| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Jak napisał jeden z internautów, jeśli za kilkadziesiąt lat ktoś zorganizuje wielki test wiedzy o Wiśle Kraków, pytanie o Tima Halla będzie finałowe. Reprezentant Luksemburga tylko 11 dni był zawodnikiem Białej Gwiazdy. Dlaczego rozwiązał kontrakt? Rozmawiamy na ten temat z agentem piłkarza, Ahmedem Noumą.
Ten transfer był zaskoczeniem. Choć po rundzie jesiennej wydawało się, że Wisła Kraków potrzebuje wzmocnień przede wszystkim w ofensywie, pierwszym piłkarzem pozyskanym w trakcie zimowego okna transferowego był Tim Hall. 14 stycznia reprezentant Luksemburga podpisał z Wisłą 2,5-letni kontrakt, a dziś jest już... wolnym zawodnikiem. Hall nie zagrał w żadnym sparingu i sam poprosił o rozwiązanie kontraktu.
Dlaczego? Wedle nieoficjalnych informacji podczas jednego z treningów Hall wymiotował. Wszystko wskazywało na to, że 23-letni piłkarz nie był w stanie sprostać obciążeniom treningowym zaordynowanym przez trenera Petara Hyballę. W poniedziałek Hall rozwiązał kontrakt z krakowskim klubem. Dlaczego ta historia tak się skończyła? Poprosiliśmy agenta piłkarza, Ahmeda Noumę, by przedstawił swój punkt widzenia.
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Co się stało. Dlaczego rozwiązaliście kontrakt z Wisłą?
Ahmed Nouma, agent Tima Halla: – Po pierwsze chciałbym zdementować pewne informacje, które pojawiły się w mediach. Czytałem, że Tim Hall pił alkohol przed treningiem, a potem wymiotował. To na sto procent nieprawda. Tim jest profesjonalistą, a po alkohol sięga bardzo rzadko, tylko w określonych sytuacjach. Nie wymiotował po treningu. A nawet jeśli coś takiego się zdarzyło to przyczyn może być bardzo dużo, choćby choroba. Takie rzeczy się zdarzają, przecież czasem nawet w trakcie meczu. Tim był mocno zaskoczony, gdy przeczytał te rzeczy.
– Zacznijmy od początku. Z zarządem Wisły byliśmy w kontakcie od przełomu czerwca i lipca zeszłego roku. Nasze relacje były i nadal są bardzo dobre. Nawet jeśli kontrakt Tima został rozwiązany. Nadal uważamy, że Wisła to bardzo dobry klub, wysoko cenimy sobie nasze stosunki z zarządem, z prezesem. Zachowali się wobec nas bardzo uprzejmie i profesjonalnie. Jedynym problemem były stosunki z trenerem, które określiłbym jako katastrofalne.
– Chciałbym, aby kibice Wisły dobrze zrozumieli, jakim człowiekiem jest Tim. Podpisał z Wisłą 2,5-letni kontrakt z opcją przedłużenia o kolejny rok. Mógłby spokojnie zostać w klubie, pobierać pensje i czekać, co się wydarzy w przyszłości. Może pojawiłby się nowy trener? Tim zdecydował jednak, że nie jest w stanie pracować z tym trenerem. "Nie chcę tracić z nim czasu i nie chcę, by klub tracił czas ze mną. To nie wypali. Skończmy i idźmy dalej" – to było jego stanowisko. Ludzie muszą wiedzieć, że to była osobista decyzja Tima, a my go wsparliśmy. Przecież tu przede wszystkim chodzi o jego karierę. Uważam, że podjął dobrą decyzję, a klub to zaakceptował. Myśleliśmy o wypożyczeniu, ale nie mamy mentalności uciekiniera. Chcemy iść w jakimś kierunku, a nie uciekać przed czymś. W takiej sytuacji wszystkie trzy strony – piłkarz, klub i ja – uznaliśmy, że najlepszym wyjściem będzie rozwiązanie kontraktu za porozumieniem stron. Obie strony zachowały się z wzajemnym szacunkiem. To smutne rozwiązanie, ale w tej sytuacji najlepsze możliwe. Dla piłkarza i zarządu klubu.
– Na czym polegał konflikt z trenerem?
