Do XXIV Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie pozostał rok. 4 lutego 2022 roku rozgrzeje nas płomień olimpijskiego ognia oraz nadzieje na dobre wyniki biało-czerwonych. Po kim spodziewać się możemy medalu? A kto będzie czarnym koniem? To wróżenie z fusów, ale postanowiliśmy podjąć wyzwanie!
Nie trzeba być wytrawnym ekspertem, by wiedzieć, że największych szans upatrujemy w występach skoczków. Co tydzień emocjonujemy się ich występami i często możemy cieszyć się z ich zwycięstw i miejsc na podium. To oni dali nam jedyne krążki na ostatnich igrzyskach w Pjongczangu. W Pekinie liczymy, że będzie co najmniej tak dobrze. Ale czy ktoś poza zawodnikami Michala Doleżala może nam zapewnić medale?
Naszą klasyfikację podzieliliśmy na cztery kategorie – według prawdopodobieństwa zdobycia medalu. Pierwsza to ludzie, po których możemy się spodziewać krążków, a jeżeli ich nie zdobędą, to zostanie to uznane jako rozczarowanie. Druga to kandydaci – zawodnicy, którzy należą do czołówki i czasem odnoszą duże sukcesy. W trzeciej wymieniliśmy czarne konie, a zatem tych, którzy przy odrobinie szczęścia i dobrej formie mogą osiągnąć bardzo dobry wynik. A czwarta to "nadzieja na błysk". Po nich medalu spodziewać się nie wypada, ale mają już za sobą pojedyncze doskoki do czołówki.
NA NICH LICZYMY NAJBARDZIEJ
Kamil Stoch (skoki narciarskie)
Legenda polskiego sportu. Nic nie musi, bo już osiągnął bardzo wiele. Przede wszystkim dał nam radość z medali olimpijskich. W Soczi zdominował rywalizację indywidualną, wygrywając na obu skoczniach. Cztery lata później obronił tytuł na dużym obiekcie i przyczynił się do historycznego brązu drużyny. Zawodnik niezwykle doświadczony, ale z wiekiem nietracący swoich atutów. W Pekinie prawdopodobnie pożegna się z igrzyskami, więc na pewno będzie chciał to zrobić w wielkim stylu.
Przewidujemy, że większe szanse na medal będzie miał na skoczni dużej. Jego elegancja w locie wciąż zadziwia kibiców i rywali. Na skoczni normalnej, gdzie ważniejsze jest odbicie, jego szanse wydają się być mniejsze, ale rzecz jasna wciąż spore. Czy obroni złoto po raz drugi? To byłby wyczyn nie lada, ale z pewnością sam zawodnik, jak i fani ucieszą się z jakiegokolwiek krążka.
Drużyna skoczków narciarskich
Od kilku lat czołowy zespół świata. Mistrzowie świata z Lahti z 2017 roku, brązowi medaliści z igrzysk w Pjongczangu rok później. Od lat jej szkielet jest mocny i praktycznie niezmieniony. Obok Stocha w obu wspomnianych sukcesach uczestniczył Dawid Kubacki. Trzecim pewniakiem jest Piotr Żyła, który w Korei zaliczył spadek formy, ale to tylko wypadek przy pracy, bo ma w dorobku jeszcze dwa drużynowe brązy MŚ.
Na przestrzeni lat zmieniał się tylko ten czwarty. Był nim Maciej Kot, z którym drużyna odnosiła największe sukcesy, ale jego forma od kilku sezonów pozostawia bardzo wiele do życzenia. W Pjongczangu medalową formę prezentował Stefan Hula, piąty na dużej skoczni i trzeci z kolegami w "drużynówce". Na ten moment "czwartym do brydża" jest Andrzej Stękała, który ma sezon życia.
W tym roku najgroźniejszymi rywalami Polaków są Norwegowie i Niemcy. W Zakopanem sygnał powrotu do czołówki wysłali Austriacy, którzy rzutem na taśmę pokonali biało-czerwonych. Nie można zapominać także o Słoweńcach i Japończykach. O złoto będzie bardzo trudno, ale brak jakiegokolwiek krążka z pewnością zostanie odebrany jako porażka.
KANDYDACI DO MEDALU
Dawid Kubacki (skoki narciarskie)
Utytułowany zawodnik będzie chciał sięgnąć po pierwszy indywidualny medal IO. Mistrz świata, zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni i brązowy medalista igrzysk w konkursie drużynowym to z pewnością postać, która daje nadzieje na sukces w Chinach. Bardzo mocne odbicie i tytuł mistrza świata na normalnej skoczni w Seefeld daje mu większe szanse na mniejszym obiekcie w Zhangjiakou. Nie bez szans jest także na dużej skoczni, bo w formie potrafi zdominować konkurs, tak jak zrobił to w Nowy Rok w Garmisch-Partenkirchen.
