Obywatele Japonii (w ogromnej większości) chcą odwołania igrzysk. Nie wyobrażają sobie jak w rzeczywistości, z którą zmagają się na co dzień może dojść do międzynarodowego święta sportu. Ich racjonalizm ściera się z honorem napędzanym odwieczną rywalizacją z Chinami. A wszystko u progu gigantycznego kryzysu gospodarczego. Zabrnęliśmy w ślepy zaułek?
Już lipcowy sondaż Kyodo News dawał do myślenia. Wówczas zaledwie 23,9 proc. japońskich obywateli wyraziło chęć, by igrzyska zostały zorganizowane latem 2021. Zwolenników tej koncepcji ubywało z każdym miesiącem.
Najświeższe badanie, przeprowadzone przez telewizję NHK, wskazuje, że zaledwie 16 proc. ankietowanych przychyla się do przeprowadzenia imprezy zgodnie z założeniami. 39 proc. chciałoby ponownego przesunięcia, a 38 proc. – całkowitego odwołania. Biorąc pod uwagę zapowiedź MKOl, że do igrzysk dojdzie albo teraz albo w ogóle – de facto 77 proc. jest "przeciw".
Narastające obawy względem organizacji akurat w czasie, gdy świat dzięki szczepionce zyskał nową nadzieję na rychłe zwalczenie pandemii, wydają się być irracjonalne. Są takie jednak tylko pozornie. W Kraju Kwitnącej Wiśni mają minimum kilka powodów, by sprzeciwiać się zawodom.
Fala zakażeń zalała Japonię
W dniu, w którym podjęto decyzję o przełożeniu igrzysk olimpijskich w Japonii odnotowano 40 (!) nowych zakażeń. Pod tym względem lepiej niż wówczas było tylko na przełomie maja i czerwca. Później krzywa zachorowań wystrzeliła, prędko zmierzając przez setki ku tysiącom. 2021 rok, choć trwa niedługo, przyniósł już kilka raportów, informujących o przeszło 7 000 przypadków. Większość z nich zwykle pochodzi z aglomeracji tokijskiej.
– Premier powiedział niedawno, że goszczenie igrzysk olimpijskich ma stanowić przekaz dla świata w walce z pandemią. Bardzo wiele osób nie zgadza się z tym. Wolelibyśmy, żeby rząd zajął się pomocą dla szpitali lub potrzebujących – tłumaczy Momoyo, studentka mieszkająca w Osace.
Yoshihide Suga, który we wrześniu 2020 roku został premierem, nie unika krytyki. – Media twierdzą, że nie ma autorytetu i zbyt późno podejmuje decyzje – referuje Momoyo. W ostatnim czasie prasa zarzucała mu chaotyczne działanie. Przykład? Program "Go To Travel", który miał podnieść japoński transport (chodziło o promocję podróżowania po kraju). Został zawieszony na czas nieokreślony 28 grudnia wskutek… nagłego wzrostu zakażeń, spowodowanego przemieszczaniem się mas.
7 stycznia ogłoszono "stan nadzwyczajny" w Tokio i okolicach, a sześć dni później również w Osace i Kyoto. Obecnie objęte jest nim 11 prefektur (Japonia złożona jest łącznie z 47). – Wszystko zamyka się około godziny 20. Są też zalecenia, żeby nie oddalać się od domu. Mimo to w dzień toczy się życie – ludzie wychodzą do restauracji, kawiarni czy szkoły, jeżdżą pociągami – wyjaśnia Momoyo.
Poza restrykcjami wewnętrznymi, japoński rząd postanowił o zamknięciu granic. – Na ten moment nie można wjechać do kraju w celach turystycznych i biznesowych. O wizę mogą się ubiegać wyłącznie małżonkowie obywateli lub rezydentów Japonii – słyszymy w konsulacie. Zakaz obowiązuje do końca stycznia, ale może zostać przedłużony.
Szczepionka nie będzie ratunkiem
Pojawienie się w obiegu szczepionki daje nadzieję na szybkie zatrzymanie pandemii. Nikt nie mydli sobie jednak oczu twierdzeniami, że problem zniknie do lata. – Igrzyska przyniosą dumę. Być może nawet krótkoterminowe korzyści finansowe, ale także wirusa – stwierdził doktor Atsuo Hamada, specjalista od chorób zakaźnych z Tokyo Medical University Hospital w rozmowie z "Associated Press".
