NASCAR oraz IndyCar to dwie bardzo popularne serie wyścigowe w Stanach Zjednoczonych. Choć zdecydowanie warto je śledzić, w Europie mało kto to robi, więc gdy Amerykanom zależało na międzynarodowej sławie, musieli zwrócić się w stronę Formuły 1. Początki nie były jednak łatwe.
Gene Haas nie był pierwszy
Team Haas. Brzmi znajomo, prawda? Tak nie nazywa się jednak obecna ekipa Formuły 1, lecz jest to nazwa amerykańskiego zespołu powstałego w 1984 roku, znanego bardziej jak Haas Lola. Jego założycielem był Carl Haas (zbieżność nazwisk jest tutaj przypadkowa), który podpisał umowę z Beatrice Foods, amerykańskim konglomeratem produktów konsumenckich, biorącym udział w wyścigach Formuły 1 w latach 1985-1986.
Zespół korzystał z silników Hart i Forda, ale zmiany w Beatrice Foods spowodowały brak finansowania i zespół nie był wstanie ścigać się po sezonie 1986. Co ciekawe, kierowcą zespołu był Alan Jones, który wrócił z krótkiej emerytury, na którą przeszedł w 1983 roku po zdobyciu tytułu mistrza świata w sezonie 1980. Nazwa Lola wywodziła się ze współpracy Haasa z Lola Cars International, chociaż sama Lola nie była zaangażowana w projekt, ale była oznaczona jako konstruktor zespołu. Ostatecznie zespół istniał zaledwie dwa lata, a kierowcami byli wspomniany Jones oraz Francuz Patrick Tambay.
Pomimo niepowodzenia w F1, Carl Haas jeszcze przez wiele lat spełniał się jako właściciel zespołu, a jego partnerem biznesowym został słynny aktor Paul Newman. Jedenaście tytułów mistrzowskich w różnych seriach wystarczyło, aby Haasa okrzyknięto jedną z najbardziej wpływowych osób w wyścigach samochodowych.
Bankructwo Marussia F1 okazją dla Gene Haasa
Aby ratować stawkę po kryzysie ekonomicznym, w 2010 roku do Formuły 1 wprowadzono trzy nowe zespoły. Warunki rywalizacji znacząco odbiegały jednak od obietnic – przede wszystkim nie został uchwalony limit budżetowy, który miał zapewnić mniejszym zespołom szanse na równą walkę z większymi i bogatszymi konkurentami.
Po tym, jak Lotus i HRT zbankrutowały, wiele wskazywało na to, że wkrótce dołączy do nich także Marussia i stawka skurczy się poniżej dziesięciu zespołów, co jest traktowane jako minimum. Z ratunkiem przyszedł właściciel mistrzowskiego zespołu NASCAR Gene Haas, który miał wejść do Formuły 1 już w 2015 roku, lecz ostatecznie pojawił się w niej sezon później – na rok przed bankructwem Marussii. Amerykanie od samego początku korzystają z nadwozi włoskiej Dallary, a samochody napędzane są silnikami Ferrari. Szefem zespołu od samego początku jest charyzmatyczny Guenther Steiner, który wcześniej pracował dla Jaguara i Red Bulla.
Juniorski zespół Ferrari
Zacieśniona współpraca z Ferrari, wykorzystywanie części włoskiego zespołu i przeznaczenie jednego fotela dla członka Akademii Młodych Kierowców Ferrari spowodowały, że wiele osób określa amerykański zespół jako "Ferrari B". Z jednej strony Amerykanie byli chwaleni za wykorzystanie włoskiego modelu i tym samym ograniczenie kosztów, ale z drugiej zespół był krytykowany przez mniejszych rywali, którzy nie mieli od kogo kupować części.
Największe kontrowersje przyniósł początek sezonu 2018, kiedy to nowy model ekipy łudząco przypominał Ferrari SF70H, czyli model zespołu z Maranello z 2017 roku. Najgłośniej sytuację krytykowali członkowie McLarena oraz ówczesnego Force India, ale FIA nie zajęła się sprawą, ponieważ nie otrzymała oficjalnej skargi w tym temacie.
