Patryk Sokołowski jest jednym z kilkunastu Polaków pracujących w Formule 1. Pochodzi ze Złojca i pracował między innymi dla BMW, Porsche, Volkswagena, a następnie w zespole Ferrari w Formule 1. Teraz – jak sam mówi – przejście do McLarena było najlepszą decyzją zawodową w jego życiu.
Wszystko zaczęło się w Polsce
Historia Polaka pokazuje, że każde marzenie jest do spełnienia. Po wielu latach studiowania i ciężkiej pracy, Sokołowski pracował dla kilku znanych światowych marek motoryzacyjnych, by następnie założyć czerwony uniform z wierzgającym konikiem – co dla większości na zawsze pozostanie niespełnionym marzeniem.
- Ukończyłem Politechnikę Lubelską na kierunku Mechanika i Budowa Maszyn w dwóch specjalizacjach, stopień inżyniera ze specjalizacji komputerowego wspomagania projektowania maszyn, natomiast tytuł magistra z napędów lotniczych. W czasie studiów pracowałem jako konstruktor/inżynier CAE w Katedrze Termodynamiki, Mechaniki Płynów i Napędów Lotniczych wykonując różne projekty na zlecenie katedry. Po studiach zostałem w Lublinie i pracowałem jako konstruktor w branży motoryzacyjnej, głównie przy projektach nadwozi i wnętrz dla BMW, VW, Porsche czy McLarena. Po niecałych 3 latach wyjechałem za granicę - opowiada w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Zamienił Ferrari na McLarena
Trzy lata od zakończenia studiów, Patryk wyprowadził się do Maranello, świątyni włoskiego zespołu Ferrari. Po 6 miesiącach pracy dla legendy Formuły 1 w dziale aerodynamiki, przeniósł się do Anglii i zasilił szeregi kolejnej słynnej ekipy w Formule 1 – McLarena.
– W McLaren Racing pracuję jako… w sumie po polsku najbliższym tłumaczeniem jest – konstruktor aerodynamiki. Oficjalna nazwa stanowiska to Senior Specialist, Aerodynamics Design Engineer – czyli ktoś, kto wspólnie z aerodynamikami projektuje opływy wokół bolidu F1. Staramy się zrozumieć przepływ powietrza i sterować nim w taki sposób, aby zyskać jak najwięcej docisku. Dzień spędzam więc na projektowaniu koncepcyjnych rozwiązań, które sprawią, że dzięki nim na torze zyskamy przewagę nad rywalami. Niesamowicie trudno jest wytłumaczyć to czym się zajmujemy nie używając bardzo technicznych słów, aby wszystko było zrozumiałe w prosty sposób, więc mam nadzieję, że moje tłumaczenie rozjaśnia nieco, co robię na co dzień.
Jak sam przyznaje, praca w Woking – zwłaszcza teraz w dobie pandemii – różni się od innych miejsc, gdzie miał okazję przebywać. W porównaniu z koncernami motoryzacyjnymi, w których zaczynał, praca w zespole F1 różni się głównie tym, że nie jest się "zwykłym" pracownikiem, a członkiem całego zespołu – zarówno projektującego w fabryce jak i tego, który podróżuje razem z kierowcami po całym świecie.
– Niestety, nie da się porównać branży motoryzacyjnej z motorsportem, to całkowicie inna para kaloszy. Przede wszystkim w zwykłej korporacji z branży konstrukcyjnej czy motoryzacyjnej jest się po prostu pracownikiem. W Ferrari czy McLarenie, czy jakimkolwiek innym zespole F1, czy w ogóle w motorsporcie jest się zawsze członkiem zespołu, czasami większego, czasami mniejszego lub wręcz kilkuosobowego. Tutaj czuje się, przynajmniej ja tak mam, że to co robię i jakość mojej pracy, ma realne i ekstremalnie szybkie przełożenie na to, jak nasz zespół wyścigowy spisuje się na torach całego świata.
Fabryka jak z science fiction
McLaren Technology Centre to wielokrotnie nagradzany pokaz nowoczesnej architektury. Do jego budowy wykorzystano materiały z recyklingu, a ponad 1000 pracowników może cieszyć się znakomitym klimatem, dzięki otoczeniu ponad 100 tysięcy drzew i krzewów, jeziora oraz naturalnemu światłu wpadającemu do pomieszczeń. Nie bez znaczenia są też mistrzowskie samochody wystawione na pokaz w lobby.