Dodał, że szczepienie "zwykłych Japończyków" na pewno nie rozpocznie się przed początkiem maja. Szansa podania antidotum odpowiedniemu odsetkowi obywateli do czasu rozpoczęcia igrzysk jest więc zerowa. Nawet jeśli rządowi udałoby się opracować super-system, na przeszkodzie staną… ludzkie wątpliwości.
"Pomimo kreowania pozytywnego PR i uderzenia trzeciej fali pandemii, 1/3 Japończyków sprzeciwia się szczepionkom" – pisał w grudniu na łamach "Washington Post" Jeff Kingston, profesor z Temple University. Powody niechęci czy też lęku są prozaiczne, lecz doskonale znane na świecie. Niektórzy obywatele boją się skutków ubocznych, inni wierzą w teorie spiskowe.
Pojawiły się pomysły, by zaszczepić zatem przede wszystkim sportowców. Członek MKOl, Richard Pound, w niedawnej rozmowie z dziennikarzami telewizji "Sky" przekonywał, że może być to zbawienne dla igrzysk. Czy z moralnego punktu widzenia dałoby się jednak wytłumaczyć mieszkańcom kraju zmagającego się z problemem przepełnionych szpitali, że pewna grupa znalazła się ponad nimi?
Z drugiej strony: bez ochrony w postaci szczepień, istnieje gigantyczne ryzyko (w igrzyskach ma wziąć udział kilkanaście tysięcy sportowców), że zdarzy się przypadek, u którego zakażenie zostanie wykryte tuż przed startem. Taki ktoś mógłby stracić szansę na upragniony medal lub wspaniały, olimpijski koniec kariery. Zawody staną się nierówne – jak ma się to do idei igrzysk?
Ponadto ewentualny brak należytej ochrony (na zaledwie pół roku do imprezy MKOl nie przedstawił szczegółowego "planu anty-covidowego", choć... można zakładać, że minimum jego zarys istnieje, bo w budżecie zapisano środki na ten cel) stwarza ryzyko, że obawa Japończyków o przyczynieniu się imprezy do wzrostu zakażeń stanie się realna.
– Z bólem serca sama jestem za odwołaniem igrzysk. Obecna sytuacja w kraju i na świecie nie daje pewności, że wszystko przebiegnie bezpiecznie – przyznaje Momoyo.
Największy kryzys w historii
Oczywiście, można równie utopijnie co naiwnie założyć, że MKOl w pół roku zdoła znaleźć złoty środek i zorganizować wszystko bez ryzyka rozprzestrzenienia wirusa. Nawet przekonanie Japończyków do tej koncepcji nie zmieni raczej ich podejścia. Zakażenia bowiem nie są jedynym problemem. Kolejnym jest krach finansowy.
"Japonia przeżywa największy kryzys w historii" – informowało BBC już w sierpniu 2020. Dziennikarze wskazywali wówczas na drastyczny spadek PKB (o 7,8 proc.) między kwietniem a czerwcem. "Jednym z głównych czynników spowolnienia był poważny spadek konsumpcji krajowej, stanowiący ponad połowę japońskiej gospodarki. Ucierpiał również eksport" – analizowano w artykule.
Sytuacja do końca roku tylko się pogarszała. "Japan Times" w grudniowym podsumowaniu pisał o najgorszym okresie od początku notowań. "Nie jest tajemnicą, że Japonia jest nękana ogromem długu publicznego, który już dwukrotnie przewyższył PKB. Jednak teraz jest jeszcze gorzej" – stwierdzono.
Dodano przy tym, że rząd w 2020 roku w celu ratowania gospodarki został zmuszony do wyemitowania obligacji o wartości 112 bilionów jenów. To rekord. Dla porównania – w trakcie ogólnoświatowego kryzysu gospodarczego 11 lat wcześniej obligacje stanowiły… mniej niż połowę tej kwoty (52 biliony).