Debiut jak ze snów
Pierwszy wyścig był wymarzony dla amerykańskiego zespołu. Francuski kierowca Romain Grosjean ukończył otwierające sezon Grand Prix Australii na szóstym miejscu, zdobywając osiem punktów. Był to pierwszy przypadek od 2002 roku, by nowy zespół uplasował się na punktowanej pozycji w swoim debiucie w Formule 1. Zdobyte punkty były też pierwszymi punktami w historii F1 zdobyte przez zespół pochodzący z Ameryki. W tym samym czasie, zamiast hucznego świętowania członkowie Haasa musieli się zmierzyć z odbudową samochodu Estebana Gutierreza, który brał udział w niebezpiecznym incydencie z Fernando Alonso.
Przeklinający Steiner i zderzający się kierowcy
W czasie kilku wspólnych sezonów Haas został zapamiętany głównie z okołowyścigowych wydarzeń i tego, co miało miejsce pomiędzy kierowcami zespołu. Magnussen oraz Grosjean kilkanaście razy zderzali się ze sobą, wypadali z toru i uszkadzali samochody lub nie szczędząc gorzkich słów wyrażali swoją opinię o kierowanych przez nich autach. Takie zachowania i wydarzenia spowodowały, że szef zespołu został jedną z gwiazd padoku F1. Spory w tym udział miał również dokument na temat Formuły 1 wyprodukowany przez Netflixa "Jazda o życie", którego trzeci sezon pojawi się już 19 marca.
Mniej zadowolony był jednak założyciel zespołu Gene Haas, który w sezonie 2020 stracił cierpliwość i nakazał Steinerowi szukanie nowych sponsorów, którzy zapewnią ekipie dalszy byt w stawce Formuły 1. Odgórne polecenia założycie zakończyły się wymianą składu kierowców oraz zatrudnieniem Nikity Mazepina i Micka Schumachera, co pozwoliło na otrzymanie sporego zastrzyku gotówki od sponsorów pochodzących zarówno z Rosji, jak i Niemiec.
Podobna sytuacja ma miejsce teraz, ponieważ obecny kierowca zespołu to syn jednego z najbogatszych Rosjan na świecie, a kolorystyka obecnego samochodu wcale nie nawiązuje do wielkich i historycznych korzeni Gene Hassa, a przypomina flagę Rosji, a jak powszechnie wiadomo rosyjscy sportowcy nie mogą przez dwa lata reprezentować swojego kraju ze względu na dyskwalifikację związaną z dopingiem. Dlatego też Nikita Mazepin przy swoim nazwisku zamiast flagi Rosji ma białe pole.
Amerykański zespół w rosyjskich barwach z Rosjaninem i Niemcem na pokładzie. Brzmi atrakcyjnie, prawda? Do tego dochodzi kwestia doświadczenia obu kierowców, którzy są tegorocznymi debiutantami w F1 i wielu uważa, że Haas po raz kolejny będzie zamykać stawkę Formuły 1.
Jak feniks z popiołów
Zespół ma na swoim koncie wiele kontrowersji i dramatycznych wydarzeń, ale nikt nie spodziewał się, że trzeci wyścig od końca sezonu 2020 może zakończyć się wielką tragedią i prawie śmiercią jednego z kierowców. Podczas pierwszego okrążenia Grand Prix Bahrajnu na torze Sakhir, Grosjean po kontakcie z Daniiłem Kwiatem uderzył w barierę toru, jego samochód rozpadł się na dwie części, a przód, gdzie znajdował się kierowca, stanął w płomieniach. Kiedy nad torem zapanowała cisza, wszyscy modlili się, aby jakimś cudem Francuz przeżył jeden z przerażający wypadków w Formule 1 ostatnich lat.
Następne