postarali. Zapewnili nam lokum, w którym mamy sporo przestrzeni. Możemy wychodzić swobodnie na spacery czy trening rowerowy. To naprawdę bardzo fajne warunki.
– Wszystkie reprezentacje mieszkają razem?
– Nie. Są trzy oficjalne hotele – jednej sieci, więc pewnie każdy jest bardzo podobny. Z nami mieszkają Włosi, Węgrzy, Kanadyjczycy i Kazachowie.
– Dwa pozostałe obiekty są blisko?
– Są nieco rozrzucone. Każdy znajduje się kilkanaście lub kilkadziesiąt kilometrów od Heerenveen. My jesteśmy w tej chwili w miejscowości Sneek.
– Zamknęli was tam na pięć tygodni. Zdarzały wam się toury po Ameryce czy Azji, ale chyba żaden nie był aż tak długi?
– Przeważnie jak lataliśmy na inny kontynent, trwało to około trzech tygodni – może niecały miesiąc. Ten wyjazd jest dla mnie zdecydowanie najdłuższym w karierze.
– Będzie to można odczuć pod koniec. Potrzeba mocnej psychiki?
– Na pewno bycie w jednym miejscu może być nużące czy dołujące, ale staram się nie myśleć o tym w ten sposób. Jesteśmy naprawdę głodni startów i na tym się skupiamy. A poza nimi każdy z nas na pewno przygotował sobie jakieś rozrywki. To nie tak, że będziemy leżeć bezczynnie.
– Co można robić wieczorami w Sneek?
– Zabraliśmy książki, gry czy krzyżówki. Ta część kadry, która studiuje, będzie miała okazję, żeby w spokoju nadrobić zaległości. Poza tym to, że siedzimy w jednym miejscu, nie znaczy, że jesteśmy odcięci od świata. Tu działa internet, jest Netflix. Naprawdę da się zapełnić czas wolny.
– Poza siedzeniem w jednym miejscu, macie dodatkowe obostrzenia?
– Codziennie wypełniamy formularze, w których oceniamy stan zdrowia i podajemy temperaturę. Prawie wszędzie musimy nosić maseczki, choć do tego jesteśmy już przyzwyczajeni. Bez nich funkcjonujemy tylko podczas treningów, ale wtedy znajdujemy się wyłącznie wśród przebadanych, zdrowych osób, więc teoretycznie nic złego nie powinno się stać.
Jeśli gdziekolwiek wychodzimy, nie możemy wejść w interakcję z kimkolwiek. Mamy też zakaz robienia zakupów w sklepach i na stacjach, a za jego złamanie grozi wyrzucenie z "bańki" i zakaz startów.
– Zapytam jeszcze o samopoczucie startowe. Jako mistrz Polski masz wewnętrzne oczekiwania co do wyniku?
– Na początek mamy mistrzostwa Europy w wieloboju. Nie mam co do nich oczekiwań ani presji, bo to zawody bez większego prestiżu. Nawet wysoka pozycja nie zapewni nam ani chwały, ani choćby stypendium – mamy po prostu przejechać cztery biegi. Traktuję to jako rozgrzewkę przed Pucharami Świata i mistrzostwami świata. Taka dobra okazja do powrotu i sprawdzenia poziomu na tle innych zawodników.
– Od początku sezonu brakuje rywalizacji międzynarodowej. Z tego względu próbowałeś porównywać swoje wyniki z mistrzostw Polski z mistrzostwami innych krajów, czy ze względu na różne warunki i różny lód nie bawisz się w takie rzeczy?
– Każdy startuje w innej hali, na innym lodzie. Trudno wyciągać z tego wnioski, więc szkoda marnować czas na takie przemyślenia. W bezpośredniej rywalizacji wszystko będzie wyglądało inaczej.
Kalendarz sezonu 2020/21 w łyżwiarstwie szybkim:
16-17 stycznia, mistrzostwa Europy (Heerenveen)
22-24 stycznia, Puchar Świata (Heerenveen)
29-31 stycznia, Puchar Świata (Heerenveen)
11-14 lutego, mistrzostwa świata (Heerenveen)
19-21 lutego, mistrzostwa świata juniorów (Hachinohe)