– Przyjazd do Woking, a w szczególności pierwsze wejście do MTC na pewno zostanie ze mną jako wspomnienie do końca życia. Szczególnie, że na rozmowę kwalifikacyjną przyleciałem w grudniu i akurat był to słoneczny, ale bardzo mroźny poranek. Najpierw jest wejście w podziemia, które wyglądają jak z filmu sci-fi, potem przejście przez długi tunel i wejście do windy, która okazuje się być kompletnie przeszklona, a ty wjeżdżasz na samą górę na podwieszany pod sufitem chodnik, wokół mając wszystkie te bolidy i samochody McLarena, które do tej pory widziałaś tylko na zdjęciach w komputerze. W trakcie przerw obiadowych zawsze lubiłem się przejść bulwarem pośród tych aut, aby przyjrzeć się dokładniej historycznemu bolidowi lub zobaczyć najnowszy model drogowy McLarena, którym koledzy z dywizji Automotive lubili się chwalić.
Jeśli stoisz w miejscu, to się cofasz
Samochody wyścigowe nie bez powodu określane są jako ośrodki badawcze na kołach. Wiele rozwiązań wynalezionych na potrzeby rywalizacji trafiło do pojazdów cywilnych. Zawrotne tempo, w jakim nowo projektowane części są wytwarzane, testowane, modyfikowane, a następnie montowane w samochodach sprawia, że fabryka zespołu Formuły 1 to nie jest miejsce dla każdego.
– W branży motoryzacyjnej projekty trwają miesiącami lub latami, a w Formule 1 jesteśmy w stanie w poniedziałek wymyślić rozwiązanie i w ekstremalnych przypadkach będzie ono w piątek już na torze testowane w trakcie treningów. Pamiętam, kiedy zaczynałem pracę w Ferrari, wymyśliliśmy z kolegą małe skrzydełka na podłodze, co zostało przetestowane na jednym z weekendów wyścigowych. Tydzień później na kolejnym wyścigu właściwie dokładnie takie same skrzydełka przywiózł na testy Red Bull. To doświadczenie chyba uzmysłowiło mi dopiero z czym mam do czynienia w F1 i jak wielka jest to różnica, jeśli chodzi o szybkość, nie tylko na torze.
Na tegoroczny sezon Formuły 1 ma się składać rekordowa liczba 23 wyścigów. Jest to ogromne obciążenie nie tylko dla mechaników i personelu podróżującego na kolejne rundy, ale również dla pracowników fabryki, którzy mają bardzo ograniczony czas, aby przeanalizować dane z minionej rundy i przekuć wnioski w nowe rozwiązania. Organizatorzy próbują walczyć z wypaleniem pracowników poprzez obowiązkowe zamknięcie fabryk w przerwie wakacyjnej, lecz ciężar dbania o swoich ludzi spoczywa głównie na samych zespołach.
– Praca w F1 jest na pewno bardziej wymagająca fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie, od mojego doświadczenia z pracy w Polsce. Tysiące godzin spędzone na rozwijaniu bolidu potrafią odbić swoje piętno, szczególnie w czasach pandemii, gdy pracujemy z domu. McLaren jako firma rozumie to i daje pracownikom mnóstwo możliwości zadbania o własny komfort pracy czy zdrowie psychiczne. Właściwie to byłaby największa różnica pomiędzy moimi poprzednimi doświadczeniami a McLarenem – tutaj wszyscy rozumieją, że praca jest bardzo wymagająca i nie można przez cały czas pracować na 110%, więc możemy liczyć na wsparcie czy to menadżerów, czy też kolegów i koleżanek. Uwielbiam tę pracę również ze względu na ludzi, bo ludzie, którzy tworzą ten zespół, stanowią jego siłę. Bez względu na to skąd jesteśmy, jak wyglądamy, bez względu na naszą przeszłość, w tym jednym wspólnym momencie naszego życia mamy jeden cel – wygrać mistrzostwo świata.
Poczuć się jak na podium
Droga do tytułu mistrzowskiego jest dla McLarena jeszcze daleka, lecz to nie oznacza, że zespół nie święcił w ostatnim czasie sukcesów. Choć nie miał okazji poznać samego kierowcy, Patryk trzymał w dłoniach puchar za trzecie miejsce w Grand Prix Brazylii 2019, wywalczone przez Carlosa Sainza. Jak przyznaje Patryk, było to niesamowite uczucie i chwila. Słodki smak miał także triumf Ferrari w 2018 i było to jego pierwsze zwycięstwo w roli pracownika zespołu F1.
– Niesamowicie, można poczuć się jak kierowca na podium! Na długo zapamiętam mój pierwszy wygrany wyścig w zespole F1, czyli GP Wielkiej Brytanii na Silverstone z Ferrari w 2018 roku. Choć uważam, że moim osobistym największym sukcesem jako inżyniera F1 jest puchar za podium zdobyte przez Carlosa w GP Brazylii 2019, ukoronowanie niesamowitej pracy, jaką włożył cały zespół w powrót do czołówki rywalizacji po kilku słabych sezonach.