– Wróćmy jeszcze do przeszłości. Ostatniego lata mieliśmy dla Tima około piętnastu ofert, w tym trzy z Polski. Jedna z Wisły, a dwie z klubów z pierwszej piątki. Mieliśmy dwie oferty z Portugalii, jedną z Holandii, Ukrainy, Węgier. Jeden klub może się mylić w ocenie piłkarza, ale nie tyle zespołów z tylu różnych lig. Nie możemy myśleć, że ci wszyscy ludzie są idiotami, a Tim Hall nie ma jakości. Latem wybraliśmy Gil Vicente, bo Portugalczycy bardzo go chcieli. Na transfer naciskali trener Rui Almeida i menedżer generalny, pan Dito. Tim zaczął treningi z zespołem i nagle otrzymał pozytywny wynik testu na Covid-19, co oznaczało 14-dniową kwarantannę. Nie miał symptomów, więc trenował w domu, by być w jak najlepszej formie. Po zakończeniu kwarantanny pojechał na zgrupowanie reprezentacji, zagrał przeciwko Liechtenstein. Wrócił do Portugalii i co? Znów pozytywny wynik testu! Zadzwonił do niego nawet portugalski minister zdrowia, bo dwa pozytywne wyniki testu na koronawirusa to bardzo rzadki przypadek. Klubowy lekarz oceniał, że do wyników musiał wkraść się błąd, ale tym razem Tim miał wszystkie symptomy choroby. Gdy wyzdrowiał, wrócił do klubu, powrócił do odpowiedniej dyspozycji, awansował do kadry meczowej. Co dalej? Trener Almeida odszedł z klubu, a pan Dito... umarł. Przyszedł nowy trener, który mówi tylko po portugalsku. Wszystko było w porządku, Tim trenował z zespołem, ale trener stawiał na piłkarzy znających język, szczególnie w formacji obronnej. Tim musiał czekać na swoją szansę. Zagrał w drugiej połowie meczu z Benficą. Wypadł nieźle i dyrektor sportowy zapewniał, że chcą, by został w klubie. Podkreślał, że ma umiejętności i profesjonalne podejście. My jednak stwierdziliśmy, że chcemy, by odszedł. Nikogo nie obwinialiśmy, rozumieliśmy, że w klubie doszło do zmian, ale uznaliśmy, że Tim musi grać. Odnowiłem kontakty w Polsce i okazało się, że kluby nadal są zainteresowane. Wybraliśmy Wisłę. Dlaczego? Bo mieliśmy dobre relacje z zarządem i nadal byli przekonani do tego transferu. Od czerwca nic się nie zmieniło w ich nastawieniu.
– Co ważne, w czerwcu zeszłego roku Tima chciał też Peter Hyballa, który był wówczas trenerem NAC Breda. Poprosił nawet o jego numer telefonu. Zadzwonił, ale usłyszał, że Tim nie jest zainteresowany grą w holenderskiej drugiej lidze. Skoro jednak Hyballa jest teraz w Wiśle to uznaliśmy, że świetnie się składa, bo Tima chce i on, i zarząd klubu. Negocjacje z Gil Vicente były trudne, bo naprawdę chcieli, by został. Dyrektor sportowy powiedział mi, że to świetny piłkarz, który nie powinien tracić czasu na siedzenie na ławce. Powiedział, że zgadza się na transfer ze względu na osobę Tima. Oczywiście, to była ich wewnętrzna polityka, ale zachowali się wobec nas bardzo dobrze i puścili Tima na wolny transfer.