"Bulwersujące jest to, że mimo gwałtownie rosnących kosztów walki z Covid-19 rząd nie opracowuje konkretnych schematów spłaty długów" – krytykował dziennikarz "Japan Times", podając dla porównania, że w 2011 roku – po trzęsieniu ziemi i tsunami – opracowano specjalną "daninę dwuletnią" od osób prawnych, a na osoby fizyczne nałożono dodatkowy podatek, który będzie funkcjonował do 2037 roku.
– I tym razem rząd będzie zmuszony do podniesienia podatków lub drastycznych cięć kosztów własnych. Może również wystąpić wysoka inflacja – podsumował Takero Doi, profesor z Keio University – tamtejszy ekspert z dziedziny finansów.
Widmo wysokich podatków przemawia do obywateli, choć nie tak wyraźnie jak upadek kolejnych działalności, który już staje się zauważalny. Tendencji nie powstrzymał nawet uruchomiony na początku grudnia pakiet stymulacyjny w wysokości 73,6 biliona jenów, który miał stanowić "szereg dotacji w celu promocji podróży krajowych, pobudzenia konsumpcji i pomocy firmom w utrzymaniu zatrudnienia, a także zachęty do cyfryzacji i redukcji dwutlenku węgla".
Według raportu telewizji NHK z powodu Covid-19 w 2020 roku zbankrutowało ponad 900 japońskich firm. Na szczycie zestawienia znalazła się branża gastronomiczna (141 lokali), w dalszej kolejności turystyczna oraz odzieżowa.
Mówią biednemu: "daj więcej"
– Rząd zwiększy dotacje, aby pomóc samorządom w nadrobieniu strat poniesionych przez restauracje i bary, które zmuszone były skrócić godziny pracy. Zwiększone zostanie również wsparcie finansowe dla placówek medycznych, aby mogły zapewnić więcej łóżek dla pacjentów z Covid-19 – zapowiedział pod koniec roku premier Suga.
Japończycy popierają ten ruch. Ogromna większość twierdzi jednak, że pieniędzy na pomoc powinno być więcej, a przynieść je może rezygnacja z igrzysk. Społeczeństwo uderzyła wiadomość o kolejnym wzroście kosztów projektu "Tokio 2020". "Japan Times" jako pierwszy wspominał tuż po przełożeniu IO, że kraj straci na tym przeszło dwa miliardy dolarów. Znalazło to swoje odzwierciedlenie w najnowszym budżecie.
Według jego drugiej wersji (ale de facto pierwszej realnej) igrzyska miały kosztować 12,6 miliarda dolarów. Kwota systematycznie rosła. Najnowsza, piąta wersja zakłada już wydatek na poziomie 15,4 miliarda. Poniższa tabela najlepiej obrazuje, gdzie nastąpiły podwyżki.
– Japonia naprawdę chce igrzysk, ale wtedy, gdy sytuacja będzie dobra. Jeśli dziś ma wydać kolejne pieniądze na organizację, a nie wsparcie biznesu czy szpitali, większość ludzi jest przeciwna – tłumaczy Momoyo.
Analizując nastroje społeczne trzeba jednak wziąć pod uwagę trzy niejasne aspekty, powodujące, że sytuacja nie jest zero-jedynkowa:
1) Już w grudniu 2019 roku Japońska Narodowa Rada Audytu wykazała w raporcie liczne "koszty ukryte", informując, że igrzyska nie będą kosztowały 12,6 mld dolarów, a… przeszło 28 mld.
2) Sporo pieniędzy już wydano, a decyzji w żaden sposób nie można cofnąć. Część z tych środków (rekordowo duża kwota) pochodzi od lokalnych sponsorów, którym z pewnością zależy, by dzięki organizacji zyskać (a przynajmniej nie stracić). Dla części japońskiego biznesu impreza może być więc wręcz ratunkiem.
3) Nawet w przypadku odwołania igrzysk, nieuchronny będzie wydatek choćby na utrzymanie nowopowstałych obiektów i infrastruktury.
Kto ma interes w igrzyskach?
Za niespełna pół roku Japonia będzie musiała sprowadzić do kraju kilkanaście tysięcy olimpijczyków i paraolimpijczyków wraz z trenerami, oficjelami, sędziami, wolontariuszami, a być może także VIP-ami i kibicami z przeszło 200 krajów. Następnie zapewnić im bezpieczeństwo, równość rywalizacji przy jednoczesnym zagwarantowaniu bezpieczeństwa swoim obywatelom.