Mieć wpływ na losy wyścigu
Choć śledząc wyścig w telewizji czy na torze może wydawać nam się, że nad strategią zawodników czuwa tylko kilka osób na tak zwanym pit wall, w rzeczywistości jest to cały sztab ludzi, którego większość pozostaje w fabryce. Patryk dwukrotnie miał okazję uczestniczyć w ten sposób w rywalizacji, lecz jak sam twierdzi, nie zamierza na razie zmieniać specjalizacji.
– Obecnie zdecydowanie skupiam się na aerodynamice. Pomoc przy strategii wyścigowej była niesamowitym doświadczeniem i zdecydowanie pozwala docenić pracę, jaką wykonują wszyscy ludzie na torze oraz w MTC podczas weekendu wyścigowego. Oprócz aerodynamiki interesuję się również dynamiką pojazdów i rozwojem kierowców, ale traktuje to raczej jako hobby.
Przybliżyć sport fanom
Obecni właściciele Formuły 1 – czyli wywodząca się z branży rozrywkowej spółka Liberty Media – starają się uczynić sport jak najbardziej przystępnym dla nowych kibiców. Stąd też takie zabiegi jak uproszczenie nazewnictwa opon, bardzo opisowe grafiki telewizyjne czy zlecenie produkcji serialu internetowego. Wszystko to przynosi efekty, lecz równie ważna jest możliwość bezpośredniej interakcji z osobami zaangażowanymi w wyścigi, co Patryk doskonale rozumie.
– Możliwe, że trochę osób kojarzy mnie z #F1PL na Twitterze, gdzie dyskutuję z innymi fanami F1 o tym, co się w tym świecie dzieje. Na pewno jest to niesamowicie miłe, że taka ilość osób chce ze mną wchodzić w interakcje i dzielić się swoimi wrażeniami lub opiniami na temat sportu, który wszyscy kochamy, także odczuwam to wyłącznie w pozytywny sposób. Szczególnie ważna jest możliwość bezpośredniego przybliżenia im tego, co ludzie, którzy na co dzień pracują w fabryce czują podczas weekendu, bądź też przybliżenie kwestii technicznych, które mogą być dla nowych fanów F1 trudne w zrozumieniu lub odpychające na początku. Uważam, że F1 ze względu na to, że jest technicznym sportem, ma w sobie coś pięknego i tajemniczego. Chciałbym fanom, szczególnie polskim, pomóc w zrozumieniu technicznej strony Formuły 1, bo to jest na pewno powód, dla którego ja kocham ten sport. Poza tym interakcja z fanami McLarena na pewno daje ogromną motywację, kiedy po weekendzie wyścigowym przychodzę do biura lub w obecnym przypadku domowego wirtualnego biura i siadam do projektowania kolejnych rozwiązań, które pozwolą nam na torze być jeszcze szybszymi.
Iść w ślady Patryka
Praca w sporcie motorowym to marzenie wielu fanów i jak pokazuje przykład Patryka, jest to możliwe nawet jeśli nie posiadamy ogromnej siatki kontaktów, która otworzy przed nami wszystkie drzwi. W jego przypadku przygoda zaczęła się już na studiach.
– Współtworzyłem projekt Hydrogreen, który jest zespołem startującym w zawodach Shell Eco Marathon. Projekt nadwozia tego pojazdu, który wciąż jest używany przez zespół, był moją pracą magisterską z zakresu symulacji CFD i optymalizacji aerodynamiki. Gdy rozpoczynałem studia na Pollub zdecydowanie nie myślałem, że praca w motorsporcie będzie możliwa. Chociaż interesowałem się wyścigami i F1, pozostawało to w sferze marzeń.
Patryk ma też radę dla wszystkich, którzy chcą pójść w jego ślady.
– W moim przypadku dojście do F1 wymagało poświęcenia wielu godzin na naukę i pracę nad swoimi umiejętnościami, taka jest rzeczywistość w przypadku inżyniera. Miałem również to szczęście, że trafiłem na swojej drodze na wielu świetnych ludzi, takich jak mój promotor na uczelni – profesor Jacek Czarnigowski czy kolega Andrzej Cholewa z Lublina, którzy dostrzegli we mnie potencjał i dali mi możliwości dalszego rozwoju oraz nauczyli mnie większości rzeczy, dzięki którym znalazłem się w McLarenie. Trzeba wykorzystywać okazje i możliwości, jakie otwierają się na różnych etapach naszego życia. Przede wszystkim bądźcie zdeterminowani w realizacji swoich celów. Pamiętajcie, żeby odszukać sposób na życie. Znajdźcie pasje lub umiejętności, które pozwolą wam żyć, tak jak wy tego chcecie, a nie jak ktoś tego od was oczekuje.
Następne