– Tim zaczął trenować z Wisłą, a trener Hyballa wielkie znaczenie przywiązuje do wyników testu Yo-yo. Tim przeszedł ten test, a trener zaczął zachowywać się w stosunku do niego w bardzo nieuprzejmy i pozbawiony szacunku sposób. Wysłał mu SMS’a po niemiecku o treści, której nie wypada cytować. To było zaskakujące. Szczególnie, że chodzi o trenera, który uważa się fachowca z wyższej półki. Mimo to, chciałem być obiektywny. Zacząłem kontaktować się z trenerami i innymi naszymi piłkarzami grającymi na wysokim poziomie. Pytałem, jakie są akceptowalne wyniki takiego testu. Na podstawie tej wiedzy doszliśmy do wniosku, że wynik Tima nie był tak dramatyczny, jak ten trener udawał. Tim zgodził się, że oprócz treningów z zespołem może pracować indywidualnie, by nadrobić pewne braki. To ambitny człowiek, który chce się rozwijać. Trener stwierdził jednak, że te wyniki to katastrofa i zanim Tim rozpocznie treningi z zespołem, musi pracować indywidualnie przez cztery, pięć tygodni. Poprosiłem Tima, by w skali 1-9 ocenił swoją motywację do takich treningów. Szczerze odparł: zero. W Gil Vicente cały czas był w treningu z zespołem. W zimie nie wylegiwał się na plaży, pojechał tylko na kilka dni do Luksemburga, by się przepakować i spotkać z rodziną. Transfer przeprowadziliśmy tak szybko, jak to tylko było możliwe. Po tych wydarzeniach zacząłem zbierać informacje na temat pana Hyballi. Musisz posłuchać wersji z wielu kierunków, a potem wyrobić sobie własne zdanie. Tak zrobiłem. Doszedłem do wniosku, że Tim nie może pracować z takim człowiekiem. I nie chodzi tylko o niego. Dotarłem do innych piłkarzy, którzy mieli podobne zdanie... Tak to wyglądało. Nasze relacje z klubem są bardzo dobre. Tim był zadowolony z tego co zobaczył. Klub, infrastruktura, miasto – wszystko było w porządku. Jedyny problem – ten trener.
– W Wiśle jest wielu zawodników i nie słychać narzekania na temat trenera. Jak pan myśli, jakie jest źródło tego konfliktu?
– Na podstawie tylko i wyłącznie moich doświadczeń powiedziałbym, że pan Hyballa jest intelektualnie ograniczony. Taki wniosek to wynik obserwacji jego wypowiedzi, czy wiadomości wysyłanych do mojego zawodnika. Uważam, że coś takiego nie powinno być akceptowane. Jak zachowałby się mądry trener wobec 23-letniego chłopaka? Powiedziałby mu, jak ma pracować. Pokazałby mu wzór w drużynie. Podnosiłby go, pompował, a nie sprowadzał w dół. Jeśli masz rzadki kamień potrzebujesz własćiwego, szlachetnego człowieka, by go odpowiednio obrobił. Nie mówię, że Tim to idealny piłkarz, ale mogę powiedzieć, że jest profesjonalistą, ma talent, jakość, doświadczenie i nadal może zrobić karierę. W futbolu musisz być we właściwym miejscu, czasie i z właściwymi ludźmi. W Wiśle był we właściwym miejscu, ale nie o właściwym czasie i nie z odpowiednim trenerem.
– Nie myśli pan, że Hyballa sprawdzał piłkarza? Chciał zobaczyć, ile ten jest w stanie znieść. Sprawdzić, jak mocny jest mentalnie?
– To uzasadnione pytanie i rozmawialiśmy z piłkarzem na ten temat, ale nie sądzę, by tak było. W świecie piłki nożnej możesz działać w ten sposób wykorzystując rywalizację między graczami, wyciągając z nich w ten sposób to, co najlepsze. Tim nigdy nie narzekał na rywalizację i uważa, że konkurencja może tylko sprawić, że będzie silniejszy. Nawet jeśli trener chciał w ten sposób pchnąć go do rozwoju, nie jesteś w stanie zmienić człowieka w ciągu dwóch, trzech tygodni. Rozwijasz go stopniowo, a Tim był na to gotowy. On grał już w Luksemburgu, Belgii, Niemczech, na Ukrainie i w Portugalii. Mimo młodego wieku jest bardzo dojrzały i dobrze rozumie oczekiwania trenera. Ja podzielam jego ocenę sytuacji w Wiśle i podjętą przez niego decyzję. To nie była decyzja przypadkowa lub podjęta w pośpiechu. A co do jego siły mentalnej. Co mogę powiedzieć o zawodniku, który w zeszłym sezonie w Karpatach Lwów nie dostawał wypłat od stycznia, a jednak pozostał w klubie do końca sezonu i był jednym z najlepszych graczy? Zatrzymał się dopiero po opisanych wcześniej problemach z Covid-19.
– Jakie macie plany na przyszłość? Hall może trafić do innego polskiego klubu?
– Prowadzimy pewne rozmowy. Teraz najlepiej, by Tim wrócił do Luksemburga i tutaj potrenował kilka dni. Zobaczymy, jakie będą kolejne kroki. Chcemy być pewni, że ty razem nie popełnimy pomyłki. Historia z Wisłą nie oznacza, że zamykamy się na Polskę. To dobra liga.