Piotr Żyła (skoki narciarskie)
Pewny punkt drużyny, w Lahti cztery lata temu pokazał, że stać go na sukces indywidualny. Niespodziewanie wskoczył na podium na dużej skoczni, zajmując trzecie miejsce. Co jakiś czas oglądamy go w czołowej trójce konkursów Pucharu Świata, więc dlaczego miałby tego nie powtórzyć w Chinach? "Pieter" lepiej czuje się jednak w roli underdoga, niż faworyta. Gdy pojawia się presja lub problemy pozasportowe, jest mu dużo trudniej. Przykładem są igrzyska w Pjongczangu, na które pojechał, ale nie wystąpił w żadnym z konkursów.
Natalia Maliszewska (short track)
W ostatnim czasie wywalczyła srebrny medal mistrzostw Europy. – Na kontynencie w jej koronnej konkurencji (500 m) lepsza w tej chwili jest Suzanne Schulting. Jest jednak kilka zawodniczek, które w optymalnej dyspozycji także będą jednak w stanie nawiązać walkę – zwraca uwagę dziennikarz TVPSPORT.PL Dawid Brilowski.
W tym roku nie mieliśmy okazji oglądać rywalizacji z rywalkami spoza kontynentu, ale najgroźniejsza wydaje się Kanadyjka Kim Boutin. Uważać trzeba będzie na Koreanki i jadące u siebie Chinki. – Za Polką przemawia fakt, że w najważniejszych momentach potrafi jechać fenomenalnie. A mocy na starcie i podczas biegu może zazdrościć jej cały świat – zaznacza Brilowski. Dodatkowym atutem Maliszewskiej jest dobra jazda na dystansie dwukrotnie dłuższym. Sezon 2019/20 zakończyła brązowym medalem Pucharu Świata na 1000 metrów.
CZARNE KONIE
Andrzej Stękała (skoki narciarskie)
Po kilku latach utalentowany skoczek powrócił z niebytu i zalicza najlepszy sezon w karierze. Od kilku tygodni ociera się o podium, pojedynczymi skokami pokazując wielki potencjał. Wciąż brakuje jednak regularności i utrzymania nerwów na wodzy. Jeżeli to się uda, jeszcze w tym roku powinniśmy zobaczyć go na podium PŚ w konkursie indywidualnym. Do igrzysk pozostał rok, a w przypadku Stękały trudno wyrokować czy forma z tego sezonu to wybryk, czy też początek solidnego okresu. Mamy oczywiście nadzieję, że to drugie. Stefan Hula cztery lata temu pokazał, że w dobrej formie można powalczyć z faworytami o medal.
Maryna Gąsienica-Daniel (narciarstwo alpejskie)
Przez lata mogliśmy marzyć o zawodniku, który regularnie zdobywałby punkty w jednej z najbardziej prestiżowych dyscyplin zimowych. Impas przerwała Gąsienica-Daniel, która nie dość, że punktowała, to potrafiła już finiszować w czołowej dziesiątce. W slalomie równoległym w Lech/Zurs była dziesiąta, a w gigancie w Kranjskiej Gorze – dziewiąta. Podobne miejsce na igrzyskach odebrane zostanie jako sukces.
Polka jest jednak na fali wznoszącej i, jak wskazuje dziennikarz TVPSPORT.PL Jakub Pobożniak, wkracza w najlepszy wiek dla narciarza. Imponuje także stabilnością i ma już za sobą doświadczenia olimpijskie z Soczi i Pjongczangu. W dobrej formie na igrzyskach można sprawić niespodziankę, co pokazała w Korei Ester Ledecka. Czeszka wygrała supergigant, a w Pucharze Świata nigdy wcześniej nie stała nawet na podium.
Biathlonistki
Po zakończeniu kariery przez Tomasza Sikorę, wicemistrza olimpijskiego z Turynu, polski biathlon kobietami stoi. Nie doczekaliśmy się co prawda zawodniczki regularnie meldującej się na podium Pucharu Świata, ale mamy takie, które w czołówce potrafią się zakręcić. Przykładem jest Monika Hojnisz-Staręga, szósta w Pjongczangu w biegu indywidualnym. W niedawnych mistrzostwach Europy w Dusznikach-Zdroju sięgnęła po złoto we wspomnianej konkurencji, tak jak Kamila Żuk w biegu pościgowym. Trzeba jednak pamiętać, że w ME nie brały udziału najlepsze zawodniczki świata. Tak czy inaczej, starty biathlonistek powinny tradycyjnie dostarczyć emocji polskim kibicom.
Następne