Brzmi jak mission impossible? "Zrobienie tego latem 2021 roku jest szalone" – pisał w felietonie dla "Washington Post" prof. Kingston. Podobne zdanie wyrażają niektórzy sportowcy. Także ci japońscy zdają się (przynajmniej w części) stać na stanowisku: "jako zawodnik chcę uczestniczyć w igrzyskach, ale jako obywatel – nie chcę ich w Tokio".
Nie jest pewne na ile na organizacji przełożonych zawodów zyskać może MKOl. Z jednej strony kwoty za prawa do transmisji stanowią sporą część jego budżetu, a z drugiej – w czerwcu 2020 "AP" poinformowała, że komitet jest ubezpieczony od odwołania igrzysk, a… niekoniecznie od ich przełożenia. Do dziś nie pojawiły się wiarygodne wyliczenia, czy MKOl finansowo bardziej opłaca się przełożenie czy odwołanie imprezy.
Zysk może mieć za to Japonia. Nawet jeśli igrzyska odbędą się bez kibiców, co zrujnuje przychód z biletów, to:
- kraj zyska marketingowo, co może opłacić się w dalszej przyszłości
- prywatni sponsorzy igrzysk uzyskają reklamę, której spodziewali się wykładając pieniądze
- wydane miliardy dolarów na obiekty i wioskę olimpijską nie pójdą na marne
Do tego trzeba dołożyć być może najważniejszy aspekt – japoński honor. Nie chodzi wyłącznie o prostą zasadę "skoro się zobowiązałem, muszę wypełnić", a… o rywalizację z Chinami. – Ten konflikt o pozycję w Azji i na świecie ma ogromne znaczenie. Dla rządzących byłoby prawdziwym koszmarem, gdyby Tokio nie zostało pierwszym organizatorem igrzysk po Covid-19, a tytuł trafiłby do Pekinu – uważa Koichi Nakano, profesor nauk politycznych uniwersytetu tokijskiego, w rozmowie z "Associated Press".
Czy honor zajrzy do portfela?
Podsumowując: japoński rząd znajduje się w trudnej sytuacji. Pod względem medycznym i finansowym w kraju jest bardzo źle. W czasie, gdy zaczyna brakować łóżek dla pacjentów, a kolejne firmy upadają, obywateli mierzi dosypywanie miliardów do budżetu olimpijskiego.
Z drugiej strony można analizować, jaką część z tej kwoty Japonia mogłaby zaoszczędzić w przypadku odwołania igrzysk, a jaką tak czy siak musiałaby wydać. Trzeba też spojrzeć na sponsorów, którzy dokładając się do tego budżetu chcieliby czegoś w zamian. W końcu na zawodników, którzy przez lata przygotowywali się do walki o medale.
Na szali po stronie "przeciw" leży również brak jasnych wytycznych, odpowiadających na ewentualny wzrost zakażeń. Po stronie "za" mamy natomiast dumę narodową i chęć uprzedzenia Chińczyków. Jak to się skończy? Zdaje się, że jednoznacznie dobre wyjście nie istnieje.
Piątkowa publikacja "Timesa" o dyskusji w japońskim rządzie na temat odwołania igrzysk – choć szybko zdementowana – pokazuje, że temat jest żywy. Szczególnie, że trwające wciąż kwalifikacje olimpijskie nie przebiegają spokojnie.
Przekładaniu bądź odwoływaniu kolejnych zawodów, w których sportowcy mieli walczyć o awanse, towarzyszy jednoczesne oczekiwanie na wznowienie sztafety z ogniem olimpijskim. 25 marca pochodnia ma wyruszyć z Fukushimy do kolejnych prefektur. Zdaje się, że to ostateczny deadline dla Thomasa Bacha i premiera Sugi.
93 - 107
Australia
82 - 87
USA
90 - 89
Słowenia
97 - 78
Australia
97 - 59
Argentyna
75 - 84
Francja
81 - 95
USA
94 - 70
Niemcy
87 - 95
Słowenia
97 - 77
Japonia
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (938 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Przetwarzamy Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.